niedziela, 17 grudnia 2023

„Białe święta, zimny trup” – Iwona Banach

Wydawnictwo: Dragon
Cykl: Seria z trupem (tom 5)
Data wydania: 2023-10-11
Liczba stron: 320  
ISBN: 9788382743036

„Białe święta, zimny trup” to wczesny prezent gwiazdkowy, który otrzymałam od Wydawnictwa Dragon w ramach akcji recenzenckiej. Wprawdzie otrzymanie przesyłki z egzemplarzem recenzenckim zbiegło się z moim dość intensywnym prywatnym czasem, jednak udało mi się zdążyć z opinią jeszcze przed świętami.

Wyżej wspomniana powieść to już piąta część cyklu pt.: Seria z trupem. Niestety, wcześniej w moje ręce nie trafiła żadna książka autorstwa Iwony Banach. Również z tego względu chętnie sięgnęłam po tę – dla mnie – nowość. Radość i zapał były tym większe, iż tematyka nawiązuje do tych najszczęśliwszych, najbardziej spektakularnych i klimatycznych świąt w roku. Uznałam, że lektura będzie niezłym wprowadzeniem do świątecznych przygotowań. Czy tak było?

„Białe święta, zimny trup” to komedia kryminalna, opowiadająca o dość nietypowych świętach rodziny, znanej bliżej z poprzednich części cyklu. Tym razem święta organizuje Emilia – szalona ciotka Magdy, która obsesyjnie szykuje się na apokalipsę, gromadząc wszelkie możliwe zapasy i udogodnienia „w razie końca świata”. Choinka więc będzie z metali i gwoździ, a smakołyki niczym nie przypominają 12 tradycyjnych potraw, ale można je przechowywać miesiącami i nic się z nimi nie dzieje – smak nie jest ani odrobinę gorszy, niż był na początku – jest dokładnie tak samo okropny. Nietypowe okoliczności przyciągają kolejne nietypowe wydarzenia. I tak, okazuje się, że w okolicy znaleziono trupa. Cała „impreza” świąteczna staje pod wielkim znakiem zapytania…

Zamysł autorki był wg mnie jak najbardziej trafiony. „Święta inaczej” mogły chwycić i nawet zachwycić. Kryminały ciągle cieszą się dużą rzeszą fanów. Do tego spora dawka humoru, który bardzo często doprowadzał do głośnych wybuchów śmiechu. Przepis na sukces. Jednak, jeśli chodzi o mój gust, to raczej zamiast świątecznych pyszności wyszedł mały zakalec. Najbardziej w całej powieści zabrakło mi dynamiki, co powodowało, że cała akcja wlokła się dość opornie. Nieraz odnosiłam wrażenie, że brakuje ciągłości między poszczególnymi wątkami. To wszystko sprawiło, że zaledwie 300-stronnicową książkę czytałam niemalże 3 tygodnie. Po prostu nie dało się szybciej. Niestety, finał nie zrekompensował poprzedzających go perypetii. Trudno. Może jestem zbyt wymagającym czytelnikiem, bo marudnym raczej nie… Niemniej jednak, miłośnikom autorki – przyzwyczajonym do jej stylu – może się podobać. Szczególnie w tym zimowo-świątecznym czasie. Dla mnie największym plusem była możliwość poznania przynajmniej niewielkiego wycinka twórczości nowej polskiej pisarki.

środa, 25 października 2023

„Czas opowiedziany” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Alicja w krainie czasów (tom 2)
Data wydania: 2022-02-24
Liczba stron: 336
ISBN: 9788381323208

Przyszedł czas na drugą część trylogii Ałbeny Grabowskiej o Alicji w krainie czasów. Z doświadczenia wiem, że lepiej sobie dawkować przyjemność obcowania z prozą autorki i nie czytać całej serii ciurkiem. Nigdy nie wiadomo ile czasu będzie musiało minąć, aż w ręce czytelników trafi kolejna nowa książka. Poza tym, seria mnie totalnie pozytywnie zaskoczyła. Tytuł i opis sugerował typową kobiecą obyczajówkę. Tymczasem mamy do czynienia z powieścią historyczną z elementami nieco metafizycznymi czy też baśniowymi, które odnoszą się stricte do tytułowej postaci.

Po nieudanej próbie samobójczej, Alicja – decyzją swojego ojca – trafia do kliniki w Wiedniu. Ten całkowicie odwrócił się od córki, chociaż opłacił jej pobyt w Austrii, więc w swoich oczach poniekąd zadbał o swoje dziecko. W klinice Alicja miała leczyć nerwy, gdyż wg medyków to było główną przyczyną wszystkich kłopotów. Diagnoza wielce nietrafiona. Wyjątkowa dziewczynka sama postawiła właściwą i zażądała od lekarzy prawidłowego leczenia, które miało zacząć się od pewnego zabiegu chirurgicznego. Bardzo szybko okazuje się, że Alicja połknęła bakcyla. Tak zaczęła się jej przygoda z medycyną.

W drugim tomie cyklu, Alicja z dziewczynki staje się kobietą. Kończy studia, zaczyna pracę, ma swój pokój i przyjaciółki. Wydaje się, że w Wiedniu odnalazła swoje miejsce i zaczyna prawdziwe dorosłe życie, chociaż coraz więcej osób zauważa, że fizycznie nie zmienia się ani odrobinę – czas się jej nie ima. Czasem myśli o rodzinnym Kodorowie, chociaż nie planuje powrotu na stałe. Dopiero pewne dramatyczne zdarzenie, które zbiega się w czasie z początkiem wybuchu wojny, powoduje, że Alicja chce wrócić w rodzinne strony. Niestety, trafi w zupełnie inne miejsce…

Porównując tom drugi z pierwszym, można stwierdzić, że akcja staje się bardziej wartka i dynamiczna. Dzieje się sporo – do tego autorka stosuje dość modny ostatnio w literaturze zabieg wprowadzania do fabuły rzeczywistych historycznych postaci. I tak mentorem i medycznym protektorem Alicji staje się np. Zygmunt Freud, dzięki któremu trafia na studia medyczne. W późniejszym czasie tych postaci będzie jeszcze więcej, jednak nie chcę zdradzać zbyt wiele czytelnikom, którzy sięgną po tę serię.

Wprawdzie nie wszystkie „przygody” Alicji trafiły w mój gust i etap, gdy wyjechała z przyjaciółką zamiast wrócić do Polski dość mocno mnie umęczył – życzyłabym sobie, by autorka skróciła go do absolutnego minimum. Jednak na szczęście, to co nastąpiło po nim mocno zbalansowało całość. Powiedzmy, że fabuła trafiła na właściwe tory. Natomiast zakończenie sugeruje, że trzecia część będzie mieć znowu odmienny charakter, z czego bardzo się cieszę.

Bardzo różnorodna seria, w której wiele się dzieje. Ałbena Grabowska czerpie z wielu gatunków literackich, tworząc intrygującą mieszankę. Świetny styl, który sprawia, że książkę czyta się lekko i szybko. Napięcie stopniowane niczym w najlepszej sensacji. Tło historyczne dopracowane w każdym szczególe. Ciekawe, ile wytrzymam zanim sięgnę po ostatni tom. Pokusa jest wielka. Polecam.

poniedziałek, 16 października 2023

„Martwe dusze” – Mikołaj Gogol

Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: ARCYDZIEŁA LITERATURY
Tytuł oryginału: Мёртвые души
Data wydania: 2023-01-01
Liczba stron: 253
ISBN: 9788382890921

Bardzo lubię klasykę oraz literaturę rosyjską, więc w tym przypadku udało się 2 w 1. Dotychczas najczęściej sięgałam po dzieła Dostojewskiego, Bułhakowa lub też Tołstoja i przyznam, że ten pierwszy najbardziej trafił w mój literacki gust. Z wielką ciekawością wybrałam nowego dla mnie autora i optymistycznie zaczęłam czytanie, dużo sobie po tej książce obiecując. Niestety, coś nie zagrało i nie była to zbyt porywająca lektura, chociaż fabuła miała spory potencjał.

Głównym bohaterem książki jest Paweł Iwanowicz Cziczikow – bliżej nieokreślony obywatel, który przyjeżdża do pewnego bliżej nieokreślonego miasta gubernialnego w celu zakupienia „martwych dusz” chłopów pańszczyźnianych. Brzmi raczej niejednoznacznie. Otóż, Cziczikow chce zakupić te dusze tylko na papierze, co więcej jeśli jeszcze oficjalnie nie wciągnięto ich na listy umarłych. Dla sprzedającego czysty interes, gdyż nie musi już płacić podatków za swoich podwładnych, a dla kupującego? Z pewnością musi przyświecać mu jakiś głębszy sens… I zdradzę tylko, że wszystko jasne będzie w ostatnim rozdziale.

Pomysł na fabułę oceniam bardzo pozytywnie. Zabawna i pełna humoru opowiastka z pointą, przedstawiająca całą gamę ludzkich charakterów, które dają idealny obraz społeczeństwa XIX-wiecznej Rosji. Bo na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się właśnie bardzo zróżnicowani i oryginalni bohaterowie, wzbudzający całą gamę uczuć. Mimo to, realizacja – w moich oczach – dość przeciętna. Niestety, autor nie rozbudził we mnie takiego zaciekawienia, które powoduje, że trudno odłożyć książkę na później. Było dokładnie odwrotnie. Czytałam by skończyć i być może dowiedzieć się co powoduje działaniem Cziczikowa. Jednak akcja, jeśli tak można ją w ogóle określić, posuwała się naprzód bardzo mozolnie. Opowieści poboczne również nie działały na korzyść wątku głównego.

Zaletą prozy Gogola jest z pewnością zupełnie inny bohater, niż ten, do którego przyzwyczaili czytelników Dostojewski czy Tołstoj – nie ma tu ani arystokracji, ani buntowników umęczonych swoim losem. Jest za to sprytny dorobkiewicz, który nie obawia się posunąć do niewielkiego szwindla, by osiągnąć korzyści. Chociażby z tego względu warto sięgnąć po „Martwe dusze”, by mieć właśnie obraz zupełnie innej perspektywy na „sprawy” rosyjskie. Trzeba się jednak uzbroić w odrobinę samozaparcia – odrobinę, gdyż powieść do najdłuższych nie należy. Na szczęście.

sobota, 7 października 2023

„Ataraksja” – Tomasz Żak

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2023-07-12
Liczba stron: 352
ISBN: 9788382109849

Powieść Tomasza Żaka trafiła w moje ręce dość niespodziewanie, bo w ramach bonusu od wydawnictwa SQN, po zakończonej akcji recenzenckiej innej serii książek. Muszę przyznać, że zupełnie nie znałam wcześniej ani autora, ani tym bardziej jego – bądź co bądź raczkującej, lecz obiecującej – twórczości. Śląskie „odwiedziny” – mimo, że tylko na papierze – okazały się bardzo dobrą i pouczającą rozrywką. Lubię to uczucie satysfakcji po lekturze, której raczej sama bym nie wybrała, a która jednak trafiła w mój gust.

Z pewnością pojęcie „ataraksja” – podobnie jak mnie – jest obce większości czytelników. Według filozofii hellenistycznej jest to jedna z cech mędrca – postawa równowagi i spokoju ducha. Ideał spokoju wewnętrznego człowieka. Cóż… czy tytuł stanowi integralną część książki i wynika z fabuły? Raczej uważam, że ma na siłę przyciągnąć i intrygować. Ujmę to tak – nie przeszkadzał mi w delektowaniu się tą wartką i oryginalną opowieścią, której głównym bohaterem jest Wacław Wolf (Wacław, nie Wacek, bo zdrobnienie kojarzy się jednoznacznie i wywołuje uśmiech na twarzy oraz cichy chichot).

Pewnego dnia, ten zmęczony 40-latek po przejściach, wyrusza do Jastrzębia Zdroju jako jedyny spadkobierca, na odczytanie testamentu swojej zmarłej ciotki. Spadek i testament to zazwyczaj dość zaskakujące zjawiska, jednak w tym przypadku największy szok wywołany był samym faktem istnienia takowej ciotki. Okazuje się, że życie Wacława od tego momentu zaczyna przypominać film akcji stworzony przez bardzo przebiegłego reżysera, charakteryzującego się perfidną fantazją. Do samego końca mężczyzna będzie się zastanawiać, kim tak naprawdę jest i dlaczego to wszystko? Czy jego ciekawość zostanie zaspokojona i czy Wacław wyniesie z całej historii jakąś lekcję?

Śląsk „państwo w państwie” – rejon od zawsze kojarzący się z wielką autonomią. „Nie jestem Polakiem, tylko ŚLĄZAKIEM” – przemawiają głośno z wielką dumą bohaterowie Żaka, na każdym kroku podkreślający swoją wyższość wobec innych. Dość faszystowskie podejście. Czy tacy są Ślązacy? Niektórzy być może. Jednak autor potrafił dla kontrastu przedstawić i inny typ mieszkańca tego regionu. Otwarta, serdeczna, charyzmatyczna i pełna energii Klementyna Jaworek, która niczym najlepszy przewodnik oprowadza Wacka po swojej małej ojczyźnie, skradła moje serce. Zresztą i główny bohater bardzo szybko obdarzył ją wyjątkowo dużą sympatią. Czy była to dobra decyzja?

Bardzo przyjemny kryminał, którego fabuła umiejscowiona jest w aktualnych czasach i w tle bieżących zdarzeń. Pełna elementów popkultury, dowcipnych dialogów i czarnego humoru. Powieść o wartkiej akcji, która intryguje i wciąga czytelnika bardzo szybko. Przyznam, że podczas czytania nieraz zaśmiałam się na głos, co świadczy o bardzo dobrym warsztacie i stylu autora. Widzę, tu naprawdę spory potencjał. Dodatkową zaletą jest bardzo wnikliwe przedstawienie miejsca akcji – nietypowego i chyba dość rzadko spotykanego na kartach literatury. Pomijając kultowego i etatowego Ślązaka czyli Twardocha, raczej nie czytałam innej powieści, której motywem przewodnim jest właśnie tożsamość Śląska.

Pouczające i ożywcze – niespotykane, więc zaskakujące i dostarczające dużej dawki rozrywki. Czas spędzony na lekturze oceniam zdecydowanie pozytywnie – jak i całą książkę, mimo kilku elementów, na które bardziej wymagający czytelnik powinien po prostu przymknąć oko i przemilczeć. Cóż, każdy początek jest trudny.

wtorek, 3 października 2023

„Cudowne lata” – Valerie Perrin

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Trois
Data wydania: 2023-02-22
Liczba stron: 576
ISBN: 9788367338639

Jest to druga przeczytana przeze mnie książka autorstwa Valerie Perrin i ponownie jestem oczarowana historią opowiedzianą przez pisarkę. Chociaż powieść zupełnie nie przypomina „Życia Violette”, z pewnością przypadnie do gustu tym czytelnikom, którzy zachwycili się niezwykłą historią o dozorczyni cmentarnej. Autorka ponownie udowadnia, że w jej fantazji rodzą się nieprzeciętne i wyjątkowe pomysły na fabułę, które nie przypominają żadnych innych. Wspaniale jest móc delektować się tak unikatową powieścią.

Nina, Adrian i Etienne „Cudowne lata” mają już za sobą. W szkole byli nierozłączni. Na pierwszy rzut oka można by rzec, że łączyła ich tylko pierwsza litera ich nazwisk. Mimo to, coś przyciągnęło ich do siebie i zespoliło niezwykle silną nicią przyjaźni. „Takich dwóch jak ich trzech nie było ani jednego”! Wyjątkowe i niespotykane zjawisko. Cóż takiego się stało, że w dorosłym życiu nie zamieniają ze sobą ani jednego słowa i to od tylu lat? Dlaczego nikt z „trójki”, jak o nich mawiali, nie próbuje tego zmienić? Czy ta nastoletnia przyjaźń była tylko ułudą? Czy da się wrócić do przeszłości?

Historia trójki przyjaciół opisywana jest naprzemiennie z dwóch perspektyw czasowych. Poznajemy więc początki tej nietypowej relacji, łączącej dwóch chłopców i dziewczynę – mieszankę więzów bratersko-siostrzanych, fascynacji płcią przeciwną oraz w pewnym sensie platonicznej miłości. Jednocześnie autorka przedstawia dorosłe życie głównych bohaterów, na które ogromny wpływ miały pewne zdarzenia z przeszłości – ciąg zależności, który doprowadzi ich do miejsca w którym są obecnie. Wątki przenikają się i uzupełniają, odkrywając kolejne elementy całej układanki. Zaskakująca i intrygująca fabuła porywa czytelnika i pobudza apetyt na więcej. I tego „więcej” jest coraz więcej z każdym kolejnym rozdziałem – fenomenalna historia.

„Cudowne lata” to powieść o blaskach i cieniach dorastania. O marzeniach, celach, pragnieniach i ich zderzeniu z „prawdziwym”, dorosłym życiem. To powieść o unikalnej przyjaźni, miłości, tolerancji. Ale i wyjątkowo trudnych relacjach różniących się od siebie specyfiką, zostawiających jednak piętno na każdym z bohaterów i mających ogromny wpływ na to kim stali się w przyszłości. To powieść o tym, że pewne są tylko zmiany – czy będą dobre, czy złe – zależy „tylko” od dokonywanych wyborów.

Powieść napisana w doskonałym stylu – współczesnym, nienachalnym, wysmakowanym i niewymuszonym. Doskonale się ją czyta, a kolejne strony znikają w oka mgnieniu. Jestem pod ogromnym wrażeniem twórczości tej, bądź co bądź, początkującej pisarki.

Przejmująca, na długo zapadająca w pamięć i skłaniająca do refleksji powieść będąca kwintesencją swojego gatunku – literatura jak najbardziej „przepiękna”, chociaż zawiera wątki zarówno kryminalne, jak i porusza trudne problemy społeczne. Jest też w pewnym sensie przykładem prozy „zaangażowanej”. Polecam wszystkim miłośnikom książek wszelakich. Dajcie się oczarować tej wschodzącej gwiazdce francuskiego rynku literackiego. Czekam z niecierpliwością na kolejną powieść autorki i jestem pewna, że będzie to kolejne wielkie zaskoczenie. Z czystym sumieniem przyznaję „Cudownym latom” 10 gwiazdek. To książka na jaką czekałam.

piątek, 22 września 2023

„Księga utraconych imion” – Kristin Harmel

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: The Book of Lost Names
Data wydania: 2021-02-24
Liczba stron: 400
ISBN: 9788381396455

Druga, przeczytana przeze mnie powieść autorstwa Kristin Harmel, coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że autorka ta i jej twórczość ma bardzo dużo wspólnego z twórczością Kristin Hannah. Póki co, zauważam jednak dwie różnice: Harmel „specjalizuje” się we francuskich historiach dotyczących drugiej wojny światowej i pisze dość zwięźle, jakby jej książka musiała ograniczyć się do konkretnej ilości stron. Trochę żałuję, że w fabule stosuje „przeskoki czasowe” i czytelnik musi wielu rzeczy się domyślać lub je sobie wyobrażać. Chciałabym przeczytać pełną historię „Księgi utraconych imion”, w której autorka miałaby możliwość swobodnego rozwinięcia kilku wątków głównych bohaterów.

„Księga utraconych imion” to pomysł Evy – młodej żydówki, która zdecydowała się uciekać z Paryża przed obławą Vel d’Hiv, czyli masowymi aresztowaniami Żydów w 1942 r. Dzięki informacjom od przyjaciela, dziewczyna trafiła wraz z matką do małego miasteczka, którego mieszkańcy pomagają uciekinierom dostać się do bezpiecznej Szwajcarii. Udając się tam, ani przez moment nie przeszło jej przez myśl, że Aurignon na tak długo stanie się dla niej domem, że tam odnajdzie nie tylko nowy cel swojego życia, ale i przyjaciół oraz miłość. W tej małej mieścinie Eva została jedną z lepszych fałszerek dokumentów jakie działały w ruchu oporu, a jej talent uratował tysiące Żydów przed wywózką do Auschwitz. Jednak dla niej to było ciągle mało. Postanowiła, że znajdzie sposób, by wysyłane w świat (pod nową katolicką tożsamością) żydowskie dzieci, mogły w przyszłości wrócić do swoich prawdziwych korzeni. Udało jej się!

Mimo, iż postacie oraz główny wątek w „Księdze utraconych imion” są fikcyjne, to cała opowieść inspirowana jest – jak zawsze w przypadku powieści Harmel – prawdziwymi zdarzeniami. Chętnych, którzy mają ochotę poszerzyć swoją wiedzę na ten temat, autorka w posłowiu odsyła do konkretnych naukowych pozycji. Wątpię jednak, by któraś z nim została przetłumaczona na język polski.

Chociaż tematyka drugiej wojny światowej jest dość popularna we współczesnej polskiej i światowej literaturze, to Kristin Harmel udało się stworzyć wyjątkową historię, która mimo całego swojego tragizmu i okrucieństwa, niesie ze sobą bardzo pozytywne przesłanie. Jak często w przypadku literatury kobiecej – pisanej przez kobiety dla innych kobiet – sporo uwagi poświęca się wątkom miłosnym. Podobnie jest i tutaj – Eva z wielkim zaangażowaniem oddaje się swojej pracy fałszerskiej, jednak okoliczności sprawiają, że mimo wielu bolesnych zdarzeń, otwiera swoje serce dla chłopca, z którym współpracuje. Czy będzie to jednak historia z happy endem? Przekonają się ci, którzy sięgną po „Księgę utraconych imion”.

Powieść napisana lekkim stylem i dość prostym językiem, mimo to autorka była w stanie stworzyć zapadającą w pamięć i bardzo emocjonującą historię o odwadze, poświęceniu, miłości i trudnych wyborach, które – gdy podjęte w zgodzie z własnym sumieniem i sercem – przynoszą w końcu pozytywne rezultaty. Lektura księgi Kristin Harmel była dla mnie bardzo przyjemną rozrywką i sprawiła, że z jeszcze większą ochotą sięgnę po kolejną powieść Harmel. U boku Kristin Hannah narodziła się poważna konkurencja...

niedziela, 10 września 2023

„Gdzie jest Angelique?” – Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: ANGELIQUE
Data wydania: 2023-07-26
Liczba stron: 336
ISBN:  9788367513883

W zeszłym roku Guillaume Musso zapowiedział rok przerwy w swojej pracy zawodowej, by poświęcić więcej czasu (zaniedbywanej w swoich oczach) rodzinie – głównie dzieciom. Nie ukrywam, że to oświadczenie mocno mnie rozczarowało, gdyż autor przyzwyczaił swoich czytelników, do tego, że co roku w ich ręce trafi przynajmniej jedna nowa książka. A ten kto przeczytał chociaż jedną powieść Musso wie, że jest to niepowtarzalne doświadczenie pełne nieprzewidywalnego. Mimo to – zaskakująco –pojawiła się w 2023 roku „Angelique”. Chwyt marketingowy, czy zmiana decyzji z jakiegoś (np. ekonomicznego) powodu? Pewnie się nie dowiemy, lecz nie ma to chyba większego znaczenia – ważne, że Musso nie zawiódł i nawet ponownie zaskoczył. Najbardziej chyba gatunkiem, gdyż „Gdzie jest Angelique” to klasyczny kryminał, bez grama – typowej dla autora – metafizyczno-magicznej otoczki.

W Paryżu, w nietypowych okolicznościach ginie była primabalerina. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, chociaż rekonstrukcja zdarzeń ma wiele nieprawdopodobnych elementów. Bo kto o północy podlewa kwiaty i wypada przez barierkę balkonu? Córka tancerki postanawia więc rozwiązać zagadkę nagłej śmierci matki. O pomoc prosi emerytowanego policjanta, którego spotyka przypadkowo na oddziale szpitalnym, gdzie w ramach terapii gra pacjentom na wiolonczeli. Tylko czy to rzeczywiście było przypadkowe spotkanie? Osobliwa para zaczyna jednak wspólne „śledztwo” – w myśl zasady „coś za coś”…

Ogólny zarys fabuły brzmi z pewnością banalnie i bardzo popularnie – by nie powiedzieć typowo czy przeciętnie, jednak realizacja tego pomysłu jest już wyjątkowa – tak jak i każda powieść Guillaume Musso. Fakt, początek książki może lekko rozczarowywać, gdyż jest tak zwyczajnie i typowo – akcja rozwija się chyba trochę za długo, co może zniechęcić. Jednak mniej więcej w drugiej połowie książki – wątki mnożą się na potęgę, wprowadzając czytelnika w coraz większe osłupienie i wywołując przy tym uśmiech zadowolenia, że oto i Musso jakiego uwielbiamy. Pojawiają się drugie i trzecie dna poszczególnych wątków, które niczym brakujące kawałki układanki wskakują na swoje miejsce. Finał opowieści jest bardziej niż zadowalający, jednak ogólny odbiór powieści oceniłabym mimo wszystko zaledwie jako „bardzo dobry”, a nie „rewelacyjny” czy też „wybitny” jak zazwyczaj.

Czytając tę książkę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że została napisana „na kolanie”, bez należytej i tak podziwianej dotychczas u autora staranności o szczegóły. Jakby miała być zaledwie zarysem do pełnowymiarowej powieści. I nie chodzi o to, że jest to chyba najbardziej realistyczna fabuła Musso jaką do tej pory czytałam (a przeczytałam wszystkie jego książki) – brak w niej całkowicie elementów metafizycznych, które nadawały powieściom baśniowego i magicznego sznytu. Autentyzm w wydaniu Musso też jest w porządku i trzyma w napięciu. Jednak historia opisana jest jakby zbyt pobieżnie i pośpiesznie. Gdy dodamy do tego nadzwyczaj szeroką interlinię, jednoznacznie nasuwa się wniosek że książka powstała na siłę – by nie zawieźć fanów? By zarobić mimo wszystko w tych trudnych popandemicznych czasach, które również znajdują odzwierciedlenie w fabule.

Mimo powyższego cieszę się, iż mogłam przeczytać kolejną powieść Guillaume Musso, chociaż lektura minęła mi jak w mgnieniu oka. Fani autora z pewnością będą zadowoleni. Zaletą jest z pewnością fakt, iż autor pokazał się nam z innej literackiej strony. Polecam.

środa, 6 września 2023

„Lubiewo. Nowe wydanie” – Michał Witkowski

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2020-10-28
Liczba stron: 448
ISBN:978-83-240-7222-4

Po tym jak zauroczył mnie „Drwal” całkowicie przepadłam za twórczością Witkowskiego i wielką przyjemnością dawkuję ją sobie co jakiś czas. Wprawdzie do wspomnianego wyżej „ideału” zbliżyło się tylko najnowsze „Tango” – czyli michaśkowy kryminał retro, ale próbuję, smakuję, poszukuję nadal. Tym razem przyszedł czas na kultowe „Lubiewo” w nowej rozszerzonej wersji. Wiele o tej książce słyszałam i sporo po niej sobie obiecywałam. Tym bardziej, że Lubiewo leży po sąsiedzku z Międzyzdrojami, więc może i „Lubiewo” padnie niedaleko od „Drwala”? Niestety, to był zbyt duży skrót myślowy.

Sądziłam, że przeczytam powieść mającą rozbudowaną fabułę w „charakternym” stylu Michaśki, z elementami komicznymi, które rozbawiają, aż po głośny śmiech, lecz tymczasem „Lubiewo” okazało się mieć raczej charakter reportażu, mającego na celu przedstawienie szerszemu gronu tajemniczego, pikantnego i kontrowersyjnego środowiska homoseksualistów aż od czasów PRLu. Przy czym największą uwagę autor poświęca najbliższej sobie (gdyż do nich należy) grupie „ciot”.

Książka składa się więc z luźnych opowieści bądź też rozmów między Michaśką a jej kumpelami-ciotkami. Tematyka – czy może raczej MONOtematyka – dotyczy oczywiście barwnego, wyuzdanego życia „nocnego”, gdzie luj ściele się gęsto, a chuć bucha z rozgrzanego… narządu przyczyniającego się do nierządu. Dziewczyny wspominają stare dobre i niedobre czasy z rozbawieniem, z sentymentem i z tęsknotą. Były wtedy przecież młode, pełne optymizmu i świat stał przed nimi otworem.

„Lubiewo” to bardzo różnorodna opowieść, przedstawiająca wiele intrygujących portretów koleżanek Michaśki na tle danej epoki, w dość obszernym przedziale czasowym. Dzięki temu czytelnik może podglądać nie tylko to konkretne środowisko, ale ma też dostęp do części historii dotyczącej konkretnych realiów, przemian społecznych i gospodarczych, które większość z czytelników może znać zaledwie z opowieści swoich rodziców lub dziadków.

Dla mnie, niewątpliwie największą zaletą książki jest styl autora – żywy, dosadny, prawdziwy, kiedy trzeba wulgarny, w innym momencie niesamowicie zabawny. Uwielbiam „słuchać” opowieści Michaśki! Jestem pewna, że każdy kto chociaż raz zetknął się z „jej” twórczością, rozpoznałby jej prozę po kilku linijkach czy też wyrazach. U-wiel-biam.

Może i „Lubiewo” nie było kontynuacją lub poprzednikiem „Drwala” – chociaż lujów ci tutaj dostatek, ale książka przy wszystkich swoich kontrowersjach może mieć pozytywny odbiór. Z pewnością sprawi, że niejeden czytelnik z większą sympatią podejdzie teraz do przedstawicielek grupy „ciot”, a może i na grupę gejów spadnie przy okazji trochę więcej przychylności. Bohaterów Witkowskiego jest bardzo trudno nie lubić, jak i samego „pociesznego”, rubasznego i uroczo przegiętego „Pana Dziennikarza”.

niedziela, 27 sierpnia 2023

„Kości proroka” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2018-04-18
Liczba stron: 560
ISBN: 9788365973115

Z urlopowych wyjazdów przywożę na pamiątkę „śnieżne kule” oraz... książki. Czasem są to pozycje dotyczące atrakcji, legend czy historii danego regionu, a innym razem wyszukuję po prostu perełki autorstwa pisarzy z mojej listy „naj”, które wcześniej nie wpadły w moje ręce. Tak też było w tym roku, gdy podczas buszowania w nadmorskim namiocie książkowym wyszperałam mniej znaną powieść Ałbeny Grabowkiej pt. „Kości proroka”. Muszę przyznać, że mocno się zdziwiłam, gdy już dopatrzyłam się na okładce nazwiska autorki.

„Kości proroka” to thriller bułgarsko-religiny, który klimatem przypomina zarówno „Imię Róży” jak i serię Dana Browna pt. „Robert Langdon”. Jest więc zagadka, której rozwiązanie możliwe będzie, gdy poznamy początek całej historii, a ta sięga aż do początków naszej ery. By uporządkować trochę tło (głównej wg mnie, czyli współczesnej warstwy historii) autorka przedstawiła fabułę powieści w trzech płaszczyznach czasowych: w I wieku na Ziemi Świętej, w XII wieku w Cesarstwie Bizantyjskim oraz w wieku XXI głównie na terenie Bułgarii. Mamy więc opowieść o Janie Chrzcicielu, jego uczniach oraz Mesjaszu, o mnichach z klasztoru Bogomiłów i świętej księdze, a także o ludziach zafascynowanych historią swoich rodzinnych stron, którzy zrobią bardzo dużo, by wykorzystać pewne znalezisko archeologiczne i mieć z tego jak największy zysk. I właśnie zagadkę śmierci polskiego polityka stylizowaną na mord rytualny muszą rozwiązać główni bohaterowie książki, czyli młoda Polka o bułgarskich korzeniach oraz jej przyjaciel z dzieciństwa – obecnie policjant – z którym wychowywała się w Płowdiwie i z którym ciągle wiele ją łączy.

Nie ukrywam, że najbardziej przypadła mi do gustu współczesna warstwa „Kości proroka” opisująca śledztwo, w którym aktywnie uczestniczyła polska konsultantka. Dla mnie – kobiety – ciekawa nie tylko ze względu na jej stricte kryminalny charakter, ale opisująca także relację między Margaritą i Dimityrem – tą przeszłą i obecną, ewoluującą z każdym dniem. Akcja powieści i intryga są jednak tak zmyślnie zaplanowane, że mimo początkowej niechęci do biblijnych historyjek, także wątek uczniów Chrystusa oraz misja Bogomiłów z każdą kolejną odsłoną intrygują i wciągają coraz bardziej. Tworząc w końcu jedną pełną historię, której poszczególne części przenikają się i uzupełniają, dając odpowiedź, której szukają bohaterowie.

Poza tym, ogromną zaletą powieści jest umieszczenie fabuły w zupełnie innych niż zazwyczaj, nietypowych realiach bułgarskich miast i miasteczek, które dla polskiego czytelnika mogą wydawać się dość egzotyczne. Autorka po raz kolejny potwierdziła, że dobrze czuje się w temacie, gdy może czerpać z własnych doświadczeń – w tym przypadku z faktu, iż tak jak Gitka ma bułgarskie korzenie. Opisy jej wspomnień tworzą niezwykle uroczy anturaż i sprawiają, że ma się ochotę na wyprawę na Półwysep Bałkański.

Wyjątkowo oryginalny thriller, który intryguje od samego początku i zaskakuje z każdą kolejną przeczytaną stroną. Wielowątkowa i wielowymiarowa opowieść łącząca tematykę religijną, kryminalną, kulturoznawczą, psychologiczną oraz społeczną. To wszystko razem daje bardzo pouczającą i pobudzającą mieszankę, dostarczającą czytelnikowi wielu doznań. Biorąc pod uwagę nowsze i bardziej popularne powieści Grabowskiej, zarzut mogę mieć jedynie do zbyt pobieżnego przedstawienia portretów głównych bohaterów. W swoich późniejszych książkach autorka poświęca im zdecydowanie więcej uwagi i właśnie tego brakowało mi, by móc się z nimi mocniej „zaprzyjaźnić”. Mimo to, polecam miłośnikom zagadek kryminalnych z drugim dnem i nieprzeciętnych powieści trzymających w napięciu.
 

niedziela, 13 sierpnia 2023

„Rey Blanco. Biały Król” – Juan Gómez-Jurado

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott (tom 3)
Tytuł oryginału: Rey blanco
Data wydania: 2023-08-23
Liczba stron: 510
ISBN: 9788382107111

Biorąc udział w akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN, przy okazji drugiej części cyklu, nawet przez myśl mi nie przeszło, że w moje ręce trafi aż tak dobra książka. „Czarna wilczyca” zaskoczyła mnie mocno, ale „Biały Król” jest wprost nieprzewidywalnie szokujący! Natomiast Juan Gome-Jurado trafił przy okazji serii o Antonii Scott na listę moich ulubionych autorów. Tym samym daję mu dość duży kredyt zaufania i biorę w ciemno każdą jego kolejną książkę. „Coś” mi mówi, że ponownie nie pożałuję i będę się bardzo dobrze bawić.

A propos „zabawy”… Gra, w którą Mr. White wciągnął Antonię kilka lat temu, napadając na nią i jej męża w ich własnym domu, trwa nadal. Z tą różnicą, że tym razem mocno przybiera na intensywności. Może też dlatego, że Antonia nie jest sama i ma dość silne wsparcie w postaci coraz bliższego jej Jona. Zresztą, właśnie przyjaźń między tymi dwojgiem, w perfidny sposób wykorzysta Mr. White, by zmotywować Antonię do działania, tak jakby miała się w jakiś sposób wzbraniać? Przecież jest stworzona do tego by grać i wygrywać, ale czy tę grę może wygrać? Grę, w której jej przeciwnik co chwilę wykłada z rękawa kolejne asy. Grę, w której nic nie jest takie jakie się wydaje na początku, a jedynym pewnikiem jest kolejne (i kolejne i następne) zaskoczenie zmieniające akcję o 180 stopni.

Na dodatek przeszłość, która wydała się przeminąć bezpowrotnie, daje o sobie znać i dobija się usilnie do Antonii. A skoro kobieta pamięta wszystko, wystarczy tylko „uspokoić małpy”, gdyż wszystkie odpowiedzi i rozwiązania ma lub miała przed oczami. Czy uda jej się w końcu wyprzedzić White’a podążającego ciągle o krok przed nimi? Ona wie, że dla miłości można zrobić wszystko – że miłość to najpotężniejsza broń. Jeśli jeszcze zrozumie „dlaczego”, to wtedy „być może”, ale…

Specyfika literatury sensacyjnej polega na tym, by zaskakiwać czytelnika. Jednak to, co w finale serii zaserwował swoim czytelnikom Gome-Jurado wychodzi ponad wszelkie standardy. Dzieje się tu dziesięć razy więcej niż w dwóch poprzednich częściach razem wziętych podniesione do kwadratu. Ciągle nie mogę uwierzyć w to co tu się wydarzyło. Myślę, że i sama Antonia była kilka razy zdziwiona, a trzeba mieć prawdziwy talent, żeby do tego doprowadzić. Akcja mknie już od pierwszego rozdziału, który spokojnie mógłby być wystarczająco zaskakującym zakończeniem dobrego thrillera, a to – jak wspomniałam – dopiero początek. I z każdą kolejną akcją – z każdym zadaniem jakie przed Antonią i Jonem stawia White – jest coraz bardziej nieprawdopodobne. Napięcie rośnie z każdą przeczytaną stroną. Zawiłą fabułę komplikuje każdy kolejny etap, jaki osiągają bohaterowie. Tej książki nie można odłożyć na dłużej – a całość zdołałam podzielić (z powodów technicznych) zaledwie na 3 dni. Myślę jednak, że spokojnie można by ją „łyknąć” na jeden raz, bo miałam na to ogromną ochotę. Wielowątkowa i wielowymiarowa fabuła, wartka akcja, mnożące się w tempie błyskawicy zwroty akcji. Dynamika, emocje oraz dowcip rozładowujący napięcie, które inaczej by eksplodowało – zbyt szybko…

Jest intensywnie, jest nieschematycznie, jest wręcz szokująco. Cudownie doskonały thriller. Jednak tym, którzy mają ochotę poznać historię Antonii Scott polecam zacząć od pierwszego tomu, albo jeszcze lepiej od powieści „Pacjent” i „Cicatriz, bo jak się okazuje, mamy do czynienia nie z trylogią, a z pentalogią i to tam wszystko się zaczyna. Nie wiem, czy mnie ta wizja bardziej cieszy, czy „przeraża”…


Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN”, któremu ponownie dziękuję za Antonię Scott.

czwartek, 10 sierpnia 2023

„Reina Roja. Czerwona królowa” – Juan Gómez-Jurado

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott (tom 1)
Tytuł oryginału: Reina Roja
Data wydania: 2023-04-26
Data 1. wydania: 2018-11-08
Liczba stron: 543
ISBN: 9788382107050

W zasadzie, serie zawsze czytam chronologicznie, zaczynając od pierwszej części. Tym razem o cyklu Antonia Scott dowiedziałam się przy drugim tomie, recenzując go dla wydawnictwa SQN. Jednak fabuła wciągnęła mnie tak bardzo, że postanowiłam wrócić do początków. Czasami rzeczywiście nie ma większego znaczenia kolejność czytania (jak np. w przypadku kryminałów Krajewskiego, gdyż autor sam nie stosuje ciągłej chronologii, a miesza wydarzenia z przeszłości i przyszłości). Tym razem również nie było tak istotne, by zacząć od tomu 1, jednak uważam, że bezwzględnie trzeba go poznać zanim sięgnie się po część trzecią – czyli zakończenie (mam nadzieję) głównej intrygi, która miała właśnie początek w części pierwszej. A co poza tym czeka nas w „Czerwonej królowej”?

„Czerwona królowa” to tajny projekt, który oficjalnie nie istnieje, a jego celem jest rozwiązywanie najtrudniejszych zagadek kryminalnych, które często łączą się niestety z najbardziej brutalnymi i przebiegłymi przestępcami oraz ich eliminacją ze społeczeństwa. A ponieważ Czerwona Królowa „nie istnieje”, nie podlega też żadnym zasadom i regułom – cel uświęca środki, środki mają być skuteczne – to jedyne czym ma się kierować Antonia Scott (najinteligentniejsza kobieta na świecie) i współpracujący z nią policjant Jon Gutiérrez (wybrany przez Mentora, by ją chronić i ułatwić jej pracę).

Porwano syna prezeski jednego z największych banków na świecie. Kilka dni później znika córka miliardera. Okazuje się, że za oba przypadki odpowiedzialny jest tajemniczy Ezehiel. Sprawę komplikuje jednak fakt, iż rodziny porwanych milczą i nie chcą współpracować z policją. Tak „beznadziejny” przypadek byłby idealny dla Antonii Scott, jednak kobieta dała sobie już spokój z projektem. Teraz myśli tylko o swoim mężu, który leży w szpitalu podłączony do wszystkich możliwych maszyn utrzymujących jego czynności życiowe. Co sprawi, że Antonia zmieni zdanie i jeszcze ten jeden raz stanie do gry?

Seria Juana Gomez-Jurando to moje pierwsze spotkanie z hiszpańskim thrillerem i ogromne zaskoczenie jeśli chodzi o ten gatunek. Niby autor trzyma w napięciu, jak i jego koledzy po fachu z innych krajów, jednak jest w tej prozie jakaś szczególna energia i ogień – kwestia hiszpańskiego temperamentu? Czy może szczęście swoistego „debiutanta”, który wprawdzie pisze od jakiegoś czasu, ale dopiero dzięki tej serii został tak naprawdę dostrzeżony, osiągając sukces oraz popularność. Fakt faktem, powieści o Antonii Scott czyta się wyśmienicie – trzymają w napięciu, są pełne suspensów, które całkowicie zmieniają postrzeganie fabuły. Nie brakuje również nowych kawałków układanki, które pojawiają się nagle i sprawiają, że nic nie jest takie jak myśleliśmy na początku.

Dynamiczna, trzymająca w napięciu fabuła pełna zwrotów akcji, lekki styl, który świetnie sprawdza się w prozie rozrywkowej, zaskakująca historia wywołująca całą gamę emocji, bohaterowie, do których czytelnik przywiązuje się bardzo szybko i chce z nimi przebywać jak najdłużej. Polecam miłośnikom thrillerów i sensacji. Przede mną ostatnia część zamykająca cykl – „Biały król”. Coś mi się wydaje, że Czerwona Królowa pokona Mr. White’a – mam tylko nadzieję, że autor nie zaskoczy mnie w tej kwestii.



wtorek, 1 sierpnia 2023

„Dorosłość. Wyznania” – Lisa Aisato, Linn Skåber

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Til de voksne
Data wydania: 2023-05-17
Liczba stron: 295
ISBN:  9788308081112

Twórczość Lisy Aisato oczarowała mnie przy okazji jej współpracy z Mają Lunde. Ilustratorka tym razem stworzyła rysunki do książki Linn Skaber. Pozostała jednak wierna swojej charakterystycznej kresce. Wykreowane przez nią postacie przyciągają i hipnotyzują. Ich twarze wyrażają całą gamę emocji, a jednocześnie są tak bardzo przyjazne i ciepłe, nawet gdy gości na nich smutek. Ilustracje Aisato idealnie współgrają z treścią książki Linn Skaber, która tym razem napisała ją dla dorosłych czytelników. I może to w pewnym sensie dość niecodzienne połączenie – „ilustrowana książka dla dorosłych”, jednak w tym przypadku powstał duet idealny.

„Dorosłość” składa się z 33 opowieści-historyjek, opisujących w dowcipny sposób blaski i cienie etapu życia jakim jest dorosłość. Autorka – kobieta dojrzała, bardziej świadoma niż te „kilka” lat wstecz, bardzo celnie opisuje swoje doświadczenia. Niby indywidualne, ale jednocześnie tak bardzo uniwersalne, że niejedna 40-stka+ może się w nich przejrzeć jak w lustrze. Podczas lektury nieraz myślałam, jak bardzo w punkt są stwierdzenia autorki i uśmiechałam się do swoich wspomnień.

Książka do niespiesznego czytania i delektowania się słowem. Pochwała etapu, kiedy stajemy się bardziej świadomi swoich potrzeb, pragnień i realizujemy je bez oglądania się na innych. Taki zdrowy egoizm jest bardzo wskazany, jednak niektórzy potrzebują więcej czasu, by to zrozumieć. To książka również o tym, że nigdy nie jest na to „za późno”.

Uspokajająca, szczera, zapewniająca poczucie zrozumienia, dająca wiele uśmiechu i inspirująca lektura, która może być motywacją, by zacząć lub by wrócić do pisania własnych wspomnień. Przepiękne, baśniowe, kolorowe ilustracje przenoszą czytelnika do zupełnie innego świata. Z wielką chęcią powiesiłabym na ścianie niejeden plakat, który byłby ich powiększoną wersją. Mimo, że wcześniej nie bardzo chciałam przeczytać pierwszą część cyklu pt. „Młodość. Wyznania nastolatków” autorstwa duetu Aisato/Skaber, to obie panie mocno mnie zachęciły i zrobię sobie na deser powrót do przeszłości. Polecam. Dobry pomysł na prezent.

niedziela, 16 lipca 2023

„Powrót do domu” – Kristin Hannah

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: Home again
Data wydania: 2023-05-17
Liczba stron: 446
ISBN: 9788382899252

Bardzo lubię powieści Kristin Hannah, które utrzymane są w jednym, bardzo szybko rozpoznawalnym stylu. W zasadzie nie przypominam sobie, by jakaś jej książka nie zachwyciła mnie już od samego początku. Zawsze mocno „zżywałam” się z bohaterami i „angażowałam” w ich przygody. Tym razem jednak tak właśnie się stało, co było dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Od początku ta opowieść była, jak na mój gust, zbyt melodramatyczna, zbyt amerykańska i niestety dość przewidywalna. Na szczęście, mniej więcej w połowie, zmieniła się dynamika i fabuła zaczęła intrygować.

Głównymi bohaterami są: niesamowicie inteligentna i zdolna pani kardiolog oraz przystojny i niezwykle popularny gwiazdor Hollywood. Spotykają się ponownie po kilkunastu latach. On, na skutek dość mocno rozrywkowego trybu życia, potrzebuje nowego serca by przeżyć. Ona jest najlepsza w dziedzinie transplantacji. Po raz kolejny połączyło ich serce, chociaż w trochę innym znaczeniu. Zanim Angel zniknął z życia Madelaine, przed wielu laty rozkochał ją w sobie i opuścił w najmniej odpowiednim momencie. Jak można się spodziewać, ta nowa sytuacja dość mocno namiesza w ich – może nie tyle uporządkowanych, co dobrze im znanych codziennościach. Ale zmiana ta dotyczyć będzie również ich najbliższych – brata Angela, który chociaż jest księdzem, to skrycie kocha Mady oraz Liny – córki lekarki, która nigdy nie poznała swojego ojca…

Historie opowiadane przez Kristin Hannah są zawsze niezwykle emocjonujące, burzliwe, przejmujące i wzruszające. Obowiązkowo kończą się również happy endem, co akurat lubię, gdyż czasem potrzebny jest w książkach optymizm i uczucie lekkości po przeczytaniu ostatniej strony poprawia nastrój. Na tę nową książkę Hannah czekałam dość długo i zdążyłam się już stęsknić za jej opowieściami. Może problem polega na tym, iż jest to wznowienie powieści napisanej przez nią w 2012 roku, czyli w gruncie rzeczy nie jest to nowa książka – przez te 11 lat warsztat autorki zdecydowanie się poprawił i fabuły nie są tak banalne i przewidywalne, co jest ogromną zaletą.

Ogólnie, rzadko trafiam na powieści, których zakończenie znam już na początku. Przeważnie autorzy, których wybierałam, zaskakiwali mnie finałem historii. Tym razem zakończenie jest bardzo oczywiste, podobnie jak dramatyczne przeżycia bohaterów. Czytając tę powieść, czułam się tak jakbym oglądała kolejną powtórkę w telewizji – owszem, może to sprawiać przyjemność, ale największa frajda jest jednak za pierwszym razem.

To chyba największy zarzut to „Powrotu do domu” – ten spodziewany schemat nastawiony na pospolity dramatyzm. Bohaterowie mają pod górkę – dotykają ich katastrofy i tragedie – ale oczywiście z wszystkich wychodzą obronną ręką. „Powrót do domu” to taka bajka dla dorosłych. Trochę do popłakania, trochę do szerszego otwierania oczu z „przerażenia”, trochę do wzruszenia i „żyli długo i szczęśliwie”. Czy polecam? Miłośnikom Hannah – owszem, z ciekawości. I tym, którzy lubią bajki.

wtorek, 11 lipca 2023

„Życie Violette” – Valerie Perrin

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Changer l'eau des fleurs
Data wydania: 2022-03-23
Liczba stron: 480
ISBN: 9788382153767

Na tę książkę zwróciłam uwagę już bardzo dawno temu – przyciąga do niej jak magnes niesamowicie kwiecista okładka w odcieniach błękitów z dodatkiem złota – jest piękna. Mimo to nie kupiłam jej za pierwszym razem, ani za drugim, czy trzecim. Opis okładkowy nie był zbyt przekonujący, a może czytałam go w nieodpowiednim momencie... „Życie Violette” kupiłam wreszcie i jak tylko przeczytałam pierwszych kilka zdań, wiedziałam, że będzie to wyjątkowa lektura.

Życie Violette zmieniało się wiele razy i to o 180 stopni, w kilku przełomowych dla niej momentach – były to chwile ekstremalnie szczęśliwe i proporcjonalnie do nich tragiczne. Niczym sinusoida. Względny spokój, a na pewno pewną, bezpieczną i pogodną rutynę osiągnęła dopiero w chwili, gdy znalazła swoje miejsce na ziemi – paradoksalnie stało się to w niewielkiej, prowincjonalnej miejscowości, gdzie objęła posadę dozorczyni na cmentarzu.
Violette od samego początku stała się dobrym duszkiem tego miejsca – dbała nie tylko o otoczenie i ogród, ale i o odwiedzających zmarłych pochowanych na jej cmentarzu. „Pani z cmentarza” miała dla nich zawsze dobre słowo, uśmiech, kubek pysznego napoju, wyhodowane samodzielnie kwiaty czy po prostu czas. Ludzie w naturalny sposób otwierali się przed nią i dzielili najbardziej osobistymi przeżyciami. O swojej przeszłości nie mówiła jednak prawie nikomu. Nadszedł jednak czas, by oddzielić ją grubą kreską, zacząć ponownie żyć i cieszyć się tym nowym życiem.

Niezwykła opowieść o całkiem zwyczajnych rzeczach, które charakteryzują niejedną codzienność. Główna bohaterka niby nie robi nic nadzwyczajnego, ale przez pogodę ducha jaka ją charakteryzuje, wbrew przeciwnościom przewrotnego losu, sprawia, że roztacza się wokół niej wyjątkowa aura. Przyciąga i oczarowuje wszystkie osoby na swojej drodze – bez względu na to, czy są to postaci książkowe czy czytelnicy.

„Życie Violette” jest w gruncie rzeczy książką bardzo smutną, poruszającą wiele bolesnych aspektów życia, takich jak śmierć, strata, cierpienie czy zdrada. Tragedie jakie dotykają główną bohaterkę powinny ją całkowicie przytłoczyć i przygnieść. Jednak okazuje się, że siła człowieka jest niewyobrażalna i czasem mały impuls wystarczy, by wykrzesać nadzieję, podnieść się z kolan i z podniesioną głową iść przed siebie. Najpierw małymi kroczkami, pomału i w końcu zacząć biec i z ufnością rzucić się w nowe, inne – niekoniecznie lepsze – ale szczęśliwe życie. Biorąc to wszystko pod uwagę można stwierdzić, że jest to niezwykle pozytywna, optymistyczna, budująca i inspirująca historia, chociaż wielokrotnie porusza przede wszystkim tę ciemną stronę życia.

Powieść „Życie Violette” to apoteoza życia. Może zabrzmi to dość trywialnie, ale autorka podkreśla, jak ważne jest by doceniać jego piękno i cieszyć się drobiazgami. Urocze opisy zwykłych codziennych czynności, zjawisk, sytuacji, jakich doświadcza Violette rozczulają i emanują ciepłem oraz bardzo pozytywną energią. Jej codzienna radość jest jak promienie słońca, które padają na wszystko dookoła. I tak oddziałuje ta książka na czytelnika. Ogrzewa się on historią Violette.

Valerie Perrin napisała niesamowitą książkę o miłości, jej stracie, o życiu i śmierci, o radości, drugich szansach i wybaczaniu. Mówi się, że zawsze warto poznać prawdę, nawet gdyby była nie wiadomo jak bolesna – może rzeczywiście jest to prawdziwie oczyszczające i tylko wtedy można zacząć wszystko jeszcze raz. Wzruszająca, emocjonująca, tajemnicza, intrygująca, czuła, ujmująca i bardzo ciepła historia, która zostaje z czytelnikiem na bardzo długo.

piątek, 30 czerwca 2023

„Osaczony” – Krzysztof Koziołek

Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 2023-05-29
Liczba stron: 362
ISBN: 9788396487285
 

Najnowszy „zielonogórski” thriller autorstwa Krzysztofa Koziołka za mną i wszystko wskazuje na to, że czytelnicy mogą liczyć na kontynuację, gdyż na scenę wprowadzono nową postać. Tym razem uroczemu i przenikliwemu Andrzejowi Sokołowi (który został konsultantem policyjnym i już oficjalnie wspomaga kryminalnych) partnerować będzie nie tylko jego dobry przyjaciel komisarz Grodzki, ale i jego nowa partnerka – początkująca, lecz bardzo zdolna policjantka – Daria Anioła. W myśl zasady „takich dwóch jak jak nas trzech, to nie ma ani jednego”.

Pewien mężczyzna dostaje ataków paniki w całkiem zwyczajnych sytuacjach, ponieważ nie może pogodzić się ze śmiercią żony i córki. Inny, na skutek rodzinnej tragedii, decyduje się na ostateczny krok i popełnia samobójstwo. Przykłady kolejnych przypadków można by mnożyć – traumy, depresja, problemy psychiczne. Tym co łączy wspomnianych panów jest całkiem pokaźne konto bankowe oraz nietypowa terapia u pięknej pani doktor. A ponieważ tym, który nie wytrzymał presji i targnął się na swoje życie był kolega Sokoła, dziennikarz postanawia dokładniej przyjrzeć się sprawie…

Dziennikarz Andrzej Sokół to zdecydowanie moja ulubiona postać stworzona przez Krzysztofa Koziołka. Inteligentny, bystry, sprytny, błyskotliwy i dowcipny. Taki też jest ten thriller kryminalny. Akcja wciąga już od pierwszych stron, a intryga, którą rozwikłać muszą bohaterowie, trzyma w napięciu i pochłania czytelnika. Liczne zwroty akcji zaskakują i rzucają całkiem inne światło na sytuację bohaterów. Dla mnie – rodowitej zielonogórzanki – umiejscowienie akcji w moim rodzinnym mieście jest dodatkową i bardzo dużą zaletą. Rezygnacja z popularnych ogólnopolskich miejscówek na rzecz, może i prowincjonalnego, ale pięknego miasta może działać ożywczo – zarówno na fabułę jak i na odbiór czytelników.

To co lubię od pierwszej przeczytanej przeze mnie powieści Koziołka, to powtarzane przez niego na końcu książki stwierdzenie, iż historia wprawdzie jest fikcyjna, ale w każdej chwili może się wydarzyć. Gdy się nad tym zastanawiam po skończeniu każdej kolejnej książki autora, ogarnia mnie mieszanka niedowierzania, przerażenia i szoku. Fantazja i kreatywność autora (do złudzenia przypominające cechy Sokoła) zaskakują ale i wywołują podziw.

„Osaczony” to doskonała rozrywka dla miłośników współczesnych i realistycznych powieści z dreszczykiem i niebanalną fabułą. Akcja pędzi tak szybko, że kolejne strony znikają w oka mgnieniu. Mam nadzieję – a może i pewność – że już wkrótce będę mogła towarzyszyć duetowi Sokoła i Anioły podczas rozwiązywania kolejnych zagadek kryminalnych. Gorąco polecam i czekam na kolejną (o)powieść!

poniedziałek, 26 czerwca 2023

„Loba Negra. Czarna Wilczyca” - Juan Gómez-Jurado

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott (tom 2)
Tytuł oryginału: Loba Negra
Data wydania: 2023-06-28
Data 1. wydania: 2019-10-24
Liczba stron: 528
ISBN: 9788382107081

Tym razem miałam okazję przeczytać przedpremierowo książkę w ramach akcji promocyjnej zorganizowanej przez wydawnictwo Sine Qua Non, do którego mam sentyment ze względu na powieści Anety Jadowskiej. Wprawdzie „Czarna wilczyca” to zupełnie inna propozycja niż te, do których przyzwyczaił mnie SQN, jednak świadczy to tylko o tym, jak różnorodną ofertę ma „on” dla swoich czytelników. „Loba Negra. Czarna Wilczyca” autorstwa Juana Gómeza-Jurando to druga część cyklu o Antonii Scott i zarazem bardzo oryginalny thriller, trzymający w napięciu do ostatniej strony – prawdziwa niespodzianka dla takich moli książkowych jak ja.

Antonia Scott to jednostka obdarzona ponadprzeciętnym umysłem, która potrafi rozwiązać każdą sprawę, co jest z pewnością tylko kwestią czasu lub inspiracji chwilą, czy też odpowiednią osobą, a tą coraz częściej jest jej partner – pełen sprzeczności, jednak oddany jej pełnym sercem – inspektor Jon Gutierrez. Tym razem Mentor wysyła ich na akcję do słonecznej Marbelli, gdzie w brutalny sposób zabito skarbnika rosyjskiej mafii, a jego żona cudem uniknęła podobnego losu. Jeśli ktoś ma znaleźć i ocalić tę kobietę, to jest to tylko Antonia, której jedno spojrzenie na miejsce zbrodni mówi więcej niż mozolna i wielogodzinna praca całego oddziału miejscowej policji. Scott nie wie jeszcze, że podobny cel ma również bardzo niebezpieczna, tajemnicza i przede wszystkim skuteczna zabójczyni wynajmowana w skrajnych przypadkach przez mafię – Czarna Wilczyca. Wkrótce jednak obie panie będą miały okazję się poznać…

Schemat fabuły jest dość prosty, a co się z tym wiąże, dość często spotykany w literaturze sensacyjnej: policjanci muszą znaleźć kogoś zamieszanego w podejrzane sprawy zorganizowanych grup przestępczych, a te próbują pokrzyżować im plany. Zaczyna się wyścig z czasem i z konkurencją. I na tym banał się kończy, bo cała reszta to coraz większe zaskoczenia i niespodzianki, przeplatane wyważonym suspensem, by za chwilę zszokować z wielokrotną mocą w kolejnym zwrocie akcji – a tych nie brakuje i muszę przyznać, że dwa z nich porządnie wprawiły mnie w osłupienie!
Sięgając po ten hiszpański thriller nowego dla mnie autora, nawet przez chwilę nie przypuszczałam, że w moich rękach znajdzie się ponad 500 stron tak wyśmienitej rozrywki, trzymającej w napięciu do ostatniej chwili.

Bardzo dużą zaletą powieści są wyjątkowe postaci. Bardzo zróżnicowane charakterologicznie, intrygujące i wywołujące całą gamę uczuć – od sympatii, przez współczucie, aż do pogardy lub nawet nienawiści. Może niekoniecznie statystyczny czytelnik może się z nimi identyfikować, ale z pewnością im kibicuje i z niecierpliwością czeka na rozwój ich losów. Trochę, żałuję, że do tej pory nie poznałam dokładniej historii Antonii Scott, którą przedstawiono w pierwszej części cyklu, chociaż między wierszami drugiego tomu i tak można sporo wywnioskować. Mimo to, z pewnością nadrobię te małe niedopatrzenie, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, iż w trzecim tomie opowieść zatoczy koło i wróci właśnie do tych początków.

Z czystym sumieniem polecam „Czarną Wilczycę” miłośnikom powieści z dreszczykiem i ostrzegam, że jest to książka, której nie można odłożyć na później, więc zarezerwujcie sobie od razu kilka godzin na lekturę. Nie będzie to czas stracony. Wartka akcja, trzymająca w napięciu fabuła, współczesne problemy społeczne i afery kryminalno-mafijne, a to wszystko w malowniczej scenerii hiszpańskiego wybrzeża Costa del Sol. Juanowi Gómezowi-Jurando jestem wdzięczna za ten nietypowy powrót do mojej ulubionej Andaluzji i fakt, że Hiszpania jest tak mocno wyczuwalna w tej powieści. Z niecierpliwością czekam na kolejną część cyklu i cieszę się, że przede mną jeszcze część pierwsza – czyli podwójna przyjemność.

piątek, 23 czerwca 2023

„Czas zaklęty” - Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Alicja w krainie czasów (tom 1)
Data wydania: 2022-02-24
Data 1. wyd. pol.: 2016-05-18
Liczba stron: 336
ISBN: 9788381323192


„Czas zaklęty” to pierwsza część mniej znanej trylogii Ałbeny Grabowskiej, która prawdziwą popularność zdobyła dopiero „Stuleciem Winnych”. Fabuła może nie jest mocno rozbudowana, jednak charakterystyczny styl autorki jest zauważalny i tę powieść „po prostu” dobrze się czyta. Grabowska ponownie przenosi czytelników w przeszłość, na polską wieś – jednak tym razem aż do końca XIX wieku. Główną bohaterką jest niezwykła Alicja.

Dziewczynka jest owocem gorącego romansu między hrabim Janem i służącą Natalią. Dla prostej dziewczyny było to jednak znacznie więcej – zadurzyła się w arystokracie tak bardzo, że gotowa była zrobić wszystko, by z nią był. Posunęła się nawet do czarów, jednak nie wszystko poszło po jej myśli. Mimo to córka tych dwojga była osobą nieprzeciętną i wyjątkową, tak jak chciała jej matka. Dorastała w otoczeniu, które było jej bardzo bliskie, jednak czuła się tam obca. Z jednej strony fascynująca Alicję natura, obok drogie komnaty, ale i ogromne możliwości, gdyż ciekawa świata Alicja mogła rozwijać się szybciej niż jej rówieśnicy – o co zadbał jej ojciec, zatrudniając najlepszych nauczycieli. Materialnie – owszem – nie brakowało jego córce niczego, jednak czy czuła się kochana? „Alicja w krainie czasów” to opowieść o wyjątkowej dziewczynce…

Powieść balansuje na krawędzi baśni, co jest bardzo ciekawym urozmaiceniem fabuły. Metafizyczne elementy bardzo dobrze harmonizują ze swojskimi opisami polskiej wsi i jej mieszkańców. Ten motyw jest dość popularny w twórczości autorki. Nie bez wpływu jest tu z pewnością miejsce jej obecnego zamieszkania. Dodaje to jej twórczości charakterystycznego sznytu. Zresztą elementy magiczne też już pojawiały się w twórczości Grabowskiej. Główny bohater stojący w opozycji z pozostałymi postaciami – idący pod prąd własną drogą, to również nie nowość w jej powieściach. Mimo tych podobieństw, opowieść o Alicji wciąga czytelnika i budzi ogromną ciekawość na ciąg dalszy. Nie można powiedzieć, że jest kalką, chociaż czasami czytelnikowi wydaje się, że dobrze wie co czeka bohaterów na następnej stronie i tu pojawia się totalne zaskoczenie. Czyli to co lubimy w książkach najbardziej (prawda?).

Powieść mimo wszystko raczej kobieca – z pewnością bliższa czytelniczkom niż czytelnikom. Losy niepospolitej Alicji możemy śledzić na tle dość odległej nam epoki, co zawsze jest wartością dodaną. Móc przyjrzeć się z bliska społeczeństwu żyjącemu ponad 100 lat temu jest intrygujące, szczególnie gdy opowieść snuta jest tak malowniczo, jak w wykonaniu Ałbeny Grabowskiej. Poza tym, możemy się domyślać, że burzliwe losy jakie czekają główną bohaterkę, będą mieć duży związek ze zmianami społecznymi, jakie będą mieć miejsce. Lekka, ale z pewnością nie sztampowa i nijaka powieść kobieca. Dobra rozrywka, zarówno na urlop na plaży, jak i na deszczowe popołudnie w domu.

piątek, 16 czerwca 2023

„Schronisko które przetrwało” – Sławomir Gortych

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Cykl: Karkonoska seria kryminalna (tom 2)
Seria: Ślady zbrodni
Data wydania: 2023-04-26
Liczba stron: 448
ISBN: 9788327164032

„Schronisko które przetrwało” to książka, na którą czekałam od kiedy przeczytałam pierwszą część trylogii. Niezmiernie się cieszę, że przede mną jeszcze jedna część. Moja fascynacja górami nie trwa wprawdzie długo, ale przybiera na intensywności. A dopóki nie zaplanuję i nie zrealizuję kolejnej „wyprawy”, pozostaje mi czytanie o górach. Nie ukrywam, że Sławomir Gortych pisze bardzo malowniczo i jego powieści inspirują do odwiedzania i odkrywania nowych zakątków. Mam coraz większą chęć odwiedzić Śnieżne Kotły i zahaczyć o Odrodzenie…

Schronisko to, ma bardzo burzliwą i bogatą historię. Wspomnieć należy chociażby fakt, że to tam urządzano obozy dla członków Hitlerjugend, a odwiedziny prominentnych nazistów były niemalże na porządku dziennym. Gdy dodamy tajemniczy okres powojenny, kiedy budynek stał zamknięty na głucho i nic nie wiemy o tym okresie, zaczyna wyłaniać się dość mroczny wizerunek miejsca. Podobnie jak historia Gortycha, który tym razem zaczyna swoją opowieść w 1943 roku, kiedy to trójka młodych nazistów szykuje się do akcji dywersyjnej, mającej doprowadzić do katastrofy kolejowej. Wprawdzie nie wszystko poszło po ich myśli, jednak nie uniknięto ofiar śmiertelnych. Jedną z nich był młody pomocnik kolejarza, którego oskarżono o niedopełnienie swoich obowiązków i na którego spadła cała wina. 60 lat później przeszłość wydaje się nadal mieć wpływ na jego wnuczkę Justynę, której nie wiedzie się najlepiej. Okoliczności sprawiają jednak, że młoda kierowniczka Odrodzenia ma szansę oczyścić imię swojego dziadka i w końcu z czystym sumieniem ruszyć naprzód…

Druga część cyklu różni się od poprzedniej. Historia zdecydowanie bardziej dominuje fabułę. Przyznam, że z początku trochę mi to przeszkadzało, gdyż nastawiłam się na powieść podobną do pierwszej. Finalnie jednak uważam, iż opowieść jest bardzo spójna i nic bym w niej nie zmieniła. Tym razem mamy też do czynienia z większą ilością wątków kryminalnych – bywa groźnie, brutalnie i niebezpiecznie, co powoduje, iż kolejne kartki książki szybciej umykają. Nie brak również odniesień do „Schroniska, które przestało istnieć” i jego bohaterów. W końcu to sąsiedzi Justyny Skały i jej dobrzy przyjaciele, na których zawsze może liczyć i którzy pomogą zrealizować jej plan.

Autor – pasjonat Karkonoszy – ponownie zabrał czytelników na ciekawą i pouczającą wędrówkę po tych niesamowitych rejonach, przedstawiając nie tylko ich współczesne piękno, ale i przywołując tajemniczą i ciekawą przeszłość, która ciągle jeszcze skrywa sporo zagadek.
Myślę, że seria Sławomira Gortycha jest obowiązkowym uzupełnieniem wędrówek do Karpacza czy Szklarskiej Poręby. Mam cichą nadzieję, że w końcu uda mi się spotkać w Karkonoszach nie tylko Ducha Gór, ale i Sławka Gortycha, który z pewnością będzie mieć swój udział w planowaniu mojej kolejnej wędrówki po górach. Polecam wszystkim pasjonatom gór.

sobota, 10 czerwca 2023

„Aktoreczka” – Barbara Wysoczańska

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2023-05-17
Liczba stron: 492
ISBN: 9788382806847

Najnowsza książka Barbary Wysoczańskiej była dla mnie ogromną niespodzianką, gdyż zanim pojawiła się w księgarniach, nie widziałam ani zapowiedzi, ani reklam. Trochę mnie to dziwi, gdyż mimo niewielkiego literackiego doświadczenia, autorka ponownie udowodniła, że potrafi pisać – i to bardzo dobrze. Po raz kolejny powtórzę, że wróżę jej sukces literacki, gdyż wstrzeliła się w popularny ostatnio nurt literatury kobiecej z historią w tle. Wracając jednak do książki. W typowym dla autorki stylu, jednak inna niż poprzednie. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem postać męska, chociaż partneruje jej bardzo ciekawa kobieta…

Powojenny Nowy Jork stał się nowym domem dla Konrada Rogowskiego i jego najbliższych. Tylko czy aby na pewno czuje się tam jak w domu? To raczej bezpieczny azyl, w którym może realizować swój plan. A obok zapewnienia chorej córce odpowiednich warunków, by wróciła do względnej równowagi po traumatycznych przeżyciach, mężczyzna chce przede wszystkim znaleźć odpowiedzialnego za śmierć żony i chorobę córki ss-mana, by pociągnąć go do odpowiedzialności. Pomocy będzie szukać u bardzo popularnej „Aktoreczki”, która również jest Niemką, chociaż swoje pochodzenie trzyma przed wszystkimi w tajemnicy.

Nowatorskie podejście do fabuły było miłą odmianą od dotychczasowych powieści Barbary Wysoczańskiej, która przyzwyczaiła już swoje czytelniczki do pewnych schematów. Wprawdzie tło historyczne jest dość mocno zarysowane i bazuje na powojennych losach polskich emigrantów, którzy znaleźli schronienie w Ameryce, jednak z pewnością nie jest to pełna faktów powieść historyczna. Tę nową codzienność zwykłych ludzi, pisarka zestawia na zasadzie kontrastu z luksusową i bajkową codziennością gwiazd z pierwszych stron gazet. Spotkanie Konrada z Lauren Evans pokazuje obojgu jak diametralne są to różnice, a jednocześnie uświadamia im, że nic nie jest idealne i paradoksalnie brakuje im tego samego. Czy będą w stanie pomóc sobie nawzajem?

„Aktoreczka” to intrygująca opowieść o wartkiej i wciągającej akcji, w której napięcie jest stopniowane, by wzorcowo osiągnąć punkt kulminacyjny. Nie będę ukrywać, że fabuła wciągnęła mnie bez reszty – ponownie... To opowieść o tym, że każdy nosi w sobie mniejsze lub większe traumy, które determinują jego życie, a tylko od nas zależy, czy je zdominują. Prędzej czy później każdy dochodzi do momentu, w którym musi odpowiedzieć sobie, czy nie lepiej przestać skupiać się na przeszłości i zacząć pogodnie patrzeć w przyszłość. Ponieważ jest to literatura kobieca, to nie obędzie się bez tematu miłości. Jednak temat ujęty został z zupełnie innej perspektywy i spodziewać się możemy kilku zaskoczeń. Polecam „Aktoreczkę” czytelniczkom lubiącym dobrą literaturę i historie miłosne na poziomie. Już czekam na kolejna powieść Wysoczańskiej i niesamowicie ciekawi mnie, co tym razem przygotuje dla swoich wiernych fanek.

niedziela, 4 czerwca 2023

„Miss Dior: opowieść o wojnie, odwadze i modzie” – Justine Picardie

Wydawnictwo: Rebis
Tytuł oryginału:  Miss Dior
Data wydania: 2022-11-22
Liczba stron: 400
ISBN:  9788381886123

Francja i Paryż kuszą mnie nieustannie, ale póki co, moje fascynacje muszę zaspakajać literacko. Dość dużo półek w biblioteczce zajmują współczesne powieści francuskich pisarzy, ale równie chętnie czytam o kraju jako takim – jego historii oraz sławnych osobistościach. Tytuł „Miss Dior” od razu zwrócił moją uwagę. Okładka zachwyciła. Opis utwierdził w przekonaniu, że to książka dla mnie.

Wprawdzie spodziewałam się fabularyzowanej opowieści o siostrze sławnego projektanta, dla której stworzył swoje kultowe perfumy o nazwie Miss Dior, jednak okazało się, że to pozycja popularno-naukowa. Nie było to dla mnie większym problemem. Wspomnienia o Catherine Dior – bohaterce ruchu oporu, która przeżyła Ravensbrück i odnalazła się w nowym powojennym życiu, mimo okrucieństwa wojny dożywając sędziwego wieku, też byłyby ok. Lubię sięgać po ciekawe biografie, szczególnie jeśli coś przyciąga mnie do ich bohaterów.

Tymczasem książka okazała się zbieraniną różnych tematów okołowojennych, związanych luźno lub luźniej z Catherine, a bardziej z jej bratem i jego pracą. Autorka opisuje więc dość dokładnie tło historyczne – regularnie co kilka rozdziałów wracając do wspomnianych wcześniej wątków związanych przede wszystkim z wojennym Paryżem. Sporo miejsca poświęca również rodzinie i domowi rodzeństwa Dior, a także okolicznościom powstania modowego imperium. Przeczytamy także o brutalnym traktowaniu członków ruchu oporu i drodze jaką przechodzili od momentu pojmania ich przez Gestapo, aż do ich końca (w większości przypadków), który miał miejsce w obozach koncentracyjnych. Później – gdy dochodzimy do czasu wyzwolenia – znajdziemy sporo konkretów o najsłynniejszych kreacjach Diora oraz jego elitarnej klienteli. Gdzieś pomiędzy, w drugim lub nawet trzecim rzędzie przemyka skromna Catherine – kwiaciarka, która najlepiej czuła się pomiędzy swoimi różanymi ogrodami.

Nie wiem czy autorka nie porwała się z motyką na słońce chcąc opisać życie siostry Christiana Diora. Sama nieraz podkreślała, że źródła bardzo oszczędnie o niej traktują, chociaż była prawdziwą bohaterką ruchu oporu i nieraz udowodniła swoją niezłomną postawę. Nie złamały jej ani najokrutniejsze tortury podczas przesłuchań, ani pobyt w piekielnym obozie.
Może, gdyby zdecydowała się na fabularyzowaną biografię, w której wyobraźnia autora ma spore pole do popisu, to rzeczywiście powstałaby książka o Catherine Dior – inspirowana faktami z życia bohaterki. A tymczasem „Miss Dior” to książka o historii francuskiej kolaboracji oraz mody, w której więcej informacji znajdziemy o Christianie niż o jego siostrze.

Gdyby dość chaotyczną formę książki trochę uporządkować i przede wszystkim zmienić opis okładkowy o tej pozycji, książka miałaby jak najbardziej rację bytu na rynku literackim. Jednak w obecnej formie, jaką serwuje czytelnikom wydawca, czuję się dość mocno oszukana i niestety rozczarowana. Poleciłabym tę książkę jednak miłośnikom mody i Christiana Diora, bo na ten temat można się rzeczywiście trochę dowiedzieć. Uczulam jednak, że trzeba się uzbroić w sporo cierpliwości, gdyż dygresje – dość długie i odchodzenie od głównego wątku są tu na porządku dziennym i to chyba najbardziej wymęczyło i znużyło mnie podczas lektury. Zaletą książki są z pewnością liczne fotosy uzupełniające treść, przedstawiające zarówno rodzeństwo Diorów jak i efekty pracy Christiana.

sobota, 20 maja 2023

„Komórki się pani pomyliły” – Jacek Galiński

Wydawnictwo: W.A.B.
Cykl: Zofia Wilkońska (tom 2)
Data wydania: 2019-11-13
Liczba stron: 352
ISBN: 9788328071407

Jakiś czas temu przeczytałam sprezentowaną mi pierwszą część cyklu o Zofii Wilkońskiej. O ile postać głównej bohaterki mogę oceniać bardzo pozytywnie, gdyż dawno nie spotkałam tak dużego stężenia sarkazmu, szczerości, dowcipu i uroku w jednym miejscu, to fabularnie i literacko było dość słabo. W drugiej części pozytywy są dwa – warsztat autora znacznie się poprawił a Zofia Wilkońska pozostała wierna swoim ideałom – nadal urzeka i bawi. Jednak fantazja ponosiła Galińskiego zbyt często i zbyt mocno. Ilość sytuacji surrealistycznych sprawia, że historia jest pełna niedorzeczności – bardzo irytujących.

„Komórki się pani pomyliły” to kontynuacja przygód pani Zofii z pierwszej części cyklu. Staruszka usilnie szuka kontaktu ze swoim synem, który jest dość mocno zajęty i nie ma dla niej czasu. Ta w końcu postanawia go odwiedzić osobiście – w końcu ma adres tego nowego domu, w którym czeka na nią nawet jej własny pokój! W domu jest pusto! Nikt nie otwiera. Jednak Zofia zawsze znajdzie sposób. Wślizguje się przez uchylone okienko i pierwszym co widzi jest trup bardzo brzydkiego mężczyzny…

Teraz Wilkońska ma już dwa zadania – rozwikłać zagadkę tajemniczego nieboszczyka i zniknięcia syna. Niewykluczone, że jedno jest mocno powiązane z drugim. Poza tym emerytce przyświeca jeszcze jeden cel – syn twierdził, że odnalazł ojca. Czy Zofia również spotka w końcu Henryka?

Idea jaka przyświecała autorowi podczas tworzenia postaci wrednej emerytki była całkiem słuszna. Taki domorosły detektyw, który wplątuje się w lawinę pomyłek, może wywoływać uśmiech na twarzy, ba – czasem nawet głośny śmiech. Jednak skala irracjonalnych przygód, jakie spotykają panią Zofię, trochę wymknęła się spod kontroli. Niestety wpłynęło to negatywnie na odbiór całości utworu. Wątek dość prymitywnej, głośnej, wulgarnej Kulki, będącej szefową i trzymającej w garści nie tylko groźnych zbirów ale i kilka firm, jest chyba najsłabszym ogniwem całości. W zasadzie każda „scena” z tą postacią wywołuje niesmak i irytację.

O ile pierwsza część serii sprawiła, że miałam ochotę dać szansę Jackowi Galińskiemu i sięgnąć ponownie po przygody zapadającej w pamięć staruszki, to przy drugim tomie żałuję czasu poświęconego, a raczej straconego na lekturę. Nawet charyzma głównej bohaterki nie dźwignęła ilości absurdu z jakim styka się czytelnik. Na osłodę dostaje wprawdzie sporą dawkę humoru sytuacyjnego, by dotrzeć do ostatniej strony. Ten slapstick chyba wyrwał się autorowi spod kontroli i zaczął żyć swoim życiem. Dodam tylko, że zakończenie wymaga sięgnięcia po kolejną część. Jednak chyba nie czuję – póki co – potrzeby, by zaspokoić moją ciekawość i dowiedzieć się co się stało z panią Zofią po aresztowaniu…

wtorek, 16 maja 2023

„Dom przy ulicy Amélie” – Kristin Harmel

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: The Room on Rue Amélie
Data wydania: 2019-05-15
Liczba stron: 392
ISBN: 9788381390897

Tym razem uległam reklamie okładkowej i stwierdzeniu, że powieść ta przypomina „Słowika” Kristiny Hannah, więc skusiłam się na zakup – od razu trzech książek Kristin Harmel. Przyznam, że już wcześniej wpadały mi w oko te tytuły, ale miałam niemały zapas książek do przeczytania. Teraz, kiedy oczekuję na wydanie kilku nowości, a w spiżarce pustki, uznałam, że to dobra okazja by przetestować twórczość nowego autora. Była to dobra decyzja – szczególnie jeśli się lubi powieści Kristin Hannah.

„Dom przy ulicy Amelie” w Paryżu zamieszkuje młode małżeństwo. Ona jest Amerykanką, która oczarowała męża od pierwszego wejrzenia. Szybki ślub był zwieńczeniem błyskawicznie rozwijającego się uczucia. Paryż zawsze był jej marzeniem, więc tam zamieszkali i byli całkiem szczęśliwi – chyba. Sporo się zmieniło, gdy wybuchła wojna. Marcel, mimo iż nie został przyjęty do wojska, chciał walczyć i robił to w tajemnicy przed naiwną żoną. Tyle, że Ruby nie była głupiutką dzierlatką – również chciała się angażować i robić coś użytecznego. Gdy trudną sytuację obróciła na swoją korzyść, robiła to i to jeszcze jak.

W domu przy ulicy Amelie splatają się losy młodej Amerykanki, nastoletniej Żydówki, angielskiego pilota RAF-u oraz młodego francuskiego fałszerza. Ich historia potrwa przez wiele lat – także po zakończeniu wojny. Sporo jest w tej historii przewidywalnego, mimo to powieść zaskakuje, wciąga i trzyma w napięciu. Chociaż Harmel stworzyła świat fikcyjny, postać głównej bohaterki inspirowana jest realną osobą – Virgnią d’Albert-Lake, co tylko jest wartością dodaną. Także inni bohaterowie powstali dzięki lekturze wielu historycznych książek, które opisywały lata wojenne w Paryżu. To jacy byli Thomas, Lucien i Charlotte jest wypadkową wielu wspomnień i literatury faktu.

Ci, którzy zdecydują się sięgnąć po tę książkę przyznają obiektywnie, że w wielu miejscach fantazja dość mocno poniosła autorkę. Nie przeszkadza to jednak w rozkoszowaniu się lekturą. „Dom przy ulicy Amelie” to wstrząsający dramat historyczny o odwadze, niezłomności, walce, w której ogromną rolę odgrywa miłość. Miłość w kontraście do przerażającej codzienności Paryżan w czasie II wojny światowej. Wzruszająca, inspirująca i piękna opowieść, w której mimo wszystko odczuwalny jest niepodważalny urok francuskiej stolicy.

środa, 10 maja 2023

„Kiki van Beethoven” – Éric-Emmanuel Schmitt

Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Quand je pense que Beethoven est mort alors que tant de cretins vivent suivi de Kiki van Beethoven
Data wydania: 2011-11-07
Liczba stron: 152
ISBN: 978-83-240-1642-6

Schmitt nie raz podkreślał wagę muzyki w swoim życiu. Z tego względu całkiem zrozumiałym jest powód, dla którego powstał cykl jego książek poświęconych wielkim muzykom. Był Mozart, teraz Beethoven, a w planie jeszcze Bach i Schubert. Pomysł, by połączyć muzykę z literaturą brzmi bardzo intrygująco. Ważna jest jednak jeszcze realizacja, a tu bywa już różnie.

Poniższa książka składa się z dwóch części. Pierwsza to opowiadanie „Kiki van Beethoven” o bardzo uroczej i wywołującej uśmiech emerytce, która po wielu latach postanawia ponownie odkryć twórczość Beethovena, swego czasu bardzo dla niej ważnego. Przebywa więc – dosłownie i w przenośni – długą, trudną, ale również bardzo owocną podróż, która przynosi ukojenie. Opowiadanie, którego tłem jest muzyka – muzyka, która w żadnym wypadku nie dominuje treści, a jest zaledwie jej subtelnym uzupełnieniem. Pełna elementów humorystycznych opowieść chwyta również za serce, gdyż jak wiadomo, Schmitt jest pisarzem niezwykle emocjonalnym.

Druga część książki to przemyślenia autora na temat muzyki Beethovena. Zapiski można potraktować jako formę pamiętnika, który skupia się głównie na twórczości muzyka i jego wpływie na autora książki. Poszczególne utwory są przyczynkiem do snucia wspomnień i opisywania ważniejszych wydarzeń z życia Schmitta. Ten element może być interesujący – szczególnie dla miłośników pisarza. Jednak idzie on o wiele dalej – nie tylko wspomina, ale i zaczyna tłumaczyć jak należy rozumieć – „czytać” – muzykę Beethovena. Tłumaczy i opowiada, co słyszy, czemu to służy, jak wpływa na odbiorcę. To już było dla mnie zbyt wiele. Nie ukrywam, że chyba pierwszy raz znudziło mnie czytanie Schmitta i czekałam na koniec.

Oceniając pierwszą część mogłabym stwierdzić: „rewelacyjna” czyli 8 gwiazdek, druga część „słaba” czyli 3 gwiazdki. Średnia 5,5 czyli między przeciętną, a dobrą. Opowiadanie polecam każdemu, natomiast druga część może chyba zachwycić tylko wielkich miłośników muzyki klasycznej i mocno osadzonych w temacie melomanów. Nadal z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu „Podróż przez czas” – zdecydowanie wolę Schmitta w „wielkim formacie”.

sobota, 6 maja 2023

„Bogowie tanga” – Carolina de Robertis

Wydawnictwo: Albatros
Seria: Piąta strona świata
Tytuł oryginału: The Gods of Tango
Data wydania: 2022-09-28
Data 1. wyd. pol.: 2017-02-02
Liczba stron: 416
ISBN: 9788367426428

Po tym jak jakiś czas temu oczarowała mnie pierwsza książka Caroliny de Robertis pt. „Perła”, dodałam autorkę do „listy obserwowanych”. Stwierdziłam, że chętnie przeczytam inne jej powieści, mimo iż to początkująca autorka. Gdy na rynku pojawili się „Bogowie tanga” nie zastanawiałam się długo. „Zmysłowa opowieść o urzeczonej tangiem kobiecie, która wchodzi do zakazanego dla niej świata i łamie tabu”. „Rzeczywistość” (książkowa) przewyższyła moje wyobrażenia – i to bardzo mocno.

Główną bohaterką książki jest siedemnastoletnia Leda, która z Włoch wyrusza do Argentyny, do swojego poślubionego na odległość męża. Na miejscu okazuje się jednak, że Dante zginął w zamieszkach. Młoda wdowa, która nie miała okazji zostać żoną, zmuszona jest zacząć wszystko od początku. Jedynym co posiada są zabytkowe skrzypce i zamiłowanie do muzyki. Gdy dodamy do tego determinację okaże się, że to wystarczy. Ponieważ pewnych drzwi dla kobiet nigdy nie otwierano, Leda postanowiła, że w męskim przebraniu zostanie muzykiem grającym tango. Udało jej się... i to jak!

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści – jej fabuły, narracji, klimatu, nastroju… melodii. Z pewnością w dużym stopniu wpływa na to fakt, iż autorka pochodzi z zupełnie innego zakątka świata i pisze o tym co jej bliskie, a tak różne od popularnych europejskich (i oczywiście polskich) oraz amerykańskich powieści. Ten powiew świeżości jest niezwykle orzeźwiający i rozbudza ochotę na więcej. Historia Ledy należy do jednej z bardziej oryginalnych jakie poznałam. Autorka niezwykle wnikliwie przedstawiła jej wewnętrzne rozterki – świat pełen bólu, niezrozumienia przez otoczenie, alienację doskwierającą jej coraz bardziej – to, co typowe dla jednostek nieprzeciętnych, a taką bez wątpienia była. Bunt, chęć zmiany i w końcu chęć podążania własną ścieżką – jakkolwiek brzmi to kolokwialnie – pchnęły ją do czynów, których nikt raczej by nie przewidział, nawet ona sama. Z każdym dniem coraz bardziej oddalała się od starego życia, odnajdując się w swojej nowej tożsamości, która zaskoczyła nawet ją samą.

Carolina de Robertis pisząc „Bogów tanga” z pewnością czerpała z osobistych doświadczeń, gdyż ścieżka, którą podąża również nie należy do typowych. Stąd tak dobra znajomość psychiki Ledy oraz przeciwieństw stających na jej drodze. To wszystko wpływa pozytywnie na jakość tego, co tworzy. I zaryzykuję stwierdzenie, że staje się w swojej dziedzinie prawdziwą artystką. Przeniesienie czytelników do zupełnie innego świata i sprawienie, że nie chcą go opuszczać to nie lada sztuka. PISARKA stworzyła inspirującą, wzruszającą, szokującą, przejmującą, zaskakującą i niezwykle emocjonującą powieść. Wyjątkowa pod każdym względem. Wpłynie ona na moje kolejne wybory literackie, gdyż mam ochotę sięgnąć po jej kolejną książkę, która wcześniej niezbyt zachęciła mnie opisem fabuły. Polecam ciekawym świata i tego co „inne”.

piątek, 28 kwietnia 2023

„Audrey Hepburn w blasku sławy” – Juliana Weinberg

Wydawnictwo: Znak Horyzont
Seria: Wyjątkowe kobiety
Tytuł oryginału: Audrey Hepburn und der Glanz der Sterne
Data wydania: 2022-05-18
Liczba stron: 512
ISBN: 9788324085224

Na serię „Wyjątkowe kobiety” zwróciłam uwagę przy okazji książki o Edith Piaf. Bardzo lubię fabularyzowane biografie, które czyta się jednym tchem niczym powieść trzymającą w napięciu. Pełna faktów, jednak bez tej oszczędnej, rzeczowej i konkretnej formy – piękna opowieść, która porywa czytelnika. Póki co, seria obejmuje cztery powieści o życiu Edith Piaf, Fridy Kahlo, Audrey Hepburn oraz Marii Callas. Książki napisane przez różne autorki i mam nadzieję, że nie jest to jeszcze ich ostatnie słowo.

Audrey Hepburn zrobiła na mnie ogromne wrażenie przy okazji oglądania jej najbardziej znanego filmu czyli „Śniadania u Tiffaniego”. Genialnie wykreowała postać Holly Golightly, którą już zawsze miałam przed oczami czytając opowiadanie Trumana Capote. Świeża, oryginalna, dowcipna, eteryczna, elegancka, skromna, śliczna, intrygująca – zapadająca w pamięć na zawsze. Zdecydowanie ponadczasowa, jednak zupełnie niedzisiejsza – Perła Złotej Ery Hollywood.

Od zawsze marzyła, by zostać primabaleriną, jednak przeszkodą okazał się jej wygląd! Postanowiła więc chwilowo zostać tancerką i właśnie wtedy dostrzeżono ją na scenie. Z dnia na dzień posypały się kolejne propozycje… filmowe! I tak się zaczęło. Kariera nabrała tempa – posypały się kolejne nagrody. Audrey ciągle jednak pozostała tą samą skromną dziewczyną i nie mogła uwierzyć w swój sukces. Chyba nie tylko w niego, gdyż sukces w życiu zawodowym nie przekładał się niestety na sukces w życiu prywatnym. Rozwody, poronienia, rozczarowania i nieustanne szukanie swojego miejsca w życiu…

Bardzo obszerna, beletryzowana biografia gwiazdy. Z pewnością fakty z życia aktorki musiały przejść pewną selekcję przed publikacją, jednak odnoszę wrażenie, iż jest to dzieło kompletne, a na pewno dające idealny obraz Audrey Hepburn. Z wielką chęcią przeczytałabym inną książkę autorstwa Juliany Weinberg, gdyż charakteryzuje się ona lekkim piórem i czytanie jej powieści sprawiało mi ogromną przyjemność. Autorka potrafiła wykreować wyjątkowy świat, do którego uchyliła drzwi swoim czytelnikom. Dodatkowym bonusem historii o Audrey są też liczne opowiastki czy też ploteczki z samego Hollywood, dotyczące ludzi z najbliższego otoczenia aktorki – głównie zawodowego – a ci – jak wiadomo nie ustępowali jej popularności. Gratka dla fanów amerykańskiej popkultury i filmu. Polecam!