środa, 28 kwietnia 2021

„Lisia dolina” - Charlotte Link

Wydawnictwo: Sonia Draga
Tytuł oryginału: Im Tal des Fuchses
Data wydania: 6 listopada 2013
ISBN: 9788375087277
Liczba stron: 488

No i stało się – przeczytałam ostatnią książkę Charlotte Link, jaka została wydana. Z jednej strony cieszę się, z drugiej żałuję, bo nie wiadomo ile przyjdzie mi czekać na kolejną powieść autorki, a obcowanie z jej twórczością było prawdziwą przyjemnością. Jej kryminały, thrillery i sensacje wywołują gęsią skórkę, wypieki na twarzy, przyspieszone bicie serca i ogromną ciekawość „co będzie dalej” i „kto jest przestępcą”. I przy każdym finale czeka na czytelnika większa lub mniejsza niespodzianka i totalne zaskoczenie. 100% rozrywki i odskocznia od codzienności.

„Lisia dolina” to miejsce, które dla małego chłopca było super kryjówką, w której mógł schować się przed całym światem i odciąć się od wszystkich problemów. Po latach jednak stało się jego przekleństwem, gdyż wywoływało potworne wspomnienia związane z okropnym czynem, którego się dopuścił. Także po opuszczeniu więzienia prześladowała go tylko jedna myśl. Czy poniesie konsekwencje tamtego dnia, czy dogoni go przeszłość? Wyrok, który odsiedział za dużo mniejsze przewinienia, paradoksalnie uchronił go przed lichwiarzem, któremu był winny sporą sumkę. Jednak on ma bardzo dobrą pamięć i precyzyjnie liczy odsetki. Wydaje się, że na wolności Ryan nigdy nie będzie mógł rozpocząć nowego życia, mimo ogromnej pomocy kobiety, która straciła dla niego głowę, jeszcze odwiedzając go w więzieniu w ramach programu wsparcia dla samotnych osadzonych.

Charlotte Link ponownie opowiada wielowątkową historię z perspektywy różnych bohaterów, która przeplata się i uzupełnia, wywołując z każdym rozdziałem coraz większe zdziwienie. Liczne zwroty akcji wprowadzają mętlik i mylą „tropy”, ale to jest właśnie kwintesencja thrillerów Link. Dużym plusem są oczywiście portrety jej bohaterów, z którymi częściowo można się utożsamić i bardzo dogłębnie „przeżywać” z nimi ich rozterki i dramaty, gdyż autorka pisze wyjątkowo emocjonalnie i sugestywnie. W „Lisiej dolinie” spotkamy więc Ryana – pechowca, któremu ciągle pod górkę, więc permanentnie popada w konflikty z prawem. Norę – zakompleksioną i samotną fizjoterapeutkę, która wbrew wszystkim i wszystkiemu podporządkowuje swoje życie przestępcy. Jennę – lekkoducha, który nie ma planu na siebie, jednak robi na mężczyznach piorunujące wrażenie. Matthew, który mimo ogromnej tragedii jaka go spotkała kilka lat wcześniej, chciałby w końcu zacząć żyć. Wspierające go małżeństwo przyjaciół, czyli Alexię i Kena, którzy mimo licznych problemów starają się zapanować nad swoim zwariowanym życiem i jeszcze kilku innych, może nie tak znaczących, jednak także interesujących bohaterów, którzy uzupełnią swoim pojawieniem się całą „układankę”.

Wartka akcja, niebanalna fabuła, tajemnice, niedopowiedzenia, zwroty akcji i spora dawka napięcia! Thriller psychologiczno-sensacyjny na 2-3 wieczory, którego ciężko odłożyć na później. Uwielbiam, szczególnie dla odmiany. Polecam!



sobota, 24 kwietnia 2021

„Niespokojne niebo” - Charlotte Link

Cykl: Czas burz (tom 3)
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Tytuł oryginału: Die Stunde der Erben
Data wydania: 27 stycznia 2021
ISBN: 9788324079063
Liczba stron: 608

Saga pt.: „Czas burz” zakończona została z przytupem i w wielkim stylu. I już żałuję, że to koniec, chociaż z rodziną Felicji spędziłam około 1800 stron. Już za nimi tęsknię i chciałabym „uczestniczyć” nadal w ich „życiu”. Bo takie właśnie odniosłam wrażenie, czytając powieści Charlotte Link – jakbym była w odwiedzinach u bardzo dobrych znajomych i obserwowała wszystko z najbliższej – bezpośredniej perspektywy, odczuwając ich wszystkie troski, dramaty i radości. A tych drugich jest pod dostatkiem!

W „Niespokojnym niebie” na pierwszy plan wysuwa się postać Alex, czyli wnuczki Felicji, która z każdym rokiem staje się coraz bardziej podobna do swojej babki. Nie tylko ma tak samo szare i zimne oczy, ale idzie w jej ślady zawodowo i przejmuje prowadzenie fabryki, odnosząc wiele sukcesów. W końcu biznes i sukces staną się jej głównym celem i przyćmią wszystkie inne sfery życia. Czy Alex będzie w stanie nauczyć się czegoś czerpiąc z wielu doświadczeń swojej babki i zweryfikuje swoje podejście do bardziej duchowej sfery życia?

Ostatnia część trylogii to oczywiście nie tylko jedna bohaterka. Perypetie jej bliskich ukazane zostaną na tle wielu ważnych wydarzeń, które tworzyły historię Niemiec. Przeczytamy więc o rozterkach Julii i Richarda, którzy będą chcieli wydostać się za wszelką cenę z NRD na lepszy Zachód. Dramat mieszkańców wschodu będzie bardzo intensywnie odczuwalny przez każdego czytelnika, a moment burzenia Muru Berlińskiego wywoła dreszczyk i emocje, jakby było się uczestnikiem wydarzenia z 9 listopada 1989 roku. Kolejny dość intrygujący wątek dotyczy kuzynki Alex czyli Sigrid, która po latach tłamszenia swoich emocji i życia w cieniu swojej matki oraz z piętnem ojca (nazisty), postanawia rozpocząć nowe życie w Izraelu. Udowadnia, że nigdy nie jest za późno na dobre zmiany i wszystko jest możliwe z odpowiednią osobą u boku.

Porywająca, intrygująca, emocjonująca, trzymająca w napięciu opowieść o bardzo zróżnicowanych i charakterystycznych – głównie – damskich charakterach. To historia o silnych, niezależnych, nieprzeciętnych kobietach, które niejeden raz stały się prekursorkami i wyprzedzały swoje czasy. Odnosiły sukcesy, podnosiły się z porażek i walczyły, bo siłę czerpały z historii swego rodu i wielu pokoleń takich kobiet jak one same. Inspirująca i pouczająca saga historyczna o niemieckim klanie Dombergów. Świetna w swoim rodzaju. Polecam miłośnikom literatury i historii Niemiec.

sobota, 17 kwietnia 2021

„Odległe brzegi” - Kristin Hannah

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: Distant shores
data wydania: 12 sierpnia 2020
ISBN: 9788381394147
Liczba stron: 408

Od pierwszej powieści Kristin Hannah jaką przeczytałam, autorka oczarowała mnie swoją twórczością. Fakt faktem, swoim „Słowikiem” mocno podniosła poprzeczkę. Ale zarówno wcześniejsze jak i późniejsze jej utwory skradły moje serce. Może jedną czy dwie książki oceniłabym troszkę słabiej. Jednak „Odległe brzegi” to jakiś wyjątek potwierdzający regułę – przynajmniej chcę w to wierzyć. Być może pisząc tę powieść miała gorszy czas, może terminy goniły, ale to co dla niej było zawsze charakterystyczne, totalnie wyparowało z tej książki.

„Odległe brzegi” to opowieść o małżeństwie, które po 24 latach wspólnego bycia razem, nagle zaczęło wątpić w swoje uczucia. Małżonkowie zdali sobie sprawę, że właściwie już od dawna nie są ze sobą szczęśliwi. Chociaż tak naprawdę nie mogą powiedzieć, że już się nie kochają. Kochają ale inaczej niż na początku. Obecna sytuacja bardziej zaczęła ciążyć Elisabeth, która w pustym domu, po tym jak córki zaczęły studia i własne życie, stwierdziła, że gdzieś po drodze zagubiła całą siebie. Zagubiła, a może zapomniała o sobie, bo żyła życiem innych ludzi – swoich najbliższych. Uznała, że czas na zmiany!

Pomysł na temat książki i jej fabułę brzmią bardzo interesująco. Problemy jakie porusza Hannah, również mogą zaciekawić niejednego czytelnika. „Odległe brzegi” to powieść, która podkreśla jak ważna jest w życiu pasja i zdrowy egoizm, na który każdy powinien sobie pozwolić. Pamiętając o wszystkich dookoła i dbając o nich, nie można zapomnieć o sobie. To oczywiście powieść o roli przyjaźni, miłości i rodziny, które dają poczucie bezpieczeństwa i stanowią punkt odniesienia. I wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że tym razem Kristin Hannah napisała książkę w zupełnie inny sposób. Tym razem nie było tak emocjonująco, porywająco i przejmująco jak zawsze. Same postacie są całkiem w porządku i mają potencjał, jednak dylematy jakie nimi kierują, wybory których dokonują, dość infantylne. Może nie są to bohaterowie całkowicie „drewniani”, jednak mocno „niedopracowani”. Jakby były to zaledwie szkice, nad którymi trzeba jeszcze popracować.

To Kristin Hannah, więc nie mogło być tak całkiem źle. Było ok – zaledwie OK – a nie świetnie czy genialnie – jak zawsze. Książa przeczytana dość leniwie i nieśpiesznie, bo w przeciwieństwie do innych powieści, tę można było odłożyć „na później”. Trochę szkoda. Jeśli komuś wpadną w ręce „Odległe brzegi” i będzie mieć sporo wolnego czasu, może przeczytać. Jednak proszę nie nastawiać się na „fajerwerki”. Mimo to, nie żałuję, bo to Hannah.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

„Będziesz tam?” - Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału - Seras-Tu La?
Data wydania: 13 maja 2020
ISBN: 9788381259750
Liczba stron: 320

Najbardziej zaskakujący współczesny pisarz, z którego twórczością się spotkałam i którego uwielbiłam już od pierwszej książki. Każdą jego kolejną biorę w ciemno. I każda kolejna powieść zadziwia mnie coraz bardziej. Odnoszę również wrażenie, iż jego książki czytam coraz szybciej, co również o czymś świadczy. To ten fenomen, że chciałoby się jak najszybciej poznać całą historię, ale jednocześnie w ogóle jej nie kończyć. ”Mieć ciastko i zjeść ciastko”. Przeczytać i kupić kolejną!

„Będziesz tam?” to historia niewiarygodna i nieprawdopodobna, bowiem dotyczy przenoszenia w czasie. Jednak główny bohater nie podróżuje żadnym wymyślnym pojazdem, a łykając złote tabletki, które otrzymał w dowód wdzięczności od azjatyckiego szamana. Zasypiając „śni” w konkretnym dniu, który wydarzył mu się dokładnie 30 lat wcześniej. Śni, jednak osoby z przeszłości mają z nim fizyczny kontakt. Zainspirowani rozmową z nim, mogą zmienić swoje postępowanie, a co się z tym łączy, również przyszłość. Gdy zmieni się przeszłość, automatycznie zmieni się również znana Eliotowi teraźniejszość. Co czeka go po kolejnych podróżach 30 lat wstecz? Dodam tylko, że w fiolce od szamana było 10 magicznych tabletek…

Mylą się jednak Ci, którzy sądzą, że na pytanie azjatyckiego czarownika o czym marzy, Eliot odpowiedział, że chciałby cofnąć czas lub zmienić przyszłość. On chciał zaledwie jeszcze raz zobaczyć kobietę, którą kochał całe życie. Traf jednak chciał, że ona od 30 lat nie żyła.

W powieści „Będziesz tam?” jest wszystko, co charakterystyczne dla twórczości Musso: tajemnica, cała gama emocji, liczne zwroty akcji, trzymające w napięciu wątki zaskoczenia i dający ukojenie finał! Mam nadzieję, że autor tego elementu swoich książek nigdy nie zmieni. To wszystko opisane przepięknym i urzekającym językiem. Kolejna, na długo zapadająca w pamięć historia o miłości i przyjaźni pełna elementów metafizycznych. Daję maxa!


sobota, 10 kwietnia 2021

„Strażniczka Słońca” - Maja Lunde, Lisa Aisato

Cykl: Kwartet sezonowy (tom 2)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Solvokteren
Data wydania: 24 marca 2021
ISBN: 9788308073636
Liczba stron: 200

Kto powiedział, że baśnie i bajki są tylko dla dzieci? Czytając kolejną baśniową opowieść Mai Lunde odniosłam wrażenie, iż adresowała ją właśnie do dorosłych czytelników. Z pewnością urzeknie ona każdego pełnoletniego czytelnika, tym bardziej, że nie jest pisana infantylnym i banalnym językiem, który zazwyczaj towarzyszy twórczości dla młodszych czytelników lub słuchaczy. W zasadzie zarzucić tej pozycji mogę tylko jedno, iż była tak bardzo krótka i tak szybko się skończyła. I tylko to jedno może świadczyć o fakcie, że być może Lunde pisała ją jednak dla dzieci, które łatwiej samodzielnie przyswoją niezbyt długie rozdziały.

„Strażniczka Słońca” zrobiła coś niebywałego, mianowicie uwięziła je za wielką bramą, więc na świecie panowała wiecznie ponura, jesienna aura. Wszyscy marzli, żadne rośliny nie chciały rosnąć, wszyscy byli wiecznie głodni. Warzywa i owoce otrzymywali od dziadka Lilii, który przynosił kosz ze swojej szklarni i dzielił sprawiedliwie między mieszkańcami miasteczka. Jednak było tego za mało, by każdy chociaż przez krótki czas mógł chodzić syty. Mimo to, każdy szanował nawet najmniejszy kawałek chleba. Dlatego, gdy pewnego dnia dziadek wychodząc do pracy zapomniał wziąć z domu pół kromki chleba, która stanowiła całe drugie śniadanie, wnuczka postanowiła mu ją zanieść. W szklarni nie znajduje jednak ani dziadka, ani żadnych roślin. Skąd więc dziadek bierze pożywienie dla całej wioski? I wtedy dziewczynka odkrywa tajemnicze drzwi, a za nimi ścieżkę, która prowadzi do…

Urzekająca, wielowarstwowa opowieść o cieniach życia. O stracie i niszczącym bólu z nią związanym oraz konsekwencjach działania, któremu przyświeca zawziętość, gorycz i złość. To też historia o wielkiej odwadze i sile, która wynika ze szlachetnych pobudek i przekonania, by zawsze robić to, co należy i kierować się szlachetnymi zasadami. To baśń o tęsknocie za wiosną, kiedy budzi się wszystko do życia i świat nabiera zupełnie innych barw, a łąka pełna kolorowych kwiatów ogarnia także duszę.

Przepiękna, porywająca, czarująca i urzekająca historia przenosząca dorosłych do świata dzieciństwa. Ilustracje w wykonaniu Lisy Aisato stanowią jej integralną część. Wywołują one niesamowite i intensywne emocje oraz najskrytsze wspomnienia. Do czytania, oglądania, pamiętania i uśmiechania się. Cieszę się, że jeszcze dwie części cyklu przed czytelnikami i miłośnikami wyjątkowo oryginalnej twórczości Mai Lunde. P.S. Idealny pomysł na prezent dla kogoś, kto docenia literaturę.

czwartek, 8 kwietnia 2021

„Śliska sprawa” – Volker Kutscher

Cykl: Komisarz Gereon Rath (tom 1)
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 24 kwietnia 2019
ISBN: 9788328064188
Liczba stron: 592

Tym razem do sięgnięcia po tę powieść zachęcił mnie niesamowity serial kryminalny pt. „Babylon Berlin”, który nakręcono właśnie na podstawie powieści Kutschera. Właściwie w ogóle nie oglądam tych nowych zagranicznych seriali produkowanych przez różne płatne kanały telewizyjne. Jednak pierwszy odcinek niemieckiego serialu zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, że obejrzałam całą serię, z niecierpliwością czekając na kolejne odcinki. Była to najdroższa produkcja telewizyjna w historii niemieckiej telewizji, na którą wydano blisko 40 milionów Euro, a za scenariusz i reżyserię odpowiadał Tom Tykwer, znany chociażby z epickiego „Pachnidła”. Klimat lat 20-tych i 30-tych Złotego Berlina i Republiki Weimarskiej oddano na ekranie po mistrzowsku. Scenografia, fabuła, kreacje aktorskie oraz muzyka uzupełniały się idealnie, tworząc telewizyjny majstersztyk.

Serial zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, że logiczną konsekwencją było w moim przypadku przeczytanie książki, mimo iż nie miała ona zbyt pochlebnych recenzji. Rozważałam nawet sięgnięcie po wersję oryginalną, ale kolejka na moim regale spowodowała, że w międzyczasie wydano polskie tłumaczenie. Póki co, przetłumaczono na polski tylko pierwszą cześć serii o komisarzu Gereonie Rath’cie, chociaż Kutscher napisał ich kilka. Fakt, iż „Śliska sprawa” to kryminał retro, był tylko kolejnym plusem przemawiającym na korzyść tej książki, gdyż jestem totalnie zauroczona tym gatunkiem, odkąd przeczytałam pierwszą powieść Marka Krajewskiego. Poza tym, fabuła świetnie uzupełnia trylogię Charlotte Link, którą obecnie czytam.

Głównym bohaterem „Śliskiej sprawy” jest komisarz Gereon Rath, który z mieszczącej się na prowincji Kolonii (sic!) przenosi się do stołecznej policji. Jednak przenosiny do Berlina nie są awansem, a próbą ratowania po „nieudanym dochodzeniu” jego „kariery” w policji, którą zawdzięcza swojemu ojcu. W nowym miejscu Gereonowi nie jest łatwo, gdyż plotki pojawiły się tak szybko jak on w nowym prezydium. Jednak komisarz postanawia się skupić wyłącznie na pracy i za wszelką cenę uniknąć błędów z Kolonii. Czy mu się uda? Może wsparciem będzie nowy kolega po fachu, który przyjął go pod swoje skrzydła niczym syna, którego nigdy nie miał? A może stworzy super-duet z młodziutką stenotypistką Charlie, która świetnie wykonuje swoją pracę?

Będą brutalne morderstwa, wartkie pościgi, zagadka pociągu i złota rosyjskiego klanu Sorokinów. To wszystko na tle politycznych przepychanek Republiki Weimarskiej, w których konflikty mnożą się w zastraszającym tempie. Niby wszystko jest tak jak być powinno w kryminale retro, jednak akcja, mimo licznych i intrygujących wątków, toczyła się dość powoli i ociężale. Brakowało tu tego dynamizmu, który towarzyszył np. ekranizacji telewizyjnej. I na ten fakt nie wpłynęła moja znajomość całej historii. Może autor po prostu nie umie budować napięcia tak jak inni pisarze specjalizujący się w tym gatunku. Nie żałuję, że przeczytałam „Śliską sprawę”, jednak tak jak nie oglądałam kolejnych sezonów Babylon Berlin, tak raczej nie sięgnę po kontynuację książkową, gdyż wolę literaturę, która dostarcza zdecydowanie więcej emocji i na dłużej pozostaje w głowie. Serial natomiast polecam wszystkim miłośnikom kryminałów retro oraz germanofilom.