sobota, 28 stycznia 2023

„Cuda wianki. Nowe przygody rodziny Koźlaków” – Aneta Jadowska

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Klan Koźlaków (tom 2)
Data wydania: 2022-10-31
Liczba stron: 464
ISBN: 9788382109108

Gdy tylko dowiedziałam się, że zbiór opowiadań „Cud Miód Malina” doczekał się kontynuacji, dopisałam „Cuda wianki” do mojej świątecznej listy prezentowej. Gdyby usunąć z treści liczne, chociaż znajdujące się jak najbardziej na swoim miejscu i idealnie współgrające z kontekstem sytuacyjnym, przekleństwa – można by było traktować tę książkę jak serię filmów o Shreku. Niby bajka dla młodszych odbiorców, ale i dorośli świetnie się przy niej bawią. A może każdy potrzebuje czasem „przenieść się” w czasy dzieciństwa?

Drugi tom cyklu o Klanie Koźlaków – chociaż w sumie raczej Koźlaczek – gdyż niezmiennie w tej rodzinie dominuje żeński pierwiastek, przybliża czytelnikom sylwetki kolejnych wiedźm z rodziny Maliny. Wprawdzie wszystko nadal kręci się wokół uroczej rysowniczki komiksów – córki Aroni i prawnuczki Narcyzy i to jej powiązania z innymi członkiniami klanu wysuwają się na pierwszy plan książki. Jest ona w pewnym sensie przewodniczką po uroczej i nietypowej rodzinie, która już dawno temu została integralną częścią społeczności Zielonego Jaru – najbardziej magicznego miejsca w całej Polsce.

Dodatkowo, poza magicznymi ciotkami Maliny, autorka przybliża również postać spoza klanu czyli Grzesia – kuzyna Klona, który to (już jako chłopak Maliny) należy jedną nogą do Koźlaków. Grzegorz, który jakiś czas temu stracił swoją magiczną zieloną moc odnalazł nowe powołanie w pracy policjanta. Dzięki swojemu zaangażowaniu w pracę, tym razem pomoże aresztowanej Aronii oraz jeszcze kilku obywatelom Zielonego Jaru, którzy nagle po prostu zniknęli.

Kolejna opowieść dotyczy bliźniaczek z najmłodszego pokolenia Koźlaków – Luby i Żywej, które są siostrzenicami Maliny. Jedna z dziewczynek znalazła puchatego stworka, którego nazwała Zenuś – bo tak było łatwiej. Problem zaczął się, kiedy Zenuś przestawał powoli mieścić się w szafie, a każdej nocy znikało jedzenie z lodówki. Ciocia Malina ma jednak plan!

Bohaterką kolejnej opowieści jest ciotka Ruta – najbardziej stroniąca od magii Koźlaczka, która zamieszkała ze swoją ukochaną Amelią w bezpiecznej odległości od klanu. Artystyczna dusza parająca się garncarstwem, której nowy i podejrzany sąsiad stwarzający jej niezdrową konkurencję, dość mocno zaczął uprzykrzać życie. Niechęć wprawdzie nie była wymierzona bezpośrednio w Rutę, gdyż przyświecał mu bardziej intratny cel, niż likwidacja małego sklepu z rękodziełem. To bez wątpienia największa afera kryminalna w historii Zielonego Jaru.

Tom bez Narcyzy i jej Harpii to tom niepełny! Tym razem banda seniorek wyrusza swoimi nowymi lśniącymi kamperami – każda w swoim własnym („w trumnie będą się cisnęły, póki co one decydują gdzie leżą, a leżeć chcą wygodnie”) w daleką podróż, by pomóc kumpeli z przeszłości, która znalazła się w potrzebie. Będzie się działo!

Zbiór kończy zabawne i lekkie opowiadanie o Lilianie i pomyłce, która ważyła 50 kg i kosztowała 5000 zł. A wszystko przez to, że ciotka Maliny uważała, iż pogarszający się wzrok to część pakietu „S” jak Starość. Cóż…, jednak Malince główka pracuje i „nie ma takiej cytryny, z której nie można wycisnąć lemoniady!”.

Kolejny tom bardzo magicznej serii, pełnej miłości, ciepła i tego typowokoźlaczkowego szaleństwa, które wzrusza i bawi, ale i też uzależniająco przyciąga do siebie i nie chce puścić! Uwielbiam i czekam na kolejny tom, gdyż wierzę, że nie można tak po prostu zakończyć tej serii, której – mam wrażenie – tworzenie jest świetną zabawą także dla autorki.
 

sobota, 21 stycznia 2023

„Tango” – Michał Witkowski

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2022-07-27
Liczba stron: 527
ISBN: 978-83-240-8346-6

Książka-niespodzianka, którą otrzymałam w prezencie. Ucieszyła mnie wprawdzie, gdyż uwielbiam genialnego „Drwala” tego autora, a i inne powieści były całkiem OK. Ale ponieważ były „tylko” OK, to jakoś – póki co – nie myślałam o kupnie „Tanga”. Jednak ze względu na fakt, iż bardzo lubię powieści retro, chętnie rozpoczęłam lekturę i z każdą stroną było tylko lepiej! Michaśka wróciła!

„Tango” to stylowy kryminał retro z dowcipnymi i rozładowującymi atmosferę elementami w stylu Michaśki. Nie wiem co w nim ściele się bardziej gęsto – brutalnie pozbawiony życia trup czy ubrane w cekiny i piórka cioty. Ale jakże mogłoby być inaczej w tym przypadku – prawda? Michaśkę albo się kocha, albo nienawidzi – nie ma półśrodków. Wracając jednak do fabuły, gdyż jest to przede wszystkim dopracowany w najmniejszym szczególe kryminał noir, w którym ekipa policyjna tropi seryjnego mordercę. Tyle, że zespół dochodzeniowy prowadzony jest przez aspiranta fajtłapę, któremu nie bardzo zależy na wynikach – „w końcu to tylko prowincja”, a tożsamość mordercy (póki co oczywiście) pozostaje zagadką – jednak bez wątpienia ma coś wspólnego z bardzo oryginalnym i mrocznym (chociaż zdecydowanie BARWNYM) środowiskiem – pełnym dewiantów, fordanserek, żigolaków, dziwek i całego tego szemranego towarzystwa, nie wykluczając całego zastępu wspomnianych już wcześniej ciot.

Pod względem fabuły jest dość typowo – jedni gonią, drugi jest o krok przed nimi. Jednak powieść i tak trzyma w napięciu i intryguje – szczególnie jeśli czytelnik lubi ten gatunek. Ważniejsze jednak niż „co” w przypadku „Tanga” jest „jak”. A tu autor wspiął się na wyżyny zaangażowania w przygotowanie tła całej historii. Realia epoki odtworzono bardzo sugestywnie, skupiając się na najmniejszych szczegółach – podobnie do serii o Mocku i Popielskim Marka Krajewskiego, który miał też swój udział w powstaniu tej książki, ale o tym później. Wiemy więc nie tylko jak ubierali się bohaterowie, ale i co jedli, pili, palili, jakiej muzyki słuchali, czym jeździli, gdzie bywali – a niektóre miejsca są tak obleśnie odpychające i przepełnione grozą, że trudno uwierzyć, iż istniały w rzeczywistości.

Ogromną zaletą „Tanga” są oczywiście bardzo charakterystyczne i „trochę” przerysowane postacie, które zapadają w pamięć i budzą całą gamę uczuć. Powiedzieć, że są „JAKIEŚ” to jak nic nie powiedzieć. Muszę tu wspomnieć chociażby o przodowniczce Staśce Woźniak – jedynej kobiecie w ekipie Piątka, która w nieprzepisowy, lecz skuteczny sposób potrafi wyciągnąć lub wycisnąć zeznania nawet z najbardziej opornego przesłuchiwanego. Pojawienie się Wladymyra, czyli najbardziej męskiej lesby z podwójnie złamanym nosem, która chodzi zawsze w garniturze i w sumie nie wiadomo do końca czy to naprawdę kobieta, mimo iż powinno wywoływać przerażenie, sprawia że na ustach czytelnika pojawia się (u)śmiech. A to zaledwie dwa przykłady z całego zastępu stojących po dwóch stronach barykady: policjantów i przedstawicieli półświatka.

Czytanie „Tanga” to doskonała rozrywka i wielka przyjemność. Wartka akcja i zawiła intryga wywołują wypieki i szybsze bicie serca. Komiczne elementy, tak typowe dla twórczości Michaśki, wywołują uśmiech lub nawet śmiech, sprawiając, że czytelnik może chwilę odetchnąć.

Na każdej karcie dostrzec można ogromne zaangażowanie pisarza – zarówno na etapie przygotowania, kiedy to musiał przebrnąć przez potężny reaserch, by móc stworzyć ten odległy świat, jak i podczas wysmakowanej realizacji swoich wizji. Jestem ogromnie wdzięczna Markowi Krajewskiemu, który tak bardzo zainspirował Michała Witkowskiego podczas wspomnianej w posłowiu rozmowy prywatnej obu panów, że powstał ten wyjątkowy kryminał retro. Bezapelacyjnie, od teraz należy – obok „Drwala” – do dwóch najlepszych i moich ulubionych powieści Witkowskiego. Michaśka, to jest „TO COŚ” co miało powstać.

poniedziałek, 16 stycznia 2023

„Miłość z widokiem na Śnieżkę” – Agnieszka Olejnik, Magdalena Witkiewicz, Karolina Wilczyńska, Magdalena Majcher, Tomasz Kieres, Anna H. Niemczynow, Ilona Ciepał-Jaranowska, Dorota Milli.

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2019-10-30
Liczba stron: 420
ISBN: 9788380759176

Do zakupu tego zbioru opowiadań skusiła mnie Śnieżka, która oczarowała mnie jakiś czas temu. A, że bardzo lubię czytać o miejscach, które znam i lubię, nie zastanawiałam się długo. Poza tym, chętnie sięgam po takie antologie, gdyż mogę poznać nowych autorów. Z powyższych ośmiu autorów, znałam do tej pory tylko Magdalenę Witkiewicz i przyznam, że zdecydowanie większość pisarzy pozytywnie mnie zaskoczyła swoim piórem. No..., z małym, dość banalnym i infantylnym wyjątkiem, który przemilczę.

Tym, co łączy wszystkie opowiadania w tym zbiorze jest motyw „Wielkiego Balu Ducha Gór”, który odbywa się w noc sylwestrową w Hotelu „Pod Skałą” w Karpaczu. Jest to bardzo elitarna impreza, na którą zaproszona jest prawdziwa śmietanka towarzyska – celebryci, sportowcy, politycy, gwiazdy. Organizatorzy przewidzieli jednak pewną niespodziankę dla „zwykłych” obywateli. Wylosowali osiem instytucji w kraju, które zobligowali do zorganizowania konkursów, w których wygraną jest podwójne zaproszenie na „Bal Ducha Gór”. Bohaterami tych ośmiu opowiadań są właśnie zwycięzcy, którzy w wyjątkowy sposób spędzą ten ostatni dzień roku.

Cechą wspólną – poza balem – jest też oczywiście tytułowa miłość i jej różne odcienie. Z tego względu poleciłabym tę książkę raczej czytelniczkom, które gustują w takich opowieściach. Ja, mimo iż raczej wybieram inną literaturę, lubię od czasu do czasu sięgnąć po takie historyjki dla odmiany czy odskoczni. Tym bardziej, że fabuła w większości przypadków była naprawdę intrygująca.

Jednym z bohaterów jest nauczyciel po rozwodzie, który po latach odnajduje swoją szkolną miłość. Jest też leciwy staruszek, któremu młoda sąsiadka w wieku jego wnuków, pomaga zrealizować marzenie życia – marzenie, które dzielił ze swoją młodzieńczą miłością. Inną bohaterką jest „kura domowa”, która po kryjomu przed całym światem zaczęła pisać bardzo pikantne i poczytne powieści odnosząc ogromny sukces. Jest też małżeństwo przechodzące kryzys, dla którego bal ma być impulsem do zmiany priorytetów (to, to najmniej udane opowiadanie…).

Jedyne napisane przez mężczyznę opowiadanie, opisuje nietypowe spotkanie w pociągu zmierzającym do Karpacza. Młoda samotna dziewczyna po przejściach poznaje cichego mężczyznę po dość świeżym rozstaniu. Kolejną bohaterką jest młoda samotna mama, która odkrywa zjawisko wizualizacji. Chory mężczyzna wygrywa kolejne zaproszenie i waha się, czy na ten ostatni bal zabrać dziewczynę, której chciał się oświadczyć. Jest też opowieść o młodej projektantce mody, która chce wygrać zaproszenie dla swojego przyjaciela – w prezencie – w dowód wdzięczności. Mimo, iż na pierwszy rzut oka wydawać się może, że to dość prozaiczne opowiastki, miło było kibicować uczestnikom biorącym udział w konkursach. Przekonajcie się sami.

Plusem tego zbioru jest bez wątpienia podsumowanie wszystkich historii, które stanowi ciekawą klamrę i wyjaśnia ideę całego przedsięwzięcia. Jest to raczej nietypowy zabieg w przypadku podobnych kompilacji opowiadań. Zdecydowanie poprawiło to ogólny – i tak dobry – odbiór całości. Mimo, iż przedstawione w tym zbiorze historie zaciekawiły mnie, a finał opowieści intrygował, czuję pewien niedosyt. Nastawiałam się na większą odczuwalność miejsca, w którym odbywa się bal, czyli Karpacza i tytułowej Śnieżki. Tymczasem, większość bohaterów nawet nie dociera w te miejsca. W zasadzie tylko jeden z nich ma okazję doświadczyć fascynacji, jaką sama przeżyłam kilka miesięcy temu. Pomijając ten fakt – bardzo przyjemna, odprężająca i lekka lektura. W sam raz na podróż pociągiem w góry.

P.S.
Jadąc do Karpacza dojdziemy koleją jedynie do Jeleniej Góry. Zielona Góra jest jednak w nieco dalszej „okolicy”. Dla korektora nie miało to jednak znaczenia, jak i kilka innych błędów, w pozostałych przypadkach już tylko literówek.

niedziela, 15 stycznia 2023

 „Opowieści: Białe noce, Cudza żona, Sen wujaszka, Krokodyl” – Fiodor Dostojewski

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Tytuł oryginału: Белые ночи; Чужая жена и муж под кроватью (Происшествие необыкновенное); Дядюшкин сон (Из мордасовских летописей); Крокодил (Необыкновенное событие, или Пассаж в Пассаже)
Data wydania: 2020-09-16
Liczba stron: 304
ISBN: 9788377796474

Literatura piękna jaką uwielbiam się delektować. Klasyka rosyjska, która należy do moich ulubionych gatunków literackich. Autor, którego twórczość chcę poznać kompleksowo i sukcesywnie dążę w tym kierunku. Cztery opowieści Dostojewskiego z poniższego zbioru, to lekka, chociaż bardzo wartościowa rozrywka. Styl pisarza zachwyca mnie niezmiennie.

Każdy z utworów ma nieco odmienny charakter, chociaż łączy je inteligentny dowcip i bardzo spostrzegawcze oko autora, które sprawia, że portrety bohaterów są niczym perełki.

„Białe noce” – romantyczno-sentymentalna opowieść o samotności i potrzebie miłości. Główny bohater regularnie samotnie przemierza ulice Petersburga, znając już niemal każdy budynek niczym dobrego znajomego, którego mu brak. Pewnego razu spotyka wieczorem młodą kobietę.

„Cudza żona” – pełna humoru i dowcipnych dialogów komedia pomyłek. Zazdrosny mąż wszędzie szuka dowodów niewierności żony. Prowadzi go to do zaskakujących sytuacji i miejsc.

„Sen wujaszka” – ironiczna satyra o małomiasteczkowym życiu, gdzie największą rozrywką są plotki, ploteczki i intrygi, a jedna z nich dotyczy aranżowanego małżeństwa między młodą pięknością – córką największej z plotkarek – z podstarzałym i zdziwaczałym księciem.

„Krokodyl” – zdecydowanie najbardziej fantastyczne i dość dowcipne opowiadanie, którego bohater podczas pokazu został połknięty przez krokodyla. Nie robi z tego jednak wielkiej tragedii, przeciwnie – widzi liczne korzyści wynikające z nowego położenia.

Zbiór opowiadań zachwyci zarówno miłośników literatury rosyjskiej i Dostojewskiego, jak i czytelników poszukujących nieco innej – nietypowej – i niezbyt popularnej literatury. Krótkie formy mają tę zaletę, że można zapoznać się z taką twórczością, by zdecydować, czy to coś, w co chcemy się bardziej zagłębić. Przemyślane wątki, interesujące portrety psychologiczne, subtelny język i wysublimowany styl to bezsprzeczne zalety tych utworów.

poniedziałek, 9 stycznia 2023

 „A potem już tylko nic” – Krzysztof Koziołek

Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania:  2022-11-25
Liczba stron: 450
ISBN: 9788396487247

Najnowsza powieść Krzysztofa Koziołka różni się zdecydowanie od książek, do których autor nas przyzwyczaił. Nie wiem czy jakikolwiek thriller trzymał mnie tak bardzo w napięciu i przerażał – zarówno w trakcie, jak i po skończeniu lektury. „A potem już tylko nic” dostarcza ogromnej dawki emocji i doznań. Doskonała ale i refleksyjna rozrywka, która zmusza do zastanowienia się, co dalej.

Fabuła powieści rozgrywa się w 2031 roku, czyli w niedalekiej przyszłości. Ludzkość doświadczyła trzeciej wojny światowej oraz kilku kolejnych pandemii, panuje kryzys ekologiczny, w wyniku którego woda jest ściśle racjonowana. Obywatele podzieleni są na cztery kategorie i podlegają stałej kontroli kamer i czujników poprzez noszone bransoletki. Do tego dochodzi godzina policyjna, wszechobecna cenzura i liczne ograniczenia – za kradzież wody grozi kara śmierci, gdyż właśnie przedstawiciele koncernów dystrybuujących wodę mają władzę i decydują o przyszłości mas. Często, nawet mała butelka wody to „być lub nie być”. Główny bohater powieści Jan Krzyk dochodzi do punktu, w którym nie ma już w zasadzie wyboru. Decyduje się na bardzo odważny, ale i szalony krok. To wszystko w imię miłości do córki i w trosce o jej przyszłość…

Wizja świata jaką przedstawia autor w thrillerze „A potem już tylko nic”, chociaż upiorna, jest też niestety bardzo realistyczna. Do tej pory nie raz się zdarzało, że wykreowana na kartkach powieści Koziołka wizja, znajdowała po dłuższym lub krótszym czasie, swoje bardzo wierne odbicie w rzeczywistości. Myślę, że każdy kto przeczyta tę książkę będzie mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Ja wierzę… łudzę się, że tym razem będziemy mieć do czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę i profetyczne zdolności autora nie zadziałają.

Poza tym fabuła dopracowana w najmniejszym szczególe, bardzo realistyczne portrety psychologiczne bohaterów budzące cała gamę uczuć, inteligentne odniesienia do popkultury w odpowiednim momencie rozładowujące napięcie, chociaż to właściwie ze strony na stronę coraz bardziej eskaluje. Wartka akcja sprawia, że nie sposób tę książkę odłożyć na później – uwaga: do przeczytania w maksymalnie dwa dni! Polecam zaopatrzyć się w dużą butelkę wody i rozkoszować się lekturą.

P.S. Gdy ktoś ma problem z zaspokojeniem dziennego zapotrzebowania na wodę, po przeczytaniu tej książki gładko osiągnie odpowiednie nawodnienie organizmu. Taki „skutek uboczny”…

sobota, 7 stycznia 2023

 „Chołod” – Szczepan Twardoch

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2022-10-26
Liczba stron: 416
ISBN: 9788308076828

Dość dużo obiecywałam sobie po najnowszej powieści Twardocha, ale niestety w moim rankingu jego twórczości bez zmian. Nadal, po genialnej trójce: „Morfina”, „Król” i „Królestwo”, które mnie totalnie oczarowały, żadna książka nawet nie zbliża się do podium. Szkoda. Niestety, przy następnej sposobności mocno się zastanowię, czy sięgać po jego powieść. „Chołod” umęczył mnie dość solidnie – na szczęście już za mną.

„Chołod” to opowieść drogi inspirowana polarnymi wyprawami Twardocha, ale i historią – historią Rosji, bolszewików, łagrów itd. Gdyby autor skupił się na tej realnej – współczesnej – części, mogłabym „przepaść” za tą powieścią, tak jak np. za „Wielką samotnością” K. Hannah. Niestety, jego wizja była trochę inna. „Chołod” składa się z dwóch części: wstęp i zakończenie powieści dotyczą wyprawy autora, która wynikała z jego wewnętrznej potrzeby, a która na skutek pewnego spotkania zmieniła trochę swoją formę i przerodziła się w spontaniczny rejs w niewiadomym kierunku – „przed siebie”. Podczas tej wyprawy Twardoch otrzymał od swojej towarzyszki dziennik do przeczytania. Dziennik ten, pisany przez Konrada Widucha, stanowi właśnie główną część książki.

Konrad Widuch to Ślązak, który miał dość burzliwe i różnorodne życie. Po tym jak w wieku 16 lat opuścił rodzinny dom, był górnikiem, marynarzem na niemieckim okręcie, był też bolszewikiem i komunistą całym sercem oddanym idei. Został również osadzony w łagrach, z których jednak uciekł i trafił w miejsce, o którym nikt nigdy nie słyszał – na Chołod. O tym właśnie jest dziennik Widucha, który trafił w ręce Szczepana Twardocha – co z nim zrobi po przeczytaniu, będzie zależało tylko od niego.

Idea – fabuła – książki jest całkiem w porządku. Dlatego też skusiłam się na tę powieść po zapoznaniu się z opisem okładkowym. Problemem wg moich standardów i gustu jest realizacja tegoż zamierzenia – dokładniej mówiąc forma dziennika Widucha napisanego w dość problematycznej forule i języku. Zapiski prowadzone są dawno gdyż około 1946 roku, nie jest to więc język współczesny, ale dodatkowo opisy zawierają wiele miejscowych określeń i wyrażeń właśnie z Chołodu – typowych dla miejscowego plemienia oraz plemion ościennych. Wg mnie zupełnie niepotrzebnie, gdyż utrudniało to wejście w fabułę i bywało mocno irytujące. Niestety, skala tego problemu jest tak wielka, że wstęp i zakończenie oraz fabuła nie uratowały całości.

Powieść tylko dla wielkich wielbicieli twórczości Szczepana Twardocha. Niestety, w moim przypadku przeważyła szalę i raczej po kolejną powieść autora sięgnę nieprędko. Zbyt duży kredyt otrzymał po mojej „wielkiej trójce” i ciągle nie zmierzał nawet w stronę „ideału”. Trudno się mówi i wybiera inne pozycje.