niedziela, 10 września 2023

„Gdzie jest Angelique?” – Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: ANGELIQUE
Data wydania: 2023-07-26
Liczba stron: 336
ISBN:  9788367513883

W zeszłym roku Guillaume Musso zapowiedział rok przerwy w swojej pracy zawodowej, by poświęcić więcej czasu (zaniedbywanej w swoich oczach) rodzinie – głównie dzieciom. Nie ukrywam, że to oświadczenie mocno mnie rozczarowało, gdyż autor przyzwyczaił swoich czytelników, do tego, że co roku w ich ręce trafi przynajmniej jedna nowa książka. A ten kto przeczytał chociaż jedną powieść Musso wie, że jest to niepowtarzalne doświadczenie pełne nieprzewidywalnego. Mimo to – zaskakująco –pojawiła się w 2023 roku „Angelique”. Chwyt marketingowy, czy zmiana decyzji z jakiegoś (np. ekonomicznego) powodu? Pewnie się nie dowiemy, lecz nie ma to chyba większego znaczenia – ważne, że Musso nie zawiódł i nawet ponownie zaskoczył. Najbardziej chyba gatunkiem, gdyż „Gdzie jest Angelique” to klasyczny kryminał, bez grama – typowej dla autora – metafizyczno-magicznej otoczki.

W Paryżu, w nietypowych okolicznościach ginie była primabalerina. Wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, chociaż rekonstrukcja zdarzeń ma wiele nieprawdopodobnych elementów. Bo kto o północy podlewa kwiaty i wypada przez barierkę balkonu? Córka tancerki postanawia więc rozwiązać zagadkę nagłej śmierci matki. O pomoc prosi emerytowanego policjanta, którego spotyka przypadkowo na oddziale szpitalnym, gdzie w ramach terapii gra pacjentom na wiolonczeli. Tylko czy to rzeczywiście było przypadkowe spotkanie? Osobliwa para zaczyna jednak wspólne „śledztwo” – w myśl zasady „coś za coś”…

Ogólny zarys fabuły brzmi z pewnością banalnie i bardzo popularnie – by nie powiedzieć typowo czy przeciętnie, jednak realizacja tego pomysłu jest już wyjątkowa – tak jak i każda powieść Guillaume Musso. Fakt, początek książki może lekko rozczarowywać, gdyż jest tak zwyczajnie i typowo – akcja rozwija się chyba trochę za długo, co może zniechęcić. Jednak mniej więcej w drugiej połowie książki – wątki mnożą się na potęgę, wprowadzając czytelnika w coraz większe osłupienie i wywołując przy tym uśmiech zadowolenia, że oto i Musso jakiego uwielbiamy. Pojawiają się drugie i trzecie dna poszczególnych wątków, które niczym brakujące kawałki układanki wskakują na swoje miejsce. Finał opowieści jest bardziej niż zadowalający, jednak ogólny odbiór powieści oceniłabym mimo wszystko zaledwie jako „bardzo dobry”, a nie „rewelacyjny” czy też „wybitny” jak zazwyczaj.

Czytając tę książkę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że została napisana „na kolanie”, bez należytej i tak podziwianej dotychczas u autora staranności o szczegóły. Jakby miała być zaledwie zarysem do pełnowymiarowej powieści. I nie chodzi o to, że jest to chyba najbardziej realistyczna fabuła Musso jaką do tej pory czytałam (a przeczytałam wszystkie jego książki) – brak w niej całkowicie elementów metafizycznych, które nadawały powieściom baśniowego i magicznego sznytu. Autentyzm w wydaniu Musso też jest w porządku i trzyma w napięciu. Jednak historia opisana jest jakby zbyt pobieżnie i pośpiesznie. Gdy dodamy do tego nadzwyczaj szeroką interlinię, jednoznacznie nasuwa się wniosek że książka powstała na siłę – by nie zawieźć fanów? By zarobić mimo wszystko w tych trudnych popandemicznych czasach, które również znajdują odzwierciedlenie w fabule.

Mimo powyższego cieszę się, iż mogłam przeczytać kolejną powieść Guillaume Musso, chociaż lektura minęła mi jak w mgnieniu oka. Fani autora z pewnością będą zadowoleni. Zaletą jest z pewnością fakt, iż autor pokazał się nam z innej literackiej strony. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.