Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Mistrz i Małgorzata". Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Mistrz i Małgorzata". Pokaż wszystkie posty

środa, 11 marca 2020

„Mistrz i Małgorzata” – Michaił Bułhakow

Tłumaczenie: Andrzej Drawicz
Wydawnictwo: Rebis
Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита
Data wydania: 10 kwietnia 2012
ISBN: 9788375108552
Liczba stron: 528

Kolejne, marcowe czytanie mojego wielbionego „Mistrza i Małgorzaty” za mną. Tym razem wybrałam przekład w wykonaniu Andrzeja Drawicza, gdyż za każdym razem sięgam po inne wydanie tej powieści. I niestety, już w zasadzie od pierwszego zdania czegoś mi brakowało… Niby „Pewnego razu wiosną, w porze niesłychanie upalnego zmierzchu, pojawiło się nad Patriarszymi Stawami dwóch obywateli.” to to samo co „Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwóch obywateli”, ale…

Ale chyba przyzwyczaiłam się do tego bardziej „kultowego” początku i pierwszego tłumaczenia, z którym zaczęłam moją przygodę ze świtą Wolanda. Niestety (a może i stety), ale dla mnie to już zawsze będą Patriarsze Prudy, a nie stawy. Olej może rozlać tylko Anuszka, a nie Anielcia. Natomiast czarną magię zdemaskowano w „Variétés”, a nie na scenie „Rozmaitości”. Przykłady mogłabym mnożyć... Troszkę mniej uroku miały dla mnie również najbardziej znane cytaty, po których prawie każdy rozpozna, z jakim utworem ma do czynienia. Może się czepiam, ale pod tym względem czułam podczas czytania lekkie rozdrażnienie.

Pomijając specyfikę wspomnianego przekładu, czytając książkę, ponownie miałam wrażenie jakbym spotkała się z przyjaciółmi po latach (a dokładnie mówiąc po roku). Powiedziałabym, że bosko bawiłam się czytając szczególnie drugą część powieści, lecz w tym wypadku określenie „diabelsko” będzie chyba bardziej na miejscu. Co jeszcze zauważyłam po tym kolejnym czytaniu, to fakt, że wątek dotyczący Piłata odbieram coraz bardziej spójnie z historią współczesną dziejącą się w Moskwie. Za pierwszym razem uznawałam te „biblijne” opowieści wręcz za jakąś niedorzeczność. Tymczasem, obie historie zazębiają się i poniekąd uzupełniają. Lubię dostrzegać tego typu zmiany w odbiorze „Mistrza i Małgorzaty”.
I niezmiennie żałuję tylko jednego – że nie dane mi będzie poznać dalszego losu bohaterów powieści Bułhakowa. Przy każdym kolejnym czytaniu coraz bardziej brakuje mi ciągu dalszego. Myślę zresztą, że nie tylko mnie zastanawia dokąd tym razem i w jakiej postaci trafiliby Woland, Korowiow, Azazello, Hella i Behemot, a także jak odnaleźliby się w nowej rzeczywistości Mistrz z Małgorzatą. Szkoda, że Bułhakow nie spotkał swego czasu na swej drodze Wolanda…

piątek, 15 marca 2019

„Mistrz i Małgorzata” – Michaił Bułhakow

Tłumaczenie: Jan Cichocki
Wydawnictwo: Bellona
Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита
Data wydania: 11 maja 2017
ISBN: 9788311150379
Liczba stron: 592

Ponieważ „Mistrz i Małgorzata” jest bez wątpienia moją ulubioną książką i regularnie do niej powracam, postanowiłam z okazji rocznicy śmierci Mistrza Bułhakowa przeczytać ją ponownie. Tym razem sięgnęłam po wydanie Bellony, zachwalające nowy przekład w wykonaniu Jana Cichockiego, który „był uczniem wybitnego literaturoznawcy prof. Iwana Owczarenki i w ciągu ostatnich lat przełożył z języków: rosyjskiego, ukraińskiego i bułgarskiego prawie 20 książek, zdobywając pozycję jednego z najlepszych tłumaczy literatur słowiańskich.”

Nie czuję się – póki co – specem od najsłynniejszego utworu Michaiła Bułhakowa, ale kilka niuansów w tym przekładzie udało mi się wyłapać. Dotyczyły one głównie nazw osób i miejsc oraz związanych z życiem codziennym w Rosji, jak np. nazwy potraw. Pojawiło się również kilka przypisów, tłumaczących pochodzenie pewnych nazw. Czy jest to lepsze tłumaczenie czy gorsze? Raczej nie rozpatrywałabym tego w tych kategoriach – po prostu miejscami inne. Czasami jednak zdarzało się, że te najbardziej kultowe cytaty brzmiały odmiennie od najpopularniejszej wersji i w tej kwestii coś już mi nie „grało”. Jednak podejrzewam, że to siła przyzwyczajenia.

Do sięgnięcia po „Mistrza i Małgorzatę” nie trzeba chyba nikogo przekonywać, więc w tej opinii nie będę zachwalać samej powieści. Odniosę się jednak to tego, jak tym razem odebrałam tę książkę. Czytałam ją pierwszy raz po tym, jak zapoznałam się z Dziennikami Mistrza i Małgorzaty pisanymi przez Bułhakowa i jego trzecią żonę. Muszę przyznać, że tym razem wątki autobiograficzne były bardziej zauważalne podczas czytania niż poprzednio. Udręczony Mistrz (ale nie tylko) cały czas jawił mi się jako Bułhakow. Było to zdecydowanie ciekawe i nowe dla mnie zjawisko. Zasugerowana treścią wspomnień chyba też bardziej zwracałam uwagę na fragmenty i detale dotyczące życia codziennego w Moskwie (i Rosji), którego jak wiadomo „umysłem nie da się pojąć”.

Póki co mamy pięć polskich przekładów „Mistrza i Małgorzaty” – jak na razie zapoznałam się z dwoma – pióra Witolda Dąbrowskiego i Ireny Lewandowskiej oraz Jana Cichockiego. Przede mną jeszcze trzy „wersje”. Czyli wiem już, co przez najbliższe trzy lata będę czytać na początku marca.

czwartek, 2 sierpnia 2018

„Mistrz i Małgorzata” – Michaił Bułhakow

Tłumaczenie: Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski
Wydawnictwo: Muza
Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита
Data wydania: 2018 r.
ISBN: 9788374958288
Liczba stron: 544

„Mistrz i Małgorzata” jest bez wątpienia dziełem życia Bułhakowa, które pisał z przerwami przez ponad dwanaście lat (1928-1940). Jest to też jedna z moich ulubionych książek, do których wracam bardzo chętnie. Tekst był wielokrotnie zmieniany, a nawet w 1930 pisarz częściowo spalił swój rękopis. Historycy literatury doliczyli się ośmiu podstawowych wersji utworu. Kolejne modyfikacje treści przerwała jednak ostatecznie śmierć pisarza. Jednak później utwór również był mocno zmieniany, a dokładniej mówiąc znacząco ocenzurowany.

I właśnie tym razem sięgnęłam po przygotowaną według wydania z 1969 r. w Possev-Verlag, Frankfurt/Main wersję „Mistrza i Małgorzaty”, w której zostały zaznaczone na czerwono wszystkie ingerencje sowieckiej cenzury. Wersja niesamowita i intrygująca. Ilość „czerwonych fragmentów” mocno mnie zaskoczyła, ale i sam ich wybór był zadziwiający. Bo i ile mogę zrozumieć uzasadnienie cenzury w przypadku niektórych akapitów opisujących wątki biblijne – w szczególności samego Jezusa, albo inne ukazujące codzienne życie w sowieckiej Rosji, którego prawdziwy obraz lepiej byłoby ukryć przed oczami – szczególnie ludzi z zewnątrz, to przy wielu innych naprawdę nie mogłam się doszukać jakichkolwiek nieodpowiednich treści – nawet biorąc pod uwagę absurdy od zawsze rządzące Rosją. Zdecydowanie fajnym uzupełnieniem były by komentarze cenzorów, albo znawców literatury i historii Związku Radzieckiego.

Stosunkowo więcej ocenzurowanych – nawet kilku stron tekstu pod rząd [sic!] znajduje się w drugiej części książki (tej, którą bardziej lubię). Sporadycznie cenzorzy nie godzili się tylko na jeden wyraz, jak np. w przypadku pierwszego lotu Małgorzaty, kiedy krzyczała „Jestem niewidzialna i wolna” i to drugie określenie było wg nich absolutnie nie do przyjęcia… Szczerze to nie wyobrażam sobie, że książka w tak okrojonej wersji była kiedyś dostępna powszechnie. Toż to był zupełnie inny utwór!

Jeśli już poruszam w tej opinii bardziej szczegółowo temat cenzury, muszę nadmienić, że Bułhakow miał z nią problemy przez całe swoje życie. Swoje doświadczenia opisał w powieści przedstawiając zasady funkcjonowania świata literackiego oraz na przykładzie mistrza, który odważył się jednak napisać książkę o Chrystusie. Pisarz, którego twórczość stoi w opozycji z jedyną słuszną linią partii jest szykanowany i niszczony. Oczywiście jego książki nie mają szansy, by ukazać się w druku.

Jednak książkę Bułhakowa ogólnie odbieram bardzo pozytywnie i obcowanie z tą literaturą sprawia mi zawsze bardzo dużo radości. „Mistrz i Małgorzata” to metafizyczna i magiczna książka, która co prawda opisuję naturę zła, ale robi to w bardzo przewrotny i dowcipny sposób. Diabelska szajka z Wolandem na czele wzbudza wiele sympatii – nie sposób nie ulec jej czarowi. Ja uległam – zdecydowanie – ponownie! I już się cieszę na kolejny raz – z innym przekładem tego dzieła, który mam w planie.