środa, 30 września 2020

„Operacja aksamit” – Krzysztof Koziołek

Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
data wydania: październik 2016
ISBN: 9788394485481
liczba stron: 246

Ależ ja lubię tego Sokoła i jego mrożące krew w żyłach przygody! A już w duecie z jego partnerką Sarą Bednarz wręcz uwielbiam (wychodzi na to, że każdej kobiece potrzeba troszkę romantyzmu – nawet jeśli tylko na kartach literatury). To co, że autor stworzył tę postać niczym super bohatera, który dzięki swojej niebywałej inteligencji, sprytowi, urokowi i szczęściu zawsze – nawet z największych – tarapatów wychodzi obronną ręką. Jeśli mam wybierać między nim a Bondem (z nomen omen tandetnych amerykańskich filmów) to zawszę wybiorę nasz rodzimy, słowiański „egzemplarz”. Budzi we mnie tylko i wyłącznie pozytywne uczucia oraz sprawia, że mam ochotę na kolejne spotkanie.

Drugim powodem, dla którego bardzo lubię czytać książki Krzysztofa Koziołka, jest fabuła – przeważnie oparta na rzeczywistych wydarzeniach – często politycznych – jednak uzupełniona bardzo przenikliwym i oryginalnym „wyjaśnieniem” zagadnienia, które, jak powtarza autor, jest fikcją, ale w każdej chwili może się wydarzyć. W przypadku „Operacji aksamit” inspiracją do napisania książki były wydarzenia polityczne, które miały miejsce przed poprzednimi wyborami – czyli niechlubne podsłuchy w znanej warszawskiej restauracji, sprawa Trybunału Konstytucyjnego oraz nagłe zniknięcie jednego z najbogatszych Polaków.

Wspomniane wydarzenia przeciętny Kowalski raczej kojarzy – przynajmniej z grubsza – nie będę więc opowiadać całej historii. Jak można się domyślić, będzie to niemała afera, po ujawnieniu której można wiele stracić. Zysk jednak dla najbardziej zainteresowanych jest tak niewyobrażalnie ogromny, że zrobią wszystko, by im się udało. Jedna (lub kilka) śmierć więcej, nie gra najmniejszej roli. Oczywiście, tak szlachetna i prawa postać jak Andrzej Sokół zrobi wszystko, by prawda wyszła na jaw. Nic dziwnego, że jego życie ponownie będzie wisiało na włosku…

Książka trzyma w napięciu dzięki dynamicznej i wartkiej akcji, mimo iż sporo wątków jest dość przewidywalnych i częściowo znanych chociażby z pierwszych stron gazet. Jednak i tak z wielką chęcią czekałam na rozwój wypadków i finał. Napięcie regularnie rozładowywały elementy humorystyczne, które są niemalże znakiem firmowym Krzysztofa Koziołka, który w dowcipny i zawoalowany sposób nazywa rzeczy wszystkim powszechnie znane. Nie sposób się więc nie uśmiechnąć, gdy słyszy się o restauracji „Kania i bracia” czy też „esesmańskim wnuku”, który prowadzi wideokonferencję z „osobą której płeć trudno było określić na pierwszy rzut oka” – jednak nikt tak nie podkreśla wagi „Realpolitik i, że porządek musi być”. Takich perełek jest całe mnóstwo, co tylko potwierdza inteligencję i dowcip autora, za które bardzo go cenię.

Dla mnie ponownie świetna rozrywka, która niestety szybko się skończyła, gdyż książka ma zaledwie 240 stron. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, jednak w mój trafia bez pudła, więc polecam!

niedziela, 27 września 2020

„Nadzieja” – Hanna Krall, Paweł Piotr Reszka, Katarzyna Boni, Magdalena Parys, Ignacy Karpowicz, Ilona Wiśniewska, Sylwia Chutnik, Paweł Sajewicz...

Pozostali autorzy: Andrzej Stasiuk, Olga Tokarczuk, Juliusz Strachota, Łukasz Orbitowski, Wiesław Myśliwski, Grażyna Plebanek, Jerzy Sosnowski, Ewa Lipska, Jarosław Mikołajewski, Jacek Dehnel, Krzysztof Varga, Urszula Kozioł, Aleksandra Zielińska, Joanna Bator, Mariusz Szczygieł, Małgorzata Rejmer, Julia Fiedorczuk, Ziemowit Szczerek, Adam Wajrak, Waldemar Bawołek, Filip Springer, Magdalena Grzebałkowska, Przemysław Truściński, Mikołaj Grynberg, Agata Romaniuk, Wojciech Chmielarz, Andrzej Muszyński, Napiórkowski, Dominika Słowik, Małgorzata Lebda, Grzegorz Uzdański, Natalia Fiedorczuk-Cieślak, Grzegorz Bogdał, Joanna Gierak-Onoszko.

Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 8 lipca 2020
ISBN: 9788326836084
Liczba stron: 482

Kiedy usłyszałam o zbiorze pt.: „Nadzieja” oraz o powodzie i okolicznościach jego powstania, uznałam, iż bardzo chcę kupić tę książkę – mimo, iż cena jak na ten rodzaj literatury była stosunkowo wysoka, bo 50 zł. Jest to jedna książka „cegiełka”, z której całkowity dochód ma zostać przekazany na pomoc osobom starszym w tym trudnym czasie pandemii. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ośrodki pomocy społecznej rzeczywiście na tym skorzystają. Utwory, które znajdują się w tym tomie są darem od ich twórców i zostały przekazane bezinteresownie – w takim sensie, iż ich autorzy nie zyskali żadnych korzyści materialnych. Dobrze, jeśli przemawiają za nimi szlachetne pobudki, a nie jakieś ukryte cele, co niestety często się zdarza…

Zbiór „Nadzieja” zawiera nie tylko opowiadania. Pojawia się trochę poezji – dla mnie akurat całkowicie zbędnej i niezrozumiałej, ponieważ zupełnie nie gustuję w tym gatunku literackim (szczególnie tak modnie ostatnimi czasy udziwnianym) . Jest również jeden mini-komiks. To co powinno być częścią spójną wszystkich utworów, to oczywiście tytułowa nadzieja – otucha, której tak bardzo wszyscy potrzebują, szczególnie w tych specyficznych czasach. Jednak nie we wszystkich utworach dostrzegalne jest owe przesłanie. Podobnie jak sama koncepcja niektórych opowiadań jest dla mnie zupełnie niezrozumiała. Nie raz odnosiłam wrażenie, iż znalazły się w tym zestawieniu zupełnie przypadkowo. Cóż – prawo artysty.

Zdecydowanie pozytywnym aspektem sięgnięcia po tę książkę, jest możliwość poznania bardzo szerokiej gamy współczesnych polskich autorów. Muszę przyznać, iż z powodu braku czasu nie sięgnęłam jeszcze po wiele książek tych pisarzy, chociaż już swego czasu zwróciłam uwagę na ich nazwiska. Cóż, przyznam, że po wiele nadal sięgać nie będę i z czystym sumieniem sukcesywnie i wytrwale będę czytać „zapasy z mojej półki”, które są moimi wyborami. Jednak na kilku pisarzy i ich utwory zwróciłam szczególną uwagę. Dokładniej mówiąc, wrażenie zrobiło na mnie osiem opowiadań – przy tej ilości jaka się znajduje w książce, uważam, że TYLKO osiem.

  • Pierwszą perełką jest wyjątkowo oryginalna bajka autorstwa Hanny Krall pt.: „Po bajce”. Zaskakująca koncepcja, która sprawiła, że spotkali się ze sobą bohaterowie, których wszyscy dobrze znają, wyjątkowo mi się spodobała.
  • Kolejne opowiadanie Pawła Piotra Reszki pt.: „Walcz, dojedź do końca” ma zupełnie inny charakter. Dosłownie porusza temat chorych na covid-19 i obrazuje ich doświadczenia z tą chorobą.
  • Największą niespodzianką, która mnie poruszyła była jednak opowieść Katarzyny Boni o „Tsunamice” – laleczce stworzonej w Indiach w 2004 roku, która stała się żywym symbolem. Wyjątkowo poruszająca i nieprawdopodobna – jak tak niewielki w sumie gest, może zmienić tak wiele i uczynić tyle dobra. Zdecydowanie polecam zagłębić ten temat, bo warto!
  • Na Magdalenę Parys zwróciłam uwagę dość niedawno. Planuję przeczytać kilka jej powieści. Opowiadanie „Henry patrzy na Zofię” potwierdza tylko, że moje wybory to dobre wybory. Poruszanie tematyki polsko-niemieckiej, na którą wpływ miała historia obu państw, to znak rozpoznawczy. Historia Polki i Niemca, którzy przebywają w jednym domu starców nie pozostawia obojętnym.
  • Mimo dość trudnej tematyki dotyczącej hospicjum, bardzo podobało mi się opowiadanie Ignacego Karpowicza pt.: „Nina, Filip i śmierć”. Jaka kobieta nie lubi czytać o miłości, nawet w takim niecodziennym i nieprzewidywalnym ujęciu. Nie zdradzę zbyt wiele – nie chodzi o miłość do osoby, która kończy tę drogę we wspomnianym miejscu.
  • Kolejny tekst pt.: „Powrotny”, który zapadł mi w pamięci, napisała Ilona Wiśniewska. Utrzymany w charakterze reportażu, oparty na faktach, przedstawia historię irańskiego uchodźcy, który podczas swojej długiej drogi w poszukiwaniu azylu trafił na Arktykę. Nietrudno się domyśleć, jak bardzo to miejsce go zmieniło. Inspirujące.
  • Dość lekkie opowiadanie – szczególnie w porównaniu z wcześniejszymi i wspomnianymi – napisała Sylwia Chutnik. Bohater opowiadania „Pomóc pani?” obrazuje w dość oczywisty sposób szlachetną ideę, którą warto wcielać w życie nie tylko, ale szczególnie w tych czasach. Czasem taki sposób zasugerowania czegoś jest najlepszy.
  • Zestawienie moich typów zamyka opowiadanie „Koguciki” napisane przez Pawła Sajewicza, którego wprawdzie nie umieściłabym w zbiorze „Nadzieja”, ale przez swój mocny wydźwięk, było dość poruszające.

Myślę, że warto sięgnąć po „Nadzieję” – tym bardziej, że ostatnio „Biedronka”, będąca partnerem projektu, zrobiła promocję i kosztuje już zdecydowanie mniej (mała ironia...). Z pewnością każdy czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie, co go ujmie i pozostanie z nim na długo. Chyba nie jest możliwe, by jakiemuś czytelnikowi spodobał się każdy utwór, ale ideałów nie ma. W moim przypadku tak się zdarzyło, że trafiło na moją ulubioną liczbę i mi to pasuje. Polecam.


niedziela, 20 września 2020

„Miłość rano, miłość wieczorem” – Maria Nurowska

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 18 czerwca 2014
ISBN: 9788328009660
Liczba stron: 240

Po dłuższej przerwie z prozą Marii Nurowskiej postanowiłam w końcu sięgnąć po jej powieść. Już zapomniałam jak zajmująco pisze ta autorka i ile przyjemności wiąże się z czytaniem jej książek. „Miłość rano, miłość wieczorem” tak bardzo wciąga, że pochłonęłam ją w jeden dzień. Tytuł może być dość zwodniczy, gdyż nie mamy do czynienia z romansem. Ponownie jednak, poza całą gamą doznań i wzruszeń, fabuła osadzona jest dość mocno w realiach historycznych, a ciekawy wątek głównych bohaterów wciąga jak mało co.

Zofia i Jerzy – bohaterowie Powstania Warszawskiego, spotykają się zupełnie przypadkowo po wielu latach na jej koncercie. Ona jest teraz divą operową światowej sławy i w głębi serca wdową, która od lat go opłakuje. On przez te wszystkie lata był sam i podświadomie czekał na pojawienie się żony. Spotkanie twarzą w twarz nie należy jednak do najłatwiejszych – tyle się wydarzyło, tyle czasu minęło – nie są już tamtymi młodymi ludźmi, których łączyła miłość i wspólna walka o ojczyznę. Są jednak specyficzną rodziną, gdyż po dramatycznym rozstaniu okazało się, że Zosia jest w ciąży. Już sama informacja, że jest ojcem wstrząsnęła mężczyzną. Jak przeżyje wiadomość, że córka, która uważa się za Niemkę, obecnie siedzi w więzieniu za sympatyzowanie z RAFem, a jej największą przyjaciółką i zarazem wzorem jest Ulrike Meinhof.

Jak przystało na bohatera i człowieka honoru, Jerzy postanowi zrobić wszystko by uratować córkę, której życie jest w wielkim niebezpieczeństwie. Nie będzie w tym na szczęście sam – w końcu jest jednym z „trzech muszkieterów” – a Ci zawsze zrobią wszystko, by pomóc przyjaciołom.

Powieść mocno osadzona w realiach nowej Polski, gdzie na każdym niemal kroku widać wpływ nowej władzy na społeczeństwo. Tym razem autorka porusza również kilka trudnych faktów z niemieckiej historii, dotyczących skrajnie lewicowej organizacji terrorystycznej o nazwie Frakcja Czerwonej Armii oraz jej współzałożycielki Ulriki Meinhof, której zgubny wpływ odczuje cała rodzina Jerzego, nie tylko jego córka. Wprawdzie wątek akcji muszkieterów wydaje się dość mało prawdopodobny i przypomina bardziej przygody super bohaterów ze współczesnego kina akcji, jednak w kontekście całej historii nie razi tak bardzo.

Nurowska, poza wartkim kryminałem trzymającym w napięciu, intrygującym, zaskakującym i wywołującym wypieki na twarzy, opowiada również piękną historię o całej gamie uczuć. Nie tylko o miłości, która przetrwała lata. Ale i tych, które towarzyszą całkiem nowym relacjom, które spadły na bohaterów niczym grom z jasnego nieba. Jerzy, który prowadził niemalże pustelnicze życie dostaję nową rodzinę niczym niespodziankę od losu. A to nie koniec zmian w jego życiu. Każdy kto lubi prozę Marii Nurowskiej będzie z pewnością zadowolony z wyboru i tej powieści. Polecam również jako pierwsze spotkanie z tą autorką.

sobota, 19 września 2020

„Pięć zauroczeń” – Andre Aciman

Wydawnictwo: W.A.B.
Tytuł oryginału: Enigma Variations
Data wydania: 20 maja 2020
ISBN: 9788328078550
Liczba stron: 336

To kolejna książka-prezent od przyjaciółki, której bym raczej sama nie wybrała, ponieważ opis by mnie nie zachęcił na tyle, by ją kupić. Tym bardziej, że na moich półkach czeka dużo (moich!) wyborów, nie wspominając już o nowościach czy klasyce w księgarniach... Ale ponieważ nauczyłam się już, że te prezenty od przyjaciółki są w przeważającej większości trafionymi niespodziankami, z wielką chęcią dość szybko sięgnęłam po powieść Acimana. Miałam ochotę na zaskoczenie i na coś innego – nietypowego. Oto więc „Pięć zauroczeń”.

Nieprzeciętny już jest sam protagonista i narrator w jednej osobie, którym jest Paul – biseksualny mężczyzna, dla którego nie ma najmniejszego znaczenia płeć obiektu pożądania, w którym się zakochuje. Chociaż wydaje mi się, że więcej namiętności i ogólnie uczuć skrywa się jednak w opisach jego relacji z mężczyznami…

Książka składa się z pięciu rozdziałów, które równie dobrze mogły by być oddzielnymi opowiadaniami – jedynym co je łączy jest osoba Paula oraz tematyka tych opowieści. Pisane są wprawdzie chronologicznie i przedstawiają zauroczenia jakich doświadczał od wczesnej – szczenięcej – młodości, poprzez dojrzewanie, wiek średni, aż do późnej starości. Ciekawym było obserwowanie ewolucji głównego bohatera, głównie w kontekście jego zakochiwania się. I chociaż nużącym może się wydawać, że książka traktuje tylko o zauroczeniach Paula i niczym więcej, to nic bardziej mylnego. Autor, jak żaden inny, potrafi obudzić w czytelniku ciekawość na ciąg dalszy i przyciągnąć do historii Paula, którą chcę się odkrywać z każdą stroną coraz bardziej.

Powieść krótko można by opisać jako studium zakochanego mężczyzny. Ddodam, że bardzo uczuciowego i namiętnego mężczyzny, który dość otwarcie i szczodrze czerpie z życia. Przy tym wszystkim jego doświadczenia są w pewnym sensie dość uniwersalne i jestem pewna, że niejeden czytelnik potratuje te opowieści jak lustro, które pokaże mu jego własne doświadczenia. To bardzo miły, powodujący uśmiech na ustach element prozy Acimana. Takie częściowe utożsamianie się z głównym bohaterem i rozumienie bardzo dobrze jego rozterek.
 
Lekka, bardzo zróżnicowana tematycznie, więc ciekawa i niemonotonna, opowieść o namiętności, pożądaniu, tęsknocie i rozterkach zakochanego człowieka, napisana w świetnym stylu, który przyciąga. Pierwsze spotkanie z Acimanem i nie wykluczone, że będą kolejne. Z ciekawością sięgnę po inne jego książki. Polecam – szczególnie dla urozmaicenia, by spróbować czegoś innego, nowego. O ile lubi się niespodzianki...

piątek, 11 września 2020

„W otchłani mroku” – Marek Krajewski

 

Cykl: Edward Popielski (tom 5)
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 11 września 2013
ISBN: 9788324027774
Liczba stron: 320

Kto przeczytał chociażby kilka książek Marka Krajewskiego, wie bardzo dobrze czego spodziewać się po jego kolejnych powieściach. Jest to typowy kryminał retro autorstwa wspomnianego autora. Typowy, jednak nie zwyczajny czy też rutynowy. Nic z tych rzeczy. Książka „W otchłani mroku” jest tak bardzo naszpikowana licznymi zwrotami akcji, że spokojnie można by nimi obdzielić kilka pozycji. W momencie kiedy czytelnikowi wydaje się, że zakończenie książki jest już na wyciągnięcie… kolejnej kartki, na jaw wychodzi jakaś nieprzewidywalna niespodzianka.

Powieść, co często się zdarza, dotyczy kilku płaszczyzn czasowych – od 1991 roku przechodzimy do wydarzeń w 2012, potem 1989, by ponownie cofnąć się do najbardziej rozległej przeszłości z 1946 roku i znowu płynnie przejść do 1989, 2012 oraz 1991. Ciekawy zabieg, tym bardziej, że muszę przyznać, iż po oryginalnym początku zwątpiłam, czy rzeczywiście czytam cykl o Popielskim. Nawiązując do przedziału czasowego wspomnę (nie zdradzając czytelnikowi dość istotnego), iż poznamy pewne ciekawe fakty z biografii Popielskiego, które wyjdą na jaw właśnie w przyszłości. Mam nadzieję, że wątek ten będzie dokładniej poruszony w kolejnych powieściach, gdyż ciekawie byłoby poznać Edwarda z trochę innej strony.

Jak wspominałam, istotę powieści stanowią najbardziej rozległe wydarzenia z 1946 roku, opowiedziane z dwóch perspektyw – narratora oraz Edward Popielskiego, a dokładniej mówiąc z jego pamiętników. Były lwowski komisarz, po „epizodach” wojennych, ponownie staje się śledczym i prowadzi we Wrocławiu pewne dochodzenie. Zleceniodawcą jest profesor filozofii realizujący swój projekt dla wybranych uczniów, którym przekazuje swoje ideały w tajnej szkole. Gdy ginie jeden z jego podopiecznych, okazuje się, że był on donosicielem. Popielski ma sprawdzić kto jeszcze jest zagrożeniem dla podziemnego gimnazjum. Jednak tak banalnie, by detektyw musiał skupić się tylko na jednym wątku, nie będzie. Gdy zacznie się „kopać”, kolejne runą wręcz lawinowo!

Poza tym, w fabule da się zauważyć dość duży wpływ filmu „Róża”, który zainspirował Krajewskiego do poruszenia trudnej tematyki dotyczącej „wyzwolicieli” ze wschodu, a głównie ich stosunku do polskich kobiet. Rosyjską brutalność prześledzimy na przykładzie zarówno żołdaków, którzy próbowali się jakoś urządzić po wojnie w nowym miejscu, jak i NKWD, która na dobre zagościła w Polsce.

Jednak tym co jest charakterystyczne dla 5. części cyklu o Popielskim, jest wpływ filozofii na przedstawioną opowieść. Nie tylko pojawienie się dwóch nauczycieli tajnego gimnazjum wskazuje na ten fakt. Idee filozoficzne przenikają śledztwo oraz rozmyślania detektywa niemal przez cały czas. Mają wpływ na bohaterów i ich wybory. Dyskusja na temat dobra i zła wydaje się być idealnym tłem do poczynań dwóch sztampowych bohaterów Marka Krajewskiego. Niby, na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że detektywi z filozofią raczej niewiele mogą mieć do czynienia, jednak (może na zasadzie kontrastu i przeciwieństw) okazał się to bardzo ciekawy zabieg.

Emocjonująca, nieprzewidywalna, zaskakująca, trzymająca w napięciu do ostatniej strony powieść Krajewskiego, to idealna rozrywka dla miłośników kryminałów retro. Podsyca ochotę na więcej i wzmaga chęć na sięgnięcie po kolejne części serii.

wtorek, 8 września 2020

„Dwanaście opowiadań tułaczych” – Gabriel Garcia Marquez

Wydawnictwo: Muza
Tytuł oryginału: Doce cuentos peregrinos
Data wydania: 15 marca 2017
ISBN: 9788328705753
Liczba stron: 188

Jest to dla mnie książka dość problematyczna... Bo Marquez – czyli klasyk (więc powinien trafić w mój gust, tak jak jego powieści, które czytałam wcześniej), jednak jeśli mam ocenić cały zbiór opowiadań, to nie bardzo podeszła mi ta pozycja. Stylistycznie, oczywiście nie mogę nic zarzucić pisarzowi. Charakterystyczny styl na wysokim poziomie, bez wątpienia dobrze się go czyta. Jednak sama tematyka opowiadań zupełnie mnie nie porwała. Powiem więcej – w przeważającej liczbie przypadków była ona wręcz męcząca i wyczerpująca. Chociaż, dwa czy trzy opowiadania, obudziły pewną nadzieję. Zabrakło jednak na koniec zadowolenia z lektury, nie mówiąc już o zachwycie.

Tytuł zbioru wskazuje mniej więcej, czego można się spodziewać po jego zawartości. Wszystkie te opowiadania mają w pewnym sensie związek z różnymi podróżami i wędrówkami. Czasem są one jedynie tłem do przedstawienia ważniejszych problemów, czasem głównym tematem. Autor po raz pierwszy przenosi też swoich bohaterów z malowniczych Karaibów do Europy, chociaż nadal pozostaje wyczuwalny ten egzotyczny charakter, który wielu ceni u Marquez’a.

Szczególnie interesujący wydał mi się wstęp napisany przez autora, w którym wyjaśnia on np. okoliczności powstawania opowiadań. Nieprawdopodobne, jak czasem bywają one niesamowite i dramatyczne. To, co szczególnie utkwiło mi w pamięci i na co rzeczywiście zaczęłam zwracać bardzo dużą uwagę, to informacja, że w przypadku opowiadań, najistotniejsze jest pierwsze zdanie. Ono rozstrzyga o całości, ono musi zaintrygować i przyciągnąć czytelnika, a także jednocześnie bardzo dużo wyjaśnić. Przyznam, że czasem czytałam kilka razy to pierwsze zdanie, by sprawdzić czy spełnia wszystkie wspomniane „funkcje”.

Dodam jeszcze, że to pierwsze „magiczne” zdanie pozwala (po jakimś czasie, który upłynął od czytania opowiadań) przypomnieć sobie całą treść opowiadania, nawet jeśli jego tytuł niewiele mówi czytelnikowi. Nigdy wcześniej nie patrzyłam pod tym kątem na opowiadania (chociaż dużo ich przeczytałam). To wywołuje uśmiech zadowolenia, że doświadczyło się czegoś nowego, innego, wyjątkowego, ale niestety cała książka nie powoduje podobnego uczucia – przynajmniej u mnie.

Mimo to sugeruję, żeby każdy, kto rozważa sięgnięcie po ten zbiór opowiadań, osobiście sprawdził, czy Marquez w takim wydaniu jest w stanie go oczarować. To nie jest oczywiście zła literatura, mi jednak czegoś zabrakło...
 

sobota, 5 września 2020

„Kotka i Generał” - Nino Haratischwili

 

Wydawnictwo: Otwarte
Tytuł oryginału: Die Katze und der General
data wydania: 15 maja 2019
ISBN: 9788375155594
liczba stron: 624

Nino Haratischwili, to zdecydowanie moje odkrycie 2020 roku. Autorka nie tylko posiada bardzo ciekawą biografię, z którą warto się zapoznać, ale i jej twórczość jest na tyle oryginalna, że na długo zapada w pamięć. Do tego kolejnej powieści nic nie umniejsza – szczególnie w porównaniu z tą pierwszą, monumentalną jaką było „Ósme życie (dla Brilki)”, ponieważ jest od niej diametralnie inna i w związku z tym bezcelowe jest tu porównywanie i wartościowanie. Jednocześnie jednak, daje się zauważyć pewne podobieństwa, które stają się znakiem rozpoznawalnym autorki – mianowicie nierozerwalny wpływ historii na fabułę i to historii raczej rzadko pojawiającej się w beletrystyce – czyli terenów, z których pochodzi Haratischwili.

„Kotka i Generał” to powieść opisująca dramatyczną historię, która miała swój początek w 1995 roku w Czeczeni. Pewna noc już na zawsze zmieniła głównego bohatera i stała się jednocześnie motorem jego działania, sprawiając, że ten wyzbył się całkowicie strachu i stał się na tyle bezwzględnym i pozbawionym skrupułów, że z pełnego ideałów młodego chłopca przeistoczył się w rosyjskiego oligarchę, który zawsze znajdzie sposób, by osiągnąć swój cel. Jednak przez te wszystkie lata nie zapomniał o czeczeńskiej wiosce i młodej dziewczynie, a ujrzenie na plakacie filmowym „jej” twarzy, stało się impulsem, by raz na zawsze zakończyć tę historię. Dziś jest na tyle wszechmocny, że to on wymierza sprawiedliwość, bo może wszystko…

Autorka prowadzi z czytelnikiem ekscytującą grę, na wielu płaszczyznach – czasowych i miejscowych – pozornie opowiadając nie związane ze sobą historie. Te jednak w końcu idealnie zazębią się tworząc jedną całość. I tak wątek Kotki – młodej berlińskiej aktorki, znajdzie odzwierciedlenie w losach odważnej Czeczenki Nury. Ponowne pojawienie się dziennikarza Onna będzie konsekwencją jego relacji z córką Generała Adą. Natomiast historia młodego żołnierza Oseska, dla którego czeczeńska wojna była ostatnim miejscem, w którym powinien się znaleźć, da odpowiedź na pytanie „dlaczego”…

Wyszukana, zagadkowa i emocjonująca opowieść o zbrodni i karze; winie i pokucie; krzywdzie i wyrzutach sumienia. O moralności (i jej braku), która w końcu dochodzi do głosu i pozwala wyciągnąć konsekwencje. Tylko czy po wielu latach ma to jeszcze jakiś sens? Czy może to coś zmienić? Czy sprawiedliwość może się przedawnić?

Skłaniająca do refleksji, niezwykle poetycka i przejmująca opowieść o ludzkich dramatach z trudną historią w tle. Haratischwili stopniuje napięcie dosłownie do ostatniej strony, niejednokrotnie fundując czytelnikowi istny roller coaster! I mimo, iż w pierwszej chwili zakończenie jakie wybrała autorka mocno mnie zirytowało, a nawet wzburzyło, to z każdą kolejną chwilą, która upłynęła od zakończenia czytania, coraz bardziej doceniam jej geniusz i zaczynam rozumieć cel jaki jej przyświecał. „Kotka i Generał” żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym. Chapeau bas!