niedziela, 23 października 2022

„Sekretne życie autorów lektur szkolnych. Nie tacy święci jak ich malują” – Sławomir Koper

Wydawnictwo: Fronda
Data wydania: 2020-01-01
Liczba stron: 350
ISBN: 9788380795396


To moja druga książka Sławomira Kopra o tajemnicach polskich pisarzy. Z przykrością muszę stwierdzić, że poprzednia – „Nieznane losy autorów lektur szkolnych. Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra” podobała mi się o wiele bardziej, mimo iż dwa tytuły są właściwie z jednej kategorii i mogłyby stanowić jedną wielką księgę.

W „Sekretnym życiu autorów…” Koper skupia się głównie na życiu osobistym swoich bohaterów, opisując ich różnorodne i niejednokrotnie kontrowersyjne życie uczuciowe. Niestety, kontrowersje te wynikają przede wszystkim z homoseksualizmu pisarzy lub faktu posiadania przez nich kochanek. Zdecydowana większość rozdziałów traktowała o jednym lub drugim, a czasem o obu. Było to dość monotonne, co jest największym zarzutem do tego kompendium. Czytając, miałam wrażenie, że autor uległ tej nachalnej queerowej modzie, która epatuje na każdym możliwym kroku – wszędzie – nawet już w literaturze na temat literatury.

W zakończeniu książki autor ponownie podkreśla, że nie wyczerpał jeszcze tematu, zapowiadając tym samym kolejną część przedstawiającą biografie polskich pisarzy z zupełnie innej perspektywy. Nie sądzę jednak bym sięgnęła po nią. Monotonia tego tomu trochę mnie zraziła, chociaż ogólnie pomysł na cykl bardzo ciekawy.

Poniżej krótkie streszczenie kolejnych rozdziałów.

Mickiewicz – aktywny członek sekty, której guru „zachęcił” go do życia z dwoma „żonami” jednocześnie.

Fredro – frywolny i bezpruderyjny hrabia, którego tytuł szlachecki został zakupiony przez ojca, któremu powiodło się w interesach.

Orzeszkowa – kochliwa rebeliantka łamiąca zasady epoki w której żyła, np. poprzez fakt iż nie bała się żyć i pracować na własny rachunek.

Konopnicka – chociaż określano ją mianem „mężczyźniary”, która dość często zmieniała obiekty westchnień, znana jest z dwuznacznej przyjaźni z pewną plastyczką. Matka ośmiorga dzieci, do których miała bardzo wątpliwy stosunek.

Wyspiański – mimo prawie całkowitej abstynencji (alkohol traktował tylko jako lekarstwo w formie naparstka dobrego koniaku) miewał niestworzone wizje, które później umieszczał w swoich utworach. Niewykluczone, że wizje te były wynikiem przechodzonej przez niego kiły.

Przerwa-Tetmajer – aktywny kobieciarz, który wskutek swoich licznych przelotnych miłostek zachorował na syfilis.

Sienkiewicz – w jego życiu istotną rolę odegrało pięć kobiet o imieniu Maria – pierwszą żonę kochał najbardziej, druga najbardziej dala się mu we znaki, a mała zemsta pisarza sprawiła, że inspirowana nią postać na wieki przetrwała ma kartach jego książki – „Rodziny Połanieckich”.

Prus – cierpiący na agorafobię, lęk przed mostami oraz piorunami, sybaryta-smakosz namiętnie jeździł na bicyklu.

Żeromski – praktycznie jawnie prowadził jednocześnie życie rodzinne z dwoma kobietami, które obdarzyły go potomstwem – żona synem, a kochanka córką.

Nałkowska – mimo, iż utarło się powiedzenie, że karierę literacką można było rozpocząć przez jej łóżko (lub Iwaszkiewicza), lubiła czuć nad sobą czyjąś rękę, która ją poprowadzi w życiu codziennym.

Wierzyński – poeta i zapalony sportowiec oraz komentator w jednym, autor najlepszej biografii Chopina na świecie.

Dąbrowska – niezbyt kobieca i drwiąca z kobiecego upodobania do nowych fryzur i makijaży, a mimo to na wieloletnią i swoją ostatnią partnerkę wybrała kobietę, tworząc długi choć burzliwy związek.

Gałczyński – wyjątkowo imprezowy poeta, któremu butelka towarzyszyła do ostatnich dni, przez co skomplikował życie zarówno swojej żonie i córce, jak i kochance i nieślubnemu synowi.

Gombrowicz – związki określał mianem „wspólnictwa”, zdeklarowany homoseksualista, który doświadczył dwóch dłuższych relacji – pierwsza z młodszym Argentyńczykiem, druga zakończona ślubem z Kanadyjką.

Andrzejewski – zdeklarowany gej, który by prowadzić „normalne życie” poślubił kobietę, jednak zanim doszło do konsumpcji małżeństwa uciekł ze świadkiem. Zakochiwał się w młodych talentach takich jak Baczyński czy Hłasko, stawiając sobie za cel ich promowanie.

Szklarski – polski autor z amerykańskim paszportem oskarżony o kolaborację i skazany na pobyt w więzieniu. Dopiero po wielu latach i różnych kierunkach pracy, sukces przyniosła mu seria dla młodzieży.

Nienacki – bezpruderyjny i zafascynowany młodymi dziewczynami, przez 27 lat żył na wsi z kochanką w wieku swojego syna, utrzymując normalne stosunki z żyjącą w mieście żoną.

Stachura – wrażliwy koczownik noszący jedynie jeansy Lee Cooper, uprawiający „życiopisanie” czyli opisujący tylko to, czego doświadczał.

poniedziałek, 17 października 2022

„Lato, gdy mama miała zielone oczy” – Tatiana Țîbuleac

Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Tytuł oryginału: Vara în care mama a avut ochii verzi
Data wydania: 2021-08-05
Liczba stron: 152
ISBN: 9788366505247

Bardzo lubię książki niespodzianki, gdyż niejednokrotnie udało mi się trafić w ten sposób na prawdziwą perełkę. W wielu przypadkach są to wybory, których sama bym raczej nie dokonała, dlatego tym bardziej cieszy poznanie nowego (i innego). Tak było w przypadku dość krótkiej historii napisanej przez rumuńską autorkę Tatianę Tibuleac. Tytuł mocno mnie zaintrygował i też w pewnym sensie ujął, natomiast opis okładkowy raczej nie zachęcił. Mimo to – nie łamiąc moich zasad – sięgnęłam po lekturę.

„Lato, gdy mama miała zielone oczy” to wspomnienie kilku miesięcy, które Aleksy spędził z mamą przed jej śmiercią, podczas ich pierwszego i zarazem ostatniego urlopu we Francji. Czas bardzo intensywny i przełomowy, odciskający głęboki ślad na przyszłym życiu chłopaka i determinujący jego drogę. Opisanie przez niego tamtych dni ma być formą terapii, którą przechodzi. A ta bardzo mu jest potrzebna i to od dawna.

To jedna z tych książek obok których nie przechodzi się obojętnie. Wywołuje w czytelniku skrajne emocje. Od złości wywołanej buntowniczym zachowaniem gardzącego matką nastolatka, poprzez poczucie ulgi i podziw, gdy zachodzi w nim zmiana i staje się wspierającym i kochającym swojego rodzica młodym mężczyzną. Czy tak ogromna przemiana w tak krótkim czasie jest możliwa? Wątpię… Ale na kartach książki jawi się realnie i chce się, by była na wskroś prawdziwa.

Książka opowiada o bardzo trudnych relacjach rodzinnych. Nie tylko między matką i synem, ale również między innymi jej członkami. Każdy ma tutaj do kogoś jakiś żal i pretensje. Nierozwiązane problemy wiszą nad nimi niczym fatum. Jest to rodzina zdecydowanie toksyczna, co w konsekwencji odbija się na jej poszczególnych członkach. Monolog głównego bohatera jest bardzo poruszający i emocjonujący. Budzi całą gamę emocji. Po początkowym oburzeniu na podłe zachowanie okropnego bachora, przez współczucie dla biednego i skrzywdzonego dzieciaka, przychodzi czas na podziw nad zachowaniem dojrzałego nastolatka, któremu czytelnik kibicuje z całych sił. Bardzo nietuzinkowa książka, która skłania do refleksji. Jestem ciekawa pozostałych utworów tej pisarki. Polecam.

piątek, 14 października 2022

Grzechy "Paryża Północy". Mroczne życie przedwojennej Warszawy – Paweł Rzewuski

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2019-10-16
Liczba stron: 464
ISBN: 9788308069493

Bardzo lubię klimat dawnych lat, począwszy od międzywojnia po drugą wojnę światową, który znam zarówno z bardzo szeroko pojętej literatury jak i z filmów, takich jak np. „Vabank” czy seriali o Bodo albo kultowego „Czasu honoru”. Kiedy dodamy do tego moją fascynację Paryżem, logicznym następstwem będzie prezent, który otrzymałam od przyjaciółki, czyli książkę Pawła Rzewuskiego pt.: „Grzechy ‘Paryża Północy’ – roczne życie w przedwojennej Warszawie”.

Myślę, że autor swoim pomysłem zapełnił lukę na rynku literackim i ukazywał zupełnie inny obraz polskiej stolicy lat 20-tych i 30-tych. Owszem, czasem na kartach powieści pojawiały się jakieś postacie spod czarnej gwiazdy, ale były to raczej pojedyncze przypadki będące w kontrze do romantycznego bohatera walczącego o swoją ojczyznę. Rzewuski podszedł do tematu bardzo poważnie i wyczerpująco przedstawił mroczne życie w przedwojennej stolicy. Życie, które potrafi zafascynować czytelnika.

Życie w przedwojennej Warszawie nie było łatwe, co pokazują już pierwsze rozdziały traktujące m.in. o warunkach lokalowych w mieście czy też bezrobociu. Problemem była nie tylko ludność napływowa, która w wielkim mieście pokładała szansę na lepszą przyszłość. Wielkim problemem byli również weterani wojenni, kaleki i inwalidzi. Jedynym sposobem utrzymania dla wielu z nich było żebranie na ulicach oraz nocleg w licznych „pałacach biedy”, czyli w domach noclegowych i schroniskach dla najuboższych, którzy z różnych względów stracili swoje mieszkania. Opisując ten margines „Paryża Północy” autor odnosi się także do licznych aktów samobójczych, których skala w owym czasie bardzo przybrała na sile. Co ciekawe, szlagier Mieczysława Fogga pt.: „Ta ostatnia niedziela” szybko został okrzyknięty tangiem samobójców, gdyż bardzo często towarzyszył (szczególnie parom) podczas ostatnich chwil życia.

W kolejnej części książki Paweł Rzewuski opisuje nocne życie miasta, skupiając się na problemie zarówno cór jak i synów ulicy. Zaskakującym dla mnie był fakt, że w przedwojennej Warszawie istniał handel kobietami. Młode dziewczyny były wywożone za granicę lub kończyły w niewolniczych domach schadzek. Ze światem nierządu nierozerwalnie związany był również półświatek złodziei i zbrodniarzy. W książce bardzo szczegółowo opisano hierarchie i specjalności w tej dziedzinie. Tematykę uzupełniają rozdziały dotyczące hazardu oraz wszelakich używek, które obok pospolitego alkoholu były bardzo popularne. To szerokie kompendium o ciemnej stronie stolicy kończą rozdziały o bandach grasujących w mieście, mogących poszczycić się niemałą sławą i będących bohaterami licznych przyśpiewek i ballad, chociażby tych z repertuaru Kapeli Czerniakowskiej Grzesiuka.

Książkę, chociaż jest literaturą faktu, czyta się jak kryminał z najbardziej wartką akcją. Autorowi należą się słowa uznania za bardzo przystępny sposób przedstawienia tak mocno merytorycznej wiedzy. Lektura wciąga i można ją przeczytać niemal jednym tchem. Treść uzupełniona jest kilkoma fotografiami z epoki. Dodam, iż jestem zachwycona bardzo spójną z treścią okładką ze złotymi elementami. Przepiękne wydanie, które będzie ozdobą każdej biblioteczki. Polecam zainteresowanym tematem.


sobota, 8 października 2022

„Rodzinne strony” – Iwona Mejza

Wydawnictwo: Dragon
Cykl: Miasteczko Anielin (tom 2)
Data wydania: 2022-09-07
Liczba stron: 320
ISBN: 9788382741926

Lubię od czasu do czasu czytać ksiażki-niespodzianki, które dostaję w prezencie i są dla mnie zaskoczeniem. Tym razem był to jednak prezent nietypowy, gdyż nie otrzymałam go od osoby znającej mój gust, a od wydawnictwa „Dragon”. Niemniej jednak propozycja zrecenzowania powieści Iwony Mejzy bardzo mnie ucieszyła i z pozytywnym nastawieniem zabrałam się za lekturę.

„Rodzinne strony” to druga część cyklu pt.: „Miasteczko Anielin” i kontynuacja powieści „Przyjaciółka”, której niestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Nieznajomość pierwszego tomu nie wyklucza jednak sięgnięcia po drugi, chociaż wielu faktów z przeszłości bohaterów trzeba się domyślać lub szukać ich między wierszami.

„Rodzinne strony” to powieść obyczajowa, ukazująca losy mieszkańców uroczej miejscowości o nazwie Anielin. Społeczność opisana przez autorkę jawi się bardzo barwnie, różnorodnie ale i swojsko. Znajdziemy tam między innymi: wścibską i troskliwą kioskarkę Felicję; braci bliźniaków – Teofila i Ksawerego, zajmujących się książkami – prawdziwych dżentelmenów jak z dawnych lat; sklepikarkę Agatę – słomianą wdowę, która przeżywa trudny czas; Włocha Romano prowadzącego pizzerię i pomagającą mu samodzielną i zapatrzoną w niego Jowitę; pracującego w księgarni tajemniczego Marcinka oraz rodzinę pań Wójcickich składającą się z babci Czesi, jej wnuczki Marty zwanej Tusią oraz 6-letniej Poli. Każda z postaci poszczycić się może własną, indywidualną i bogatą historią, a jednocześnie (ze względu na fakt, iż wszyscy tworzą jedną społeczność) ich perypetie przenikają się i uzupełniają. Mieszkańcy Anielina pomagają sobie, oferując wsparcie, zrozumienie lub konkretne działanie. Razem przeżywają dobre i złe chwile. Cieszą się mniejszymi i większymi sukcesami. I mimo licznych trosk wypełniających codzienność, Iwona Mejza stworzyła bardzo pozytywny i ciepły obraz wspólnoty, który wywołuje całą gamę pozytywnych emocji.

Jednak „Rodzinne strony” to nie tylko sielsko-aniel(iń)ska opowieść o małym miasteczku. Autorka porusza w niej wiele ważnych współcześnie problemów społecznych, takich jak alkoholizm, przemoc domowa, emigracja zarobkowa, samotność osób starszych, śmierć bliskich i w konsekwencji żałoba. Tragedie te nie dominują jednak fabuły, chociaż skłaniają do refleksji, więc można uznać, że autorka osiągnęła swój cel.

Powieść Iwony Mejzy to typowa literatura kobieca – napisana przez kobietę, dla kobiet i przede wszystkim o kobietach, ukazując ich problemy na różnych etapach życia. To powieść o rodzinie, miłości, przyjaźni i poszukiwaniu własnej drogi. To również opowieść o tym jak przeszłość determinuje naszą teraźniejszość i przyszłość. Lekka powieść napisana współczesnym i żywym językiem, którą czyta się błyskawicznie i miło wspomina po zamknięciu ostatniej strony. Jedynym moim zastrzeżeniem jest realizacja wielowątkowości fabuły, która sprawiła, że poszczególnych bohaterów poznajemy dość pobieżnie. Autorka starała się chyba dość sprawiedliwie obdzielić poszczególne postacie ilością poświęconych im stron i w zasadzie niewielka różnica jest tu między bohaterami głównymi i drugoplanowymi. Z drugiej strony, jest to być może sposób, by cykl nie kończył się jedynie na drugim czy trzecim tomie...

Bardzo dziękuję wydawnictwu „Dragon” za możliwość poznania chociażby fragmentu twórczości nowej dla mnie autorki i bardzo przyjemną lekturę. Z wielką chęcią ponownie „odwiedzę” Anielin i sprawdzę, jak dalej potoczyły się losy jej ciepłych i pełnych życzliwości mieszkańców. Lekturę polecam głównie miłośniczkom powieści obyczajowych.


czwartek, 6 października 2022

„Baśnie dla dzieci i dla domu, tom 1” – Jacob Grimm, Wilhelm Grimm

Wydawnictwo: Media Rodzina
Cykl: Baśnie dla dzieci i dla domu (tom 1)
Tytuł oryginału: Brüder Grimm. Kinder- und Hausmärchen
Data wydania: 2010-01-01
Liczba stron: 496
ISBN: 9788372784834

Jako absolwentka filologii germańskiej, niejako „z zawodu”, lubię sięgać po książki niemieckich autorów. Nie tylko współczesne, ale i po kanon klasyki, który chociażby częściowo został omówiony podczas studiów. Tak było w przypadku baśni braci Grimm. Na zajęciach z literatury czytaliśmy w oryginale tylko kilka utworów – cóż, „taki mamy program”, więc jakiś czas temu postanowiłam, że zapoznam się z całością. W ten sposób trafił w moje ręce pięknie wydany 2-tomowy zbiór 200 baśni Jacoba i Wilhelma Grimm – napisanych ale i zebranych oraz spisanych przez braci np. na podstawie przekazów ustnych.

W tomie pierwszym znajdują się 93 utwory – w większości raczej nieznane ogółowi, jednak są tu również takie „sławy” jak „Jaś i Małgosia”, „Czerwony kapturek”, „Kopciuszek” czy „Śpiąca królewna”. Poza tym, typowo niemieckie baśnie jak „Miejscy muzykanci z Bremy”, „Roszpunka”, „Pani Holle” i spolszczony „Rumpelsztyk”, który dla mnie na zawsze pozostaje Rumpelschtilzchen. Bohaterami tych opowieści – poza księżniczkami, królewiczami, krasnoludkami, braćmi, siostrami, zwierzętami czy prostymi ludźmi jak młynarze i rybacy – są też nietypowe stwory, takie jak kiełbasa, słomka, węgielek i fasolka. Tak więc spodziewać się można sporej różnorodności miejscami bardziej lub mniej udziwnionej.

Baśnie i bajki z zasady powinny być pouczające i zawierać mądrą pointę. Co mnie mocno zdziwiło, to fakt, że nie wszystkie utwory Grimmów takie były. Zdarzało się, że owszem pokazywały naganne zachowanie, ale jednocześnie sprawca nie ponosił żadnych konsekwencji, a co więcej, wychodził z sytuacji obronną ręką. Bywały też i przypadki, kiedy w jednej scenie autor normalnie podchodzi do dość drastycznego czynu, jakim jest zabicie konia, by w kolejnej usprawiedliwić go, gdyż działał w trosce o głodne kruki, które chciał jakoś nakarmić. Gdzie tu logika?

Decydując się na sięgnięcie po baśnie braci Grimm nastawiałam się na przyjemny powrót do dziecięcych lat i bardziej wysublimowane doznania. Spodziewałam się „wniknięcia” do niesamowitych światów owianych nutką tajemniczości i magii. Tymczasem otrzymałam dość rzeczowe, zwięzłe opowiastki, które okazały się być zaledwie bazą do historii mojego dzieciństwa, które były bardzo pięknie opowiedziane. Przyznam, że czytane na studiach w oryginale i fragmentarycznie bajki (jak się okazało najciekawsze) brzmiały dużo lepiej niż polskie tłumaczenie. Na marginesie: poza kilkoma archaicznymi określeniami, które trzeba by sprawdzić w słowniku, bardzo dobrze nadają się również dla początkujących uczniów.

Poza tym dość ubogim opisem literackim, który nie stworzył klimatu, rozczarowująca była również sama fabuła znacznej części baśni. Wątki pojawiające się ni z tego ni z owego, jakby zaczerpnięte z innych bajek i „upchnięte” na siłę – by rozbudować treść. To samo tyczy się także zakończeń, co było dość irytujące. Motyw główny – lekko zmieniony – powtarzał się również w kolejnych utworach, tworząc jakby kolejną wersję jednej historyjki.

Wyobrażenie o baśniach braci Grimm zderzyło się mocno z rzeczywistością i powstał wielki huk. Nie dziwię się również, dlaczego spośród tak wielkiego zbioru, wydawane są rozbudowane wersje zaledwie kilku bajek. I nie mam tu na myśli tego obecnie już znanego okrucieństwa i drastyczności baśni Grimmów. Polecam ciekawskim czytelnikom, którzy chcą się na własne oczy przekonać, jak rzeczywiście wyglądają te słynne baśnie. Przede mną jeszcze tom drugi. Jednak musi minąć trochę czasu, bym mogła się za niego zabrać…