niedziela, 28 czerwca 2020

"Rzeki Hadesu" - Marek Krajewski

Cykl: Edward Popielski (tom 4)
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 7 maja 2012
ISBN: 9788324022397
Liczba stron: 250

Z każdą kolejną częścią serii o Popielskim, darzę tę postać coraz większa sympatią. Myślę, że miałabym duży problem, gdybym musiała wybrać teraz swojego ulubionego bohatera wykreowanego przez Marka Krajewskiego. Inna sprawa, że Edward coraz bardziej upodabnia się do Eberharda Mocka, czego akurat ja nie uważam za minus. Podobnie jak w przypadku cyklu o Ebim, każda kolejna część odsłania tajemnicze wątki biografii Popielskiego. Tym razem okazuje się, że dawny polski policjant – komisarz urzędu śledczego lwowskiej komendy wojewódzkiej – był też swego czasu porucznikiem AK…

Akcja „Rzek Hadesu” rozpoczyna się bardzo intrygującymi, ale i brutalnymi, wydarzeniami w roku 1946. Leokadia – kuzynka Edwarda – przesłuchiwana jest we wrocławskim więzieniu w typowy i mało wysublimowany dla UB sposób. Jej oprawcy chcą uzyskać tylko jedną informację – poznać miejsce pobytu Popielskiego. Jednak uczucie kobiety jest silniejsze niż nawet najbardziej wymyślne tortury. Popielskiemu nic nie zagraża – nic z jej strony, o czym jest przekonany. Cios szykuje się jednak z innej strony. Ktoś próbuje go wrobić w porwania i gwałty na małych dziewczynkach. By mieć względny spokój i dalej wieść życie w konspiracji, Popielski musi zrobić tylko jedno – wytropić prawdziwego zboczeńca i wymienić go na swoją kuzynkę. Czy UB pójdzie z nim na układ?

Ponieważ z wielu względów trudno mu osobiście szukać „gada”, w tej kłopotliwej misji wesprze go jedyny i prawdziwy przyjaciel, który w Breslau czuje się jak ryba w wodzie – tak, tak! – ponownie na scenę wkroczy Eberhard Mock. Jednak, by móc pomóc swojemu kumplowi, trzeba cofnąć się do samych początków tej historii, gdyż Popielski bardzo dobrze wie kogo ma złapać! I tak trafiamy do Lwowa roku 1933, gdzie Edward tropił pedofila upajającego się zapachem jaśminu…

Na chwilę obecną jest to chyba najlepsza książka Marka Krajewskiego jaką przeczytałam. Autor jawi mi się jako bezapelacyjny mistrz suspensu! Tak zaskakujących zwrotów akcji nie spodziewa się nawet najwybredniejszy miłośnik sensacji i kryminału. Jestem pod ogromnym wrażeniem – proporcjonalnym do mojego zaskoczenia podczas czytania. W „Rzekach Hadesu” mamy do czynienia z niesamowitą ilością wątków, jednak to bogactwo nie jest przekombinowane – tu wszystko do siebie pasuje, nadając tempo akcji i uzupełnia się. Nawet pozornie niezrozumiałe i absurdalne elementy w końcu zaczynają mieć znaczenie i to niejednokrotnie fundamentalne. Do tego w powieści znajdziemy to, co charakterystyczne dla Krajewskiego – bardzo wiernie i plastycznie odtworzone realia zarówno Lwowa jak i Wrocławia dawnych lat, co sprawia, że czytelnik czuje się, jakby przeniósł się w przeszłość. Dodam, że dzięki temu autorowi jednym z moich ulubionych gatunków literackich stał się właśnie kryminał retro.

Świetna rozrywka dająca odskocznię od zwykłej, szarej rzeczywistości i współczesności. Chwilami dość brutalna, brudna i mroczna, ale dająca też przyjemny dreszczyk emocji i ogromne zadowolenie po zakończeniu – pointa sprawia, że czytelnik staje się spełniony, chociaż ryzyko „rozczarowania”, że to już koniec, istnieje. Coś za coś.

czwartek, 25 czerwca 2020

"Dziennik" - Anne Frank

Wydawnictwo: Znak Horyzont 
Tytuł oryginału: Het Achterhuis
Data wydania: 26 lutego 2020
ISBN: 9788324077878
Liczba stron: 320

O dzienniku Anny Frank, który został napisany w ukryciu podczas II Wojny Światowej, słyszał chyba każdy. Nietypowa lektura autorstwa małej dziewczynki, która tworzyła swoje zapiski adresując je do fikcyjnej przyjaciółki Kitty. Tak naprawdę, długo pisała je tylko dla siebie, nie śmiąc nawet marzyć, że po latach będzie mieć aż tak imponujące grono czytelników. Wprawdzie, po około roku ukrywania, Anna usłyszała apele, by ludność zbierała swoje dzienniki i pamiętniki opisujące realia wojenne, ponieważ po zakończeniu wojny powinno się je opublikować, jednak czy tak naprawdę uwierzyła, iż jej pamiętnik trafi do druku? Marzyła, by zostać dziennikarką lub pisarką – miała plany, aspiracje, ale…

Zanim sięgnęłam po tę książkę, intrygowało mnie bardzo jak rodzina Frank trafiła do swojej kryjówki. Gdzie się znajdowała i na jakich zasadach udało im się przetrwać w niej ponad 2 lata. To musiało być przecież bardzo przemyślane przedsięwzięcie i nie lada wyzwanie – nie tylko dla osób ukrywających się! Ciekawiło mnie również w jaki sposób „opuścili” swoje schronienie i w końcu, w jaki sposób udało się wydrukować pamiętniki małej Anny. Na te wszystkie pytania znalazłam odpowiedź podczas lektury i ze zrozumiałych względów nie będę poruszać w mojej opinii tych kwestii.

Kilka słów na temat dziennika chcę jednak napisać. Zaskoczyło mnie, jak bardzo głębokie i dojrzałe były to przemyślenia. Zupełnie nie miałam wrażenia, że czytam zapiski małej dziewczynki. Wprawdzie czasami – szczególnie z początku – autorka wydawała się nazbyt egzaltowana, tak jakby kreowała się na dojrzalszą niż była w rzeczywistości – chwilami brzmiało dość komicznie powodując uśmiech na twarzy. Nie można jednak zaprzeczyć, że była osobą bardzo wrażliwą, spostrzegawczą i inteligentną, która dość dobrze dostosowała się do nowych i trudnych warunków, trudnych do wyobrażenia, a co dopiero do przeżycia.

Ponieważ Anna nie pisała w dzienniku tylko o swoich „dziewczyńskich” odczuciach i przeżyciach typowych dla nastolatki (chociaż wspomnę, że miała to szczęście i doświadczyła w pewnym sensie zakochania…), ale i relacjonowała sytuację na zewnątrz oraz nastroje jakie panowały w „oficynie”, jej dzieło posiada niezaprzeczalną wartość merytoryczną i historyczną. Uważam, że powinno się stać obowiązkową lekturą szkolną, gdyż takie świadectwo należy „podawać dalej”, by poznało je jak największe grono odbiorców. Nie jest to „zwyczajna” książka historyczna czy też beletrystyka traktująca o wojnie.

Zastanawiam się, czy gdyby Anna przeżyła holocaust, jej książka byłaby aż tak popularna. Byłaby w końcu jedną z (nie)wielu – teraz jest na pewno jedyną w swoim rodzaju. Cieszę się również, że jej wpływ na otoczenie nie skończył się w listopadzie 1944 roku, a jej dziedzictwo kontynuował ojciec Anny, np. poprzez założenie w 1963 roku w Bazylei Fundacji Anny Frank. Głównym jej celem jest „szerzenie ponadczasowego przesłania Anny Frank o pokoju, sprawiedliwości i humanizmie na ziemi dla każdego nowego pokolenia poprzez ustanawianie wiarygodnych tekstów i ich rozpowszechnianie na całym świecie”.

Daję maksymalną ocenę i polecam każdemu – bez względu na wiek, płeć i narodowość.

niedziela, 21 czerwca 2020

„Idiota” – Fiodor Dostojewski

Cykl: Dostojewski dzieła wybrane – tom 3 
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Tytuł oryginalny: Idiot
Data wydania: 1987
ISBN: 83060161122
Liczba stron: 694

Kto mnie już trochę poznał od czytelniczej strony, wie, że m.in. uwielbiam literaturę rosyjską, a Dostojewskiego – obok Bułakowa – cenię sobie bardzo. Z przeczytaniem „Idioty” zwlekałam dość długo tylko z jednego względu. Kupiony przeze mnie w antykwariacie egzemplarz powieści ma dość małą czcionkę, okazało się zbyt małą na moje oczy, ale w ramach „nadrabiania” zaległości z „dolnej półki regału” (tzw. półka hańby z oczekującymi na przeczytanie książkami…) postanowiłam się przemóc. Wiedziałam, że Dostojewski wynagrodzi mój trud i nie będę żałować.

Tytułowym „Idiotą” jest książę Lew Nikołajewicz Myszkin, który po dość długiej kuracji w Szwajcarii wraca w rodzinne strony. Jest to człowiek bardzo prostoduszny, szczery, dość naiwny, na pewno zbyt łatwowierny i ufny. Emanuje niesamowitą dobrocią i wiarą w drugiego człowieka. Swoim nieprzeciętnym zachowaniem wywołuje jednak, w większości osób stających na jego drodze, jedynie politowanie i szyderstwo. Uważają oni, że tak czyste serce i szczere intencje może mieć tylko idiota! Uśmieszki wywoływane opowieściami księcia zaczynają się już w pociągu do Petersburga, do którego zmierza by odnaleźć swą daleka krewną, ponieważ został na świecie sam jak palec. Towarzyszyć mu będą już prawie cały czas. Czy będzie wśród bohaterów naszej opowieści jednak ktoś, kto pozna się na prawdziwej wartości księcia? Czy znajdzie się kobieta, która doceni jego wielkie serce?

„Idiota” to przykład klasyki, którą powinien poznać każdy miłośnik literatury. Początkowo autor planował nadać powieści tytuł „Książę Chrystus”, wzorując niejako głównego bohatera – pięknego, czystego człowieka – na postaci Jezusa. Książę Myszkin jest postacią wyjątkowo uduchowioną. Podczas czytania miałam nieodparte wrażenie, że właśnie taki mógłby być Chrystus. Dostojewski bardzo trafnie ujął rys psychologiczny tego „ideału duchowego” sobie współczesnych czasów. Jak się można domyślać, jednak historia o jakiej mowa ma niestety wydźwięk tragiczny, gdyż autor znany jest z faktu, iż w swoich książkach często do głosu dochodzi jego apokaliptyczna wyobraźnia. Mimo, iż powieść nie nastraja optymistycznie, nietrudno docenić jej wartość artystyczną – precyzyjnie przemyślana fabuła, liczne uzupełniające się wątki wzbogacające ją, przepiękny język w wysublimowany sposób opisujący refleksyjną historię Myszkina to to, co czeka na czytelnika, gdy sięgnie po „Idiotę”. Poza tym jest to wyjątkowa opowieść o miłości – również „po prostu” o miłości do drugiego człowieka – mająca wiele odcieni i niuansów. Z każdą chwilą, która upływa od zakończenia czytania tej książki, robi ona na mnie coraz większe wrażenie. Kunszt Dostojewskiego w najczystszej postaci. Polecam gorąco!

czwartek, 11 czerwca 2020

„Los powtórzony” – Janusz Leon Wiśniewski

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 
Data wydania: 2004
ISBN: 8373377565
Liczba stron: 307

Książki Wiśniewskiego mają niepowtarzalny, specyficzny i rozpoznawalny klimat, którym przyciągają czytelników. Już po kilku stronach wyczuwa się charakterystyczny styl autora, który również mi bardzo przypadł do gustu. W zasadzie, każdą z dotychczas przeczytanych jego książek odbierałam bardzo pozytywnie. Przeczuwałam, że i tym razem będzie podobnie. Było, aczkolwiek spotkało mnie pewne zaskoczenie. W „Losie powtórzonym” nasz niemalże „nadworny” znawca kobiet, na głównego bohatera wybrał… mężczyznę. Będzie więc zarówno o emocjach, jak i o tajnikach psychiki (także z perspektywy nauki, lecz w bardzo przystępny sposób, do czego Wiśniewski nas już przyzwyczaił) ale tym razem, męskiej. Tak dla odmiany.

Marcin to samotny góral, który po śmierci matki zostaje sam w pustej chacie z widokiem na góry. Dotychczas jego życie było poukładane, dość monotonne, jednak wypełnione obowiązkami. Każdą wolną chwilę poświęcał na opiekę nad sparaliżowaną matką, za co oczywiście byli mu bardzo wdzięczni wszyscy starsi bracia, którzy jednak, jakoś tak się zdarzyło, rozjechali się po świecie i nie mogli mu pomóc. Nie narzekał, kochał mamę – to co robił, było więc oczywiste. Praca w muzeum na stanowisku dyrektora i czas z matką wystarczały mu. A może nie zauważył, że czegoś mu jednak brakuje? Czy też naprawdę nie miał czasu by żyć… żyć swoim życiem?

Po pogrzebie nadszedł więc czas na zmiany. Nie będą dotyczyły tylko remontu domu, ale i „przemeblowania” życia osobistego, bo nagle – również ku zaskoczeniu samego głównego bohatera – okaże się, że takie posiada i staje się ono coraz bardziej treściwe i intensywne.

Bardzo miłym okazał się wątek internetowy, nawiązujący do pierwszej i najbardziej znanej powieści Wiśniewskiego. Zresztą nie tylko ten, gdyż pojawi się też przyjaciel głównego bohatera – Jakub… (owszem TEN Jakub). Marcin dość późno doświadczy pierwszego spotkania z internetem i czatem, jednak z wielkim zapałem zacznie odkrywać tajniki sieci, która go pochłonie. Jak można się domyślać, będzie miało to związek z pewną kobietą. Myślę, że ten motyw przywoła wśród wielu czytelników uśmiech... do wspomnień. Któż swego czasu nie miał tak jak Marcin?  ;)

Książka tym razem nie tylko o miłości, ale przede wszystkim o poszukiwaniu celu w życiu, o uciecze od samotności – tak… tylko uciecze w co? W miłość, a może w rozczarowanie? A może po prostu o zbieraniu nowych doświadczeń, nie zawsze takich jak byśmy chcieli, jednak zawsze dających jakąś naukę na przyszłość, z której można wyciągnąć (w swoim czasie) pozytywne wnioski.

Dość mocno rzeczowa, nie przesłodzona, konkretna i realistyczna – powiedziałabym wręcz „męska” książka, jednak zachwyca i ujmuje jak zawsze. Polecam szczególnie miłośnikom prozy Wiśniewskiego, gdyż pokazuje on swoją inną twarz.

niedziela, 7 czerwca 2020

„Czas burz” – Charlotte Link

Cykl: Czas burz (tom 1)
Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginału: Sturmzeit
Data wydania: 15 stycznia 2020
ISBN: 9788324056606
Liczba stron: 572

Charlotte Link przyzwyczaiła wszystkich swoich czytelników, że można się po niej zawsze spodziewać trzymającego w napięciu thrillera lub wartkiej sensacji powodującej wypieki na twarzy. Tym razem autorka postawiła jednak na zupełnie inny gatunek literacki, chociaż nie jest on mniej emocjonujący niż typowe dla niej książki. „Czas burz” to pierwszy tom trzyczęściowej sagi, opowiadającej o niemieckiej rodzinie pochodzącej z Prusów Wschodnich, w której pierwsze skrzypce wiodą nieprzeciętne i bardzo silne kobiety.

Główną bohaterką powieści jest Felicja, która podczas pierwszego spotkania może wywoływać dość mieszane odczucia. Jednak mi od samego początku przypadła do gustu i mocno jej kibicowałam. Najważniejsza jest dla niej ona sama i jej wygoda. Niby egoistka, ale gdy trzeba walczyć o najbliższych potrafi bez skrupułów postawić na swoim i osiągnąć swój cel, spadając przy tym na cztery łapy. Kocica o niezapomnianych i zimnych oczach, które nie pozostawiają obojętnym żadnego mężczyzny, co będzie miało niebagatelny wpływ na losy Felicji. Typowa wnuczka swojej babki Letycji, która rozumie ją najlepiej na świecie, gdyż odziedziczyła po niej zarówno charakter jak i wyjątkowy wygląd.

Akcja powieści zaczyna się w 1914 roku. Pierwszy tom zatem dotyczyć będzie okresu Pierwszej Wojny Światowej i przemian jakie się z nią łączyły na całym świecie – nie tylko w Niemczech. Autorka zahaczy bowiem również o rewolucję w Związku Radzieckim, Francję, a nawet Amerykę… Cieszę się, że w literaturze pojawia się tendencja, by sięgać po wcześniejsze wydarzenia historyczne, umieszczając je jako tło powieści. Mimo, że okres Drugiej Wojny ciągle dominuje w literaturze, to pojawiają się pisarze cofający się do minionych zdarzeń trochę dalej.

Nie jestem w stanie opisać o czym dokładnie jest „Czas burz” i nawet nie chcę, gdyż czytelnik powinien odkrywać sam historię Felicji oraz jej bliskich i rozkoszować się nią. Należy jednak wspomnieć, że jeśli osią powieści jest kobieta, to nie obejdzie się bez wątków miłosnych. Znając już trochę Felicję – licznych, nieprzeciętnych, namiętnych i oczywiście niebanalnych, a czasem i nie bez podtekstów, gdyż nie zapominajmy – wygoda i pieniądze są dla niej niezwykle ważne. Ponieważ jest ona bardzo dumna i zawsze osiągnie swój cel, nie do uniknięcia są liczne tragedie. Zresztą sama Felicja nie raz znajdzie się w dramatycznej sytuacji…

To wszystko i wiele więcej na tle najważniejszych wydarzeń historycznych z pierwszej połowy XX wieku, sprawia, że nie jest to po prostu saga rodzinna czy też romans, a powieść historyczna o dużej wartości. Autorka bardzo merytorycznie ale i przystępnie przedstawia nastroje i sytuację społeczną panujące w czasie Pierwszej Wojny Światowej, zarówno w Niemczech, jak i w innych częściach Europy. Do tego – jak zawsze u Link – wyjątkowo ciekawe i zróżnicowane postacie o skomplikowanych charakterach i liczne wątki, które je ze sobą łączą. Po raz pierwszy chyba tak bardzo czekam na wydanie kolejnego tomu serii. W przygotowaniu są już oba – jestem pewna, że będą tak samo doskonałe jak pierwszy i czytelnik pozna kolejne, niesamowite kobiety z rodziny Dombergów.