czwartek, 8 lutego 2018

„Trup na plaży” – Aneta Jadowska

Cykl: Garstka z Ustki (tom 1) 
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 31 stycznia 2018
ISBN: 9788381290890
Liczba stron: 304

Jest to moje pierwsze spotkanie z Anetą Jadowską oraz z ‘Magdą Garstką’ i już obie skradły moje serce. Nie wiem tylko która bardziej… Po chwili zastanowienia stwierdzam, że chyba jednak autorka, bo to ona zdecydowała się odejść od dobrze znanej jej konwencji fantastycznej i napisać swój pierwszy kryminał. I to kryminał, którego akcja toczy się w moim ukochanym mieście czyli Ustce. No i w końcu to ona stworzyła przecież ‘Garstkę’. Mimo mojego uwielbienia dla tego wyjątkowego kurortu, w którym staram się odpocząć zawsze gdy tylko czas na to pozwoli, postaram się być jednak obiektywna.

Główną bohaterką książki jest Magda Garstka, która po zrobieniu licencjatu i po 9 latach spędzonych u cioci w Łodzi, postanawia wrócić do rodzinnej Ustki i zamieszkać na tyłach pensjonatu, który prowadzi jej babcia. Propozycja przyjazdu nad morze chociaż na wakacje wyszła właśnie od niej, a ponieważ Magda nie miała planów na dalsze życie, przystała na nią. Do Ustki ciągnie ją jeszcze coś – tajemnice rodzinne z przeszłości, pytania bez odpowiedzi, które nie dają jej spokoju. Po pierwszym poranny spacerze po plaży ma wrażenie, że spokoju nie uda jej się zaznać jeszcze bardzo długo, gdyż po tym jak usiadła na piasku by chwilę odpocząć i ukoić wzrok widokiem fal, zauważyła pływającego twarzą w dół tytułowego trupa! Jak przystało na córkę i bratanicę policjanta postanowiła dowiedzieć się kim był topielec. Czy uda jej się rozwiązać zagadkę, która wg policji jest sprawą oczywistą – „zwykłym” utonięciem turysty?

„Trup na plaży” nie jest jednak tylko i wyłącznie książką o młodej detektywce-amatorce, która prowadzi swoje pierwsze „dochodzenie”. Istotnym elementem fabuły i – zdradzę – całej układanki jest też rodzina i jej niekiedy bardzo skomplikowane relacje. Co prawda na początku wydawać by się mogło, że życie rodzinne „Garstek” to wyidealizowana sielanka – ciepła babunia, przesympatyczny wuj i kochane ciocie, kuzynka, która jest bratnią duszą – jednak jak każda rodzina – tak i ta skrywa jakąś tajemnicę – niekoniecznie przyjemną.

Przyznam, że książka intrygowała mnie bardzo – praktycznie od pierwszej do ostatniej strony. Co chwilę pojawiała się jakaś nowa „rewelacja”, co chwilę poznawałam kolejny element dość zawiłej układanki. Do tego napisana jest w bardzo lekkim i dowcipnym stylu, który niby nie powinien pasować do trzymającego w napięciu kryminału – a jednak! Bywało zabawnie, czasem wzruszająco, niekiedy groźnie, ale zawsze ciekawie.

Dodam iż dla mnie dużym plusem książki jest też sposób przedstawienia miasta. Autorka bardzo dokładnie opisuje wiele miejsc w Ustce tworząc jakby swoisty „przewodnik” po niej. Było to dla mnie bardzo przyjemne uczucie „widzieć” podczas lektury tę moją Ustkę, a nie tylko wyobrażać sobie jakieś miejsca. Obowiązkowa lektura dla każdego miłośnika tego miasta!

wtorek, 6 lutego 2018

„Niebo pod Berlinem” - Jaroslav Rudiš

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tytuł oryginału: Nebe pod Berlínem
ISBN: 8374694780
Liczba stron: 140

„Niebo pod Berlinem” to specyficzna powieść, która składa się z kilku odrębnych opowieści, zawartych w kolejnych rozdziałach. Wszystkie te opowieści łączy jedno – U-Bahn, czyli berlińskie metro zwane przez autora po prostu „ubanem”. Narratorem i zarazem głównym bohaterem, który „zbiera” te wszystkie historie jest trzydziestolatek z Czech, który pewnego dnia postanawia rzucić monotonną i spokojna pracę w szkole i wyjechać do Berlina, by tam znowu grać muzykę. Bem wyjeżdża jakby ze strachu przed dorosłością, chociaż w zasadzie od „jakiegoś” czasu jest już dorosły! Wyjeżdża do Berlina, bo Berlin to wolność.

Niemiecka przygoda Bema rozpoczyna się od poznania „Pancho Dirka”, z którym zakłada zespół o nazwie U-Bahn – „wyraża wszystko co ważne dla punkowej kapeli – mrok, huk i prędkość”.  Można by rzecz, że trafił swój na swego. Razem, grają, razem próbują, mieszkają, imprezują i czasem pracują. Podoba im się nawet jedna dziewczyna, która ostatecznie jednak wybiera Bema. Ten mimo, iż często wraca myślami do swojej czeskiej miłości, przez którą został opuszczony, pozwala sobie rozpocząć „związek” z Katrin. Czy łączy ich coś więcej niż seks? Może jeszcze metro, gdyż rodzina dziewczyny jest z nim mocno związana. Przez ojca Katrin poznaje wiele ciekawych historii związanych przede wszystkim z koleją podziemną, motorniczowie zwierzają mu się przy piwnie w „ubanowym” barze z traum wywołanych śmiercią pasażerów pod kołami metra. Szczególnie prześladują ich te puste przeszywające oczy, które wgapiały się w nich tuż przed śmiercią. Poza tym, chyba bez większej trudności, można by na podstawie „książkowych” opowieści stworzyć mapę berlińskiego metra, albo chociaż przewodnik po nim.

Do tego czytelnikowi cały czas w tle towarzyszy muzyka, ponieważ „człowiek zapamiętuje wydarzenia według dźwięków. Według nich je układa, gubi i znów odnajduje. Świat to technika dźwiękowa, uszy to kierunkowskazy” – jak twierdzi Bem. I zaryzykowałabym stwierdzenie, że właśnie głównie przez tę muzykę autor „funduje” czytelnikowi bardzo miły powrót do przeszłości – do szalonej młodości, imprez w klubach i koncertów. Podczas czytania wiele razy uśmiechałam się do swoich wspomnień. Uśmiech wywoływały również liczne fragmenty humorystyczne, które autor opisuje w bardzo lekkim stylu. Język jakiego używa sprawia, że przez kolejne strony pędzi się niczym „uban”.

A dlaczego „Niebo POD Berlinem”? Bo tam – pod spodem – w metrze toczy się cały świat – nie tylko Bema.

Polecam, gdyż jest to bardzo nieprzeciętna i oryginalna książka. Chociaż trudno ją „zdobyć” warto się trochę wysilić, by móc poznać twórczość czeskiego pisarza Jaroslava Rudiša. Z przyjemnością sięgnę po kolejne tytuły tego autora.