sobota, 29 sierpnia 2020

„Dolina nadziei” – Zofia Mąkosa

 Cykl: Wendyjska Winnica (tom 3)
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 17 czerwca 2020
ISBN: 9788324584178
Liczba stron: 432

„Dolina nadziei” to wieńcząca trylogię, ostatnia część cyklu „Wendyjska Winnica”, w której autorka zamyka wszystkie wcześniejsze wątki, dając tym samym czytelnikom zadowolenie, że oto mają przed sobą pełny i kompletny utwór, tworzący spójną całość. Akcja powieści rozpoczyna się w 1948 roku i tym razem Matylda, która jest główną bohaterką książki, opuszcza Polskę i udaje się w drogę do Neuruppin, gdzie przebywa już sporo Niemców przesiedlonych z zachodnich ziem odzyskanych. Tam odnajduje swoją ciotkę Hedwigę i poznaje nowych, życzliwych jej ludzi. Czy jednak Neuruppin okaże się przystanią na nowe życie? A może będzie to tylko przystanek w dalszej drodze?

Czy Matyldzie, po tych wszystkich dramatycznych przeżyciach jakich doświadczyła, uda się w ogóle gdziekolwiek i z kimkolwiek rozpocząć nowe – szczęśliwe – życie? Życie, w którym będzie myśleć teraz głównie o małej Hannie. Gdyż jak się później okazało, Matylda opuszczając Kazimierza i Zieloną Górę była w ciąży…

Dużym atutem ostatniej części „Wendyjskiej Winnicy” jest fakt, że w zasadzie mimo licznych wątków pobocznych dedykowanych nowym i starym bohaterom, całkowicie poświęcona jest Matyldzie. Przez co fabuła jest bardziej spójna i poukładana, w odróżnieniu od poprzednich części, kiedy miało się czasem wrażenie, że autorka zaledwie wspomina o kolejnych bohaterach. Tym samym historia Tili zatacza koło i można powiedzieć, że zarówno ona jak i czytelnicy będą mogli odetchnąć z ulgą…

Poza tym, ogromną zaletą całej „Wendyjskiej Winnicy” jest bardzo dokładnie przedstawione tło historyczne, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ autorka jest emerytowaną nauczycielką historii i „wosu”. Jednak z pewnością unikatowym jest spojrzenie na II wojnę światową i jej tragiczne konsekwencje z perspektywy narodu niemieckiego, który mimo swoich bezsprzecznych win, również sporo wycierpiał. Szczególnie mam tu na myśli „szarego” przeciętnego obywatela, który nie brał bezpośredniego udziału w walce, ale który na własnej skórze odczuł skutki wojny. Wypędzenie (nazywane łagodniej przesiedleniem) z terenów objętych nową władzą, to tylko początek nowych dramatów. W miejscach „zsyłki” – niemieckiej ojczyźnie – życie również nie było sielanką i trzeba było zmagać się z każdym dniem. Myślę, że czytelnicy, którzy do tej pory nie zgłębili tego tematu, dowiedzą się z książki Mąkosy wielu ciekawych faktów. A ponieważ jest to powieść fabularyzowana, a nie stricte historyczna, przyjemniej i przystępniej jest „uczyć” się z niej historii.

Wartość historyczna jest bezsprzeczna, jednak „Dolina nadziei” charakteryzuje się również ciekawą fabułą, napisaną w bardzo dobrym stylu (z książki na książkę coraz lepszym, co daje się zauważyć!). To opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i własnego miejsca w świecie – domu, w którym będzie można osiągnąć spokój i znowu poczuć prawdziwą miłość. Czy będzie to jednak dane wszystkim „mieszkańcom” Wendyjskiej Winnicy? Sprawdźcie sami!

Polecam szczególnie mieszkańcom lubuskiego, do których się zaliczam, dla których cykl jest swoistą kroniką. Obowiązkowa pozycja dla lokalnych patriotów. Miłośnikom historii również przypadnie do gustu.



sobota, 22 sierpnia 2020

„Sekretne życie pisarzy” - Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: La vie secrète des écrivains
Data wydania: 12 sierpnia 2020
ISBN: 9788382150797
Liczba stron: 288

„Sekretne życie pisarzy” – najnowsza książka G. Musso, to prezent, który otrzymałam nazajutrz po tym jak powieść znalazła się na rynku. Sprawiła, że urodziny będą niezapomniane, jeszcze z jednego powodu. Kolejna książka, która przebiła poprzednią (poprzednie) – przynajmniej w moich oczach. Jest świetna, tylko dziwnie szybko ją przeczytałam. Wielka szkoda…

Jak wskazuje tytuł, fabuła dotyczy pisarzy. Głównym bohaterem jest bardzo intrygująca postać Nathana Fawlesa, który w zasadzie z dnia na dzień porzucił swoją karierę pisarską i osiadł na wyjątkowej wyspie. Jego zaszycie się pośrodku Morza Śródziemnego spowite jest oczywiście tajemnicą. Regularnie – od czas do czasu – zjawia się jednak na Beaumont ktoś, kto pragnie się zmierzyć z legendą Fawlesa i odkryć prawdę. Jak mawia jednak agent pisarza „Tajemnicą Fawlesa jest brak tajemnicy…” Te słowa mogą tylko zmobilizować do poszukiwań. I tak, pewnego dnia na wyspę przyjeżdża zarówno młoda dziennikarka Matylda jak i początkujący pisarz Raphael, który znajduje pracę w lokalnej księgarni…

To, że Musso charakteryzuje się nieograniczoną i nieprzewidywalną wyobraźnią wiadomo powszechnie. Jednak tym razem zaskoczył mnie tak bardzo, że do teraz nie mogę wyjść z podziwu. Jest przenikliwy, jest nieprzewidywalny, piekielnie kreatywny – jakby podpisał pakt z samym diabłem! Książka to jedna wielka zagadka, którą jednocześnie próbuje rozwikłać kilkoro bohaterów. Ona nie ma jednego zwrotu akcji – one się mnożą, tworząc reakcję łańcuchową. Thriller psychologiczny, kryminał i bardzo poetycka opowieść również o samym procesie tworzenia. To nie tylko śledztwo, ale i zbiór „mądrości” i cytatów wielu współczesnych pisarzy – w większości tych, z których twórczością miałam już przyjemność obcować. To bezsprzecznie wartość dodana tej książki.

Podczas czytania zastanawiałam się, ile Guillaume Musso jest w bohaterach jego książki. Kilka elementów autobiograficznych dostrzegam. Jednak pisarz wiele razy podkreśla – a nawet w posłowiu wymienia „wątpliwe” elementy fikcyjne, tym samym zawsze wywołując uśmiech na mojej twarzy. Wiadomo – zawodowo kreuje rzeczywistość na kartach swoich książek – jednak w tak sugestywny sposób, że nawet jeśli nie jest prawdziwa, to chciałoby się by była.

Trzymająca w napięciu, nieprzewidywalna, zaskakująca opowieść o sekretnym życiu bohaterów, których biografie w subtelny sposób splatają się i uzupełniają. A co najważniejsze, z happy endem, co cieszy mnie niezmiernie. Nie pogardziłabym drugą częścią opisującą dalszy ciąg historii Nathana i Mathyldy… Polecam! Jedna z lepszych książek, jaką przeczytałam tego roku.

wtorek, 18 sierpnia 2020

„Szczygieł” – Donna Tartt

Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Goldfinch
Data wydania: 30 września 2019
ISBN: 9788324069934
Liczba stron: 848

Chyba już wszystkie kolejne książki Donny Tartt będę porównywała do jej genialnej „Tajemnej historii”, którą przeczytałam jako pierwszą i której daję absolutnego maksa, jeśli chodzi o ocenę. Na tle tej pierwszej opowieści „Szczygieł” wygląda dość blado, chociaż książka sama w sobie nie jest taka zła i szczególnie od strony 560 (z 840) zaczęła mi się bardzo podobać. Trochę „mniejsza połowa”… Ale może to po prostu rzecz gustu?

Inspiracją do tytułu powieści, a także do jednego z jej bohaterów – dość specyficznego, ale jednak tak można go określić – był obraz pt.: „Szczygieł”, namalowany przez holenderskiego barokowego malarza Fabritiusa. Temat małego ptaszka przewija się praktycznie przez całą historię opowiadaną przez narratora i głównego bohatera czyli Theo(dora) Deckera. Szczygieł jest przyczyną, jest sensem, jest celem – aż w końcu staje się dominantą życia Theo i jego obsesją.

Właściwie cała powieść Donny Tartt opowiada o życiu Theodora z tym niepowtarzalnym dziełem sztuki, które na skutek pewnego zdarzenia trafiło w jego ręce. Kiedy to się stało, Theo był młodym chłopakiem. Na oczach czytelnika stawał się nastolatkiem, odkrywającym zarówno uroki jak i ciemne strony życia. Aż w końcu stał się dojrzałym mężczyzną, który zrozumiał, że trzeba pozwolić „ptakowi” na rozpostarcie skrzydeł i „życie własnym życiem”. Przez cały ten okres obraz miał na niego ogromny wpływ. Dlatego, w pewnym sensie, stał się jednym z bohaterów książki.

By streścić całą fabułę tej epickiej powieści wystarczyłoby napisać z dwa, trzy zdania – ze zrozumiałych względów nie chcę tego robić. Książka ma bardzo skrajne recenzje i uważam, że każdy czytelnik, którego zaciekawi opis, powinien na własnej skórze przekonać się, do której grupy się zalicza. Akcja rozwija się dość wolno, a autorka dokładnie (może za dokładnie) kreśli tło całej historii. Jak na mój gust to dochodzenie do punktu kulminacyjnego było jednak zbyt mozolne i nużące. Może i w pewnym sensie taka jest specyfika Bildungsroman, którego celem jest przedstawienie rozwoju osobowościowego głównego bohatera książki w różnych kontekstach – psychologicznym, moralnym, społecznym. Może po prostu potrzebuję więcej różnorodności jeśli chodzi o literaturę. Oczywiście, mamy do czynienia również z wątkiem kryminalnym, chociaż jest on zepchnięty na drugi, albo i trzeci plan – a sam finał historii mocno intryguje. Jednak „Szczygieł” był dla mnie zbyt jednostajny.

Lektura była oczywiście ciekawym, gdyż nietypowym doświadczeniem i wierzę, że niektórych czytelników ta książka jest w stanie oczarować. Chociaż przepełniona jest sztuką, jej wpływem na życie, fascynacją, z jaką się łączy i powoduje, że pojawia się chęć na wizytę w muzeum, to autorka porusza również inne tematy. Przede wszystkim przyjaźń – taką prawdziwą na śmierć i (całe) życie. I porusza to zagadnienie z kilku perspektyw, podkreślając jak ważne jest mieć przy sobie kogoś, na kogo zawsze można liczyć. Niby banalne, ale skłaniające do refleksji. Podobnie jak przesłanie, które znajduje się dosłownie na ostatniej stronie książki. Brzmi znajomo – może nawet dość standardowo – jednak mimo wszystko jest inspirujące i wywołuje uśmiech na twarzy, co łącząc się z kilkoma powyższymi przykładami, przekłada się na zadowolenie z lektury.

 

środa, 5 sierpnia 2020

„Alicja w Krainie Czarów” - Lewis Carroll

Wydawnictwo: Dressler Dublin
Tytuł oryginałuy: Alice au pays des meweilles
Data wydania: 2020
ISBN: 9788327499325
Liczba stron: 152

Alicja z Krainy Czarów to postać kultowa, którą lubię od bardzo dawna. Do tej pory jednak nie sięgnęłam jeszcze po powieść Lewisa Carrolla – właściwie nie wiem dlaczego. Kiedy ją zobaczyłam, nie mogłam oprzeć się zakupowi – okładka jest wręcz urocza. Niestety, kupując, nie dopatrzyłam się, iż nie jest to oryginalna wersja Carrolla lecz wersja zaadaptowana i przełożona na język francuski przez Natalie Chalmers, którą dla polskich czytelników z kolei przetłumaczyła Wioletta Gołębiewska. Ilustracje w wykonaniu Julii Sardy trafiły w mój gust i świetnie korespondują z tekstem.

Książka składa się z 12 krótkich rozdziałów, które określiłabym jednak mimo wszystko jako dość ogólne i pobieżne przedstawienie przygód Alicji. Uważam, że nadaje się albo dla kogoś, kto orientuje się chociaż trochę w tym, co wydarzyło się w Krainie Czarów, albo dla bardzo młodych czytelników, którzy zaczynają samodzielne przygody z książką i już bez pomocy rodziców mogą sobie poczytać.

Dla mnie – dorosłego czytelnika – trochę za mało wyczuwalne były te subtelne dwuznaczności typowe dla powieści Lewisa Carrolla, gdyż książka od dawna uznawana jest za jedyną w swoim rodzaju. Jak uważa np. Maciej Słomczyński w przedmowie do „Alicji” w swoim tłumaczeniu – „jest to zapewne jedyny wypadek w dziejach piśmiennictwa, gdzie jeden tekst zawiera dwie zupełnie różne książki: jedną dla dzieci i drugą dla bardzo dorosłych”. W tym kontekście mogę stwierdzić, iż Natalie Chalmers skupiła się tylko na tej „dosłownej” opowieści dla dzieci.

Wieczoru z Alicją nie uważam oczywiście za stracony, jednak polecam tę książkę tylko młodym czytelnikom. W tym wydaniu szczególnie jako prezent – z pewnością zrobi wrażenie na osobach ceniących sobie literaturę już od najmłodszych lat. A mi nie pozostaje nic innego, jak w końcu sięgnąć po oryginalny utwór Carrolla czyli „Alicję w Krainie Dziwów” i kontynuację „Po drugiej stronie lustra”.

wtorek, 4 sierpnia 2020

„Prawdziwe kolory” – Kristin Hannah

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: True Colors
Data wydania: 15 kwietnia 2020
ISBN: 9788381394093
Liczba stron: 480

Najnowsza powieść Kristin Hannah, to kolejna perełka na moim książkowym regale. Autora potwierdziła jednocześnie, że zajmuje uzasadnione miejsce w gronie moich ulubionych współczesnych pisarzy, których książki czytam z ogromną przyjemnością. Tym razem czytelnik przeniesie się na amerykańskie ranczo i, niemal  czując obecność koni i słysząc tętent ich kopyt, współodczuwał będzie dramaty, jakie towarzyszą rodzinie Greyów. Kristin Hannah udaje się coś wyjątkowego – ona nie tylko opisuje pewne zdarzenia, by czytelnik mógł je sobie wyobrażać. Ona tworzy jakąś inną rzeczywistość w tak sugestywny sposób, że wydaje mu się, iż w niej uczestniczy, iż znajduje się w samym środku wydarzeń – odczuwając jednocześnie wszystkie emocje, jakich doświadczają bohaterowie.

Wspomnianą rodzinę Greyów tworzą głównie trzy siostry – Winona, Aurora i Vivi Ann, chociaż teoretycznie towarzyszy im jeszcze ich ojciec, który jednak po śmierci żony niezbyt okazuje swoje zaangażowanie i uczucia. Dziewczyny jednak realizują przesłanie, które otrzymały od matki, by trzymały się razem, pomagały sobie i były dla siebie oparciem. Nie zawsze jest to łatwe – szczególnie kiedy między zakompleksioną (najstarszą) i najładniejszą (najmłodszą) wkradnie się uczucie zazdrości o mężczyznę. Ta pierwsza kocha go skrycie od zawsze. On z kolei, do szaleństwa darzy uczuciem najmłodszą. Jednak Vivi Ann marzy o fajerwerkach i prawdziwej namiętności. I wtedy właśnie na ranczu zjawia się kontrowersyjny pomocnik – półkrwi Indianin…

Kto zna już chociaż trochę twórczość Hannah spodziewa się, iż nie będzie sielankowo i nie obędzie się bez dramatów przysparzających mocniejszego bicia serca. „Prawdziwe kolory” to opowieść o prawdziwej, wielkiej miłości i namiętności! To również historia prawdziwej siły jaką tworzy rodzina. I chociaż nie da się uniknąć małych wpadek wiążących się z bardziej lub mniej bolesnymi rozczarowaniami, to wybaczenie win i ich naprawa stanie się faktem, bo taka jest siła sióstr.

Atutem książki jest również bardzo ciekawy wątek kryminalno-adwokacki. Autorka, która zanim została pełnoetatową pisarką, była przecież prawniczką, więc bez wątpienia czerpie ze swoich wcześniejszych doświadczeń. Poruszenie tematu działalności uczestników Projektu Niewinność zasługuje na szczególne docenienie. Warto nagłaśniać takie sprawy.

Wartka akcja, od której nie można się oderwać; piękny język; styl powodujący, że książkę się wręcz pochłania; zróżnicowane postacie o bogatych profilach psychologicznych; fabuła chwytająca za serce, a to wszystko w otoczeniu pięknych i majestatycznych koni. Takie są właśnie „Prawdziwe kolory”. Szczerze polecam.


sobota, 1 sierpnia 2020

„Stulecie Winnych” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania:  2019
ISBN: 9788381321396
Liczba stron: 700

Książka ta doczekała się jakiś czas temu chyba sławniejszej od siebie ekranizacji. Jednak serial emitowany przez TVP wydawał mi się powielać wzory i do złudzenia przypominał wcześniejsze – już w sumie kultowe produkcje, więc nie obejrzałam ani jednego odcinka. Nie żałuję. Trylogia była prezentem, więc również nie sięgnęłam po nią z własnej inicjatywy – raczej wykorzystałam sytuację i jestem z tego faktu bardzo zadowolona.

„Stulecie Winnych” to saga opowiadająca losy rodziny Winnych, jednak na pierwszy plan wysuwa się zdecydowanie główna bohaterka Anna – młodsza z bliźniaczek, która przyszła na świat w dramatycznych okolicznościach, czemu chyba zawdzięcza swój dar. Już jako mała dziewczynka widziała pewne wydarzenia z przyszłości i przestrzegała ludzi ze swojego otoczenia lub dawała im dobre nowiny. Wprawdzie z czasem jej zdolności zaczynały tracić na intensywności, jednak Anna do końca życia będzie czuć pewne rzeczy i dawać wskazówki najbliższym. Jej zdolności nie przytłaczają jednak fabuły książki, tworząc z niej szmirowate opowiastki z ezoteryką w tle. Nadają powieści jedynie pewnego kolorytu.

Jak wskazuje tytuł, czas akcji książki obejmuje dokładnie sto lat i zaczyna się w 1914 roku czyli w roku narodzin wspomnianych bliźniaczek – pierwszych z rodu, gdyż regularnie podobne parki będą pojawiały się w kilku pokoleniach Winnych. Autorka umieściła oczywiście historię tej wyjątkowej i wielopokoleniowej rodziny w tle rzeczywistych wydarzeń historycznych – zarówno polskich jak i światowych. Uczyniła to jednak na tyle oryginalnie, iż czytelnik, mimo iż zna je z lekcji historii lub z życia, i tak przeczyta o nich podekscytowany i z wielkim zaciekawieniem.

Również sposób prowadzenia narracji zasługuje na uwagę. Autorka robi to jakby dwutorowo. Narrator opowiada bieżące wydarzenia, bardzo często odnoszące się do głównej bohaterki Anny, bądź też w jakiś sposób z nią powiązane, natomiast dalsze losy przepowiada, jakby spoglądał w przyszłość i miał dar jasnowidzenia. Oczywiście, z racji ogromu wątków, postaci i czasu akcji nie można by było zamknąć pewnych (jak nie większości!) historii chcąc przedstawić je w typowy sposób, a tak – ciekawość czytelnika może być w pełni zaspokojona.

Wyjątkowa saga, którą tworzą cudowne postacie. Niezwykle emocjonująca, dramatyczna, wzruszająca i na długo pozostająca w pamięci. O sile miłości i potędze rodziny, która chyba dla każdego, kto przeczyta tę książkę stanie się niedoścignionym wzorem i będzie budzić w pewnym sensie uczucie zazdrości!  Polecam każdemu, kto zaczytuje się w sagach i kto ceni trochę lżejsze powieści historyczne.