wtorek, 13 marca 2018

„Dobre wychowanie” – Amor Towles

Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Rules of Civility
Data wydania: kwieciń 2013
ISBN: 9788324023288
Liczba stron: 368

Jest to druga powieść Amora Towlesa, którą przeczytałam, mimo, że to właśnie od niej zaczął swoja karierę jako pisarz. Chociaż książka ta trafiła w 2011 roku na listy bestsellerów New York Timesa, Boston Globe i Los Angeles Times,  The Wall Street Journal uznał ją za jedną z dziesięciu najważniejszych książek beletrystycznych wydanych w 2011 r., a francuski przekład otrzymał w 2012 r. Nagrodę Fitzgeralda, to opis znajdujący się na okładce zachęcił mnie do sięgnięcia po nią tylko w umiarkowany sposób. Stwierdziłam, że kiedyś pewnie przy okazji tę książkę również przeczytam. Ach… jakże mylne mogą być te „pierwsze wrażenia” i „okładki”!

„Dobre wychowanie” to powieść retro, której akcja rozgrywa się głównie w Nowym Jorku lat 30-tych ubiegłego stulecia. Główną bohaterką i zarazem narratorką jest młoda dziewczyna (na marginesie autor świetnie poradził sobie z tą kobieca narracją!), która ucieka z emigranckiej biedy Brooklynu, zmieniając przy okazji imię z Katiya na Katey. Jest oczytana, wyważona, akuratna, potrafiąca zawsze zachować się odpowiednio do sytuacji i otoczenia, nie przeszkadza jej to jednak być równie rozrywkową jak jej przyjaciółka i współlokatorka – Eve – i czerpać z życia przyjemności.

Eve ma sporo wspólnego z Katey, również wyrwała się z nudnego życia na Południu, marzy o tym by wybić się ze swojej warstwy społecznej i osiągnąć sukces. Obie mają co prawda inne wizje tego sukcesu i różnymi sposobami do niego dążą, na co w duży, wpływ maja odmienne charaktery obu pań, nie komplikuje to jednak ich przyjaźni, która chwilowe zawirowanie przechodzi jedynie, gdy na horyzoncie pojawia się młody, przystojny i bogaty mężczyzna – Tinker – „dżentelmen do zakochania”… Mylą się jednak ci, którzy stereotypowo wyobrażą sobie dalszy ciąg tej historii – skąd inąd romantycznej, subtelnej, intrygującej, pozytywnej i bardzo zaskakującej! Nie zawsze będzie jednak tak cukierkowo – pojawią się również momenty tragiczne i nostalgicznie. Nie będę jednak zdradzać więcej szczegółów, by czytelnik sam mógł delektować się lekturą tej książki, bo czytanie jej było naprawdę wielką przyjemnością.

Książka ma świetny lekki styl, czyta się błyskawicznie. Dzięki bardzo plastycznym opisom Amor Towles wykreował w niej bardzo ciekawy obraz Nowego Jorku mimo, że tak naprawdę tylko dwa miejsca wspominane w książce przetrwały do dzisiaj – Hotel Plaza oraz Klub 21 – a i pojawiają się takie, które istniały tylko wyłącznie w jego wyobraźni – jak np. undergroundowy klub jazzowy prowadzony przez Rosjan. Czytając ma się wrażenie, że wszystko o czym pisze Towles jest takie prawdziwe i wręcz namacalne. Do tego cały czas czuje się atmosferę tamtych czasów – książka jest pełna „smaczków z przeszłości”– informacji o minionej epoce, przekazanych w bardzo subtelny i nienachalny sposób, a wynajdywanie ich sprawia naprawdę wielka frajdę.

W opiniach o „Dobrym wychowaniu” bardzo często znajdziemy porównanie do „Śniadania u Tiffaniego” i „Wielkiego Gatsbyego”. Owszem te książki mają sporo wspólnego. Poza tym, że w każdej pojawia się Nowy Jork i atmosfera epoki jest bardzo sugestywnie opisania. Do tego bohaterowie prowadzą dość rozrywkowy styl życia charakterystyczny dla młodej elity lat 20tych i 30tych, mają wielkie aspiracje, marzą o awansie społecznym, niektórym nawet udaje się osiągnąć sukces, jednak „Dobre wychowanie” jest dla mnie książką pod każdym względem wyjątkową i na pewno nie umniejszałabym jej wartości w porównaniu z wymienionymi wyżej dziełami.

O wielkiej sile tej powieści świadczą przede wszystkim niebanalne postacie – nie tylko dwie wyżej wymienione dziewczyny i Tinker, ale cały rząd znaczących i ciekawych charakterologicznie postaci drugoplanowych (Wallace i Dicky, Anne Grandyn czy Mason Tate) które miały bardzo duży wpływ na to jak ewoluowała główna bohaterka i jej historia. A historia ta może być bardzo inspirująca. Owszem los jest nieprzewidywalny stwarza nam ogromne możliwości (czasem płata figle), ale mamy też wpływ na nasze życie dokonując świadomych wyborów. Ważne by to były nasze wybory i żebyśmy zawsze żyli przede wszystkim w zgodzie ze sobą. Może to brzmi banalnie, ale jednak skłania do refleksji, tak jak „Dobre wychowanie” Amora Towlesa. Zarówno książka, jak i jej autor trafiają na półkę moich „naj”. 

piątek, 9 marca 2018

„Wielki Gatsby” - Francis Scott Fitzgerald

Wydawnictwo: Bellona     
Tytuł oryginału: The Great Gatsby
Data wydania: 2013
ISBN: 9788311128835
Liczba stron: 190

„Wielki Gatsby” to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się na początku lat 20tych XX wieku w okolicach Nowego Yorku czyli z jednej strony w czasie dynamicznego rozwoju amerykańskiej gospodarki, wielkich możliwości, przemian obyczajowych, ale też wtedy, gdy wprowadzono prohibicję, co łączy się nierozerwalnie z działalnością licznych grup przestępczych i ich szemranymi interesami. Nigdy wcześniej slogan „od pucybuta do milionera” nie zyskał tak bardzo na znaczeniu i nie wyznaczał początku kariery tak licznych osobistości nowej elity finansowej.

Idealnym przykładem, który łączy w sobie te wszystkie wyżej wymienione zjawiska jest tytułowy Jay Gatsby, którego czytelnik poznaje poprzez wspomnienia narratora i, jak się później okaże, jedynego prawdziwego przyjaciela Gatsby’ego – Nicka Carraway’a, - młodego absolwenta Yale, stojącego zarówno u progu kariery w branży finansowej, jak i dorosłego życia, które chce rozpocząć z dala od rodzinnej Minnesoty z czystą kartką.

Nick sprowadza się na Long Island i jako sąsiad Gatsby’ego ma możliwość obserwowania stylu życia młodej nowojorskiej śmietanki, a także wstąpienia powoli do tych nowych wyższych sfer. Tylko czy rzeczywistość okaże się tak atrakcyjna jak wyobrażenie o niej? Z czasem, gdy Gatsby zaczyna mu ufać, otwiera się przed nim i daje mu się naprawdę poznać, okazuje się, że to jego cudowne życie jest tylko grą pozorów, mirażem mającym mu zapewnić status, uznanie, szacunek i… miłość kobiety, która była motorem jego działania. Fascynacja dziewczyną z przeszłości determinowała jego postępowanie, uczucie do niej stało się motywacją, by wyrwać się ze swojej warstwy społecznej, zbić fortunę, zaimponować jej i zapewnić to wszystko, na co zasługuje panna z dobrego i bogatego domu.

By nie zdradzić zbyt wiele z tej dość prostej, ale bardzo ciekawej historii, wspomnę tylko, iż po raz kolejny sprawdzą się  powiedzenia, że „pieniądze szczęścia nie dają” i „nie kupi się za nie ani miłości, ani przyjaźni”. Smutne, ale prawdziwe. Siłą tej książki są bez wątpienia bardzo zróżnicowani i ciekawie skonstruowani bohaterowie budzący wiele emocji oraz bardzo sugestywnie oddany klimat Ameryki lat 20tcyh ubiegłego stulecia.

Fitzgerald przedstawił w swojej powieści wierny obraz tzw. „straconego pokolenia”, którego młodzieńcze lata pokrywały się z pierwszą wojna światową. Jednak jest to powieść ponadczasowa, aktualna także dzisiaj, kiedy „American dream” jest wciąż synonimem idealnego bajkowego życia i celem wielu młodych ludzi.

Jedyne, do czego mogę się przyczepić to długość książki (chociaż w sumie słowo „krótkość” byłoby bardziej odpowiednie). Żałuję, że czas spędzony z bohaterami „Wielkiego Gatsby’ego” trwał tak krótko i wręcz minął w mgnieniu oka. Czyżby była to kolejna książka zaliczana do kanonu klasyki amerykańskiej literatury, na miarę – może zabrzmi to złośliwie, a na pewno ironicznie – amerykańskich możliwości czytelniczych? A może Francis Scott Fitzgerald antycypował, że będzie to świetny materiał na scenariusz do filmu? W końcu „Wielki Gatsby” doczekał się póki co już 5 ekranizacji.

Jako miłośniczka klasyki literatury polecam jednak bezwzględnie!

czwartek, 1 marca 2018

„Rosja” – Edward Rutherfurd

Seria: Szmaragdowa seria
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tytuł oryginału: Russka
Data wydania: 10 listopada 2017
ISBN: 9788380156395
Liczba stron: 888

Jest to trzecia epicka powieść historyczna Edwarda Rutherfurda, którą przeczytałam i po raz kolejny autor całkowicie spełnił moje oczekiwania. Na polskie tłumaczenie trzeba było czekać aż 26 lat, ale było warto! Na prawie 900 stronach, w 12 tematycznych rozdziałach, autor przedstawił kompleksowo dzieje potężnego państwa rosyjskiego, począwszy od 180, a skończywszy na 1990 roku. Nie jest to jednak nużący podręcznik do nauki historii – Ruhtehrfurd nie przytłacza czytelnika ogromem faktów historycznych, szczegółów, konkretnych dat, lecz jedynie kreśli, w bardzo przystępny sposób, tło historyczne, w którym umieszcza - obok prawdziwych - fikcyjne zdarzenia i postacie. Bardzo płynnie przechodzi od historii Rosji, do historii opisywanych rodzin.

Być może by lepiej trafić do polskich czytelników oryginalny tytuł powieści „Russka” przetłumaczono jako „Rosja”. Tak naprawdę akcja powieści toczy się głównie właśnie w dwóch fikcyjnych miejscowościach o nazwie Ruska (jednej w okolicy Moskwy, drugiej w pobliżu Kijowa) – tam się wszystko zaczyna i tam się kończy… Te dwie wymyślone wioski mają jednak cechy okolicy, w której się znajdują. Część zdarzeń przedstawiona jest również w Moskwie i Petersburgu, a o innych miejscach dość często wspominają bohaterowie w swoich opowieściach. Uważam jednak, że Rutherfurd nie odszedł za bardzo od swojego charakterystycznego schematu umiejscawiania wydarzeń w jednym konkretnym mieście. 

Głównymi bohaterami powieści są tradycyjnie fikcyjne rodziny – Bobrowów, Suworinów, Romanowów, Iwanowów, Karpienków i Popowów, które bardzo często spotykają na swojej drodze autentyczne postacie i biorą udział w rzeczywistych zdarzeniach historycznych. Losy konkretnych przedstawicieli poszczególnych rodów, na przestrzeni wieków, splatają się ze sobą, często w bardzo zaskakujący sposób. By ułatwić czytelnikowi zrozumienie i zapamiętanie tych wszystkich relacji autor umieścił na początku książki dość proste, ale wystarczająco dokładne drzewo genealogiczne. Przyznam, że zerkałam do niego przy każdym rozdziale.

Czytając „Rosję” mamy możliwość poznać ten kraj kompleksowo – nie tylko jego historię, ale i geografię, zwyczaje, obyczaje, obrzędy i kulturę. I przyznam, że ten aspekt społeczny potrafił mnie nie jeden raz zaskoczyć, zniesmaczyć lub nawet przygnębić. Może autor oszczędza nam bardzo szczegółowych opisów związanych z okrucieństwem, jednak jedno zdanie opisujące brutalność Tatarów, Iwana Groźnego czy też zwykłego chłopa wystarczy by wzbudzić wielkie współczucie wobec wyjątkowo ciężkiego i niesprawiedliwego losu przeciętnego obywatela rosyjskiego (w tym bardzo często głównie kobiet) – i co jeszcze bardziej smutne – bez względu na to jakiego przedziału czasowego dotyczą te wydarzenia.

Chociaż siłą rzeczy, w pewnym sensie, porównuję te książkę do poprzednich i może jej ogólny wydźwięk jest dość przytłaczający – szczególnie przy subtelnym przepełnionym miłością „Paryżu” albo pełnym wielkich możliwości, sukcesu i kariery „Nowym Jorku - to absolutnie nie żałuję, że po nią sięgnęłam. „Rosja” to kolejne monumentalne dzieło, w którego tworzenie Rutherfurd włożył ogrom pracy, biorąc przede wszystkim pod uwagę rozległy reaserch poprzedzający pisanie. Myślę, że autorowi świetnie udało się wniknąć w to pełne tajemnic i sprzeczności społeczeństwo i pokazać typową rosyjską (słowiańską?) duszę, która tak intryguje.