Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 2024-11-19
Liczba stron: 313
ISBN: 9788397187139
Krzysztof Koziołek zaskoczył ponownie! Ale o tym w swoim czasie... Najnowsza powieść – podobnie jak poprzednia książka pt. „Jej ostatnia prośba” – to literatura zaangażowana i odnoszę wrażenie, że autor bardzo dobrze poczuł się w tym gatunku „z misją”. Tym razem porusza on niestety coraz bardziej popularny, trudny i niezwykle ważny problem społeczny jakim jest mobbing. Robi to na przykładzie dwóch przypadków, jakie zdarzyły się w fikcyjnej miejscowości Żywoty Małe. Ale czy ta książka to fikcja literacka?
Stanisława Bozowska to psycholożka z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, pracująca w lokalnej poradni. Bardzo lubi swoją pracę i bez reszty angażuje się w pomoc małym pacjentom. Podobnie zresztą wspiera swoje koleżanki. Jednak pewnego dnia – wg swojej przełożonej – za dużo uwagi poświęca nieodpowiedniej osobie, trafiając tym samym na czarna listę pani dyrektor.
Marek Zawrotny prowadzi sekcję muzyczną w Miejskim Domu Kultury. Uwielbia swoją pracę zarówno z powodu dzieci jak i muzyki. Jest jej oddany i powszechnie lubiany, a jego podopieczni odnoszą wiele sukcesów. Pewnego dnia odmawia podpisania listy poparcia dla koleżanki startującej na stanowisko dyrektora, gdyż chce być lojalny w stosunku do obecnego szefa, mając wobec niego osobisty dług wdzięczności. Szybko odczuje, że nowa przełożona to bardzo pamiętliwa i mściwa osoba, która nie daruje mu tego „afrontu”.
Od tamtych feralnych dni, dni podczas których podjęli „nieodpowiednie” decyzje, ich zawodowe i prywatne życie stało się piekłem. Brzmi dość kolokwialnie? Być może, jednak tak właśnie czuli się bohaterowie książki. Co więcej, z każdym dniem następowała eskalacja nękania podwładnych głównie przez ich zwierzchników, a pośrednio przez pozostałych współpracowników, którzy w obawie by nie zająć ich miejsca, całkowicie podporządkowywali się okrutnym dyrektorom.
Czytelnicy, którym nieobca jest twórczość Krzysztofa Koziołka, wiedzą, że autor zawsze bardzo rzetelnie przygotowuje się do pracy nad książką, a wyniki obszernego researchu zajmują o wiele, wiele więcej stron niż powieść, która finalnie powstanie. Tym razem fabuła również opiera się na faktach, mimo iż jest tak szokująca, że aż nieprawdopodobna. Biorąc pod uwagę zarówno mój światopogląd jak i konstrukcję psychiczną oraz doświadczenia, ciężko jest mi uwierzyć, że istnieją zarówno aż tak podłe kreatury jak obie dyrektorki opisywane w książce, jak i na tyle bierne ofiary ich perfidnych prześladowań, które zostały pozostawione praktycznie same sobie, bez konkretnego wsparcia, w tej sytuacji (pozornie) bez wyjścia. Oczywiście rozumiem, że autor chciał napisać mocną książkę, by podkreślić wagę i istotę problemu, a tym samym budując fabułę dokonał zapewne kompilacji najbardziej skrajnych przypadków i obdarzył nimi zaledwie dwójkę bohaterów. Jednak brakuje mi tu mimo wszystko trochę równowagi. Tak, by chociaż trochę zbalansować okrucieństwo, jakiego każdego dnia doświadczali Marek i Stasia.
A może celem autora było wywołanie w czytelniku takich uczuć, jakie wypełniały codzienność bohaterów powieści? I przyznam, że pierwszy raz czytanie książki nie było dla mnie przyjemną rozrywką (a tą jest dla mnie nawet czytanie trzymających w napięciu thrillerów). Lekturze towarzyszyło napięcie, wzburzenie i złość – złość na bohaterów i ich postawy. Tak jednostajne i niezmienne. Złość na ogarniającą znieczulicę, brak odwagi cywilnej i ciche przyzwolenie na tak prostackie okrucieństwo. I to było dla mnie najbardziej zaskakujące – jak najszybciej chciałam skończyć czytać, by mieć tę historię za sobą. Niestety, po przeczytaniu ostatniej strony nie spadł kamień z serca i myślę, że czytelnicy, którzy sięgną po tę książkę, będą mieć podobny odbiór.
„Już nie żyjesz” to szokująca powieść, która z pewnością żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym. Jeśli taki był plan Krzysztofa Koziołka to zrealizował go perfekcyjnie. Obcowanie z książką nie będzie tym razem lekką i przyjemną rozrywką. Uważaj – sięgasz na własną odpowiedzialność!
P.S. Ciężko mi tym razem przyznać punktację gwiazdkową – zdecyduję się na 9 – WYBITNIE przerażająca.
sobota, 25 stycznia 2025
„Już nie żyjesz” – Krzysztof Koziołek
wtorek, 4 czerwca 2024
„Obiecaj, że wrócisz” – Barbara Wysoczańska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2024-06-05
Liczba stron: 496
ISBN: 9788383574226
Po najnowszą książkę Barbary Wysoczańskiej sięgnęłam z większą ochotą niż zazwyczaj, na co bez wątpienia wpłynęło spotkanie autorskie, podczas którego udało mi się nabyć powieść przedpremierowo (i to z dedykacją) oraz posłuchać wielu ciekawych informacji na temat fabuły oraz tworzenia książki. Sama pisarka okazała się – tak jak przypuszczałam – osobą niezwykle życzliwą, pogodną i skromną, co tylko utwierdziło mnie w sympatii do niej. Powieść „Obiecaj, że wrócisz” pozostaje w typowej dla autorki konwencji – jest to opowieść o bardzo silnej, nieprzeciętnej kobiecie i posiada mocno rozbudowane, oparte na faktach tło historyczne.
Karolina Kornacka to i córka, i żona polskich oficerów. Ponieważ wychowywała się bez matki, przywykła do tego typowo męskiego twardego świata, który rządził się swoimi prawami i określoną hierarchią. Nigdy jednak nie ukrywała, że to nie jest jej świat. Kiedy jednak niespodziewanie spadło na nią uczucie, którym obdarzył ją niezwykle pewny siebie oraz uroku Staszek – mimo, że też wojskowy – poddała mu się bez reszty. I chociaż jej szczęście trwało bardzo krótko, gdyż rozdzieliła ich wojna, to był to dla niej najpiękniejszy czas, a jego wspomnienie na zawsze pozostało w jej sercu.
Po tym jak w Brześciu, gdzie był dom rodzinny Karoliny i Staszka, coraz mniej wygodni zaczęli być polscy obywatele, dzięki „uprzejmości” pewnego SS-manna, kobieta ze swoim synkiem mogła wrócić do Warszawy, gdzie zamieszkała z teściami. Pozorny spokój nie trwał jednak zbyt długo, gdyż wkrótce rodzina otrzymała nakaz zajęcia ich domu przez wysokiej rangi niemieckiego oficera. Jak wielkie okazało się jej zdziwienie, gdy zobaczyła, że to ten sam mężczyzna, przez którego znów była w stolicy. Co więcej, „łaskawie” pozwolił im zostać w domu, gdyż będzie potrzebował służby, która się wszystkim zajmie i pomoże ciężarnej żonie. Co kryło się za tą nietypową życzliwością w stosunku do Karoliny i jak zdoła przetrwać w tych wyjątkowo niezręcznych warunkach?
Tematyka drugiej wojny światowej jest równie obszerna, co popularna we współczesnej literaturze. Jednak Barbara Wysoczańska tym razem bardzo oryginalnie skupiła się na wyjątkowo trudnym, bolesnym i bardzo długo cenzurowanym jej fragmencie – mianowicie na zbrodni katyńskiej. Temat tym bardziej kontrowersyjny i tragiczny, gdyż niejako podbijany w ostatnim czasie przez katastrofę smoleńską z 2010 r. Poza filmem „Katyń” w reżyserii A. Wajdy nie znam osobiście innego współczesnego utworu, który traktowałby głównie o tych wydarzeniach. Autorka (poza konkretnymi faktami, które przytacza) skupiła się głównie na tragedii rodzin – najpierw zaginionych, a jak się później okazało bestialsko zamordowanych żołnierzy. Robi to jednak z wyjątkowym wyczuciem i realizmem, chociaż niepozbawionym dużej dozy emocji.
Kreacja głównych bohaterek Barbary Wysoczańskiej zawsze zapada w pamięć i budzi wiele emocji. To portrety tak różne, jak różna jest fabuła powieści autorki. Karolina to piękna, mądra i niezwykle silna kobieta, która dla dobra rodziny gotowa jest do największych poświęceń. Brzmi to być może jak frazes, jednak oddaje sensu stricte motywację dziewczyny, która dała radę pod jednym dachem koegzystować z wrogiem przez wiele lat. I jak się okazało, podczas wspomnianego spotkania autorskiego, nie było to wcale rzadkie zjawisko w tamtym czasie, co udowadniają liczne opublikowane wspomnienia osób, które przeżyły wojnę, a z którymi autorka zapoznała się podczas reaserch’u do książki.
„Obiecaj, że wrócisz” to, owszem, powieść zdominowana przez tragizm drugiej wojny światowej, ale jest to przede wszystkim opowieść o młodej kobiecie szaleńczo kochającej swojego męża i synka. Logicznym następstwem jest zatem, że autorka, dla równowagi, odnosi się również do tego uczucia i nie unika tematu fascynacji, pożądania oraz miłości, mimo iż trafiła ona na bardzo trudny czas. Ludzie zmuszeni byli żyć w tych trudnych czasach, jednak to życie nie mogło się składać tylko z cieni. Dlatego Karolina oraz inni bohaterowie potrzebowali chociaż trochę blasku.
Jedna z bardziej wciągających powieści Barbary Wysoczańskiej, wartka akcja powodowała wypieki na twarzy i uniemożliwiała odłożenie książki na później. Zaskakująca, pełna zwrotów akcji fabuła dostarcza czytelnikowi regularnych zdumień! Historia opisana bardzo przejmująco i emocjonująco, powoduje, że czytelnik wraz z bohaterami przeżywa dramaty i odczuwa je niemal na własnej skórze. I mimo, iż czasem odnosiłam wrażenie, że poprzednie powieści autorki są raczej skierowane do czytelniczek, tym razem polecam każdemu, kto chętnie sięga po fabularyzowane powieści historyczne.
sobota, 9 marca 2024
„Czas odzyskany” – Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Cykl: Alicja w krainie czasów (tom 3)
Data wydania: 2022-02-24
Data 1. wyd. pol.: 2017-03-29
Liczba stron: 311
ISBN: 9788381323215
Zastanawiam się, dlaczego seria „Alicja w krainie czasów” jest tak słabo promowana i, co się z tym wiąże, tak mało popularna. Autorka, która największy rozgłos zyskała „Stuleciem winnych” ma na swoim koncie bardzo dużo dobrych powieści – także tych starszych. Niezmiernie się cieszę, że zdecydowałam się na tę nietypową trylogię w promocyjnej cenie. W księgarni, z której ją mam oznacza to, że książka nie cieszy się dużym wzięciem, więc cena ma skusić czytelnika. W tym przypadku warto byłoby kupić „Czas zaklęty”, „Czas opowiedziany” oraz „Czas odzyskany” za pełne 100% ceny.
Ostatnia część trylogii o Alicji rozpoczyna się w 1942 r i dzieje się głównie w Paryżu. Alicja vel Alina vel agentka Luna prężnie, dyskretnie i skutecznie działa na rzecz aliantów. Spełnia się też w roli pielęgniarki-filantropki, która cały swój czas i serce poświęca dzieciom w szpitalu. Agencja postawiła przed nią nowe zadanie: ma zdobyć plany nowej broni chemicznej, którą opracował austriacki chemik. Naukowiec wywrze na niej duże wrażenie. Poznając go, nie przypuszczała, że ich losy splotą się już na zawsze. Dramatyczne przeżycia skierują Alicję do Szwajcarii, gdzie wydawać się mogło, w końcu zazna spokoju. Jednak przeszłość da o sobie znać. Alicja będzie zmuszona udać się w końcu do swojej ojczyzny. Jakie wrażenie zrobi na niej Polska w okresie zimnej wojny? I co jeszcze przyszłość przyniesie Alicji? Przyszłość, która w przypadku bohaterki wydaje się być bezkresna.
Ałbena Grabowska dość często podejmuje się projektów literackich, których bohaterowie przedstawiani są na przestrzeni dziesiątek lat, ewoluując w nieprzewidywalnych kierunkach. Czytając takie sagi, ma się wrażenie, że uczestniczy się w podróży życia – przez epoki, kontynenty i wszelakie przemiany. Te cykle książkowe są z zasady pełne – pełne charakterystycznych i zróżnicowanych postaci, zaskakujących zdarzeń, nieprawdopodobnych zwrotów akcji. Formuła całości wymaga, by był to właśnie cykl składający się z kilku części – jednak cykl, który koniecznie trzeba poznać całościowo. Nie są to te przypadki, kiedy każdy z tomów można traktować samodzielnie i czytać wybiórczo. Jestem zawsze pełna podziwu dla precyzyjnego przemyślenia takiej (przeważnie) trylogii.
Pięknie opisana historia, pełna konkretnych faktów historycznych, ale i nierzeczywistych akcentów, które dodają jej oryginalnego kolorytu i smaku. Nie sądziłam, że pierwszy – wyjątkowo mistyczny tom doprowadzi czytelnika do ostatniego – tak dynamicznego, trzymającego w napięciu niczym najlepszy kryminał, przyprawiający o szybsze bicie serca. Uwielbiam takie zwroty akcji, które wprowadzają czytelnika w osłupienie i niedowierzanie. A zakończenie genialne, wywołujące uśmiech satysfakcji i ukojenia. Polecam serdecznie – szczególnie miłośnikom Ałbeny – to trzeba przeczytać!
środa, 6 marca 2024
„Cena wolności” – Barbara Wysoczańska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2023-10-25
Liczba stron: 574
ISBN: 978-83-8357-036-5
„Cena wolności” to najnowsza powieść historyczna autorstwa Barbary Wysoczańskiej. Dokładniej określiłabym ten gatunek jako powieść kobieco-historyczną. Autorka z racji swojego zawodu oraz zamiłowania zawsze z wielką starannością dba o tło historyczne oraz kontekst w jakim umieszcza fabułę. Znamienne dla jej twórczości jest również przyznawanie głównej roli kobiecie. Zawsze są to bardzo mocne i wyjątkowe charaktery, znacząco wyróżniające się na tle swojej grupy społecznej. Tym razem główną bohaterką jest młoda feministka Klara. Zaznaczyć należy, że akcja powieści rozpoczyna się w 1904 r. i kobiety ciągle jeszcze pełnią podrzędną rolę – zarówno w rodzinie, jak i w społeczeństwie.
Klara, wraz z kilkoma koleżankami, studiuje na Latającym Uniwersytecie dla kobiet oraz z zapałem angażuje się w walkę o prawa kobiet. Ma to szczęście, że swoje feministyczne poglądy może publikować w czasopiśmie „Bluszcz”, w którym pracuje zarobkowo, co jest dość nietypowe jak na tamte czasy. Dziewczyna jest zdania, że w tym trudnym czasie i położeniu, w którym znajduje się Polska, należy walczyć nie tylko o prawa narodu, ale trzeba się też skupić konkretnie na prawach kobiet. Z tego też względu Klara i jej najbliżsi uczestniczą regularnie w manifestacjach organizowanych przez PPS. Jedna z nich będzie miała znamienny wpływ na życie tych kilku młodych ludzi. W takich okolicznościach Klara „bliżej” pozna rosyjskiego kapitana Aleksandra Kirsanova, który już na zawsze zmieni życie tej dziewczyny oraz jej bliskich.
Postać Klary wyróżnia się zarówno na tle bohaterek książki „Cena wolności” jak i ogólnie innych postaci stworzonych przez Barbarę Wysoczańską w pozostałych jej powieściach. Silna, rezolutna, odważna i zaangażowana buntowniczka, która zawsze idzie pod prąd ogólnie panującym normom społecznym, jeśli te nie zgadzają się z jej poglądami. Studiuje, w ogóle nie myśli o małżeństwie i robótkach ręcznych, pali papierosy i można by rzec, że zawsze robi co chce. W żadnym wypadku nie jest jednak lekkoduchem. Nic dziwnego, że robi wrażenie na mężczyznach – intryguje ich jej prowokujące zachowanie. Z tego też powodu również rosyjski kapitan zwrócił na nią uwagę i nie mógł o niej zapomnieć. Wątek Klary i Kirsanova mocno przypominał mi klimat „Anny Kareniny” – podobieństwo wynikało nie tylko z faktu, że jeden z bohaterów był pochodzenia rosyjskiego. Zbliżony był również tragizm tej znajomości.
„Cena wolności” to nie tylko literatura historyczna i kobieca – to również literatura zaangażowana, poruszająca całą masę ważkich (na aktualne dla bohaterów czasy) problemów społecznych. Imponujące, jak bohaterka lawiruje między trudnościami, by walczyć o swoją kobiecość i polskość. Dynamiczna akcja porywa od pierwszych stron. Miłość przeplata się z walką. Bardzo dokładnie i przystępnie przedstawiony kontekst historyczny jest niczym skarbnica wiedzy na temat czasu zaborów i walki o niepodległość Polski. Jest to wartość dodana, która mocno wzbogaca fabułę.
Bardzo sobie cenię ten rodzaj powieści. Mimo wszystko wydaje mi się, że „Cena wolności” adresowana jest głównie do kobiet. Chociaż ciekawa jestem męskiej opinii na temat tej książki. Ja podtrzymuję swoje zdanie, że Barbara Wysoczańska zajęła w literaturze polskiej miejsce Marii Nurowskiej i z każdą kolejną książką umacnia je oraz dodaje swojego niepowtarzalnego sznytu. Życzę autorce, by w końcu stała się na tyle indywidualną literacką osobowością, by podobne porównania przestały się pojawiać. Już czekam na kolejną powieść autorki – niezmiernie ciekawi mnie o jakich kobietach będzie pisać. A może tym razem dla kontrastu koniec XX wieku, czyli czasy bardziej współczesne? To mogło by być coś ożywczego.
wtorek, 11 lipca 2023
„Życie Violette” – Valerie Perrin
Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Changer l'eau des fleurs
Data wydania: 2022-03-23
Liczba stron: 480
ISBN: 9788382153767
Na tę książkę zwróciłam uwagę już bardzo dawno temu – przyciąga do niej jak magnes niesamowicie kwiecista okładka w odcieniach błękitów z dodatkiem złota – jest piękna. Mimo to nie kupiłam jej za pierwszym razem, ani za drugim, czy trzecim. Opis okładkowy nie był zbyt przekonujący, a może czytałam go w nieodpowiednim momencie... „Życie Violette” kupiłam wreszcie i jak tylko przeczytałam pierwszych kilka zdań, wiedziałam, że będzie to wyjątkowa lektura.
Życie Violette zmieniało się wiele razy i to o 180 stopni, w kilku przełomowych dla niej momentach – były to chwile ekstremalnie szczęśliwe i proporcjonalnie do nich tragiczne. Niczym sinusoida. Względny spokój, a na pewno pewną, bezpieczną i pogodną rutynę osiągnęła dopiero w chwili, gdy znalazła swoje miejsce na ziemi – paradoksalnie stało się to w niewielkiej, prowincjonalnej miejscowości, gdzie objęła posadę dozorczyni na cmentarzu.
Violette od samego początku stała się dobrym duszkiem tego miejsca – dbała nie tylko o otoczenie i ogród, ale i o odwiedzających zmarłych pochowanych na jej cmentarzu. „Pani z cmentarza” miała dla nich zawsze dobre słowo, uśmiech, kubek pysznego napoju, wyhodowane samodzielnie kwiaty czy po prostu czas. Ludzie w naturalny sposób otwierali się przed nią i dzielili najbardziej osobistymi przeżyciami. O swojej przeszłości nie mówiła jednak prawie nikomu. Nadszedł jednak czas, by oddzielić ją grubą kreską, zacząć ponownie żyć i cieszyć się tym nowym życiem.
Niezwykła opowieść o całkiem zwyczajnych rzeczach, które charakteryzują niejedną codzienność. Główna bohaterka niby nie robi nic nadzwyczajnego, ale przez pogodę ducha jaka ją charakteryzuje, wbrew przeciwnościom przewrotnego losu, sprawia, że roztacza się wokół niej wyjątkowa aura. Przyciąga i oczarowuje wszystkie osoby na swojej drodze – bez względu na to, czy są to postaci książkowe czy czytelnicy.
„Życie Violette” jest w gruncie rzeczy książką bardzo smutną, poruszającą wiele bolesnych aspektów życia, takich jak śmierć, strata, cierpienie czy zdrada. Tragedie jakie dotykają główną bohaterkę powinny ją całkowicie przytłoczyć i przygnieść. Jednak okazuje się, że siła człowieka jest niewyobrażalna i czasem mały impuls wystarczy, by wykrzesać nadzieję, podnieść się z kolan i z podniesioną głową iść przed siebie. Najpierw małymi kroczkami, pomału i w końcu zacząć biec i z ufnością rzucić się w nowe, inne – niekoniecznie lepsze – ale szczęśliwe życie. Biorąc to wszystko pod uwagę można stwierdzić, że jest to niezwykle pozytywna, optymistyczna, budująca i inspirująca historia, chociaż wielokrotnie porusza przede wszystkim tę ciemną stronę życia.
Powieść „Życie Violette” to apoteoza życia. Może zabrzmi to dość trywialnie, ale autorka podkreśla, jak ważne jest by doceniać jego piękno i cieszyć się drobiazgami. Urocze opisy zwykłych codziennych czynności, zjawisk, sytuacji, jakich doświadcza Violette rozczulają i emanują ciepłem oraz bardzo pozytywną energią. Jej codzienna radość jest jak promienie słońca, które padają na wszystko dookoła. I tak oddziałuje ta książka na czytelnika. Ogrzewa się on historią Violette.
Valerie Perrin napisała niesamowitą książkę o miłości, jej stracie, o życiu i śmierci, o radości, drugich szansach i wybaczaniu. Mówi się, że zawsze warto poznać prawdę, nawet gdyby była nie wiadomo jak bolesna – może rzeczywiście jest to prawdziwie oczyszczające i tylko wtedy można zacząć wszystko jeszcze raz. Wzruszająca, emocjonująca, tajemnicza, intrygująca, czuła, ujmująca i bardzo ciepła historia, która zostaje z czytelnikiem na bardzo długo.
sobota, 6 maja 2023
„Bogowie tanga” – Carolina de Robertis
Wydawnictwo: Albatros
Seria: Piąta strona świata
Tytuł oryginału: The Gods of Tango
Data wydania: 2022-09-28
Data 1. wyd. pol.: 2017-02-02
Liczba stron: 416
ISBN: 9788367426428
Po tym jak jakiś czas temu oczarowała mnie pierwsza książka Caroliny de Robertis pt. „Perła”, dodałam autorkę do „listy obserwowanych”. Stwierdziłam, że chętnie przeczytam inne jej powieści, mimo iż to początkująca autorka. Gdy na rynku pojawili się „Bogowie tanga” nie zastanawiałam się długo. „Zmysłowa opowieść o urzeczonej tangiem kobiecie, która wchodzi do zakazanego dla niej świata i łamie tabu”. „Rzeczywistość” (książkowa) przewyższyła moje wyobrażenia – i to bardzo mocno.
Główną bohaterką książki jest siedemnastoletnia Leda, która z Włoch wyrusza do Argentyny, do swojego poślubionego na odległość męża. Na miejscu okazuje się jednak, że Dante zginął w zamieszkach. Młoda wdowa, która nie miała okazji zostać żoną, zmuszona jest zacząć wszystko od początku. Jedynym co posiada są zabytkowe skrzypce i zamiłowanie do muzyki. Gdy dodamy do tego determinację okaże się, że to wystarczy. Ponieważ pewnych drzwi dla kobiet nigdy nie otwierano, Leda postanowiła, że w męskim przebraniu zostanie muzykiem grającym tango. Udało jej się... i to jak!
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej powieści – jej fabuły, narracji, klimatu, nastroju… melodii. Z pewnością w dużym stopniu wpływa na to fakt, iż autorka pochodzi z zupełnie innego zakątka świata i pisze o tym co jej bliskie, a tak różne od popularnych europejskich (i oczywiście polskich) oraz amerykańskich powieści. Ten powiew świeżości jest niezwykle orzeźwiający i rozbudza ochotę na więcej. Historia Ledy należy do jednej z bardziej oryginalnych jakie poznałam. Autorka niezwykle wnikliwie przedstawiła jej wewnętrzne rozterki – świat pełen bólu, niezrozumienia przez otoczenie, alienację doskwierającą jej coraz bardziej – to, co typowe dla jednostek nieprzeciętnych, a taką bez wątpienia była. Bunt, chęć zmiany i w końcu chęć podążania własną ścieżką – jakkolwiek brzmi to kolokwialnie – pchnęły ją do czynów, których nikt raczej by nie przewidział, nawet ona sama. Z każdym dniem coraz bardziej oddalała się od starego życia, odnajdując się w swojej nowej tożsamości, która zaskoczyła nawet ją samą.
Carolina de Robertis pisząc „Bogów tanga” z pewnością czerpała z osobistych doświadczeń, gdyż ścieżka, którą podąża również nie należy do typowych. Stąd tak dobra znajomość psychiki Ledy oraz przeciwieństw stających na jej drodze. To wszystko wpływa pozytywnie na jakość tego, co tworzy. I zaryzykuję stwierdzenie, że staje się w swojej dziedzinie prawdziwą artystką. Przeniesienie czytelników do zupełnie innego świata i sprawienie, że nie chcą go opuszczać to nie lada sztuka. PISARKA stworzyła inspirującą, wzruszającą, szokującą, przejmującą, zaskakującą i niezwykle emocjonującą powieść. Wyjątkowa pod każdym względem. Wpłynie ona na moje kolejne wybory literackie, gdyż mam ochotę sięgnąć po jej kolejną książkę, która wcześniej niezbyt zachęciła mnie opisem fabuły. Polecam ciekawym świata i tego co „inne”.
sobota, 21 stycznia 2023
„Tango” – Michał Witkowski
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2022-07-27
Liczba stron: 527
ISBN: 978-83-240-8346-6
Książka-niespodzianka, którą otrzymałam w prezencie. Ucieszyła mnie wprawdzie, gdyż uwielbiam genialnego „Drwala” tego autora, a i inne powieści były całkiem OK. Ale ponieważ były „tylko” OK, to jakoś – póki co – nie myślałam o kupnie „Tanga”. Jednak ze względu na fakt, iż bardzo lubię powieści retro, chętnie rozpoczęłam lekturę i z każdą stroną było tylko lepiej! Michaśka wróciła!
„Tango” to stylowy kryminał retro z dowcipnymi i rozładowującymi atmosferę elementami w stylu Michaśki. Nie wiem co w nim ściele się bardziej gęsto – brutalnie pozbawiony życia trup czy ubrane w cekiny i piórka cioty. Ale jakże mogłoby być inaczej w tym przypadku – prawda? Michaśkę albo się kocha, albo nienawidzi – nie ma półśrodków. Wracając jednak do fabuły, gdyż jest to przede wszystkim dopracowany w najmniejszym szczególe kryminał noir, w którym ekipa policyjna tropi seryjnego mordercę. Tyle, że zespół dochodzeniowy prowadzony jest przez aspiranta fajtłapę, któremu nie bardzo zależy na wynikach – „w końcu to tylko prowincja”, a tożsamość mordercy (póki co oczywiście) pozostaje zagadką – jednak bez wątpienia ma coś wspólnego z bardzo oryginalnym i mrocznym (chociaż zdecydowanie BARWNYM) środowiskiem – pełnym dewiantów, fordanserek, żigolaków, dziwek i całego tego szemranego towarzystwa, nie wykluczając całego zastępu wspomnianych już wcześniej ciot.
Pod względem fabuły jest dość typowo – jedni gonią, drugi jest o krok przed nimi. Jednak powieść i tak trzyma w napięciu i intryguje – szczególnie jeśli czytelnik lubi ten gatunek. Ważniejsze jednak niż „co” w przypadku „Tanga” jest „jak”. A tu autor wspiął się na wyżyny zaangażowania w przygotowanie tła całej historii. Realia epoki odtworzono bardzo sugestywnie, skupiając się na najmniejszych szczegółach – podobnie do serii o Mocku i Popielskim Marka Krajewskiego, który miał też swój udział w powstaniu tej książki, ale o tym później. Wiemy więc nie tylko jak ubierali się bohaterowie, ale i co jedli, pili, palili, jakiej muzyki słuchali, czym jeździli, gdzie bywali – a niektóre miejsca są tak obleśnie odpychające i przepełnione grozą, że trudno uwierzyć, iż istniały w rzeczywistości.
Ogromną zaletą „Tanga” są oczywiście bardzo charakterystyczne i „trochę” przerysowane postacie, które zapadają w pamięć i budzą całą gamę uczuć. Powiedzieć, że są „JAKIEŚ” to jak nic nie powiedzieć. Muszę tu wspomnieć chociażby o przodowniczce Staśce Woźniak – jedynej kobiecie w ekipie Piątka, która w nieprzepisowy, lecz skuteczny sposób potrafi wyciągnąć lub wycisnąć zeznania nawet z najbardziej opornego przesłuchiwanego. Pojawienie się Wladymyra, czyli najbardziej męskiej lesby z podwójnie złamanym nosem, która chodzi zawsze w garniturze i w sumie nie wiadomo do końca czy to naprawdę kobieta, mimo iż powinno wywoływać przerażenie, sprawia że na ustach czytelnika pojawia się (u)śmiech. A to zaledwie dwa przykłady z całego zastępu stojących po dwóch stronach barykady: policjantów i przedstawicieli półświatka.
Czytanie „Tanga” to doskonała rozrywka i wielka przyjemność. Wartka akcja i zawiła intryga wywołują wypieki i szybsze bicie serca. Komiczne elementy, tak typowe dla twórczości Michaśki, wywołują uśmiech lub nawet śmiech, sprawiając, że czytelnik może chwilę odetchnąć.
Na każdej karcie dostrzec można ogromne zaangażowanie pisarza – zarówno na etapie przygotowania, kiedy to musiał przebrnąć przez potężny reaserch, by móc stworzyć ten odległy świat, jak i podczas wysmakowanej realizacji swoich wizji. Jestem ogromnie wdzięczna Markowi Krajewskiemu, który tak bardzo zainspirował Michała Witkowskiego podczas wspomnianej w posłowiu rozmowy prywatnej obu panów, że powstał ten wyjątkowy kryminał retro. Bezapelacyjnie, od teraz należy – obok „Drwala” – do dwóch najlepszych i moich ulubionych powieści Witkowskiego. Michaśka, to jest „TO COŚ” co miało powstać.
poniedziałek, 9 stycznia 2023
„A potem już tylko nic” – Krzysztof Koziołek
Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 2022-11-25
Liczba stron: 450
ISBN: 9788396487247
Najnowsza powieść Krzysztofa Koziołka różni się zdecydowanie od książek, do których autor nas przyzwyczaił. Nie wiem czy jakikolwiek thriller trzymał mnie tak bardzo w napięciu i przerażał – zarówno w trakcie, jak i po skończeniu lektury. „A potem już tylko nic” dostarcza ogromnej dawki emocji i doznań. Doskonała ale i refleksyjna rozrywka, która zmusza do zastanowienia się, co dalej.
Fabuła powieści rozgrywa się w 2031 roku, czyli w niedalekiej przyszłości. Ludzkość doświadczyła trzeciej wojny światowej oraz kilku kolejnych pandemii, panuje kryzys ekologiczny, w wyniku którego woda jest ściśle racjonowana. Obywatele podzieleni są na cztery kategorie i podlegają stałej kontroli kamer i czujników poprzez noszone bransoletki. Do tego dochodzi godzina policyjna, wszechobecna cenzura i liczne ograniczenia – za kradzież wody grozi kara śmierci, gdyż właśnie przedstawiciele koncernów dystrybuujących wodę mają władzę i decydują o przyszłości mas. Często, nawet mała butelka wody to „być lub nie być”. Główny bohater powieści Jan Krzyk dochodzi do punktu, w którym nie ma już w zasadzie wyboru. Decyduje się na bardzo odważny, ale i szalony krok. To wszystko w imię miłości do córki i w trosce o jej przyszłość…
Wizja świata jaką przedstawia autor w thrillerze „A potem już tylko nic”, chociaż upiorna, jest też niestety bardzo realistyczna. Do tej pory nie raz się zdarzało, że wykreowana na kartkach powieści Koziołka wizja, znajdowała po dłuższym lub krótszym czasie, swoje bardzo wierne odbicie w rzeczywistości. Myślę, że każdy kto przeczyta tę książkę będzie mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Ja wierzę… łudzę się, że tym razem będziemy mieć do czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę i profetyczne zdolności autora nie zadziałają.
Poza tym fabuła dopracowana w najmniejszym szczególe, bardzo realistyczne portrety psychologiczne bohaterów budzące cała gamę uczuć, inteligentne odniesienia do popkultury w odpowiednim momencie rozładowujące napięcie, chociaż to właściwie ze strony na stronę coraz bardziej eskaluje. Wartka akcja sprawia, że nie sposób tę książkę odłożyć na później – uwaga: do przeczytania w maksymalnie dwa dni! Polecam zaopatrzyć się w dużą butelkę wody i rozkoszować się lekturą.
P.S. Gdy ktoś ma problem z zaspokojeniem dziennego zapotrzebowania na wodę, po przeczytaniu tej książki gładko osiągnie odpowiednie nawodnienie organizmu. Taki „skutek uboczny”…
poniedziałek, 21 listopada 2022
„Doktor Zosia” – Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Uczniowie Hippokratesa (tom 3)
Data wydania: 2022-10-26
Liczba stron: 544
ISBN: 9788367406598
Za mną już, niestety, ostatnia część cyklu „Uczniowie Hipokratesa” pt.: „Doktor Zosia”. Mam jednak cichą nadzieję, że być może za jakiś czas autorka zdecyduje się na jakąś nieplanowaną kontynuację tej serii. Koncepcja, jaką przyjęła dla swoich powieści to temat rzeka, a od końca fabuły, która pokrywa się z zakończeniem drugiej wojny światowej do czasów współczesnych trochę się jeszcze w medycynie „zadziało”. Więc?
Tym razem główną i zarazem tytułową bohaterką powieści jest doktor Zosia, która ma już o wiele łatwiej w życiu zawodowym niż jej poprzedniczka, czyli doktor Anna. Mimo wszystko, wraz ze swoimi koleżankami po fachu, nadal musi udowadniać męskiej większości, że kobiety również mogą być dobrymi lekarzami. W końcu Zosia po dość burzliwym początku kariery znajduje swoje miejsce w Ujazdowskim Szpitalu Wojskowym w Warszawie. To miejsce wyjątkowe pod wieloma względami. Przede wszystkim, lekarki są tu traktowane na równi z lekarzami, co stwarza bardzo komfortowe warunki rozwoju. Nowoczesny szpital rozwija się bardzo prężnie, tworząc kolejne oddziały i pracownie. Zosia doskonali więc swoje umiejętności pediatry, np. na radiologii, neurologii czy hematologii, stając się lekarzem wszechstronnym. Nie spodziewa się wtedy, że już niedługo będzie musiała wykorzystać swoją rozległą wiedzę w praktyce i przede wszystkim, że będzie miała okazję spełnić swoje największe marzenie: zostanie praktykującym chirurgiem na froncie drugiej wojny światowej.
„Doktor Zosia” to jednak powieść nie tylko nawiązująca do historii drugiej wojny światowej. Jej pierwsza część obrazuje bardzo intensywne życie młodej lekarki, która powoli odnajduje swoje miejsce nie tylko w życiu zawodowym ale i prywatnym. Nawiązuje prawdziwe przyjaźnie, poznaje różne odcienie miłości i w końcu zakłada szczęśliwą rodzinę. Sielankę przerywa dopiero wybuch wojny, podczas której bohaterowie muszą zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Można się domyślić, że niestety nie wszyscy podołają im i wyjdą z nich obronną ręką. A Zosia?
Koncepcyjnie, trzecia część cyklu „Uczniowie Hipokratesa” nie różni się od poprzednich. Rozdziały opisujące perypetie Zosi przeplatają się z rozdziałami opisującymi rzeczywiste postacie ze świata medycyny oraz ich przełomowe wynalazki i odkrycia. Tym razem przeczytamy o Kazimierzu Funku, Rudolfie Albercie von Köllikerze, Fredericku Grancie Baantingu, Johnie Hughlings Jacksonie, Aloisu Alzheimerze, Sigmundzie Freudzie oraz Alexandrze Flemingu. Dodam, że fakty historyczne nawiązują bezpośrednio do wydarzeń w Szpitalu Ujazdowskim, przez co teoria przeplata się w pewnym sensie z praktyką.
Odnoszę wrażenie, że „Doktor Zosia” to powieść bardziej historyczna niż poprzednie części serii. Również liczni bohaterowie tej fabularyzowanej historii to postacie rzeczywiste – wojskowi, politycy, lekarze oraz artyści, których można było spotkać na ulicach przedwojennej Warszawy. Poza tym autorka wplata w fikcje literacką rzeczywiste fakty historyczne – porusza takie tematy jak Katyń, wybuch wojny, KL Auschwitz, getto warszawskie czy powstanie.
Ałbena Grabowska zakończyła swój medyczny cykl w doskonałym stylu, tworząc powieść, która zaspokoi gusta nawet najbardziej wybrednego czytelnika, nie wspominając nawet o miłośnikach twórczości autorki. Bo to, że oni będą spełnieni czytelniczo rozumie się samo przez się. „Doktor Zosia” to bardzo obszerna powieść historyczna, opisująca niezwykle ciekawie losy wielu bohaterów, w której fikcja przeplata się z rzeczywistością. Będzie oczywiście o miłości i przyjaźni, ale i o honorze, męstwie i odwadze. To co wyróżnia tę powieść spośród książek nawiązujących do drugiej wojny światowej, to oczywiście jej kontekst medyczny. Autorka-lekarka ponownie otwiera czytelnikom drzwi do świata medycyny, przedstawiając zawiłe zagadnienia w bardzo przystępny i zrozumiały sposób. To ogromna wartość dodana tej powieści. Polecam cały cykl i z niecierpliwością czekam na kolejny projekt Ałbeny Grabowskiej.
poniedziałek, 29 sierpnia 2022
„Lincoln Highway” - Amor Towles
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Lincoln Highway: A Novel
Data wydania: 2022-06-15
Data 1. wydania: 2021-10-05
Liczba stron: 560
ISBN: 9788324083695
Informacja o pojawieniu się na polskim rynku wydawniczym trzeciej powieści autorstwa Amora Towlesa była dla mnie ogromną niespodzianką. Wcześniejsze książki tego autora zrobiły na mnie ogromne wrażenie – szczególnie niepowtarzalny „Dżentelmen z Moskwy” długo pozostał w mojej pamięci. Jak przewidywałam – od „Lincoln Highway” trudno było się oderwać, to jedna z tych książek, dla których zarywa się noce.
Lincoln Highway to autostrada łącząca zachodni kraniec Ameryki ze wschodnim. Jest to też droga, która ma doprowadzić małego Billego ze starszym bratem do ich mamy, która kilka lat temu nagle opuściła rodzinę. Dramatyczne okoliczności sprawiły, że bracia zostali zmuszeni do rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Dlaczego więc nie połączyć dwóch celów i z farmy w Nebrasce nie przenieść się do rozwijającej się słonecznej Kalifornii... Wszystko wskazuje na to, że ich mama przebywa właśnie w San Francisko. Wydaje się, że Emmett zaplanował wszystko bardzo dokładnie. Nie przewidział jednak niespodziewanej wizyty znajomych, która całkowicie pokrzyżuje ich plany. Chłopcy – już w 4 – wyruszą najpierw do Nowego Jorku, gdzie Lincoln Highway ma swój początek.
„Lincoln Highway” to współczesna przygodowa powieść drogi, wzorująca się na klasycznej literaturze amerykańskiej. I chociaż zarówno fabuła, jak i postacie są zdecydowanie nowatorskie, to czytelnik odnosi wrażenie, że to wszystko brzmi bardzo znajomo. Może to kwestia stylu Towlesa, który sprawia, że bohaterowie stają się czytelnikowi bardzo bliscy – może nie tyle się z nimi indetyfikuje, co mimo wszystko rozumie ich rozterki i mocno im kibicuje. Każdy z nich charakteryzuje się swoją osobistą i raczej tragiczną historią, jednak te indywidualne biografie przenikają się i wchodzą w interakcję, tworząc jedną wielką całość.
Monumentalna powieść epicka, która ma szansę wejść do kanonu amerykańskiej klasyki. Powieść poruszająca serca, umysły i dusze. Wzruszająca, inspirująca i pouczająca historia o dorastaniu, marzeniach, przyjaźni i braterskiej miłości. Urzekające są w niej postacie, ich relacje, ich zasady i wybory. To wszystko w bardzo atrakcyjnej scenerii Ameryki połowy XX wieku, która oferuje pisarzowi ogromne pole do popisu. Amor Towles idealnie wykorzystał ten materiał, jak i spuściznę swojego kraju. Póki co, najlepsza powieść jaką przeczytałam w tym roku i jedna z moich naj (!) w ogóle. To, co dodatkowo mnie urzeka w twórczości Towlesa, to fakt, że swoją twórczością potrafi zauroczyć zarówno męskich jak i damskich czytelników – są to bardzo uniwersalne historie. Polecam każdemu, potrafiącemu docenić piękno literatury pięknej.
sobota, 13 sierpnia 2022
„Raje utracone” – Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Cykl: Podróż przez czas (tom 1)
Tytuł oryginału: Paradis perdus
Data wydania: 2022-03-14
Liczba stron: 496
ISBN: 9788324082995
„Raje utracone” to pierwszy tom nowej serii Schmitta pt.: „Podróże przez czas”. Mam nadzieję, że cykl będzie się składać nie tylko z dwóch części i szybko przeczytam kontynuację opowieści o Noamie. Muszę przyznać, że autor zakończył tom 1. w „najlepszym” momencie, budząc ogromną ciekawość. Najchętniej od razu sięgnęłabym po tom 2. – tymczasem w ogóle nie wiadomo, kiedy zostanie wydany. Schmitta lubię od dawna i chętnie czytałam zarówno jego powieści jak i opowiadania. Wszystkie jego utwory były dość spójne tematycznie, co było jego wizytówką. Tym razem autor sięgnął po zupełnie inną tematykę, czym zaskoczył swoich czytelników. Ta niespodzianka sprawiła, że książka podobała mi się chyba jeszcze bardziej.
„Raje utracone” to monumentalna powieść opisująca losy świata, a Noam – jej główny bohater – jest zarówno jej uczestnikiem jak i narratorem. Noam to bohater wyjątkowy, gdyż na skutek pewnego zdarzenia stał się nieśmiertelny i od tego momentu zaczęła się jego nietypowa podróż – nie tylko przez kolejne lądy, ale i czasy. „Raje utracone” opowiadają o początkach cywilizacji – tych które znamy z dawnych legend i podań. Noam ma swój wkład w te opowieści, tak znajome chyba dla większości czytelników, chociaż jak się okazuje, mające często drugie dno i nabierające w ustach Noama całkiem nowego wymiaru, a na pewno zyskujące dużo uroku.
O początkach świata Noam wspomina z perspektywy czasów nam współczesnych, kiedy cywilizacja stoi u progu katastrofy klimatycznej, wspominając przy okazji swoją młodość i to co się z nią wiąże – pierwsze zauroczenia, fascynacje i kobietę, która zrobiła na nim ogromne wrażenie, a której nie zapomniał do dzisiaj. Wszystko jednak wskazuje na to, że jeszcze kiedyś odnajdzie swoją ukochaną Nurę… Póki co, staje się uczestnikiem tajemniczych i bardzo groźnych wydarzeń.
Niesamowity jest fakt, że Erich-Emmanuel Schmitt pracował nad tym projektem od 30 lat! Pisząc inne utwory, zbierał przy okazji wiedzę historyczną, naukową, religijną, medyczną, socjologiczną, filozoficzną i techniczną. Swoje „notatki” uzupełnił niesamowitą wyobraźnią, tworząc światy, które obecnie czytelnik może podziwiać i niejako podglądać z wypiekami na twarzy. Schmitt, jak zawsze, opowiada niezwykle intrygującą opowieść, przywiązując do siebie czytelnika i budząc jego coraz większą ciekawość. Tym razem jednak fabuła uzupełniona jest całą masą faktów z wyżej wymienionych dziedzin, które wzbogacają tę powieść, nadając jej w pewnym sensie popularnonaukowego charakteru. Wszystko jednak w tym charakterystycznym dla niego stylu, który nie pozwala zapomnieć, że w ręku trzymamy jednak literaturę piękną.
Cudowna opowieść o powstaniu i tworzeniu się świata. Natura jest tu jednym z bohaterów i autor niejednokrotnie podkreśla jej ogromne znaczenie, uczulając i przestrzegając, by obchodzić się z nią rozważnie. Świat przyrody przedstawiony został niezwykle plastycznie, powodując, że ma się ochotę choć na chwilę bardziej stać się jego częścią... przynajmniej udając się na „wycieczkę za miasto”. Oczywiście, mimo odmiennego tematu głównego, historia nie jest pozbawiona wielu wątków opisujących relacje między bohaterami, a co się z tym wiąże, autor pozostał wierny swoim przyzwyczajeniom i tym razem również będzie „o miłości”, chociaż inne wątki mocno kontrastujące z tymi fragmentami, trzymają w napięciu niczym thriller albo chociażby sensacja. Genialna powieść epicka przez duże P. Myślę, że zadowoli nawet najbardziej wybrednych czytelników.
niedziela, 29 maja 2022
„Doktor Anna” – Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Uczniowie Hippokratesa (tom 2)
Data 1. wyd. pol.: 2021-08-11
Liczba stron: 496
ISBN: 9788366863323
„Doktor Anna” to druga część cyklu Ałbeny Grabwskiej pt. Uczniowie Hipokratesa i w pewnym sensie kontynuacja wątków z poprzedniej powieści „Doktor Bogumił”. Myślę, że jest jeszcze lepsza niż pierwszy tom, a na pewno bardziej trzyma w napięciu. A może jest mi po prostu bliższa, gdyż główną bohaterką jest kobieta, a dokładniej mówiąc pierwsza polska lekarka.
Powieść jest tym bardziej ciekawa, iż została oparta na faktach. I tak jak w pierwszym tomie rozdziały opisujące główny wątek czyli perypetie kobiety w męskim hermetycznym świecie medycyny, zostały urozmaicone krótkimi beletryzowanymi historiami na temat przełomowych odkryć bądź zdarzeń z tejże dziedziny. Ałbena Grabowska przytacza więc postać Elizabeth Blackwell, Charlesa Darwina, Florence Nightingale, Loiusa Pateura, Josepha Listera, Flixa Hoffmanna oraz Wilhelma Röntgena. Wszystkie te osoby w pewnym stopniu łączą się z główną bohaterką – z Anną Tomaszewicz-Dobrską.
A tą poznajemy gdy po studiach ukończonych w Zurychu, wraca do Warszawy, gdzie chciałaby nostryfikować dyplom. Warszawskie Towarzystwo Lekarskie odrzuca jednak jej prośbę, przekreślając tym samym marzenia o otwarciu własnej praktyki i pomaganiu najbiedniejszym i najbardziej potrzebującym. Anna jest jednak mocno zdeterminowana. Wyrusza więc do Petersburga, gdzie na skutek korzystnych i nie mniej ciekawych oraz niespotykanych dla niej okoliczności udaje jej się osiągnąć swój cel. Wraca więc z tarczą i zostaje tym samym pierwszą kobietą lekarką na ziemiach polskich.
Nie będę zdradzała szczegółów, gdyż historia tej niestrudzonej lekarki-społecznicy jest wyjątkowo wciągająca i można ją poznać sięgając po tom „Doktor Anna”. Dodam jedynie, że Grabowska na kartach powieści stworzyła więcej ciekawych postaci, które towarzyszyły Annie i ją wspierały. W większości były to bardzo silne i zdeterminowane kobiety, które miały wspólny cel. Bardzo ciekawym jest również połączenie drugiego tomu cyklu z pierwszym – głównie poprzez postać tytułowego Doktora Bogumiła, który pojawia się i w części drugiej mocno wspierając działania Anny – najlepszej przyjaciółki jego córki Grażyny.
Powtórzę, że Ałbena Grabowska, z racji swojego zawodu, doskonale i bardzo przystępnie opisała lekarską społeczność i niuanse z nią związane. Bardzo klarownie przedstawiła również trudności, z którymi przyszło się zmagać głównej bohaterce – zarówno podczas dążeń do uzyskania wymarzonego pozwolenia na pracę, jak i tych w swojej przyszłej pracy, kiedy to w większości przypadków musiała się spierać z dość konserwatywnymi, by nie powiedzieć ograniczonymi i zamkniętymi na nowatorskie rozwiązania, osobnikami.
Doskonała powieść niemalże biograficzna, którą polecam nie tylko czytelniczkom ale i czytelnikom. Doskonały styl Grabowskiej sprawił, że pochłonęłam te blisko 500 stron w jakieś 4 dni. Cóż zrobić? Wprost nie można się było oderwać od tej książki! A to jeden z dowodów na to, że mamy do czynienia z naprawdę dobrą literaturą. Polecam i życzyłabym sobie przeczytać trzeci tom… Ciekawe czy jest na to szansa...
środa, 30 marca 2022
„Portret Doriana Graya” – Oscar Wilde
Wydawnictwo: Vesper
Seria: Klasyka grozy
Tytuł oryginału: The Picture of Dorian Gray
Data wydania: 2015-11-13
Liczba stron: 276
ISBN: 9788377312209
Przyszedł czas na tak lubianą przeze mnie klasykę i „Portret Doriana Graya” Oscara Wilde’a, na którego zwróciłam uwagę przy okazji czytania jego bajek. Postać autora jest porównywalnie kontrowersyjna do jego najbardziej znanego dzieła. Nie bez znaczenia jest tu fakt, iż to powieść pełna wątków autobiograficznych i ukrytych symboli nawiązujących do życia Wilda. Uważam za niezwykle ciekawe doszukiwanie się w tej książce właśnie tego drugiego dna.
„Portret Doriana Graya”, który namalował Bazyli Hallward to obraz przeklęty. Malarzowi udało się idealnie uchwycić piękno modela, który zafascynował go całą swoją osobą i niemalże całkowicie zawładną jego duszą. W dowód swojego uczucia Bazyli sprezentował obraz chłopakowi, który w złą godzinę wypowiedział swoje życzenie. Chciałby być wiecznie pięknym tak jak jego wizerunek na obrazie, nigdy się nie zestarzeć – tak jak obraz… Nie przypuszczał jakie konsekwencje będą miały te słowa.
Tą powieścią czytelnik się delektuje. Jest napisana w wyjątkowo klimatycznym stylu, oddając mroczny i poetycki charakter epoki. Historia Doriana fascynuje i budzi ogromną ciekawość, a jego kontrowersyjny portret psychologiczny przyciąga i nie pozostawia obojętnym. Zresztą wszystkie trzy główne postacie, czyli poza Dorianem – Bazyli oraz Henryk, są niezwykle zajmujące. A fakt, że wszystkie (chociaż tak różne) posiadają cechy autobiograficzne Wilde’a, podnosi atrakcyjność fabuły. Sam autor podkreślał, że „Portret” zawiera wiele z niego – Bazyli to postać, za którą się uważał; Henryk to ktoś, za kogo uważał go świat; natomiast kimś takim jak Dorian chciałby kiedyś być. Warto zwrócić uwagę na te słowa pisarza podczas czytania powieści.
„Portret Doriana Grauya” to powieść niezwykle oryginalna, odważna i przełomowa, która wywarła ogromny wpływ na życie jej autora. Niestety, niekoniecznie w tym pozytywnym znaczeniu. Zapewne gdyby nie ona, nie musiałby ponosić tak tragicznych konsekwencji swoich życiowych wyborów. „Portret…” to powieść o sztuce, pięknie, kulcie młodości, fascynacji i obsesji. „Portret…” to powieść uniwersalna i niezwykle aktualna, szczególnie obecnie w czasach kultu piękna, kiedy wielu uważa, że to piękno wzbogaca i czyni człowieka lepszym. Warto skonfrontować swoje wyobrażenia z historią Doriana Graya.
Klasyka, którą polecam. Pełna symboli i ukrytych znaczeń, którą warto przeczytać po szczegółowym zapoznaniu się z biografią autora. To książka, która zostanie z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu.
środa, 23 lutego 2022
„Wyznaję” – Jaume Cabré
Wydawnictwo: Marginesy
Tytuł oryginału: Jo confesso
Data 1. wydania: 2011-01-01
Liczba stron: 768
ISBN: 9788363656249
Bardzo cieszę się, że otrzymałam tę książkę w prezencie i zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Sama pewnie nieprędko sięgnęłabym po nią – z podobnych względów, z jakich tak późno przeczytałam Zafona. Nic nie poradzę na to, że odrzucają mnie tzw. modne książki modnych autorów. Może odrzucają to za mocne słowo, ale reklama i PR w moim przypadku osiągają dokładnie odwrotny skutek. Dostałam – przeczytałam – oczarowałam (się).
„Wyznaję” to prawdziwa, wielowątkowa powieść epicka, która pochłania od pierwszego rozdziału. To historia wyjątkowo zdolnego chłopca, który urodził się wprawdzie w nieprzeciętnej rodzinie, jednak ta w ogóle nie okazała mu ani ciepła, ani miłości. Najbliższymi stały się więc książki, których wkoło było mnóstwo. Z nimi spędzał czas, one wskazywały mu kierunki, one stały się jego towarzyszami dnia codziennego. Z rezolutnego chłopca, który fascynował się nauką i sztuką wyrósł oryginalny, żyjący w swoim świecie naukowiec, który stale poszerzał swoją wiedzę i pochłaniał kolejne książki.
„Wyznaję” to długi, bardzo osobisty list pisany przez głównego bohatera do swojej ukochanej, który traktować można jak wielkie wyznanie miłości. Chociaż, jak się później okaże, nie tylko. To historia jego, jego rodziny, najbliższych, ale i ważnego przedmiotu, który towarzyszył Adrianowi praktycznie od samego początku – zabytkowych skrzypiec, które nie do końca legalnie znalazły się w rodzinie chłopca w czasie drugiej wojny światowej…
„Wyznaję” to również przenikająca wiele warstw, czasów, zdarzeń, okoliczności rozprawa o istocie zła, która spaja poszczególne wątki i motywy tej książki. Książki, która poza osobistą historią Adriana, dotyczy także szeroko pojętej historii – nie tylko Hiszpanii, ale i bardziej globalnej – europejskiej – z uwzględnieniem wątku żydowskiej zagłady i obozów koncentracyjnych. „Wyznaję” to w końcu powieść przesiąknięta sztuką, która w pewnym sensie staje się jednym z jej bohaterów, chociażby pod postacią zabytkowych skrzypiec posiadających nawet własne imię. Osobista (jeśli można się tak wyrazić) historia instrumentu spaja wątki poszczególnych bohaterów niczym brakujący kawałek układanki.
Żeby nie było tak różowo, mam kilka krytycznych uwag. Odnoszę wrażenie, że autor chwilami starał się być bardziej oryginalny niż to konieczne. Mam tu na myśl niestandardowe prowadzenie narracji, które nie tyle nie jest chronologiczne, co w pewnym sensie patchworkowe. Retrospekcje albo wybieganie w przyszłość nie są raczej dla przeciętnego czytelnika problemem. Jednak zmiana bohatera na innego w obrębie jednej sceny czy dialogu, to już zabieg wg mnie trochę na siłę. Przy czym ten który np. kończy rozmowę ze swoim partnerem, zostaje w niej umieszczony z zupełnie innej epoki i miejsca. Owszem – podkreślenie uniwersalizmu zagadnienia, ale…? Jednak tym, co było dla mnie bardziej uciążliwe podczas lektury, był brak tłumaczeń obcojęzycznych cytatów. Bardziej popularne (i krótsze) sentencje łacińskie są do ogarnięcia, ale całe długie zdania po katalońsku, francusku, niemiecku to już raczej wątpliwe. Szczególnie rozczarowujące było to w ostatnim rozdziale – na finał historii, który z tego względu z pewnością wiele stracił. Niestety, ale po zakończeniu czuję niedosyt. Po części od pewnego momentu przewidywalne, ale też nie do końca jasne – właśnie przez brak tłumaczenia. Nie wszyscy są tak zdolni jak główny bohater.
Mimo wszystko jestem pod ogromnym wrażeniem twórczości Jaume Cabre i jego najważniejsza książka pozostanie w mojej pamięci na długo. Była to wyjątkowo długa, pełna zaskoczeń i emocji przyjemność obcowania z tą monumentalną powieścią. Polecam miłośnikom złożonych i znaczących opowieści.
sobota, 5 lutego 2022
„Dymy nad Birkenau” – Seweryna Szmaglewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data 1. wyd. pol.: 1964-10-01
Liczba stron: 382
ISBN: 9788381692120
Tzw. „powieści obozowe” od dłuższego czasu cieszą się dość duża popularnością. Na rynku literackim regularnie pojawiają się kolejne części serii. Mam tu na myśli fabularyzowane powieści historyczne, w których jednak główne skrzypce gra fantazja autora, zainspirowana kilkoma faktami historycznymi. Pomijając kilka wyjątków takich jak np. „Słowik” K. Hannah, serię Hanni Münzer czy powieści M. Nurowskiej, które można określić dodatkowo mianem literatury pięknej, nie bardzo mam ochotę sięgać po tego typu książki. Jeśli już czytam na ten temat, to preferuję wspomnienia, relacje czy literaturę faktu, w których brak miejsca na fikcję i fantazjowanie. Dlatego też postanowiłam przeczytać „Dymy nad Birkenau” czyli jedną z bardziej znaczących i pierwszych relacji literackich z obozu Auschwitz-Birkenau.
Seweryna Szmaglewska od 1942 do 1945 roku była więźniem obozu koncentracyjnego, a 18 stycznia 1945 roku, podczas marszu śmierci podjęła zakończoną sukcesem ucieczkę. To, że udało jej się tak długo przeżyć w Auschwitz, a na dodatek uciec, należy do rzadkości. Już od pierwszych dni na wolności zaczęła spisywać relację z tego piekła na ziemi, którego latami doświadczała. Będąc za drutami wykonywała liczne wyczerpujące i wyniszczające prace fizyczne, przeżyła też kilka ciężkich chorób, które doprowadziły do śmierci ogromne ilości więźniów. To wszystko razem wydaje się tak nieprawdopodobne, jakby Szmaglewska miała zapisane gdzieś na górze przeżyć ten koszmar i dać jego świadectwo – świadectwo więźniów i ofiar obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
„Dymy nad Birkenau” to relacja autorki z kilkuletniego pobytu w obozie koncentracyjnym. Wspomnienia nie są jednak pisane w pierwszej osobie. Szmaglewska pisze o wielu przypadkach, dając ogólny lecz bardzo konkretny i dokładny obraz sytuacji. Czytelnik jednak nie wie, których zdarzeń doświadczyła ona na własnej skórze. Trochę szkoda, nie umniejsza to jednak wartości jej relacji. Relacji, która porusza takie aspekty jak codzienność obozowa, a w szczególności prace, które musieli wykonywać więźniowie, warunki, w których przyszło im żyć, choroby jakie dodatkowo utrudniały im przeżycie i wiele innych. Książka opisuje również bardzo szeroko tych, którzy stali po drugiej stronie barykady, czyli SS-manów. Nie tylko ich sposób „prowadzenia” obozu, ale i jak postanowili odnaleźć się w tych specyficznych warunkach wyciągając z nich jak najwięcej korzyści.
„Dymy nad Birkenau” to wybitne osiągnięcie literatury obozowej, na co składają się nie tylko walory literackie ale i faktograficzne. Przetłumaczono je na wiele języków – również tych mniej popularnych jak mongolski czy chorwacki. W 1946 roku książka została dołączona do materiału dowodowego przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze. W procesach przeciwko zbrodniarzom III Rzeczy zeznawała również Seweryna Szmaglewska.
Książka jest chyba najmocniejszą i najbardziej wstrząsającą relacją z obozów koncentracyjnych jaką czytałam. Niesamowite, zaskakujące i przerażające fakty obrazujące „zwykłą” oświęcimską codzienność. Nieprawdopodobne ale prawdziwe. Myślę, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z przybliżeniem czytelnikom tej niewyobrażalnej rzeczywistości, którą trudno zrozumieć normalnemu człowiekowi. W czasie PRL „Dymy nad Birkenau” były lekturą w szkole średniej. Zdecydowanie powinno się do tego wrócić. Książka, którą należy przeczytać, by zrozumieć.
czwartek, 20 stycznia 2022
„Narzeczona nazisty” – Barbara Wysoczańska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-06-30
Liczba stron: 584
ISBN: 9788381955294
Praktycznie od kilku lat, na rynku literackim nieprzerwanie panuje moda na beletryzowane historie wojenno-obozowe. Tytuły z członem „z/w Auschwitz” można by mnożyć. Historie fikcyjne, lecz bardzo prawdopodobne. Czasem mylone z literaturą faktu, dzięki opisywanym kontrowersyjnym, choć nieprawdziwym wydarzeniom. Jednak jakiś czas temu na regale ze wspomnianymi wyżej książkami wypatrzyłam „Narzeczoną nazisty”. Wahałam się, gdyż moda działa na mnie jak płachta na byka, lecz z sentymentu dla głównej bohaterki, która studiowała germanistykę, skusiłam się na zakup. Powieść przeczekała jednak dość długo na regale, czego dzisiaj bardzo żałuję. Okazała się strzałem w dziesiątkę, pochłonęła mnie bez reszty. Mimo, iż nie mogę pozbyć się skojarzeń z serią Hanni Münzer czy też „Słowikiem” Kristin Hannah, bardzo mi się podobała. Typ ten sam, historia absolutnie oryginalna.
Tytułową bohaterką książki jest młodziutka studentka germanistyki Hania, która podczas wakacji dorabia sobie jako dama do towarzystwa starszej niemieckiej hrabiny. Kolejne lato obie spędzają w Gdańsku. Przez tyle lat zdążyły się już zżyć – hrabina traktuje dziewczynę jak własną wnuczkę. Kiedy ostatniego dnia wakacji przyjeżdża po babcię jej najstarszy wnuk Johann, by towarzyszyć jej w drodze do domu, hrabina od razu zauważa, że młodzi wpadli sobie w oko. Tak zaczyna się wyjątkowa, chociaż bardzo dramatyczna historia miłości między piękną Polką i przystojnym niemieckim hrabią.
Mimo iż pierwsze skojarzenie może wydać się dość banalne – nie dość, że mamy do czynienia z mezaliansem, to jeszcze uczucie połączyło dwa wrogie sobie narody – historia stworzona przez Barbarę Wysoczańską zachwyca bogactwem wątków i różnorodnością postaci. Powieść ewoluuje jak i jej bohaterowie – z bajkowego romansu, przeistacza się w trzymającą w napięciu kryminalno-szpiegowską intrygę. Fabuła oparta jest na faktach historycznych, które idealnie przeplatają się z fikcją literacką, tworząc spójną i niezwykle epicką całość. Kolejną zaletą są zaskakujące i nieprzewidywalne zwroty akcji, które budują napięcie i sprawiają, że ciężko odłożyć tę powieść chociaż na chwilę.
Przejmująca, wciągająca i emocjonująca opowieść (nie tylko o miłości) z historią w tle. Mimo iż Barbara Wysoczańska nie posiada zbyt wielkiego doświadczenia pisarskiego, poradziła sobie z tą powieścią jak niejedna autorka bestsellerów. Natomiast fakt że jest Lubuszanką i obecnie mieszka w Zielonej Górze był dla mnie ogromną niespodzianką. Z wielką chęcią przeczytam jej kolejną książkę i przy najbliższej okazji wezmę udział w jej spotkaniu autorskim. Oby „Narzeczona nazisty” była dobrym początkiem jej kariery literackiej.
piątek, 3 września 2021
„Pomiędzy siostrami” - Kristin Hannah
Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: Between Sisters
Data wydania: 30 czerwca 2021
ISBN: 9788381394031
Liczba stron: 464
Niezmiennie cieszę się z kolejnych książek Kristin Hannah, które mam okazję przeczytać. Wiadomo, że każda fabuła jest zupełnie inna, jednak wszystkie jej powieści są bardzo spójne, by nie powiedzieć, podobne do siebie. Mam na myśli ich charakter, klimat i styl. Dla autorki niezwykle istotna jest rodzina i relacje międzyludzkie, co właściwie jest clou jej książek. I ponownie mamy bardzo emocjonującą i poruszającą najczulsze struny opowieść o dwóch siostrach. Pełną dramatyzmu i chwytającą za serce.
Megann i Claire wychowywały się… to chyba nieodpowiednie określenie, gdyż matka-aktorka na wychowanie raczej nie miała czasu… pochodziły ze specyficznej rodziny. Starsza siostra przez wiele lat troskliwie opiekowała się młodszą pod nieobecność rozrywkowej matki. Jednak w momencie kiedy sytuacja ją przerosła, postanowiła zwrócić się o pomoc do ojca Claire. Uważa to jednak za swój największy błąd, gdyż relacje między siostrami zmieniły się wtedy diametralnie. W ich skutek obie poszły swoimi, zupełnie innymi drogami. Megann jest dziś rozchwytywaną prawniczką specjalizującą się w rozwodach i zarabiającą krocie. Claire samotnie wychowuje córeczkę i prowadzi z ojcem camping w malowniczym miasteczku. Stosunki między nimi są dość formalne i oficjalne. Dzwonią do siebie z okazji urodzin i świąt. I jedyną rzeczą, która je obecnie łączy poza mglistym wspomnieniem ich wspólnego dzieciństwa, jest obustronny żal. Wydarzy się jednak coś, co sprawi, że będą miały szansę, by zbliżyć się do siebie i, być może, odbudować dawne relacje. A na pewno, by zacząć więcej ze sobą rozmawiać, a nie tylko mówić do siebie.
Książki Hannah lubię z jeszcze jednego powodu. Chociaż fabuła jest bardzo wartka i intrygująca, co powoduje, że niezwykle szybko się je czyta, to poruszają bardzo wiele wątków i tematów. W tych powieściach po prostu bardzo dużo się dzieje i w zasadzie wszystkie te pojedyncze historie są bardzo wyczerpująco opisane – autorka nie pozostawia niedosytu, a „doinformowany” czytelnik czuje zadowolenie z finału. „Między siostrami” to powieść obyczajowa dotycząca przede wszystkim relacji dwóch sióstr, ale łączy się ona nierozerwalnie także z relacją miedzy matką i dziećmi. Jedna wpływa na drugą, a wszystkie determinują przyszłość bohaterek. Oczywiście, to również książka o miłości – siostrzanej, rodzicielskiej, przyjacielskiej i tej romantycznej między kobietą i mężczyzną. Nie zawsze ze szczęśliwym finałem, jednak zawsze bardzo żarliwej, ogromnej i prawdziwej.
Poza tym książki Hannah to cudowni bohaterowie, którzy nie pozostają obojętni, lecz wzbudzają w czytelniku bardzo konkretne i intensywne emocje. Może niekoniecznie (w większości przypadków) czytelnik się z nimi utożsamia, ale z pewnością mocno im kibicuje i z przeżywa ich radości i smutki. To bohaterowie, których ciężko pożegnać po przeczytaniu ostatniej strony. Mają w sobie coś takiego, że przywołują wspomnienia innych postaci, z innych książek autorki, więc jest szansa, że za jakiś czas „objawią” się w swojej lekko zmienionej wersji. Co też jest miłe.
Bardzo emocjonalnie napisana powieść o sile sióstr, o poświęceniu, o mocy rodziny i przede wszystkim o miłości. Wzruszająca, trzymająca w napięciu, ale i dająca nadzieję. Zwykła-niezwykła obyczajówka, która gra na uczuciach jak na harfie, poruszając wiele strun. Dla mnie świetna i odmienna rozrywka. Polecam fanom autorki.
czwartek, 17 czerwca 2021
„Ostatni” - Maja Lunde
Cykl: Kwartet klimatyczny (tom 3)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Przewalskis hest
Data wydania: 13 stycznia 2021
ISBN: 9788308073483
Liczba stron: 618
Trzecia część kwartetu ekologicznego Mai Lunde za mną. Niezmiernie się cieszę, że autorka ponownie zaskoczyła czytelników. Chociaż tematycznie jest to książka spójna z całym cyklem i bazuje na zmianach panujących w naturze, na które w wielkim stopniu wpłynął przede wszystkim człowiek i jego działanie, to jej wydźwięk jest zupełnie inny niż w „Błękicie” i „Historii pszczół”. Wcześniej Lunde opisywała zgubny wpływ ludzkiej działalności na naturę. Teraz temat ujęty jest z drugiej strony. To człowiek chce zrobić coś dobrego i uratować ginący gatunek koni – dzikich koni Przewalskiego.
Tradycyjnie już autorka umieszcza fabułę książki naprzemiennie na trzech płaszczyznach czasowych. Troje głównych bohaterów-narratorów snuje swoje opowieści i opisuje doświadczenia związane z dzikimi końmi. Opowieść z 1882 roku snuje Michaił, pracownik petersburskiego ogrodu zoologicznego, który wybiera się do Mongolii, by schwytać kilka osobników tachi i przetransportować je do Europy w celu rozpropagowana tego gatunku w innych częściach świata. Z kolei w 1992 roku, niemiecka lekarka weterynarii Karin robi coś zupełnie odwrotnego. Uczestniczy w projekcie, który ma na celu zwrócić dzikim koniom wolność i sprawić, by ponownie odżyły w swoim naturalnym środowisku. W wyprawie do Mongolii towarzyszyć jej będzie syn Matthias. Jest też opowieść wybiegająca w przód, chociaż nie do tak bardzo odległej przyszłości, bo do 2064 roku. Mamy tu znowu dość utopijną i mało optymistyczną wizję Europy po katastrofie ekologicznej. Opuszczone farmy, miasta, państwa. „Ostatni” ludzie wegetują, nie wybiegając daleko w przyszłość. Eva wie, że nic dobrego nie czeka jej i jej córki w rodzinnym gospodarstwie, jednak nie potrafi zostawić ostatniej z gatunku ocalałej pary koni.
Maja Lunde jak zawsze przenosi czytelników do fantastycznego świata swoich opowieści. Wyjątkowych, niepowtarzalnych, fantastycznych, jednak też bardzo realistycznych. I choć pisząc bazuje na całej gamie dokumentów, podkreśla, że postaci jak i wydarzenia są fikcyjne lub mocno zabarwione jej wyobraźnią, a tej jej nie brakuje! Książki Lunde to powieści z przesłaniem, jednak nie czuć w nich moralizatorskiego tonu, który raczej każdy przyjmuje dość sceptycznie. Przeciwnie – obiektywne przedstawienie zdarzeń podświadomie skłania do refleksji i zadumy. Kto wie, może i do zmiany swoich nawyków i zachowań. Pewne jest, że żaden czytelnik nie przejdzie koło kwartetu ekologicznego obojętnie. Za to należy się Mai Lunde ogromne uznanie.
Książka, w której mimo wszystko na pierwszy plan wysuwają się dramatyczne biografie głównych bohaterów. Ukazane niejako na tle historii dzikich koni. Owszem, tachi są niemal wszechobecne w każdym rozdziale, jednak nie zdominowały fabuły. Były jedynie bodźcem do snucia opowieści na temat osobistych „katastrof” naszych bohaterów. To też było nowym elementem w książce. A zaskoczenia w literaturze są bardzo mile widziane. Poza tym, powieść pełna jest faktów historycznych związanych z końmi Przewalskiego – nie lada gratka dla miłośników hipologii. Oczywiście, nie tylko koniarze będą czerpać przyjemność z lektury „Ostatniego”. Dla nich jednak i dla tych, którym nieobca jest troska o środowisko i naturę, ta pozycja to „must read” 2021 roku. Z niecierpliwością i pod wrażeniem, czekam na ostatnią część cyklu dotyczącą wirusów i napisaną zanim rok 2020 zaskoczył nas wszystkich…
czwartek, 10 czerwca 2021
”Złodziejka książek” - Markus Zusak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tytuł oryginału: The book thief
Data wydania: 23 stycznia 2019
ISBN: 9788310134561
Liczba stron: 496
Są książki, o których się dużo mówi. Są też takie, które powinno się przeczytać. Tytuł „Złodziejka książek” znany jest chyba każdemu czytelnikowi i należy do obu grup. Książka porusza dość popularną, szczególnie w ostatnim czasie, tematykę II wojny światowej i holocaustu, jednak autor ukazał ją w tak wyjątkowy sposób, że trudno znaleźć podobną pozycję. Niektórzy porównują ją do „Dziennika Anny Frank”. Wg mnie wspólne jest jedynie to, iż główną bohaterką jest mała dziewczynka, która opowiada m.in. o wojnie. Na tym koniec „podobieństw” i początek „wyjątkowości”…
Narratorem powieści jest śmierć, która postanowiła opowiedzieć historię małej dziewczynki o imieniu Liesel Meminger. Złodziejka książek zrobiła na narratorze tak wielkie wrażenie, że nie mógł powstrzymać się od swojej opowieści. Śmierć – jak wiadomo – prędzej czy później spotka każdy, jednak dziewczynka pojawiała się w jej okolicy kilka razy. Zawsze budziła wyjątkowe zainteresowanie i ochotę na kolejne zbliżenie. Było w niej coś wyjątkowego, magnetycznego… przyciągała. Chętnie więc obserwował ją, aż w końcu poznał całą jej historię z „książki”, którą napisała.
Liesel poznajemy kiedy jedzie pociągiem z mamą i bratem do nowej rodziny w okolicy Monachium. II wojna światowa puka do drzwi, sytuacja jest coraz bardziej skomplikowana. Samotnej kobiecie ciężko jest poradzić sobie z wychowaniem dwójki dzieci, więc postanawia zapewnić im „lepsze” warunki. Jednak młodszy i ciężko chory braciszek nie daje rady dotrzeć na miejsce. Wtedy to narrator spotyka Liesel po raz pierwszy. Wtedy też jest świadkiem jej pierwszej kradzieży, kiedy dziewczynka zabiera „Podręcznik grabarza”, który wypadł pomocnikowi grabarza podczas pogrzebu jej brata. Liesel nie umie jeszcze czytać, jednak pragnienie posiadania tego wyjątkowego przedmiotu było większe. Wtedy zaczyna się jej nietypowa przygoda z książkami.
W nowym miasteczku Liesel pomału się odnajduje i przyjmuje kolejne zdarzenia dużo lepiej, niż mógłby przypuszczać czytelnik książki, śledzący z wypiekami na twarzy losy złodziejki książek. Nie wdając się w szczegóły, które odkryją ci, którzy sięgną po tę powieść, wspomnę tylko, że Liesel pozna smak miłości, przyjaźni i fascynacji. Będzie czerpać z życia jak najwięcej, mimo specyficznych czasów, które nie oszczędzą jej również wielu bolesnych i dramatycznych przeżyć. Jednak baza, którą zapewnią jej najbliżsi zapewni jej siłę, by móc mierzyć się z przeciwnościami losu.
Powieść poruszająca bardzo trudne tematy w nietypowy sposób, który sprawia, że nie wydają się one aż tak straszne. Mam na myśli nie tylko śmierć najbliższych, wojnę, holocaust, ukrywanie Żydów, ale i wpływ tych wszystkich zdarzeń na przeciętnego obywatela, który znajduje się bardzo daleko od frontu i nie ma wpływu na walczące po obu stronach barykady strony. To książka o tym, że mimo wszystkich przeciwności, trzeba próbować żyć normalnie – w zgodzie ze sobą, ze swoimi oraz ogólnie przyjętymi zasadami. Autor podkreśla jak ważne jest, by mieć też swój własny świat, azyl, odskocznię, które dadzą wytchnienie i ukojenie. Takim światem dla Liesel są książki. Książki, które znajduje, książki które ratuje, które „kradnie”, w końcu te, które dla niej pisze przyjaciel i ta, którą sama tworzy w formie dziennika…
Mądra, oryginalna, dowcipna, wzruszająca, tragiczna powieść, którą czyta się niczym baśń lub przypowieść. Magiczna, metafizyczna, ale jednocześnie bardzo realistyczna, chociaż wyidealizowana. Niepowtarzalna. Bardzo jestem ciekawa ekranizacji filmowej, chociaż podejrzewam, że nie jest możliwe przeniesienie treści właśnie tej książki na ekran i oddanie chociażby w najmniejszym stopniu jej charakteru. Dla miłośników książek lektura obowiązkowa.
sobota, 24 kwietnia 2021
„Niespokojne niebo” - Charlotte Link
Cykl: Czas burz (tom 3)
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Tytuł oryginału: Die Stunde der Erben
Data wydania: 27 stycznia 2021
ISBN: 9788324079063
Liczba stron: 608
Saga pt.: „Czas burz” zakończona została z przytupem i w wielkim stylu. I już żałuję, że to koniec, chociaż z rodziną Felicji spędziłam około 1800 stron. Już za nimi tęsknię i chciałabym „uczestniczyć” nadal w ich „życiu”. Bo takie właśnie odniosłam wrażenie, czytając powieści Charlotte Link – jakbym była w odwiedzinach u bardzo dobrych znajomych i obserwowała wszystko z najbliższej – bezpośredniej perspektywy, odczuwając ich wszystkie troski, dramaty i radości. A tych drugich jest pod dostatkiem!
W „Niespokojnym niebie” na pierwszy plan wysuwa się postać Alex, czyli wnuczki Felicji, która z każdym rokiem staje się coraz bardziej podobna do swojej babki. Nie tylko ma tak samo szare i zimne oczy, ale idzie w jej ślady zawodowo i przejmuje prowadzenie fabryki, odnosząc wiele sukcesów. W końcu biznes i sukces staną się jej głównym celem i przyćmią wszystkie inne sfery życia. Czy Alex będzie w stanie nauczyć się czegoś czerpiąc z wielu doświadczeń swojej babki i zweryfikuje swoje podejście do bardziej duchowej sfery życia?
Ostatnia część trylogii to oczywiście nie tylko jedna bohaterka. Perypetie jej bliskich ukazane zostaną na tle wielu ważnych wydarzeń, które tworzyły historię Niemiec. Przeczytamy więc o rozterkach Julii i Richarda, którzy będą chcieli wydostać się za wszelką cenę z NRD na lepszy Zachód. Dramat mieszkańców wschodu będzie bardzo intensywnie odczuwalny przez każdego czytelnika, a moment burzenia Muru Berlińskiego wywoła dreszczyk i emocje, jakby było się uczestnikiem wydarzenia z 9 listopada 1989 roku. Kolejny dość intrygujący wątek dotyczy kuzynki Alex czyli Sigrid, która po latach tłamszenia swoich emocji i życia w cieniu swojej matki oraz z piętnem ojca (nazisty), postanawia rozpocząć nowe życie w Izraelu. Udowadnia, że nigdy nie jest za późno na dobre zmiany i wszystko jest możliwe z odpowiednią osobą u boku.
Porywająca, intrygująca, emocjonująca, trzymająca w napięciu opowieść o bardzo zróżnicowanych i charakterystycznych – głównie – damskich charakterach. To historia o silnych, niezależnych, nieprzeciętnych kobietach, które niejeden raz stały się prekursorkami i wyprzedzały swoje czasy. Odnosiły sukcesy, podnosiły się z porażek i walczyły, bo siłę czerpały z historii swego rodu i wielu pokoleń takich kobiet jak one same. Inspirująca i pouczająca saga historyczna o niemieckim klanie Dombergów. Świetna w swoim rodzaju. Polecam miłośnikom literatury i historii Niemiec.