czwartek, 25 kwietnia 2024

„Zapomniane niedziele” – Valérie Perrin

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Les oubliés du dimanche
Data wydania: 2024-02-15
Data 1. wydania: 2015-05-04
Liczba stron: 384
ISBN: 9788383610689

„Zapomniane niedziele” to debiut autorski Valerie Perrin, jednak w Polsce wydano tę książkę jako trzecią. Z debiutami bywa różnie. Czasem, na tle późniejszych i bardziej odważnych utworów, można zauważyć dość zachowawczy albo ostrożny styl autora. Tu jednak tak nie było, chociaż „Zapomniane niedziele” nie oczarowały mnie od pierwszej strony jak np. „Życie Violette”. Zachwyt przyszedł, gdy zaciekawienie zaczęło narastać. Jednak trzeba było dać szansę tej fabule i pozwolić się jej rozwinąć – w swoim czasie.

Fabuła powieści toczy się na trzech płaszczyznach czasowych, które naprzemiennie się przenikają i uzupełniają. Narratorką i postacią, która spaja poszczególne wątki jest młoda dziewczyna o imieniu Justine, która pracuje w domu seniora. Praca to jej powołanie, a nie etap przejściowy, jak to często bywa w przypadku tak młodych pracowników. Przebywanie z osobami starszymi sprawia jej przyjemność – Justine czuje, że znalazła swoje miejsce. Do swoich podopiecznych odnosi się z wielkim szacunkiem i serdecznością. Z niektórymi zaprzyjaźnia się i stają się jej bardzo bliscy – jak w przypadku Helene, której opowieść spisuje dla wnuka starszej pani w niebieskim zeszycie. Historia życia i miłości Helene robi ogromne wrażenie – zarówno na Justine i Romanie, który jest jej głównym odbiorcą, jak i na czytelniku. Dodatkowym wątkiem jest wczesne dzieciństwo Justine, które wiąże się głównie z bardzo tragicznym wypadkiem, w którym zginęli jej rodzice. Wtedy też opiekę nad dziewczyną i jej kuzynem przejęli dziadkowie, u których mieszka do dziś. Jakie tajemnice odkryje przed Justine czas i historie z przeszłości i dokąd ją one zaprowadzą?

Niby Valerie Perrin opisuje zwykłe życie zwykłych ludzi, jednak w jej opowieściach jest tyle metafizyki i jakiejś nieokreślonej magii oraz czarującego uroku, które sprawiają, że historie opowiedziane przez autorkę są niepowtarzalne i absolutnie wyjątkowe, przez co zapadają w pamięć i serce. Również bohaterowie jawią się jak postacie nie z tego świata. Może i rzeczywiście takie są… w końcu to świat literacki – świat z kart książki…

„Niezapomniane niedziele” to opowieść o zderzeniu dwóch „światów” – młodości ze starością. Autorka pokazuje, że takie spotkanie może przynieść korzyść obu stronom. Unika też stereotypowego, pesymistycznego ujęcia kwestii schyłku życia. Helene zachowała pogodę do samego końca – miała pewien cel, który w końcu zrealizowała. Poza tym miała przy sobie bardzo ciepłą i dobrą osobę, dla której jej los był ważny. Dbającą o jej komfort psychiczny i fizyczny. Wierzę, że w tego typu instytucjach pracuje więcej opiekunek pokroju Justine.

Książka opowiada oczywiście – jak wiele innych albo praktycznie każda – o miłości. Autorka przedstawiła tu cała gamę rodzajów tego uczucia. Uczucie tak silne, jak wielkie są trudności, które muszą pokonać kochankowie. Miłość kluczy między każdym z wątków. Czasem staje się przekleństwem i prowadzi do tragedii. Zawsze jest to bardzo intensywne i mocne uczucie.

„Niezapomniane niedziele” to powieść o tajemnicach rodzinnych, które wiszą nad teraźniejszością, przysłaniając ją cieniem. Tylko domknięcie niedopowiedzianych wątków pozwoli ruszyć naprzód i żyć z lekkością i wiarą – w przyszłość, w siebie, w miłość czy też drugiego człowieka.

Książka do niespiesznego czytania – do delektowania się słowami. Wprawdzie nie oczarowała od pierwszego słowa – jak stało się w przypadku dwóch poprzednich utworów autorki – jednak przyciąga czytelnika i sprawia, że powoli się do niej przywiązuje. Aż w pewnym momencie nie może się od niej oderwać i nawet nie zauważy kiedy minęła ta 1/3 stron i nastał koniec książki. Zakończenie jakie uwielbiam – podbiło tylko charakter całości. Polecam miłośnikom literatury (prze)pięknej.

niedziela, 14 kwietnia 2024

„A gdy znów się spotkamy” – Kristin Harmel

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: When We Meet Again
Data wydania: 2024-02-14
Liczba stron: 400
ISBN: 9788381397711

„A gdy znów się spotkamy” to najnowsza powieść Kristin Harmel, której – już teraz mogę stwierdzić – powieści polubiłam równie mocno, co prozę Kristin Hannah. Tą książką autorka sprawiła, że chyba już przestanę ją porównywać do ciągle bardziej znanej „koleżanki” po fachu. Przed kupnem tej książki wymyśliłam sobie, że nie będę czytać opisu okładkowego. Podczas lektury miałam więc prawdziwą ucztę pełną niespodzianek. Było warto.

„A gdy się znów spotkamy” przedstawia bardzo burzliwą i pełną figli płatanych przez przewrotny (czy też złośliwy) los historię rodziny młodej kobiety Emilly. Była wychowywana przez samotną mamę. Również jej ojciec wychowywał się w niepełnej rodzinie. Wydaje się, że kolejne pokolenia powielają te same błędy, gdyż i ona popełniła przed 18 laty pewien, który rozpamiętuje każdego dnia.

Pewnego dnia Emilly otrzymuje przesyłkę od anonimowego darczyńcy. Jest to piękny obraz przedstawiający młodą kobietę, łudząco podobną zarówno do niej jak i do jej babci. Dołączony jest też liścik: „Pani dziadek nigdy nie przestał jej kochać”. Postanawia więc przeprowadzić dziennikarskie śledztwo i sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi. Zawsze myślała, że dziadek opuścił swoją rodzinę i zniknął na zawsze, co oczywiście nie obyło się bez echa. Zaskakujące, dokąd doprowadzi ją to dochodzenie – dosłownie i w przenośni.

Opowieść przedstawiona jest w dwóch płaszczyznach czasowych. Autorka opisuje naprzemiennie teraźniejszość i problemy Emilly, z którymi boryka się na co dzień, a na które wpływ bez wątpienia miała tajemnicza przeszłość oraz właśnie dawne czasy – czasy młodości jej babci i dziadka, które sięgają aż drugiej wojny światowej. Wprawdzie spędzili „ze sobą” zaledwie rok, ale połączyło ich niesamowicie silne i prawdziwe uczucie. Mimo, że w tego typu literaturze bardzo często tłem opowieści jest burzliwy okres drugiej wojny światowej, to tym razem autorka sięgnęła do bardzo nietypowych i mało popularnych motywów, mianowicie do niemieckich jeńców wojennych, którzy pracowali w Ameryce w obozach pracy. Przyznam się, że podobnie jak bohaterowie książki, ja również nic na ten temat wcześniej nie wiedziałam. A tego typu odnośniki do faktów historycznych są zawsze wartością dodaną do fabuły.

Mimo, że powieść ta nie jest thrillerem czy też sensacją, to akcja mocno wciąga i intryguje. W pewnym momencie czytaniu towarzyszy szybsze bicie serca i wypieki na twarzy. Liczne zwroty akcji i zaskakujące wątki potęgują tylko to uczucie. Harmel stworzyła bardzo przejmującą, wzruszającą ale i wyjątkowo ciekawą historię, w którą czytelnik angażuje się bez reszty. Jest to przede wszystkim historia o ogromnej miłości, o jakiej każdy marzy, jednak ten temat mimo wszystko nie dominuje. Jest to również historia o wybaczaniu, dawaniu drugiej szansy i o tym by nie tracić czasu, bo w najmniej oczekiwanym momencie okazuje się, że prawie go już nie mamy.

Polecam tę powieść nie tylko miłośnikom twórczości Hannah/Harmel czy też literatury kobiecej – polecam wszystkim lubiącym piękne historie. Z całkowitą pewnością mogę powiedzieć, że jest to najlepsza powieść Kristin Harmel.

niedziela, 7 kwietnia 2024

„Upiór w moherze” – Iwona Banach

Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 2024-03-13
Liczba stron: 320
ISBN: 9788382744002

Gdy ponownie otrzymałam z wydawnictwa Dragon propozycję współpracy przy komedii kryminalnej „Upiór w moherze” ucieszyłam się bardzo, gdyż poprzednia przeczytana przeze mnie powieść Iwony Banach była całkiem zabawna. Ta, na pierwszy rzut oka, wydawała się być jeszcze śmieszniejsza i nie myliłam się. Lektura tej książki to niezła zabawa.

Upiór w moherze regularnie terroryzuje mieszkańców Tęczowa, nadając w internecie najpikantniejsze chociaż nie zawsze komunikatywne ploteczki, w myśl zasady „żeby się działo!” Zamieszać to on umie. Nie dziwi, że po każdej publikacji zyskuje nowych wrogów – jest wyjątkowo złośliwy. Nie oszczędza też nikogo – czy to „sąsiadka” czy burmistrz, nie ma to dla niego znaczenia. Ale w Tęczowie poza moherowym upiorem mieszkają też inni bohaterowie. Rezyduje tam np. pisarka z Warszawy, którą odwiedzają dwie koleżanki po fachu. Jest tam też ich konkurent, który zyskał sławę serią kryminalną o specyficznym detektywie. Prężnie działa również biblioteka, w której pracuje Gabi i Marcin. W ogóle ani nie spostrzegą się nasi bohaterowie (oraz czytelnicy), a wszystko zaczyna się kręcić wokół książek i literatury. Zatem również morderstwo detektywa musi mieć z tym związek! Tylko jaki… To spróbuje odkryć policjantka Adela ze swoimi znajomymi bibliotekarzami. Niezwykle pomocna okaże się pewna postać… jak o literaturze to… LITERACKA.

Fabuła książki może nie jest zbyt wyszukana – jest zbrodnia i trzeba znaleźć sprawcę – jednak historia opowiedziana w przezabawny sposób dostarcza wielką dozę rozrywki. Praktycznie każda z postaci stworzonych prze autorkę wywołuje śmiech lub chociaż uśmiech. Iwona Badach przedstawiła małą społeczność wyimaginowanego miasteczka w bardzo humorystyczny sposób. Sarkazm, dowcip i kąśliwe dialogi przenikają się nawzajem. Charakterystyczni bohaterowie, mimo skrajnych charakterów, budzą wielką sympatię – nawet ta złośliwa Adachowa i Pazurkowa.

„Upiór w moherze” to zdecydowanie komedia! Mimo zbrodni i mordercy, wokół których zbudowana jest cała historia, nie podciągałabym jej pod gatunek kryminału lub thrillera. Ta książka to przezabawna, lekka i humorystyczna opowiastka. Chwilami autorka może za bardzo kluczy pomiędzy kolejnymi podejrzanymi i zbyt komplikuję akcję, ale z drugiej strony nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze i okazuje się nawet żartobliwe.

Jeśli nie znacie twórczości autorki, zdecydowanie polecam tę książkę na początek. Jest to o wiele lepszy wybór niż część innej serii. A jeśli przypadnie do gustu, wiadomo czego można się spodziewać. W zasadzie rozczarowujące było tylko zakończenie opowieści - i wcale nie mam na myśli finału kryminalnej przygody naszych bohaterów, a to co się stało po nim. Radzę przymknąć oko i skupić się na dowcipie.

sobota, 16 marca 2024

„Madmuazelka” – Grażyna Plebanek

Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2023-05-31
Liczba stron: 320
ISBN: 9788326841989

Na „Madmuazelkę” trafiłam przy okazji poszukiwań w księgarni internetowej. Wyświetliła mi się w książkach polecanych, wybranych dla mnie na podstawie innych moich wyszukiwań. Opis mnie zaciekawił, a ponieważ nie czytałam jeszcze nic autorstwa Grażyny Plebanek, postanowiłam sięgnąć po tę nowość. W zasadzie decydująca była tu Ustka i Paryż. To w moim przypadku najlepsza rekomendacja.

Losy Mady, Jakuba, Kaliny oraz ich bliskich splotły się , w Ustce wiele lat temu, bo jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku. Mad wynajmowała kwaterę wakacyjną u Jagny – matki Kaliny. Kubę poznała któregoś razu na plaży. Tamte wakacje były pamiętne dla wszystkich bohaterów – magia nadbałtyckiego kurortu zmieniła ich życie. Poza tym, obiektywnie rzecz biorąc, zdarzyła się straszna tragedia – zginął w tajemniczych okolicznościach ojciec Kuby – postać znana lokalnie ze względu na wykonywany zawód. Zarówno Mad jak i Jakub mimo wszystko poszli w ślady swoich rodziców, tylko czy udało im się odciąć od przeszłości i zacząć żyć naprawdę – tak jak zawsze chcieli?

„Madmuazelka” to niesamowicie zaskakująca i oryginalna powieść. Zadziwiające, ile faktów, wątków i motywów udało się zmieścić autorce w tej zaledwie 300-stronicowej książeczce. Poza historią bohaterów, która intryguje chociażby przez ich nietuzinkowe i bardzo zróżnicowane charaktery, autorka odnosi się też do ważniejszych faktów z historii Europy, Polski i Francji – zahaczając nawet o kontynent afrykański! Do tego skupia się na dość szerokim przedziale czasu, bo początki sięgają dużo wcześniej niż do pamiętnych wakacji w Ustce, a kończą się na czasie współczesnym. Szmat czasu i mieszanka wybuchowa.

Jeśli chodzi o problematykę tej powieści, to autorka porusza wiele drażliwych, wstydliwych i bolesnych problemów społecznych. Wspomnieć można chociażby o alkoholizmie i współuzależnieniu bliskich osoby pijącej; o przemocy domowej; o aborcji i niechcianej ciąży czy też samotnym macierzyństwie; o niespodziewanym macierzyństwie, które komplikuje plany. W kontrze do tych tematów – które zresztą odnoszą się do różnych miejsc i czasów, są więc przedstawiane z różnych punktów widzenia – autorka pisze o wyzwoleniu i podążaniu własną drogą – wbrew „nakazom” społecznym i pseudo-normom, które często ograniczają i unieszczęśliwiają. Co ciekawe, sami bohaterowie przechodzą przemiany i ich poglądy modyfikują się, co pozwala spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy.

„Madmuazelka” to powieść o wpływie rodziny, o spuściźnie przekazywanej z pokolenia na pokolenie, determinującej przyszłe życie. To też miejscami trzymający w wielkim napięciu kryminał, gdyż nie zapominajmy że wszystko zaczęło się od pewnej tajemniczej śmierci, która nie uszła bez echa. Co więcej, odbijała się od jednej postaci do następnych niczym piłeczka kauczukowa. Grażyna Plebanek pokazała zupełnie inną twarz tzw. literatury kobiecej. Nie wiem na ile nowatorska jest „Madmuzelka” na tle innych powieści autorki, ale mam ochotę wrócić do jej prozy.

sobota, 9 marca 2024

„Czas odzyskany” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Zwierciadło
Cykl: Alicja w krainie czasów (tom 3)
Data wydania: 2022-02-24
Data 1. wyd. pol.: 2017-03-29
Liczba stron: 311
ISBN: 9788381323215

Zastanawiam się, dlaczego seria „Alicja w krainie czasów” jest tak słabo promowana i, co się z tym wiąże, tak mało popularna. Autorka, która największy rozgłos zyskała „Stuleciem winnych” ma na swoim koncie bardzo dużo dobrych powieści – także tych starszych. Niezmiernie się cieszę, że zdecydowałam się na tę nietypową trylogię w promocyjnej cenie. W księgarni, z której ją mam oznacza to, że książka nie cieszy się dużym wzięciem, więc cena ma skusić czytelnika. W tym przypadku warto byłoby kupić „Czas zaklęty”, „Czas opowiedziany” oraz „Czas odzyskany” za pełne 100% ceny.

Ostatnia część trylogii o Alicji rozpoczyna się w 1942 r i dzieje się głównie w Paryżu. Alicja vel Alina vel agentka Luna prężnie, dyskretnie i skutecznie działa na rzecz aliantów. Spełnia się też w roli pielęgniarki-filantropki, która cały swój czas i serce poświęca dzieciom w szpitalu. Agencja postawiła przed nią nowe zadanie: ma zdobyć plany nowej broni chemicznej, którą opracował austriacki chemik. Naukowiec wywrze na niej duże wrażenie. Poznając go, nie przypuszczała, że ich losy splotą się już na zawsze. Dramatyczne przeżycia skierują Alicję do Szwajcarii, gdzie wydawać się mogło, w końcu zazna spokoju. Jednak przeszłość da o sobie znać. Alicja będzie zmuszona udać się w końcu do swojej ojczyzny. Jakie wrażenie zrobi na niej Polska w okresie zimnej wojny? I co jeszcze przyszłość przyniesie Alicji? Przyszłość, która w przypadku bohaterki wydaje się być bezkresna.

Ałbena Grabowska dość często podejmuje się projektów literackich, których bohaterowie przedstawiani są na przestrzeni dziesiątek lat, ewoluując w nieprzewidywalnych kierunkach. Czytając takie sagi, ma się wrażenie, że uczestniczy się w podróży życia – przez epoki, kontynenty i wszelakie przemiany. Te cykle książkowe są z zasady pełne – pełne charakterystycznych i zróżnicowanych postaci, zaskakujących zdarzeń, nieprawdopodobnych zwrotów akcji. Formuła całości wymaga, by był to właśnie cykl składający się z kilku części – jednak cykl, który koniecznie trzeba poznać całościowo. Nie są to te przypadki, kiedy każdy z tomów można traktować samodzielnie i czytać wybiórczo. Jestem zawsze pełna podziwu dla precyzyjnego przemyślenia takiej (przeważnie) trylogii.

Pięknie opisana historia, pełna konkretnych faktów historycznych, ale i nierzeczywistych akcentów, które dodają jej oryginalnego kolorytu i smaku. Nie sądziłam, że pierwszy – wyjątkowo mistyczny tom doprowadzi czytelnika do ostatniego – tak dynamicznego, trzymającego w napięciu niczym najlepszy kryminał, przyprawiający o szybsze bicie serca. Uwielbiam takie zwroty akcji, które wprowadzają czytelnika w osłupienie i niedowierzanie. A zakończenie genialne, wywołujące uśmiech satysfakcji i ukojenia. Polecam serdecznie – szczególnie miłośnikom Ałbeny – to trzeba przeczytać!

środa, 6 marca 2024

„Cena wolności” – Barbara Wysoczańska

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2023-10-25
Liczba stron: 574
ISBN: 978-83-8357-036-5

„Cena wolności” to najnowsza powieść historyczna autorstwa Barbary Wysoczańskiej. Dokładniej określiłabym ten gatunek jako powieść kobieco-historyczną. Autorka z racji swojego zawodu oraz zamiłowania zawsze z wielką starannością dba o tło historyczne oraz kontekst w jakim umieszcza fabułę. Znamienne dla jej twórczości jest również przyznawanie głównej roli kobiecie. Zawsze są to bardzo mocne i wyjątkowe charaktery, znacząco wyróżniające się na tle swojej grupy społecznej. Tym razem główną bohaterką jest młoda feministka Klara. Zaznaczyć należy, że akcja powieści rozpoczyna się w 1904 r. i kobiety ciągle jeszcze pełnią podrzędną rolę – zarówno w rodzinie, jak i w społeczeństwie.

Klara, wraz z kilkoma koleżankami, studiuje na Latającym Uniwersytecie dla kobiet oraz z zapałem angażuje się w walkę o prawa kobiet. Ma to szczęście, że swoje feministyczne poglądy może publikować w czasopiśmie „Bluszcz”, w którym pracuje zarobkowo, co jest dość nietypowe jak na tamte czasy. Dziewczyna jest zdania, że w tym trudnym czasie i położeniu, w którym znajduje się Polska, należy walczyć nie tylko o prawa narodu, ale trzeba się też skupić konkretnie na prawach kobiet. Z tego też względu Klara i jej najbliżsi uczestniczą regularnie w manifestacjach organizowanych przez PPS. Jedna z nich będzie miała znamienny wpływ na życie tych kilku młodych ludzi. W takich okolicznościach Klara „bliżej” pozna rosyjskiego kapitana Aleksandra Kirsanova, który już na zawsze zmieni życie tej dziewczyny oraz jej bliskich.

Postać Klary wyróżnia się zarówno na tle bohaterek książki „Cena wolności” jak i ogólnie innych postaci stworzonych przez Barbarę Wysoczańską w pozostałych jej powieściach. Silna, rezolutna, odważna i zaangażowana buntowniczka, która zawsze idzie pod prąd ogólnie panującym normom społecznym, jeśli te nie zgadzają się z jej poglądami. Studiuje, w ogóle nie myśli o małżeństwie i robótkach ręcznych, pali papierosy i można by rzec, że zawsze robi co chce. W żadnym wypadku nie jest jednak lekkoduchem. Nic dziwnego, że robi wrażenie na mężczyznach – intryguje ich jej prowokujące zachowanie. Z tego też powodu również rosyjski kapitan zwrócił na nią uwagę i nie mógł o niej zapomnieć. Wątek Klary i Kirsanova mocno przypominał mi klimat „Anny Kareniny” – podobieństwo wynikało nie tylko z faktu, że jeden z bohaterów był pochodzenia rosyjskiego. Zbliżony był również tragizm tej znajomości.

„Cena wolności” to nie tylko literatura historyczna i kobieca – to również literatura zaangażowana, poruszająca całą masę ważkich (na aktualne dla bohaterów czasy) problemów społecznych. Imponujące, jak bohaterka lawiruje między trudnościami, by walczyć o swoją kobiecość i polskość. Dynamiczna akcja porywa od pierwszych stron. Miłość przeplata się z walką. Bardzo dokładnie i przystępnie przedstawiony kontekst historyczny jest niczym skarbnica wiedzy na temat czasu zaborów i walki o niepodległość Polski. Jest to wartość dodana, która mocno wzbogaca fabułę.

Bardzo sobie cenię ten rodzaj powieści. Mimo wszystko wydaje mi się, że „Cena wolności” adresowana jest głównie do kobiet. Chociaż ciekawa jestem męskiej opinii na temat tej książki. Ja podtrzymuję swoje zdanie, że Barbara Wysoczańska zajęła w literaturze polskiej miejsce Marii Nurowskiej i z każdą kolejną książką umacnia je oraz dodaje swojego niepowtarzalnego sznytu. Życzę autorce, by w końcu stała się na tyle indywidualną literacką osobowością, by podobne porównania przestały się pojawiać. Już czekam na kolejną powieść autorki – niezmiernie ciekawi mnie o jakich kobietach będzie pisać. A może tym razem dla kontrastu koniec XX wieku, czyli czasy bardziej współczesne? To mogło by być coś ożywczego.

niedziela, 3 marca 2024

„Młodość. Wyznania nastolatków” – Lisa Aisato, Linn Skåber

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Til ungdommen
Data wydania: 2022-05-18
Liczba stron: 264
ISBN: 9788308075760

Kolejna książka duetu Aisato/Skaber pozostaje w konwencji typowej dla autorek. Panie stworzyły zbiór myśli i rysunków, które wzajemnie się uzupełniają. Tym razem spisały i zilustrowały wyznania nastolatków. I o ile ich poprzednia książka, dotycząca dorosłości zachwyciła mnie zarówno pod względem wizualnym, jak i treściowym, to tym razem tak niestety nie było. I powodem raczej nie jest fakt, iż nie jestem stricte adresatką tej pozycji. Może przyczyną jest początek współpracy pomiędzy obiema twórczyniami? Bo to właśnie od „Młodości” zaczęły obie panie – czyli chronologicznie.

Książka składa się z 31 rozdziałów – raczej krótkich, jeśli mam ocenić ich objętość. Czasem wyznania to pojedyncze zdania, częściej krótkie opowiastki. Nastolatkowie opowiadają głównie o tym, co ich boli, męczy, spędza sen z powiek – stresuje albo przeraża. Książkę można więc traktować terapeutycznie – zarówno jeśli chodzi o grupę nastolatków, którą „przepytano” by ją stworzyć, jak i późniejszych czytelników, którzy mogą się utożsamiać z tym, co czytają. Problematyka jest dość uniwersalna, chociaż autorka nie uniknęła typowego „norweskiego” charakteru wyznań. Są elementy przynależne do jej ojczyzny. I niestety, ale dość mocno kłuło mnie to w oczy podczas lektury. Uważam, że tego typu książki powinny mieć jednak bardziej globalny charakter, tak, by łączyć i jednoczyć, a nie wyodrębniać.

Lisa Aisato jest ilustratorką, która współpracuje „na stałe” z kilkoma pisarzami. Uważam, że to właśnie jej ilustracje sprawiają, iż książki stają się niepowtarzalne, urocze i zachwycające. Nietypowy styl rysowniczki wywołuje w widzach całą gamę emocji i chwyta za serce. Uwielbiam jej prace. Niestety, w „Młodości” jest tych rysunków dużo mniej, nikną pomiędzy poszczególnymi rozdziałami. Są dość rozmywającym się tłem. Natomiast w poprzednich książkach zdecydowanie dominowały, były ogarniające, mocne, były punktem kulminacyjnym. Nie wiem co stało się w przypadku tej właśnie książki. Aż chciałoby się zwalić na „gorszy dzień”…

Mimo powyższego, jestem zdania, że książka świetnie nadaje się na prezent dla młodzieży – także tej trochę młodszej, która „formalnie” młodość i dojrzewanie ma właśnie przed sobą. Z pewnością tego typu książka może przekonać do czytania młodych, którzy chętniej sięgają po smartfon czy wybierają kino zamiast tradycyjnej, papierowej lektury. Oczywiście, miłośnicy List Aisato powinni uzupełnić swoją kolekcję o tę pozycję – mimo wszystko. Piękne „kolekcjonerskie” wydanie w twardej oprawie, chociaż format mniejszy niż zazwyczaj.


wtorek, 27 lutego 2024

„Najważniejsze to przeżyć” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2023-09-05
Liczba stron: 320
ISBN: 9788383380957

Długo czekałam na kolejną książkę Ałbeny Grabowskiej i, przyzwyczajona do jej obszernych sag, poczułam lekkie rozczarowanie objętością tej powieści. Okazało się, że to książka zupełnie inna od poprzednich – także fabularnie i tematycznie. Tym razem Grabowska skupia się na dość nietypowym problemie, jednak bezpośrednio związanym z jednym z popularniejszych motywów literackich ostatnich czasów – pisze o życiu w powojennej Warszawie.

Główną bohaterką książki jest Mirka – najmłodsza córka państwa Pataczków, którzy po zakończeniu wojny wracają do rodzinnej Warszawy. Są szczęściarzami – wszyscy przeżyli, a ich dom stoi i mogą użytkować większość ocalałego mieszkania. Ojciec jest lekarzem, więc pracę dostaje od razu; matka – polonistka – zatrudnia się w gazecie, a starsza siostra Mirki, jako typowa nastolatka, skupia się na zawodzie miłosnym i na sobie.

Ciężkie lata wojenne odcisnęły piętno na wszystkich. Niby żyją, ale pozbawieni energii i optymizmu snują się jak cienie. Mirka, jako jedyna, wydaje się kontrastować z ogarniającą ją masą. Skupia się na chwili obecnej, na działaniu i przetrwaniu – bardzo skutecznym zresztą. Wynajduje sobie zajęcie, na którym zarabia dużo więcej niż na własne potrzeby. Może więc pomagać najbliższym – rodzinie i przyjaciołom. Zadziwia swoją postawą, efektywnością i siłą.

„Najważniejsze to przeżyć” – powtarzają jak mantrę bohaterowie książki. Owszem – to podstawa, jednak teraz ważne jest, by mieć cel i skupić się na nim, starając się pozostawić ten ogrom okrucieństwa za sobą. Ważne, by myśleć o przyszłości i przestać rozpamiętywać to, co było. Pamiętać, a rozpamiętywać to dwie różne rzeczy. Tego powinni nauczyć się bohaterowie i… czytelnicy książki.

Powieść bardzo poruszająca, miejscami dojmująco smutna… Niektórzy pewnie stwierdzą, że pesymistyczna. Może się tak wydawać, gdyż tematyka jest bez wątpienia bolesna. Szczególnie fragmenty, dotyczące przeżyć wojennych, opisywane w „Kurierze warszawskim”, czy pacjenci doktora, których dotyczą konkretne, odrębne rozdziały. Jednak główna bohaterka Mirka – jawi się niczym iskierka i zaraża swoją energią. Roztacza wokół siebie bardzo ciepłą pozytywną atmosferę. Jest rezolutna, wygadana, cwana i dobra. To wpływa na ogólny odbiór lektury, który jest dla mnie mimo wszystko bardzo pozytywny.

Ałbena Grabowska pozostała wierna swojemu stylowi, sięgnęła jedynie po mocniejszy temat i na nim się skupiła. Jest poruszająco, wzruszająco, emocjonująco. Chwilami ciężko, jednak chce się to czytać, gdyż fabuła intryguje i wciąga. Miłośnicy autorki będą zachwyceni. I zaryzykuję stwierdzenie, że tą powieścią zyska sporo nowych fanów. Polecam i czekam na kolejną książkę.

czwartek, 22 lutego 2024

„Blizna” – Juan Gómez-Jurado

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott
Tytuł oryginału: Cicatriz
Data wydania: 2024-02-15
Liczba stron: 480
ISBN: 9788383304380

Po przeczytaniu (w ramach akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN) całej trylogii Juana Gomez-Jurado, nie sądziłam, że tak szybko w moje ręce trafi kolejna niespodzianka autora – autora oraz wydawnictwa, które ponowne zaprosiło mnie do miłej współpracy. Wprawdzie jest to w pewnym sensie część cyklu o Antonii Scott i „Blizna” uznana jest jako zerowa część serii czyli za tzw. prequel, jednak jestem zdania, że można ją traktować jak najbardziej indywidualnie – jako odrębną powieść i dobry sposób, by „przetestować” nowego autora i sprawdzić czy trafia w nasz gust. „Blizna” to historia postaci, która pojawiła się w pewnym epizodzie w powieści „Czarna wilczyca” – to historia Iriny Badi i jej drogi do tego, „czym” stała się później...

Głównym bohaterem książki jest Simon – geniusz komputerowy, który stworzył fenomenalny program, dający użytkownikom wiele możliwości. Wszystko poświęcił swojemu projektowi – życie prywatne, rodzinne, dom. Gdyby tylko miał wsparcie sponsora, mógłby go dopracować, by stał się praktycznie niezawodny. W końcu zacząłby zarabiać i normalnie żyć. Pewnego dnia okazuje się, że przyjaciel i najbliższy współpracownik Simona umówił ich na spotkanie z prawdziwym potentatem internetowym – w końcu otworzyły się przed nimi jakieś drzwi i pojawiła się szansa. Trzeba ją tylko wykorzystać. I wtedy zdarza się drugi cud – udaje im się z tą wielką firmą podpisać umowę– oczywiście pełną kruczków prawnych, więc łatwo nie będzie. Mimo to, przyjaciele zaczynają wierzyć, że im się uda! Na fali sukcesu, odurzony mocą endorfin, Simon postanawia na własny użytek zmodyfikować swój program. W ten sposób w świecie internetu znajduje kobietę podobną do jego pierwszej i nieszczęśliwej, a raczej traumatycznej miłości. Irina jest tą, na którą czekał tyle lat. Simon jest tym, kogo szukała. Jak potoczy się ich nieprawdopodobna bajka? Co ukrywa kobieta?

Po tym jak zachwyciła mnie trylogia o Antonii Scott, a jej autora Juana Gimez-Jurado uznałam za swoje największe odkrycie 2023 roku, z ogromną chęcią sięgnęłam po kolejną powieść pt. „Blizna”. Czytając kolejne strony, zastanawiałam się, jak autor nawiąże do trylogii, skoro to prequel. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja wciągała mnie coraz bardziej, a zaskoczenie narastało. To zupełnie inna i odrębna opowieść. Inne są już same realia i miejsce akcji, bo tym razem są to Stany Zjednoczone, a poza rdzennymi mieszkańcami Ameryki pojawiają się dla kontrastu słowiańskie typy ze wschodu Europy. Na Ukrainę przenosimy się również podczas retrospektywnych opowieści jednej z bohaterek. Klimat mocno odległy od hiszpańskiego charakteru trylogii, mimo to zachwyciłam się ponownie. I jestem niezmiernie zadowolona, że autor pokazał swoją inną twarz. Oczywiście, nadal pozostał w gatunku trzymającego w napięciu thrillera o wartkiej akcji, który wywołuje wypieki na twarzy.

„Blizna” to powieść o zemście – precyzyjnie zaplanowanej w najmniejszym szczególe i przygotowywanej z największą starannością przez wiele lat. Plan realizowany stopniowo i sukcesywnie, krok po kroku. W zasadzie fabułę można by określić jako studium współczesnej zemsty. Robi wrażenie. Dla równowagi autor poprowadził drugi wątek, dotyczący życia uczuciowego głównego bohatera. Nietrudno się domyślić, że oba będą ze sobą mocno powiązane. Wiele można się domyślić po tym co już wspomniałam, ale gwarantuję, że ta książka zszokuje i to nie raz!

Coś mi się wydaje, że autor, zaskoczony i zachęcony popularnością trylogii, postanowił jeszcze bardziej wykorzystać swój sukces, tworząc kolejne prequele. Na pierwszej stronie „Blizny” wydawca informuje o dwóch kolejnych książkach, które ukażą się w sierpniu („Pacjent”) oraz w październiku („Sekretna historia Pana White’a”) tego roku. Sprytny i nietypowy zabieg, by do istniejącej trylogii stworzyć drugą – wprowadzającą do historii. Co by nie powodowało autorem i tak niezmiernie się cieszę i czekam niecierpliwie na kolejne części, a także – później – na nową, odrębną powieść z zupełnie innymi bohaterami.

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN”, któremu ponownie dziękuję za kolejne czytelnicze doznania.

wtorek, 6 lutego 2024

„Słodycz zapomnienia” – Kristin Harmel

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: The Sweetness of Forgetting
Data wydania: 2021-07-14
Data 1. wyd. pol.: 2016-01-20
Liczba stron: 384
ISBN: 9788381397667

„Słodycz zapomnienia” to jedna z wcześniejszych książek Kristin Harmel i chociaż fabularnie autorka miała bardzo dobry i oryginalny pomysł, to warsztatowo można zauważyć rękę nowicjuszki. Brakuje mi też trochę bardziej rozbudowanego tła całej historii oraz dokładniejszych portretów głównych bohaterów. Czytając, odnosiłam wrażenie, że autorka starała się pisać jak najbardziej zwięźle, by zmieścić się na określonej liczbie stron. Cóż, może taka „uroda” początków… Mimo to, poznawanie historii Rose, Hope oraz Annie sprawiło mi wielką przyjemność. Było bardzo emocjonująco i wzruszająco.

Hope prowadzi w małym miasteczku rodzinną cukiernię, która od kilku pokoleń przekazywana jest z matki na córkę. Jej córka Annie, mimo iż jest typową zbuntowaną nastolatką, codziennie jej w tym pomaga i uważa to za całkiem naturalne. Mimo to, kobiety średnio się dogadują – atmosfera miedzy nimi jest dość ciężka. Jednak jest ktoś, kto sprawi, że zaczną wspólnie działać i to z całkiem dobrym skutkiem. Tym kimś jest nestorka rodu – Rosa – babcia Hope, która cierpi na Alzheimera. W jednej z coraz rzadszych chwil jasności umysłu prosi wnuczkę, by sprawdziła co w czasie drugiej wojny świtowej się stało z kilkoma osobami. Może się tego dowiedzieć tylko w Paryżu. Szaleństwo chorej, która żyje w różnych światach? Nie. Najprawdziwsza, chociaż nieprawdopodobna, przeszłość – przeszłość Rosy ale i przeszłość Hope.

Ogólnopojęta tematyka drugiej wojny światowej ciągle jest bardzo popularna w literaturze obyczajowej. Są autorki, które się wręcz w niej specjalizują. Jedną z nich jest chyba Kristin Harmel. Wprawdzie nie czytałam wszystkich jej powieści, ale te które wpadły w moje ręce opowiadają właśnie o tym tragicznym okresie. Tym razem autorka kładzie nacisk na Holocaust. I przyznam, że porusza kilka zupełnie nieznanych faktów, co jest wielkim plusem fabuły.

Dodatkowo na oryginalność powieści – oczywiście poza zaskakującą historią protagonistek – wpływa pewien akcent kulinarny. Główne bohaterki od lat, od pokoleń związane są z cukiernią. W książce znajdziemy więc kilka przepisów Rose na specjały z różnych stron świata. Ciekawe, czy jest czytelnik, który je wypróbował pomiędzy kolejnymi rozdziałami książki.

Nie ukrywam, że książki Kristin Harmel bardzo mocno przypominają mi styl Kristin Hannah i chyba przez to podobieństwo do jednej z moich ulubionych autorek sięgnęłam po raz pierwszy po powieść Harmel. Myślę, że nie skradną one mojego serca tak bardzo jak opowieści Hannah, jednak dostrzegam ich potencjał. Poza tym nie widzę przeciwwskazań, by w oczekiwaniu na premierę pierwszej Kristin, nie zapoznać się z twórczością Kristin nr 2. Tu także są emocje, wzruszenia i wiele odcieni miłości.

sobota, 27 stycznia 2024

„Stany splątane” – Janusz Leon Wiśniewski

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2023-10-11
Liczba stron: 304
ISBN: 9788324095803

Tym razem Janusz Leon Wiśniewski zaserwował swoim czytelnikom zbiór 5 opowiadań. Przyznam się, że byłam dość mocno zdziwiona, gdyż po opisie okładkowym spodziewałam się historii kilku bohaterów, które jednak w pewnym momencie jakoś będą się łączyć i przenikać, tworząc mimo wszystko powieść. Tym czasem mamy tu 5 odrębnych utworów, które chwilami przypominają fragment większej całości, co powoduje pewien żal, że „tylko tyle” i zdziwienie, że „to już wszystko?!” Kaprys autora?

Pierwsze opowiadanie pt. „O utracie zmysłów” przedstawia historię mężczyzny opuszczonego przez ukochaną. Co najbardziej dotkliwe, praktycznie każdy zapach przywołuje bolesne wspomnienia. Sytuacja wydaje mu się tak beznadziejna, iż nie wierzy, by kiedykolwiek mógł o niej zapomnieć. A może potrzebuje „tylko” innego – nowego, mocniejszego bodźca?

Bohaterami drugiego utworu pt. „Trzecia opcja” jest egzotyczne małżeństwo, które poznało się w niezwykle romantycznych okolicznościach i postanowiło być ze sobą wbrew wielu przeciwnościom. Kolejną i chyba ekstremalnie trudną próbę muszą przejść, gdy na świat przychodzi ich pierwsze dziecko. Myślę, że niewielu rodziców – o ile w ogóle jacyś – spodziewają się takiego obrotu sprawy. Chociaż może… w dzisiejszych czasach jest inaczej.

„Emocje pierwotne” to w zasadzie mininowela – najbardziej obszerny utwór i wywarł na mnie największe wrażenie. To opowieść o kobiecie, której życie nie rozpieszczało od najmłodszych lat. Po dzieciństwie w domu dziecka, wpada w ręce brutalnego męża. Dotkliwie pobita tuż przed porodem, znajduje jednak siłę by odejść i zacząć od nowa. Zbudowane na kruchych fundamentach szczęście pęka jednak, gdy pewnego dnia ktoś wyrządza ogromną krzywdę jej synkowi. Zalążek zemsty zaczyna kiełkować.

Kolejne opowiadanie – „Stany splątane”, to „teatr” dwóch aktorów. Niezwykle błyskotliwy dialog pomiędzy dwoma skrajnie różniącymi się osobowościami – profesorem fizyki i sprzątaczką, którzy spotykają się późnym wieczorem w gabinecie. Odpowiedni moment sprawia, że otwierają się przed sobą jak najlepsi przyjaciele.

„Amnezja” to kończące zbiór opowiadanie o tym, jak to życie potrafi spłatać figla i o tym jak niewiarygodnym tworem jest ludzki mózg. Młody sportowiec, po niewielkim wypadku, traci pamięć. Nie pamięta swojej przeszłości – dzieciństwa, czasu szkoły średniej, rodziny, przyjaciół, tamtego siebie. Nowe okoliczności kształtują go na zupełnie innego człowieka. Czy odnajdzie się w swoim życiu i znajdzie szczęście?

Na pierwszy rzut oka, historie różnią się diametralnie. Opowiadają unikalne historie odrębnych bohaterów. Fakt – można powiedzieć, że przełomowe w życiu poszczególnych postaci i wywierające ogromny wpływ na ich dalsze losy. Determinujące i weryfikujące ich szablonową codzienność. To z pewnością łączy konstrukcję tych wszystkich opowiadań. Wspólny jest oczywiście styl autora i elementy medyczno-naukowe, które są typowe dla niego chociażby z racji wykształcenia. Nie ukrywam, że są one niesamowicie ciekawe i często również bardzo zadziwiające. Wiśniewski w bardzo przystępny sposób potrafi przeciętnemu czytelnikowi, który w większości przypadków jest laikiem w jego dziedzinie, wyjaśnić zawiłe tajniki nauki. To na pewno wartość dodana jego utworów, która przypadła mi do gustu.
 
Opowiadania dotyczą różnorodnych lecz aktualnych problemów społecznych, o których słyszymy w mediach dość często. Autor wywołuje w ten sposób wiele skrajnych emocji. Czytając, czujemy niekiedy ból i złość, później współczucie, ulgę i nawet zadowolenie czy radość. Powszechnie wiadomo, że Janusz Wiśniewski jest bardzo wrażliwym pisarzem, którzy pisze emocjonujące książki – często określane mianem kobiecych. Jestem jednak zdania, że ta pozycja przypadnie do gustu również mężczyznom.

Wiśniewski pisze więc o bólu rozstania, samotności i co się z tym wiąże – o całej gamie różnych rodzajów miłości – w licznych jej odcieniach – jednak za każdym razem bardzo intensywnych i determinujących życie bohaterów. Sztandarowy temat Wiśniewskiego, a może po prostu determinant, który ma wpływ na „wszystko”? Poza tym jest i o tolerancji – temacie niezwykle na czasie w dobie gender i już nie tylko LGBT, który to akronim jest wielokrotnie rozszerzany o kolejne – tytułowe, jak w czwartym opowiadaniu – opcje.

Przede wszystkim opowiadania poruszają bardzo obszerny, intrygujący, złożony temat, który dla wielu na zawsze pozostanie zagadką, czyli ludzki umysł. Niewiarygodne były już te aspekty, które przytacza autor. A oczywistym jest, że to zaledwie niewielki fragment tego, co potrafi.

Dla miłośników autora, książka idealna. Uważam, że i nowych czytelników uwiodą „Stany splątane”. Polecam.

czwartek, 18 stycznia 2024

„Ostra” – Marek Krajewski

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2023-11-10
Liczba stron: 368
ISBN: 9788324067770

Gdy jakiś czas temu Marek Krajewski zapowiedział koniec swojej przygody z kryminałem retro, Mockiem i Popielskim, pomyślałam od razu, że „coś się kończy, COŚ zaczyna” – ciekawe tylko co. Nie trzeba było czekać aż tak długo, żeby się przekonać, iż pisarz przeniósł się we współczesne czasy pełne okrutnych bandytów i walczących z nimi armii prawych. Nadal mamy do czynienia z kryminałem z elementami thrillera, jednak brak tu tej typowej dla Krajewskiego mroczno-historycznej otoczki, którą skradł serca wielu czytelników – miłośników powieści retro. Dla mnie zawsze ciekawym doświadczeniem jest poznanie nowej twarzy autora, a z takim zabiegiem mamy tutaj do czynienia. Biorę poprawkę, że dla Marka Krajewskiego literatura współczesna jest również pewnego rodzaju novum i stawia w niej pierwsze kroki. Jak na „kolejny” debiut wyszło bardzo dobrze.

Główną bohaterką „Ostrej” jest Ewa Skoczek – właścicielka biura detektywistycznego, która często współpracuje ze swoją przyjaciółką – adwokatką Gośką Drewnowską. Panie, na pierwszy rzut oka, różnią się pod każdym względem, jednak przyjaźnią się od czasu studiów i zawsze mogą na siebie liczyć. Tym razem Ewa musi odnaleźć prostytutkę o pseudonimie Rakieta, która zniknęła nagle, a jest kluczowym świadkiem w sprawie prowadzonej przez Gośkę. Bardzo szybko okazuje się, że nie będzie to typowa praca śledcza do jakiej pani detektyw jest przyzwyczajona. Bardzo groźnym i wpływowym ludziom zależy, by Rakieta pozostała tam gdzie jest. Zrobią dużo, by uprzykrzyć pracę przyjaciółkom i by prawda nie wyszła na jaw.

Oczywiście, wątek główny przeplata się z całą masą wątków i epizodów pobocznych, które się wzajemnie przenikają lub uzupełniają. Dotyczą one zarówno życia prywatnego głównych bohaterek (obecnego i przeszłości) jak i pracy zawodowej, która wiąże się integralnie z szemranym półświatkiem. A to motyw, w którym Marek Krajewski czuje się bardzo dobrze – chociaż mimo wszystko różni się on od mrocznego Breslau czy Lwowa.

To co mi się szczególnie spodobało w tej powieści, to fakt, iż tym razem główną bohaterką jest kobieta (a raczej kobiety) – co zdecydowanie jest nowością w przypadku twórczości Krajewskiego. Uważam, że autor poradził sobie dobrze z przedstawieniem kobiecej psychiki i mechanizmów działania. Szczerze, dziwię się tak licznym negatywnym opiniom na temat tej książki. Głównym, ciągle powtarzanym zarzutem, jest stwierdzenie, że „kryminał retro” to to nie jest. No i nie da się tego ukryć. Myślę, że tych gatunków nie należy porównywać. Raczej powinno się skupić na dostrzeżeniu wad i zalet tej nowej powieści. Fabuła intrygująca, akcja trzyma w napięciu, ciekawe postacie. Może trochę za dużo wątków na tak małej liczbie stron, przez co czasem poruszane są zbyt pobieżnie. I dość kłopotliwe bywało zapamiętywanie nazwisk tak wielu różnych bohaterów – niestety, czasem trzeba było trochę pomyśleć, o którym bandziorze jest mowa.

Reasumując: uważam, iż powieść „Ostra” to dobry podwójny debiut – Marka Krajewskiego jako autora powieści współczesnej oraz mój czytelniczy w tym nowym roku. Podczas lektury sugeruję wyzbyć się nawyku porównywania z dotychczasową twórczością pisarza i potraktować książkę jak coś nowego i innego. Styl Krajewskiego – jego elokwencja i imponująca wiedza merytoryczna – jest w niej bardzo dobrze wyczuwalny i zauważalny, więc miłośnicy – zarówno autora jak i kryminałów – powinni być zadowoleni. Polecam i czekam na kolejną powieść. Ciekawe czy duet Ewy i Gośki powróci na kartach innej książki.

sobota, 6 stycznia 2024

„Jak Zrzędus chciał zepsuć Święta” – Alex T. Smith

Wydawnictwo: Świetlik
Data wydania: 2022-10-26
Liczba stron: 176
ISBN: 9788383210698

Prezent świąteczny, który czekał na swój czas cały rok. Miało to swój urok i śmiem twierdzić, że właśnie powstała nowa świąteczna tradycja – świąteczne książki „trochę inaczej”. Mimo to, idealnie wpisują się w ten czarujący klimat. Teoretycznie, to historia dla dzieci, jednak Zrzędus (którego nazywam Zrzędusiem, a nie Zrzędusem, bo tak mi bardziej pasuje) całkowicie skradł moje serce. Chyba Shreck zyskał mocnego konkurenta. Ciekawe, kiedy zobaczymy tę postać na ekranach kin lub telewizorów.

Bohaterem historii Alexa Smitha jest wielki, włochaty stwór o krótkich nogach i długich rękach, który ma także spiczaste uszy, rogi i wielkie stopy. Mieszka z dala od ludzi, których nie lubi. Nie lubi wielu rzeczy – w sumie prościej powiedzieć co lubi. Lubi brukselkę, swój przymały sweter (w brukselki) oraz swojego przyjaciela kija, który zawsze chętnie go „wysłucha”, gdy ma potrzebę wygadać się i powiedzieć co go irytuje, a irytuje go wszystko poza wspomnianymi wyżej trzema rzeczami.

Właśnie zbliżają się święta – czas, który Zrzędusia denerwuje wyjątkowo – jest za głośno, za kolorowo i za wesoło. Na dodatek ktoś wykupił w sklepie warzywnym ostatnią brukselkę! To przelało czarę zrzędusiowej wściekłości! W kilka sekund dał on upust swoim emocjom i zniszczył w miasteczku wszystkie świąteczne dekoracje. Wpadł również na pomysł, by zatrzymać święta! W tym celu Zrzęduś rusza w wyprawę na biegun północny do Świętego Mikołaja. Nie wie jeszcze, jak, ale zrobi wszystko, by ten nie rozwiózł w tym roku żadnych prezentów…

Jak możemy się spodziewać, coś lub ktoś, albo kilku ktosiów, pokrzyżują plany naszemu uroczemu marudnikowi i historia zakończy się zupełnie inaczej niż ten planował. Nie będę zdradzać szczegółów, ale ta barwna i czarująca opowieść ma ogromny potencjał, by na stałe wpasować się w okołoświąteczny czas i stać się jego integralną częścią. Mam nadzieję, że autor nie poprzestanie na tej jednej części i pomyśli o kontynuacji.

Książka napisana bardzo prostym lecz dynamicznym językiem. Nadaje się do samodzielnego czytania dla młodszych lub nawet początkujących czytelników, ale bez problemu ujmie również starszych moli książkowych. Każdy lubi sobie czasem zafundować powrót do czasów dzieciństwa. Lektura uzupełniona oryginalnymi i bajkowo kolorowymi ilustracjami stworzonymi przez autora. Egzemplarz jest pięknie wydany – idealnie nadaje się na prezent. Według mnie – strzał w dziesiątkę w swojej kategorii.