niedziela, 25 września 2022

„Kobiety nie kłamią i nie mają więcej niż 39 lat. Mentalny lifting dla początkujących” - Monika Bittl

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2021-05-24
ISBN: 9788381350945
Liczba stron: 310

Ten poradnik to miał być zabawny dodatek do prezentu urodzinowego, który dostałam od przyjaciółki równolatki. Sama wcześniej przeczytała tę książkę. Owszem – w pierwszym momencie tytuł wpadł mi w oko i wywołał uśmiech, opis na okładce również zachęcił, więc pełna optymizmu i nadziei na dobrą zabawę zaczęłam czytanie.

Autorka stworzyła to dzieło bazując na doświadczeniach własnych oraz jej najbliższych przyjaciółek. Chciała podzielić się z większym gronem kobiet swoimi sposobami na to, jak radzić sobie z tym – dla wielu – problematycznym wiekiem, kiedy przestajemy już być 30-stkami i zaczyna się całkiem „nowa epoka” – czyli druga połowa naszego życia. Co brzmi niemal jak „początek końca”. Dość poważnie, prawda?

Książka składa się z bardzo wielu mocno zróżnicowanych rozdziałów. W zasadzie traktuje o wszystkim i o niczym. Autorka często też przytacza rodzinne anegdotki, co jest chyba największym plusem tego zbioru. Można nawet stwierdzić, że chciałoby się osobiście poznać tę zabawną rodzinkę. Gdy jednak usiłuje dawać jakieś wskazówki lub porady, zaczyna być dość banalnie, a nawet infantylnie. Nie raz z zażenowaniem pytałam samej siebie: co ona właściwie wygaduje i po co? Myślę, że znaczącą kwestią jest tutaj fakt, iż autorka – Niemka – nie stworzyła poradnika uniwersalnego, a pisząc go odnosiła się do najbliższego środowiska. Wyszło więc dość sztucznie. Szczerze, jestem w szoku, że ta książka to bestseller. Duży minus za dziwne zakończenie, które sprawia jakby treść nagle się urywała i np. z powodu błędu drukarskiego zabrakło spajającego całość podsumowania, będącego czymś w rodzaju klamry.

Reasumując. Idea bardzo dobra, ale realizacja mizerna. Kwestia talentu? Błyskotliwości? Polotu? Niestety nie znalazłam w tej książce niczego nowatorskiego ani odkrywczego, co mogłoby mnie zainspirować. Nie neguję lekkiej literatury, która może być odskocznią, po bardziej wymagających i obciążających pozycjach, ale ta jest tak leciutka, że cała treść uleciała po zamknięciu książki.

piątek, 23 września 2022

„Nieznajoma z Sekwany” – Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: L'inconnue de la Seine
Data wydania: 2022-08-10
Liczba stron: 384
ISBN:  9788382159004

Za mną przeczytana tradycyjnie w trzy dni najnowsza książka Musso. Z jednej strony cieszę się, że wszystkie jego powieści mam już przeczytane i praktycznie od razu mogę się delektować nowością. Minusem jest fakt, że na kolejną przyjemność przyjdzie mi czekać nie wiadomo ile. „Nieznajoma z Sekwany” to powrót do zawiłych historii z całą masą zaskoczeń, do jakich przyzwyczaił mnie pisarz i jakie uwielbiam. Niedawno odnosiłam wrażenie, jakby powoli zaczynało brakować mu pomysłów. Tym razem na szczęście potwierdził swoją dobrą formę.

W zimną grudniową noc „Nieznajoma z Sekwany” zostaje wyłowiona całkiem naga, ale jednak żywa, co samo w sobie jest zaskakujące. Jej dalsze zachowanie budzi tylko coraz większe zdziwienie. Nic nie jest logiczne. Ani jej pojawienie się, ani zniknięcie, a już na pewno jej tożsamość, gdyż wyniki badań DNA wskazują, iż jest ona zmarłą w katastrofie lotniczej pianistką. Zagadkę próbuje rozwikłać odsunięta od bardziej tradycyjnych śledztw pani komisarz. Skazana na banicję, trafia do jednoosobowego oddziału zajmującego się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Zastępuje starszego kolegę, który uległ wypadkowi, a którego – tuż przed zniknięciem – wzywała nieznajoma z Sekwany. Czy Roxanne, która postanowiła rzucić pracę w policji, stanie na wysokości zadania i spręży się po raz ostatni poznając prawdę?

Fabuła powieści mknie niczym błyskawica – już dawno nie doświadczyłam takiego tempa w książce. Dzieje się bardzo dużo pozornie sprzecznych sytuacji, które mimo wszystko bardzo inteligentnie się uzupełniają, tworząc wyśmienity spektakl. Autor powoli odkrywa kolejne kawałki misternej mozaiki, która na koniec ukaże niesłychany obraz. Wplątanie do fabuły elementów mitologicznych dodaje historii wyjątkowego sznytu. W zasadzie jednym – jak na mój gust – zastrzeżeniem jest zbyt szybko przeprowadzony finał całej historii, który jednak mimo wszystko daje pole do popisu jeśli powstanie kiedyś pomysł na kontynuację.

Musso, zainspirowany bardzo starą paryską legendą, przenosi do współczesności historię nastolatki o tajemniczym uśmiechu, którą wyłowiono z Sekwany ponad 150 lat temu. Mam wrażenie, że wspomniany wyraz twarzy towarzyszy wszystkim czytelnikom tuż po zamknięciu książki. Nie mogę się doczekać, kiedy znów ogarnie mnie takie zadowolenie po skończonej lekturze. Oczywiście polecam miłośnikom wyrafinowanych kryminałów z pogranicza świata iluzji, trzymających w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Bardzo typowa powieść tego autora!

wtorek, 20 września 2022

„Cienie Paryża” - Paulina Kuzawińska

Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2021-05-19
Liczba stron: 347
ISBN: 9788366730717

Książka-prezent wręczona mi, ponieważ uwielbiam wszystko co paryskie. Często otrzymuję od przyjaciółki książki, w których „głównym bohaterem” jest właśnie stolica Francji. Przeważnie są to powieści przypadkowych lub zupełnie mi nieznanych autorów. Bywa, że książki te zaskakują mnie pozytywnie i kradną moje serce. Przeważnie jednak są dość przeciętne i gdyby nie Paryż, z pewnością nie znalazłyby się w moich rękach. Podobnie byłoby raczej z „Cieniami Paryża”…

Książkę Pauliny Kuzawskiej, mylnie określaną jako powieść historyczną, gdyż Wystawa Światowa z 1889 roku i powstanie Wieży Eifla są zaledwie tłem do zbudowania dość zawiłej fabuły, nazwałabym thrillerem retro. Głównym bohaterem jest młody architekt, który stworzył projekt słynnej na całym świecie wieży. Zmuszony był jednak sprzedać swoją pracę komuś, kogo było stać na realizację tak potężnego przedsięwzięcia. Tym kimś był oczywiście Gustave Eiffel. Długo nie mógł odżałować swojej decyzji i niemal nieustannie ubolewał na tym, że praktycznie cała sława i rozgłos przypadną komuś innemu. Ciągły stres negatywnie wpłynął na psychikę Victora. W końcu mężczyzna postanowił zniszczyć przyczynę swoich frustracji czyli wieżę Eiffla…

Fabuła jest oczywiście bardziej rozbudowana i skomplikowana. Nie ma chyba historii o mieście miłości pozbawionej romansów. Tak też jest w tym przypadku. Myli się jednak ten, kto będzie przypuszczać, że ma przed sobą typowe francuskie romansidło. Relacje damsko-męskie są zaledwie przyczynkiem do całej intrygi. Intrygi, o której istnieniu dowiadujemy się w ostatnim rozdziale książki. Myślę, że autorce zabrakło umiejętności, by dopracować ją jakoś lepiej. Odkrycie wszystkich kart – niejako samemu – pozbawia czytelnika sporej frajdy. Zakończenie, mimo iż zaskakujące, rozczarowało, gdyż odniosłam wrażenie, jakby przepisano je z zupełnie innej książki.

Powieść trzyma w napięciu i jest pełna niedomówień. Opowieść przesiąknięta jest mrocznym klimatem, wywołującym dreszcze z pogranicza metafizyki. Ani czytelnik, ani główny bohater nie jest pewien co jest prawdą, a co jedynie wytworem chorej wyobraźni. Bywało to dość męczące i irytujące podczas czytania. Opis okładkowy zachęcał, ale zabrakło umiejętności w realizacji tych założeń. Postawienie Wieży Eiffla w tle i dodanie szelestu eleganckich sukni to trochę za mało, by uzyskać klimat la belle epoque.

piątek, 16 września 2022

„Schronisko które przestało istnieć” – Sławomir Gortych

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria: Ślady zbrodni
Data wydania: 2022-07-28
Liczba stron: 368
ISBN: 9788327162144

Na książkę Sławka Gortycha trafiłam podczas buszowania po jednej z karkonoskich grup. Zainspirowana inną książką („Biały pył. Piekło na K2” – Krzysztofa Koziołka, którego uwielbiam) jestem obecnie na etapie szykowania się do mojej pierwszej górskiej „wyprawy”. Dlatego poszukuję informacji o Karpaczu i karkonoskich szlakach. Wprawdzie z dużą rezerwą podchodzę do tych kolejnych debiutów literackich, ale w tym przypadku od samego początku poczułam ogromną ochotę, by przeczytać ten kryminał. Dodam, że zaskoczył mnie bardzo mocno – pozytywnie oczywiście!

Głównym bohaterem powieści jest młody lekarz Maksymilian, który swój krótki listopadowy urlop postanawia wykorzystać, by odwiedzić schronisko swojego wuja. Niestety, ze względu na wszechogarniający pośpiech i natłok obowiązków, nie zdąży już odwiedzić samego wujka, z którym zawsze miał bardzo dobry kontakt. Niestety, zaledwie kilka dni temu Artur Rajczakowski stracił życie w nieszczęśliwym wypadku, spadając w przepaść. Mimo to, a może właśnie dlatego Maks zdecydował się na tę górską wyprawę. Tym bardziej, że biorąc pod uwagę historię schroniska i jego poprzednich właścicieli, wypadek wuja wcale nie wygląda na pechowy zbieg okoliczności…

Mimo, że sam pomysł na umiejscowienie intrygi w Karkonoszach nie jest nowatorski (gdyż właśnie u wspomnianego wyżej Krzysztofa Koziołka pojawił się już ładnych kilka lat temu podobny pomysł) to przedstawienie historii jest naprawdę wyjątkowo oryginalne. Wprawdzie nie raz czytałam o amatorskich „detektywach”, którzy próbowali rozwikłać jakieś tajemnice – często właśnie rodzinne, to mimo wszystko bardzo dobrze czyta się ten kryminał. Intrygująca akcja rozwija się z każdą kolejną stroną, coraz bardziej trzymając w napięciu. Nie pozbawiona jest oczywiście zaskoczeń i licznych zwrotów. Na dużą pochwałę zasługuje również styl autora, który przykłada dużą wagę do języka polskiego. Niewiarygodne, że mamy tu do czynienia z debiutem literackim. A może to po prostu kwestia „zwykłego” talentu?  

Dla mnie osobiście największą zaletą tej książki – szczególnie biorąc pod uwagę moje plany turystyczne – jest oczywiście miejsce akcji. Od razy widać, że autor jest wielkim pasjonatem wycieczek górskich i o Karkonoszach wie bardzo dużo. Niezwykle plastycznie opisuje wszystkie miejsca i szklaki, przemycając pomiędzy wierszami sporo praktycznych wskazówek dla turystów. Dodatkowo przybliża czytelnikom nie tylko topografię, ale i historię tych terenów, gdyż pewne wątki fabuły sięgają aż 1945 roku. Myślę, że nie wszyscy wędrujący szlakami ze Szklarskiej lub Karpacza są świadomi co działo się tam w czasie i po drugiej wojnie światowej.

Doskonała powieść – trzymający w napięciu i pouczający kryminał, który inspiruje nie tylko do ruszenia na szlak, ale i do poszerzenia swojej wiedzy, sięgając po literaturę bardziej fachową. Wyjątkowo udany debiut, który dobrze wróży na przyszłość. Mnie cieszy szczególnie fakt, że jest to pierwsza część trylogii. Z niecierpliwością czekam na część drugą. Szczerze polecam.


poniedziałek, 12 września 2022

„Bajki” – Oscar Wilde

Wydawnictwo: Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek
Data wydania: 1988-01-01
Liczba stron: 135
ISBN: 8385000461

Ten niewielki zbiór bajek schował się na mojej półce z książkami i dość długo czekał na swoją kolej. Podobno bajki te należą do najchętniej czytanych utworów Wilda. Była to dość zaskakująca informacja, gdyż osobiście na najpopularniejszą książkę autora wytypowałabym „Portret Doriana Greya”. Może poczytność bajek wynika z faktu, że są to bardzo proste i przez to przystępne w odbiorze utwory o niewątpliwym uroku.

Poniższa kompilacja zawiera następujące utwory: Szczęśliwy książę, Słowik i róża, Prawdziwy przyjaciel, Nadzwyczajna rakieta, Urodziny infantki, Rybak i jego dusza, Młody król, Gwiazduś oraz Olbrzym-Samolub. Już same tytuły sporo mówią o treści bajek. Dość typowej dla tego gatunku. Bohaterami – jak na bajki przystało – bardzo często są zwierzęta, obok tak stereotypowych postaci jak książęta, księżniczki, ale i prości ludzie pokroju rybaka, ogrodnika czy drwala. Pokazują one ponadczasowe wartości i dają jednoznaczne drogowskazy.

Bajki Wilda to jednak utwory skierowane do młodszych czytelników lub nawet słuchaczy. Fabuły raczej nieskomplikowane zawierają zrozumiały morał, który bez problemu trafi także do dzieci. Starszy czytelnik z pewnością doceni jednak warsztat literacki pisarza, który przede wszystkim pięknie i emocjonalnie przedstawił te dość trywialne i oczywiste historyjki.

Lekturę tego zbioru polecić mogę jako miłą odmianę od bardziej wymagających utworów i wspomnienie dawnych czasów dzieciństwa. „Bajki” Wilda warto postawić na półce obok tych bardziej popularnych autorstwa Andersena albo braci Grimm, gdyż z pewnością zasługują na większą atencję i rozpropagowanie.

wtorek, 6 września 2022

Ilustrowana kronika Zielonej Góry (The Ilustrated Chronicle of Zielona Góra) - Igor Myszkiewicz

 

Wydawnictwo: Stowarzyszenie FORUM ART.
Tytuł oryginału: Ilustrowana kronika Zielonej Góry
Data wydania: 2021-10-20
Liczba stron: 324
ISBN: 9788395308055

Kolejna książka traktująca o moim rodzinnym mieście, którą otrzymałam w prezencie. Sama bym raczej jej nie kupiła, gdyż czytałam podobną publikację tego samego autora. „Krew Bachusa. Opowieści zielonogórskie” – był to jednak zbiór 100 anegdot na temat Zielonej Góry. Tym razem czytelnik otrzymuje bardziej szczegółową kronikę miasta – począwszy od 4500 roku p.n.e., kiedy to na terenach wzdłuż rzeki, która kiedyś będzie Odrą, pojawili się pierwsi myśliwi. Następnie opisana jest Zielona Góra (czy też raczej Grünberg) pod panowaniem Piatów Śląskich, kolejno w granicach Królestwa Czech i Węgier, Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, Królestw Prus, Cesarstwa Niemieckiego, Republiki Weimarskiej, III Rzeszy, w końcu Rzeczypospolitej Polskiej, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i III Rzeczypospolitej Polskiej. Już powyższy fakt dobrze obrazuje jak różnorodną treść mamy przed sobą.

Skoro kronika, to poszczególne wydarzenia opatrzone są datą – przeważnie jest to sam rok, chociaż zdarzają się uszczególnienia z konkretnym dniem i miesiącem. Zazwyczaj jednak autor opisuje ważniejsze zdarzenie lub zdarzenia, które miały miejsce w danym roku. Co zaskakujące, przeważnie wpisy są bardzo regularne, np. od około 1600 roku dotyczą wszystkich kolejnych lat, aż do roku 2020. Urozmaiceniem wpisów są zabawne ilustracje w charakterystycznym stylu autora, który jest też rysownikiem. (Tu warto wspomnieć jego komiks „Paprochy historii. Zielonogórskie podróże w czasie”).

Książka może nie jest jakimś dziełem naukowym, jednak zawiera całą masę faktów historycznych w pigułce. Może być więc przyczynkiem do sięgnięcia po bardziej specjalistyczną literaturę. Z pewnością daje bardzo dobry obraz przemian, jakie przechodziła Zielona Góra na przestrzeni wieków. A bywało zaskakująco i dramatycznie oraz... gorąco – nie wiem czy jakiekolwiek inne miasto ma na swoim koncie aż tyle pożarów…

Dla mnie osobiście najciekawsze wpisy zaczynają się od przełomu XIX i XX wieku czyli powiedzmy od tej historii nowszej, która jest mi lepiej znana z literatury wszelakiej. Tą część czytałam już z wielką przyjemnością. Wcześniejsze wpisy – często dotyczące kolejnych najazdów i władców – były dość monotonne, a fakty trudne do zapamiętania. Zresztą autor bardziej obszernie opisuje te najświeższe wydarzenia, co jest tylko plusem dla całej publikacji.

„Ilustrowana kronika Zielonej Góry” sprawdzi się również jako promocja naszego miasta poza granicami kraju, gdyż druga połowa książki przetłumaczona jest na język angielski. Z pewnością jednak jest to także dobry prezent dla każdego zielonogórzanina, gdyż warto wiedzieć „co w trawie piszczy”. Z pewnością kolejny spacer po mieście nabierze teraz trochę innego charakteru. Polecam.


niedziela, 4 września 2022

„Nieznane losy autorów lektur szkolnych. Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra” – Sławomir Koper

 

Wydawnictwo: Fronda
Data wydania: 2020-11-27
Liczba stron: 336
ISBN:  9788380795747

Kolejna część cyklu autorstwa Sławomira Kopra na temat życia polskich pisarzy. Teoretycznie jest to drugi tom i podobno nie ostatni, ale nie ma najmniejszego znaczenia w jakiej kolejności będzie się je czytać. Wybór opisywanych biografii jest dość przypadkowy – autorów łączy to, że znamy ich wszystkich z lekcji języka polskiego i kojarzymy głównie z portretów wiszących na ścianach. Koper postanowił pokazać literatów z innej – czasem także tej wstydliwej strony. Z pewnością postacie zyskały jakiegoś bardziej prawdziwego – ludzkiego wymiaru. Nierzadko okazuje się, że pełni są pokus, popełniają błędy i mają sporo za uszami. Niektóre akapity są naprawdę kontrowersyjne i szokujące.

Poniższa monografia z pewnością powinna zostać włączona do kanonu lektur szkolnych, a jeśli nie, to przynajmniej poloniści mogliby z niej korzystać, by podnieść poziom atrakcyjności lekcji. Czytając ciekawostki na temat życia pisarzy, łatwiej zapamiętać fakty z ich biografii. Do tego zachęcają do sięgnięcia po ich dzieła – nie tylko te najbardziej znane, które w większości znamy jednak ze szkoły – przynajmniej we fragmentach.

Sławomirowi Koprowi zarzuca się, że pisząc te książki bazuje na taniej sensacji i wyciąga brudy, co jest nie na miejscu szczególnie w przypadku tak znamienitych postaci. Ale przecież nie tworzy tych faktów, a zaledwie przybliża je szerszemu gronu czytelników, którzy nie zawsze przekopaliby się przez tysiące stron, by je odkryć samodzielnie.

Polecam miłośnikom biografii i literatury ogólnie. A poniżej mała zachęta zawierająca, kilka wspomnianych i wg mnie ciekawszych faktów z życia „autorów lektur szkolnych”:

Słowacki – cierpiał na kompleks Mickiewicza; lęk budziło w nim monotonne i uporządkowane życie w jednym miejscu – z tego względu dużo podróżował, na co fundusze zapewniała mu gra na giełdzie.

Krasiński – pożeracz niewieścich serc, przez jego wybujałą uczuciowość długo żył z dwoma kobietami jednocześnie – z żoną i kochanką.

Reymont – zaskakujące, że ktoś kogo jedynym uzyskanym dyplomem był tytuł czeladnika krawieckiego, po latach otrzymał literacką nagrodę Nobla. Poza tym dziwi również fakt, że był zarówno aktorem jak i medium w seansach spirytystycznych. Szokuje natomiast fakt, że sprytnie oszukał towarzystwo ubezpieczeniowe i wyłudził ogromne odszkodowanie za wypadek kolejowy, którego skutki mocno podkolorował. Biografia nadaje się na dobry film!

Kasprowicz – powinno się jego biografię omawiać w kontekście innego pisarza – Stanisława Przybyszewskiego. Losy obu panów podzieliła, a raczej połączyła... wspólna żona.

Leśmian – specyficzny don juan, który upust swoim żądzom dawał w bardzo frywolnej poezji, której adresatkami były jego liczne kochanki.

Pawlikowska-Jasnorzewska – pochodząca ze znanej artystycznej rodziny, niemalże nieustannie w konflikcie z siostrą poetką, żona trzech mężów, która potrafiła rozwodzić się bardzo korzystnie.

Schulz – masochista i fetyszysta kobiecych stóp, mający m.in. lęk przed przestrzenią i fobie pokarmowe.

Miłosz – platonicznie zakochany w matce Daniela Olbrychskiego, mocno zaprzyjaźniony z Iwaszkiewiczem, który w wyjątkowy sposób wspierał jego karierę, budząc tym sporo kontrowersji i plotek.

Broniewska – zdeklarowana, oddana i aktywna komunistka należąca do rodziny patchworkowej; była przyszywaną babcią prowadzącego koło fortuny Wojciecha Pijanowskiego.

Poświatowska – podążająca za trendami wielbicielka dobrych butów w typie Audrey Hepburn; kochanka Kosińskiego, którą opisał w jednej ze swoich książek.

Grochowiak – życie, poza twórczością, dzielił między 3 miłości – żonę Magdę, kochankę Marię i wódkę, przy czym najbardziej wierny był tej ostatniej.

Szymborska – z ukochanym mężczyzną swojego życia nigdy nie zamieszkała, wędkarka z zamiłowania, która w testamencie zostawiła 3,5 miliona złotych na nagrodę literacką, która wzbudzała dużo kontrowersji.

Mrożek – wyalienowany „mruk” mający niebywałe szczęście do żon i nadzwyczaj duże powodzenie u płci przeciwnej.

Kosiński – prawdziwy celebryta swoich czasów; skandalizujący pisarz i perwersyjny podrywacz – skradł serce m.in. Urszuli Dudziak, która uważa, że był mężczyzną jej życia.

Herbert – cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową, co być może uzasadniało jego skłonność do nad wyraz aktywnego konfabulowania, szczególnie na temat swojej biografii.