Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2022-07-27
Liczba stron: 527
ISBN: 978-83-240-8346-6
Książka-niespodzianka, którą otrzymałam w prezencie. Ucieszyła mnie wprawdzie, gdyż uwielbiam genialnego „Drwala” tego autora, a i inne powieści były całkiem OK. Ale ponieważ były „tylko” OK, to jakoś – póki co – nie myślałam o kupnie „Tanga”. Jednak ze względu na fakt, iż bardzo lubię powieści retro, chętnie rozpoczęłam lekturę i z każdą stroną było tylko lepiej! Michaśka wróciła!
„Tango” to stylowy kryminał retro z dowcipnymi i rozładowującymi atmosferę elementami w stylu Michaśki. Nie wiem co w nim ściele się bardziej gęsto – brutalnie pozbawiony życia trup czy ubrane w cekiny i piórka cioty. Ale jakże mogłoby być inaczej w tym przypadku – prawda? Michaśkę albo się kocha, albo nienawidzi – nie ma półśrodków. Wracając jednak do fabuły, gdyż jest to przede wszystkim dopracowany w najmniejszym szczególe kryminał noir, w którym ekipa policyjna tropi seryjnego mordercę. Tyle, że zespół dochodzeniowy prowadzony jest przez aspiranta fajtłapę, któremu nie bardzo zależy na wynikach – „w końcu to tylko prowincja”, a tożsamość mordercy (póki co oczywiście) pozostaje zagadką – jednak bez wątpienia ma coś wspólnego z bardzo oryginalnym i mrocznym (chociaż zdecydowanie BARWNYM) środowiskiem – pełnym dewiantów, fordanserek, żigolaków, dziwek i całego tego szemranego towarzystwa, nie wykluczając całego zastępu wspomnianych już wcześniej ciot.
Pod względem fabuły jest dość typowo – jedni gonią, drugi jest o krok przed nimi. Jednak powieść i tak trzyma w napięciu i intryguje – szczególnie jeśli czytelnik lubi ten gatunek. Ważniejsze jednak niż „co” w przypadku „Tanga” jest „jak”. A tu autor wspiął się na wyżyny zaangażowania w przygotowanie tła całej historii. Realia epoki odtworzono bardzo sugestywnie, skupiając się na najmniejszych szczegółach – podobnie do serii o Mocku i Popielskim Marka Krajewskiego, który miał też swój udział w powstaniu tej książki, ale o tym później. Wiemy więc nie tylko jak ubierali się bohaterowie, ale i co jedli, pili, palili, jakiej muzyki słuchali, czym jeździli, gdzie bywali – a niektóre miejsca są tak obleśnie odpychające i przepełnione grozą, że trudno uwierzyć, iż istniały w rzeczywistości.
Ogromną zaletą „Tanga” są oczywiście bardzo charakterystyczne i „trochę” przerysowane postacie, które zapadają w pamięć i budzą całą gamę uczuć. Powiedzieć, że są „JAKIEŚ” to jak nic nie powiedzieć. Muszę tu wspomnieć chociażby o przodowniczce Staśce Woźniak – jedynej kobiecie w ekipie Piątka, która w nieprzepisowy, lecz skuteczny sposób potrafi wyciągnąć lub wycisnąć zeznania nawet z najbardziej opornego przesłuchiwanego. Pojawienie się Wladymyra, czyli najbardziej męskiej lesby z podwójnie złamanym nosem, która chodzi zawsze w garniturze i w sumie nie wiadomo do końca czy to naprawdę kobieta, mimo iż powinno wywoływać przerażenie, sprawia że na ustach czytelnika pojawia się (u)śmiech. A to zaledwie dwa przykłady z całego zastępu stojących po dwóch stronach barykady: policjantów i przedstawicieli półświatka.
Czytanie „Tanga” to doskonała rozrywka i wielka przyjemność. Wartka akcja i zawiła intryga wywołują wypieki i szybsze bicie serca. Komiczne elementy, tak typowe dla twórczości Michaśki, wywołują uśmiech lub nawet śmiech, sprawiając, że czytelnik może chwilę odetchnąć.
Na każdej karcie dostrzec można ogromne zaangażowanie pisarza – zarówno na etapie przygotowania, kiedy to musiał przebrnąć przez potężny reaserch, by móc stworzyć ten odległy świat, jak i podczas wysmakowanej realizacji swoich wizji. Jestem ogromnie wdzięczna Markowi Krajewskiemu, który tak bardzo zainspirował Michała Witkowskiego podczas wspomnianej w posłowiu rozmowy prywatnej obu panów, że powstał ten wyjątkowy kryminał retro. Bezapelacyjnie, od teraz należy – obok „Drwala” – do dwóch najlepszych i moich ulubionych powieści Witkowskiego. Michaśka, to jest „TO COŚ” co miało powstać.
sobota, 21 stycznia 2023
„Tango” – Michał Witkowski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.