czwartek, 17 czerwca 2021

„Ostatni” - Maja Lunde

Cykl: Kwartet klimatyczny (tom 3)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Przewalskis hest
Data wydania: 13 stycznia 2021
ISBN: 9788308073483
Liczba stron: 618

Trzecia część kwartetu ekologicznego Mai Lunde za mną. Niezmiernie się cieszę, że autorka ponownie zaskoczyła czytelników. Chociaż tematycznie jest to książka spójna z całym cyklem i bazuje na zmianach panujących w naturze, na które w wielkim stopniu wpłynął przede wszystkim człowiek i jego działanie, to jej wydźwięk jest zupełnie inny niż w „Błękicie” i „Historii pszczół”. Wcześniej Lunde opisywała zgubny wpływ ludzkiej działalności na naturę. Teraz temat ujęty jest z drugiej strony. To człowiek chce zrobić coś dobrego i uratować ginący gatunek koni – dzikich koni Przewalskiego.

Tradycyjnie już autorka umieszcza fabułę książki naprzemiennie na trzech płaszczyznach czasowych. Troje głównych bohaterów-narratorów snuje swoje opowieści i opisuje doświadczenia związane z dzikimi końmi. Opowieść z 1882 roku snuje Michaił, pracownik petersburskiego ogrodu zoologicznego, który wybiera się do Mongolii, by schwytać kilka osobników tachi i przetransportować je do Europy w celu rozpropagowana tego gatunku w innych częściach świata. Z kolei w 1992 roku, niemiecka lekarka weterynarii Karin robi coś zupełnie odwrotnego. Uczestniczy w projekcie, który ma na celu zwrócić dzikim koniom wolność i sprawić, by ponownie odżyły w swoim naturalnym środowisku. W wyprawie do Mongolii towarzyszyć jej będzie syn Matthias. Jest też opowieść wybiegająca w przód, chociaż nie do tak bardzo odległej przyszłości, bo do 2064 roku. Mamy tu znowu dość utopijną i mało optymistyczną wizję Europy po katastrofie ekologicznej. Opuszczone farmy, miasta, państwa. „Ostatni” ludzie wegetują, nie wybiegając daleko w przyszłość. Eva wie, że nic dobrego nie czeka jej i jej córki w rodzinnym gospodarstwie, jednak nie potrafi zostawić ostatniej z gatunku ocalałej pary koni.

Maja Lunde jak zawsze przenosi czytelników do fantastycznego świata swoich opowieści. Wyjątkowych, niepowtarzalnych, fantastycznych, jednak też bardzo realistycznych. I choć pisząc bazuje na całej gamie dokumentów, podkreśla, że postaci jak i wydarzenia są fikcyjne  lub mocno zabarwione jej wyobraźnią, a tej jej nie brakuje! Książki Lunde to powieści z przesłaniem, jednak nie czuć w nich moralizatorskiego tonu, który raczej każdy przyjmuje dość sceptycznie. Przeciwnie – obiektywne przedstawienie zdarzeń podświadomie skłania do refleksji i zadumy. Kto wie, może i do zmiany swoich nawyków i zachowań. Pewne jest, że żaden czytelnik nie przejdzie koło kwartetu ekologicznego obojętnie. Za to należy się Mai Lunde ogromne uznanie.

Książka, w której mimo wszystko na pierwszy plan wysuwają się dramatyczne biografie głównych bohaterów. Ukazane niejako na tle historii dzikich koni. Owszem, tachi są niemal wszechobecne w każdym rozdziale, jednak nie zdominowały fabuły. Były jedynie bodźcem do snucia opowieści na temat osobistych „katastrof” naszych bohaterów. To też było nowym elementem w książce. A zaskoczenia w literaturze są bardzo mile widziane. Poza tym, powieść pełna jest faktów historycznych związanych z końmi Przewalskiego – nie lada gratka dla miłośników hipologii. Oczywiście, nie tylko koniarze będą czerpać przyjemność z lektury „Ostatniego”. Dla nich jednak i dla tych, którym nieobca jest troska o środowisko i naturę, ta pozycja to „must read” 2021 roku. Z niecierpliwością i pod wrażeniem, czekam na ostatnią część cyklu dotyczącą wirusów i napisaną zanim rok 2020 zaskoczył nas wszystkich…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.