sobota, 5 lutego 2022

„Dymy nad Birkenau” – Seweryna Szmaglewska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data 1. wyd. pol.: 1964-10-01
Liczba stron: 382
ISBN: 9788381692120

Tzw. „powieści obozowe” od dłuższego czasu cieszą się dość duża popularnością. Na rynku literackim regularnie pojawiają się kolejne części serii. Mam tu na myśli fabularyzowane powieści historyczne, w których jednak główne skrzypce gra fantazja autora, zainspirowana kilkoma faktami historycznymi. Pomijając kilka wyjątków takich jak np. „Słowik” K. Hannah, serię Hanni Münzer czy powieści M. Nurowskiej, które można określić dodatkowo mianem literatury pięknej, nie bardzo mam ochotę sięgać po tego typu książki. Jeśli już czytam na ten temat, to preferuję wspomnienia, relacje czy literaturę faktu, w których brak miejsca na fikcję i fantazjowanie. Dlatego też postanowiłam przeczytać „Dymy nad Birkenau” czyli jedną z bardziej znaczących i pierwszych relacji literackich z obozu Auschwitz-Birkenau.

Seweryna Szmaglewska od 1942 do 1945 roku była więźniem obozu koncentracyjnego, a 18 stycznia 1945 roku, podczas marszu śmierci podjęła zakończoną sukcesem ucieczkę. To, że udało jej się tak długo przeżyć w Auschwitz, a na dodatek uciec, należy do rzadkości. Już od pierwszych dni na wolności zaczęła spisywać relację z tego piekła na ziemi, którego latami doświadczała. Będąc za drutami wykonywała liczne wyczerpujące i wyniszczające prace fizyczne, przeżyła też kilka ciężkich chorób, które doprowadziły do śmierci ogromne ilości więźniów. To wszystko razem wydaje się tak nieprawdopodobne, jakby Szmaglewska miała zapisane gdzieś na górze przeżyć ten koszmar i dać jego świadectwo – świadectwo więźniów i ofiar obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.

„Dymy nad Birkenau” to relacja autorki z kilkuletniego pobytu w obozie koncentracyjnym. Wspomnienia nie są jednak pisane w pierwszej osobie. Szmaglewska pisze o wielu przypadkach, dając ogólny lecz bardzo konkretny i dokładny obraz sytuacji. Czytelnik jednak nie wie, których zdarzeń doświadczyła ona na własnej skórze. Trochę szkoda, nie umniejsza to jednak wartości jej relacji. Relacji, która porusza takie aspekty jak codzienność obozowa, a w szczególności prace, które musieli wykonywać więźniowie, warunki, w których przyszło im żyć, choroby jakie dodatkowo utrudniały im przeżycie i wiele innych. Książka opisuje również bardzo szeroko tych, którzy stali po drugiej stronie barykady, czyli SS-manów. Nie tylko ich sposób „prowadzenia” obozu, ale i jak postanowili odnaleźć się w tych specyficznych warunkach wyciągając z nich jak najwięcej korzyści.

„Dymy nad Birkenau” to wybitne osiągnięcie literatury obozowej, na co składają się nie tylko walory literackie ale i faktograficzne. Przetłumaczono je na wiele języków – również tych mniej popularnych jak mongolski czy chorwacki. W 1946 roku książka została dołączona do materiału dowodowego przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze. W procesach przeciwko zbrodniarzom III Rzeczy zeznawała również Seweryna Szmaglewska.

Książka jest chyba najmocniejszą i najbardziej wstrząsającą relacją z obozów koncentracyjnych jaką czytałam. Niesamowite, zaskakujące i przerażające fakty obrazujące „zwykłą” oświęcimską codzienność. Nieprawdopodobne ale prawdziwe. Myślę, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z przybliżeniem czytelnikom tej niewyobrażalnej rzeczywistości, którą trudno zrozumieć normalnemu człowiekowi. W czasie PRL „Dymy nad Birkenau” były lekturą w szkole średniej. Zdecydowanie powinno się do tego wrócić. Książka, którą należy przeczytać, by zrozumieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.