czwartek, 25 kwietnia 2024

„Zapomniane niedziele” – Valérie Perrin

Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Les oubliés du dimanche
Data wydania: 2024-02-15
Data 1. wydania: 2015-05-04
Liczba stron: 384
ISBN: 9788383610689

„Zapomniane niedziele” to debiut autorski Valerie Perrin, jednak w Polsce wydano tę książkę jako trzecią. Z debiutami bywa różnie. Czasem, na tle późniejszych i bardziej odważnych utworów, można zauważyć dość zachowawczy albo ostrożny styl autora. Tu jednak tak nie było, chociaż „Zapomniane niedziele” nie oczarowały mnie od pierwszej strony jak np. „Życie Violette”. Zachwyt przyszedł, gdy zaciekawienie zaczęło narastać. Jednak trzeba było dać szansę tej fabule i pozwolić się jej rozwinąć – w swoim czasie.

Fabuła powieści toczy się na trzech płaszczyznach czasowych, które naprzemiennie się przenikają i uzupełniają. Narratorką i postacią, która spaja poszczególne wątki jest młoda dziewczyna o imieniu Justine, która pracuje w domu seniora. Praca to jej powołanie, a nie etap przejściowy, jak to często bywa w przypadku tak młodych pracowników. Przebywanie z osobami starszymi sprawia jej przyjemność – Justine czuje, że znalazła swoje miejsce. Do swoich podopiecznych odnosi się z wielkim szacunkiem i serdecznością. Z niektórymi zaprzyjaźnia się i stają się jej bardzo bliscy – jak w przypadku Helene, której opowieść spisuje dla wnuka starszej pani w niebieskim zeszycie. Historia życia i miłości Helene robi ogromne wrażenie – zarówno na Justine i Romanie, który jest jej głównym odbiorcą, jak i na czytelniku. Dodatkowym wątkiem jest wczesne dzieciństwo Justine, które wiąże się głównie z bardzo tragicznym wypadkiem, w którym zginęli jej rodzice. Wtedy też opiekę nad dziewczyną i jej kuzynem przejęli dziadkowie, u których mieszka do dziś. Jakie tajemnice odkryje przed Justine czas i historie z przeszłości i dokąd ją one zaprowadzą?

Niby Valerie Perrin opisuje zwykłe życie zwykłych ludzi, jednak w jej opowieściach jest tyle metafizyki i jakiejś nieokreślonej magii oraz czarującego uroku, które sprawiają, że historie opowiedziane przez autorkę są niepowtarzalne i absolutnie wyjątkowe, przez co zapadają w pamięć i serce. Również bohaterowie jawią się jak postacie nie z tego świata. Może i rzeczywiście takie są… w końcu to świat literacki – świat z kart książki…

„Niezapomniane niedziele” to opowieść o zderzeniu dwóch „światów” – młodości ze starością. Autorka pokazuje, że takie spotkanie może przynieść korzyść obu stronom. Unika też stereotypowego, pesymistycznego ujęcia kwestii schyłku życia. Helene zachowała pogodę do samego końca – miała pewien cel, który w końcu zrealizowała. Poza tym miała przy sobie bardzo ciepłą i dobrą osobę, dla której jej los był ważny. Dbającą o jej komfort psychiczny i fizyczny. Wierzę, że w tego typu instytucjach pracuje więcej opiekunek pokroju Justine.

Książka opowiada oczywiście – jak wiele innych albo praktycznie każda – o miłości. Autorka przedstawiła tu cała gamę rodzajów tego uczucia. Uczucie tak silne, jak wielkie są trudności, które muszą pokonać kochankowie. Miłość kluczy między każdym z wątków. Czasem staje się przekleństwem i prowadzi do tragedii. Zawsze jest to bardzo intensywne i mocne uczucie.

„Niezapomniane niedziele” to powieść o tajemnicach rodzinnych, które wiszą nad teraźniejszością, przysłaniając ją cieniem. Tylko domknięcie niedopowiedzianych wątków pozwoli ruszyć naprzód i żyć z lekkością i wiarą – w przyszłość, w siebie, w miłość czy też drugiego człowieka.

Książka do niespiesznego czytania – do delektowania się słowami. Wprawdzie nie oczarowała od pierwszego słowa – jak stało się w przypadku dwóch poprzednich utworów autorki – jednak przyciąga czytelnika i sprawia, że powoli się do niej przywiązuje. Aż w pewnym momencie nie może się od niej oderwać i nawet nie zauważy kiedy minęła ta 1/3 stron i nastał koniec książki. Zakończenie jakie uwielbiam – podbiło tylko charakter całości. Polecam miłośnikom literatury (prze)pięknej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.