poniedziałek, 31 marca 2025
„Kobiety” – Kristin Hannah
Tytuł oryginału: The Women
Data wydania: 2024-05-15
Liczba stron: 544
ISBN: 9788382890945
Kristin Hannah dość długo kazała mi czekać na kolejną książkę. Już prawie zdążyłam zapomnieć, jak doskonale czyta się jej powieści. Zaskakuje mnie to za każdym razem tak samo. Mimo, iż autorka – jak np. w tym przypadku – opisuje zupełnie inne i jednak obce dla nas realia, to mimo wszystko czytelnicy nawet z drugiego końca świata, mogą utożsamiać się z bohaterami i współodczuwać ich radości, ból i strach, tak jakby te problemy dotyczyły ich bezpośrednio. A tak naprawdę wojnę w Wietnamie oraz stosunek Amerykanów do żołnierzy i całego przedsięwzięcia militarnego znamy głównie z filmów. Bo właśnie Wietnam jest tłem historii „Kobiet”, którą Kristin Hannah przez wiele lat opisywała.
Frankie (chyba mimo wszystko pod wypływem impulsu i silnych emocji) postanawia diametralnie zmienić swoje dotychczasowe życie grzecznej panienki, wychowywanej na wzorową przyszłą żonę i jako pielęgniarka pojechać do Wietnamu. Pomysł wydaje się tym bardziej szalony, że praktyki w zawodzie właściwie wcale nie ma. Jednak tak podpowiada jej serce i cicho marzy, że kiedyś jej zdjęcie trafi na ścianę bohaterów w gabinecie jej ojca, gdzie swoje miejsce mają wszyscy walczący o swoją ojczyznę.
W ciągu kilkunastu godzin lotu młoda kobieta przenosi się do zupełnie innego świata. Świata, którym rządzą zupełnie inne zasady niż znała dotychczas. Świata, w którym śmierć i to w ogromnych męczarniach, jest integralną (by nie powiedzieć zwykłą) częścią codzienności. Świata, który nie wiadomo kiedy się skończy, gdyż każdego dnia można stracić życie. Na szczęście, nawet w piekle można trafić na prawdziwych przyjaciół i to dzięki dwóm pielęgniarkom – Ethel i Barb – Frankie zrozumiała, że postąpiła słusznie jadąc na misję i nigdy nie zmieniłaby tej decyzji. Odtąd były jak trzej muszkieterowie – mogły na sobie polegać w każdej sytuacji. Wietnam przyniósł Frankie nie tylko dwie najwspanialsze przyjaciółki. To tam stała się nie tylko dorosłą osobą, ale i prawdziwą kobietą, która przeżyła swoją pierwszą miłość. Czy była to miłość na całe życie? Czy miłość do końca życia (jednego z dwóch)?
„Kobiety” to książka, podczas pisania której Hannah starała się pozostać jak najbardziej wierną faktom historycznym i dlatego obok przepięknej i przejmującej historii młodej kobiety, mamy tutaj potężny zbiór merytorycznej wiedzy, która przybliża mniej zorientowanej części czytelników istotę okrucieństwa wojny w Wietnamie. Przyznam, że i mnie zaskoczył skrajnie negatywny stosunek Amerykanów do weteranów, którym udało się wrócić do domu oraz przede wszystkim niedorzeczne bagatelizowane roli kobiet na froncie. Kobiet, które wprawdzie walczyły przy stole operacyjnym, ale każdego dnia stykały się z zagrożeniem i jego skutkami, ratując życie rannych, jeśli było to w ogóle możliwe.
Kolejnym ważnym aspektem jest powrót do domu i trudy odnalezienia się w zupełnie innej i nowej rzeczywistości. Frankie (jak wielu innych) w Wietnamie funkcjonowała na ogromnej adrenalinie. Ciągły stres jaki jej towarzyszył, spowodował, że wyrobiła sobie pewne mechanizmy obronne, działała niczym robot, który miał wykonać pewne zadanie. Intuicyjnie podchodziła do wielu problemów, które odhaczała z listy punkt po punkcie. Z czasem stała się niesamowicie kompetentnym fachowcem, który idealnie wykonywał swoją pracę. Powrót do spokojnej, zwyczajnej i nudnej rzeczywistości ponownie wywrócił jej życie do góry nogami. Hannah bardzo dogłębnie opisuje skutki stresu pourazowego, który w czasach bohaterów książki dopiero wchodził do kanonu psychologii i z którym lekarze do końca nie potrafili jeszcze pracować.
Poza tym, że weterani musieli walczyć o siebie z „demonami wojennymi”, które towarzyszyły im w powojennej codzienności, to musieli również walczyć z dużą częścią społeczeństwa o swoje dobre imię, tak by w końcu byli traktowani jak bohaterowie, którzy walczyli o swój kraj, a nie przeciwko niewinnym cywilom. W dzisiejszych czasach ciężko jest mi zrozumieć, z czego wynikała niechęć do kobiet, które pojechały na wojnę. Większą ich część stanowiły pielęgniarki, jednak pracowały one również na innych stanowiskach. Może rzeczywiście nie walczyły z karabinem w ręku, jednak była to bezspornie walka.
„Kobiety” to bardzo ważna książka – nie tylko w środowisku amerykańskim, ale i globalnie. Porusza oczywiście istotne aspekty wiedzy na temat wojny w Wietnamie i – jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – szerzy prawdę. Jest to jednak książka przede wszystkim o kobietach – ich roli, prawach, możliwościach i o ogromnej sile jaka nimi kieruje. „Kobiety” to oczywiście również bardzo emocjonująca powieść o wielkiej i nieszczęśliwej miłości, o prawdziwej przyjaźni, która przenosi góry. To powieść o celu i sensie życia i o tym jak ważne jest znaleźć swoje miejsce, by czuć się spełnionym. To również powieść o tych ciemnych stronach egzystencji – o rozczarowaniach, zdradach, zawodach, nałogach i lękach. Może dzięki nim bardziej doceniamy jasne dni. Wyjątkowo przejmująca historia, która zapada w pamięć. „Typowa” Hannah!
poniedziałek, 24 marca 2025
„Wzgórze psów” – Jakub Żulczyk
Wydawnictwo: Świat Książki
Ekranizacje: Wzgórze psów (2025)
Seria: Nowa proza polska
Data wydania: 2025-01-29
Data 1. wyd. pol.: 2017-04-26
Liczba stron: 864
ISBN: 9788368350302
To moje drugie spotkanie z twórczością Żulczyka i chociaż pierwsze było bardzo udaną przygodą, to sama nie zdecydowałabym się tak szybko na jego kolejną książkę, ale otrzymałam prezent, więc przeczytałam. Uzasadnienie tego prezentu było dość ciekawe, a mianowicie – serial na podstawie „Wzgórza psów” (notabene o tym samym tytule) nakręcono w miejscu, w którym bywam od czasu do czasu i które lubię. Były to Pilchowice oraz Lwówek Śląski. Ot taka turystyczno-filmowa ciekawostka. Dodam, iż serial jeszcze przede mną, ale kto wie… być może się skuszę.
Głównym bohaterem „Wzgórza psów” jest Mikołaj – młody pisarz po przejściach, który do niedawna prowadził typowo rock’n’roll’owy tryb życia. Ponieważ to dorosłe życie przerosło go, postanawia wrócić do rodzinnego Zyborka, do ojca. Ten powrót traktuje oczywiście tymczasowo, jako zło konieczne bądź też mniejsze zło, czy też ostatnią deskę ratunku. Towarzyszy mu żona – Justyna.
Na miejscu odżyły wspomnienia, odżyły dawne rodzinne konflikty oraz obraz pewnego tragicznego wydarzenia z wczesnej młodości, które – jak się okazało – miało ogromny wpływ na obecny kształt życia Mikołaja. Poza tym, okazało się, że prowincjonalne mazurskie miasteczko stało się kolebką miejscowej gangsterki, która wprowadza tam swoje rządy. Jednak, na szczęście dla mieszkańców Zyborka, jest ktoś, kto chce walczyć o swoją małą ojczyznę. Książka określana jest jako thriller i częściowo owszem skłaniam się ku tej kategorii – szczególnie jeśli mówimy o zakończeniu powieści, które bardzo trzymało w napięciu, a akcja była szybka, dynamiczna, brutalna i zaskakująca. Szczególnie w zestawieniu z wcześniejszymi rozdziałami. Gdyby autor trzymał taki poziom od początku z pewnością skończyłabym tę powieść po kilku dniach, a tymczasem towarzyszyła mi – o zgrozo! – ponad miesiąc! A to niestety, przynajmniej w moim przypadku, o czymś świadczy. Niestety, przez niektóre rozdziały trzeba było brnąć i w momencie, kiedy ciekawość zaczynała być chociaż trochę bardziej pobudzona, następował zwrot akcji, który raczej nużył zamiast pobudzić.
Fabuła prowadzona była na kilku płaszczyznach czasowych, które przeplatały się czasem płynnie, czasem bardziej wyraźnie. Narracja dotyczyła aktualnych wydarzeń w Zyborku. Poza tym pojawiały się wspomnienia Mikołaja, dotyczące niedawnych lat w Warszawie po tym jak odniósł sukces oraz dawnej historii z czasów szkoły średniej – przed i w trakcie dramatycznego wydarzenia, które do dziś odbija się echem. Wplecionych jest jeszcze kilka wątków – powiedzmy dość zaprzeszłych – które wg mnie można było całkiem pominąć. W moim odczuciu służyły tylko jeszcze większemu wyhamowaniu akcji. Ogólnie, kompozycję określiłabym jako spory misz-masz.
Zaletą fabuły, poza dość mocno rozciągniętym tajemniczym wątkiem głównym, jest ukazanie bardzo bogatego obrazu lokalnej społeczności. Podoba mi się tendencja w literaturze, by pokazywać również różne strony prowincji – te jasne i te ciemne. Jej zwykłą i niezwykłą codzienność. Bardzo ciekawe i zróżnicowane postaci, nadające specyficznego kolorytu historii. I przyznam, że po tym miesiącu jaki spędziłam na kartach książki w Zyborku, w pewnym sensie będę tęsknić za tą miejscówką.
Książka w gruncie rzeczy interesująca, chociaż bardzo nierówna. Opowieść o zemście, sprawiedliwości – może tej jednej najprawdziwszej jaka istnieje – i walce o nią. Opowieść o walce o swoje przekonania, swoje miejsce i o czyste sumienie. Thriller z wątkami psychologiczno-kryminalnymi. Polecam miłośnikom autora oraz wytrwałym czytelnikom.
piątek, 21 lutego 2025
„Sekretna historia pana White’a” – Juan Gómez-Jurado
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott (tom 0.8)
Seria: Uniwersum Reina Roja
Tytuł oryginału: La historia secreta del Señor White
Data wydania: 2024-08-14
Liczba stron: 112
ISBN: 9788383304601
Niesiona na fali emocji, które towarzyszyły lekturze „Pacjenta”, postanowiłam sięgnąć od razu po „Sekretną historię pana White’a”, którą przeczytałam w niecałą godzinkę… Widziałam, że to cienka książeczka, ale tym razem Jurado „przegiął”. Te kilka rozdziałów można było spokojnie dodać do innej powieści – chyba najbardziej pasowałaby do „Pacjenta” lub rozbudować do pełnowymiarowej książki. Potencjał był, zabrakło chęci?
Autor podkreślał kilkukrotnie, że od piętnastu lat tworzył projekt uniwersum, na które składało się kilka powieści, w tym dwie trylogie. To co łączy te wszystkie historie to dwie przeciwstawne – skrajnie różne postacie: Antonia Scott i Mr. White. O ile tę pierwszą czytelnicy mieli okazję poznać dość dokładnie, to pan White ciągle pozostawał bardzo tajemniczy. Tym razem czytelnicy odkryją trochę więcej faktów zarówno z dzieciństwa jak i z młodości tego czarnego charakteru. Czy uda się dzięki temu zrozumieć co nim kieruje – to już zupełnie inne pytanie. Trochę dokładniej opisane zostaną również wątki z „Pacjenta”. Jednak z przykrością muszę stwierdzić, że ta książka – lub raczej to opowiadanie, pozostawia ogromny niedosyt.
Rozdziały dotyczące kolejnych etapów życia lub istotnych wydarzeń spisane są bardzo zwięźle lub wręcz oszczędnie. Jakby były tylko szkicem lub notatką do jakiegoś większego projektu. Owszem – zawierają konkret, jednak biorąc pod uwagę inne powieści autora pojawia się zawód, rozczarowanie i niedowierzanie. Tak jakby decyzja o obecnej formie książki powstała poza autorem. Może i tak było… Gdyby to był „bonus” do „Pacjenta” mogłoby być nawet miło. Niemniej jednak polecam miłośnikom twórczości Juana Gomez-Jurado i zalecam czytać od razu po wspomnianej wyżej powieści.
środa, 19 lutego 2025
„Pacjent” – Juan Gómez-Jurado
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott (tom 0.75)
Seria: Uniwersum Reina Roja
Tytuł oryginału: El Paciente
Data wydania: 2024-08-14
Liczba stron: 528
ISBN: 9788383303147
Nierzadko zdarza się, że twórcy (reżyserzy, pisarze…) na fali sukcesu swojego dzieła zastanawiają się, jakby tu odciąć jeszcze trochę kuponów. Kontynuacja serii? Oczywiście! Ale gdy uśmierci się głównych bohaterów lub definitywnie zakończy główne wątki? Wtedy przeważnie akcja przenosi się w przeszłość i powstaje kolejna część np. z numerem 1/2. W przypadku książki Juana Gomeza mamy do czynienia z częścią 0,75 serii Czerwonej Królowej i cyklu Antonii Scott – chociaż jedyną postacią, która łączy wcześniej napisaną trylogię jest osoba Mr. White’a.
„Pacjent” to thriller medyczno-polityczny, którego akcja rozgrywa się w ciągu 63 godzin. Tyle wystarczy, by względnie spokojne i uporządkowane życie niesamowicie zdolnego neurochirurga runęło w gruzach. Niestety, jego wyjątkowe umiejętności zwróciły uwagę demonicznego Pana White’a, który postanawia wykorzystać Davida, by osiągnąć swój cel. Będzie on po prostu narzędziem, którym się posłuży w grze stworzonej na własnych zasadach. Stawką jest 25 milionów dolarów oraz życie. Życie za życie. Życie prezydenta za życie córki Davida…
Książka napisana jest głównie w formie pamiętnika, którego narratorem jest główny bohater – David. Czytelnik więc już na początku poznaje w gruncie rzeczy finał całej historii. Jednak stopniowe odkrywanie jak do niego doszło jest niezwykle zajmujące i pełne napięcia oraz kolejnych – coraz większych zastrzyków adrenaliny, które ordynuje autor czytelnikom na ponad 500 stronach. I chociaż obawiałam się trochę, czy ta książka mnie rozczaruje – szczególnie w zestawieniu z wcześniejszą trylogią i kilkoma dość negatywnymi opiniami, to po fakcie mogę stwierdzić, że była to tak samo dobra rozrywka jak wcześniej. Oczywiście, można się czepiać niuansów i szukać dziury w całym. Jednak to nadal jest bardzo dobry thriller, którego akcja mocno trzyma w napięciu.
Dużą zaletą, której Gomez-Jurado poświęca sporo miejsca, jest bardziej szczegółowe opisanie postaci Pana White’a. Czytelnik ma okazję poznać trochę faktów z przeszłości, które kształtowały tę perfidną, demoniczną i równie inteligentną co okrutną osobowość. I mimo iż są to tylko pojedyncze, dość krótkie rozdziały, to mimo wszystko można stworzyć dość pełny i spójny obraz. Teraz tym bardziej intryguje mnie książka, która czeka na półce i nosi tytuł „Sekretna historia pana White’a” – i chociaż to ledwie ponad 100 stron, to zapewne odpowie na kilka pytań. Pewnie sięgnę po nią szybciej niż myślałam.
„Pacjent” to bardzo dynamiczny thriller medyczno-polityczny, który odsłania przed czytelnikiem nie tylko tajniki pracy elitarnego szpitala i pracy neurochirurga, ale i procedury i tajniki pracy agentów Secret Service, którzy bezpośrednio są związani z najważniejszym człowiekiem w Stanach Zjednoczonych. Liczne wątki poboczne idealnie uzupełniają motyw główny, a zestawienie ze sobą dwóch tak skrajnie różnych charakterów wpływa na atrakcyjność fabuły. Tym razem walka dobra ze złem przybrała wyjątkową formę, która zaskoczy nawet najbardziej wybrednego czytelnika. Pozostając pod niesłabnącym urokiem twórczości pisarza, który zrobił na mnie ogromne wrażenie już przy pierwszym spotkaniu, szczerze polecam.
czwartek, 13 lutego 2025
„Nóż w sercu. Sprawa chirurga” – Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 2024-11-27
Liczba stron: 352
ISBN: 9788381326001
Ałbena Grabowska przyzwyczaiła swoich czytelników do pewnego określonego typu książek, który można by określić jako powieść historyczno-obyczajową lub obyczajowo-psychologiczną. Bardzo często z wątkami medycznymi, co jest dość zrozumiałe z racji pierwszego zawodu autorki. Tym razem jednak Grabowska przygotowała prawdziwą niespodziankę, a można by nawet rzec petardę. „Nóż w sercu. Sprawa chirurga” to thriller kryminalny, pełen emocji i adrenaliny! Niepozbawiony jednak typowych dla autorki elementów.
Maja i Franek to partnerzy, ale tylko zawodowo, chociaż prywatnie bardzo się przyjaźnią. On jest jej mentorem i odkrywa przed nią tajniki pracy w policji. Ona – niesamowicie zdolna i oryginalna – co by nie powiedzieć totalnie pokręcona – osobowość. Po przerwanych studiach medycznych i muzycznych, odnalazła powołanie właśnie w policji. „Mężczyzna z przeszłością, kobieta po przejściach” – może dlatego tak dobrze się dogadują. Tym razem otrzymują pozornie banalną sprawę zabójstwa mężczyzny wskutek wbicia noża w samo serce. Policję wezwał lekarz, który miał prywatny zatarg z ofiarą. Maja i Franek muszą rozwiązać zagadkę: kto jest zabójcą i jaką rolę odegrał w tej sprawie wspomniany chirurg…
Powieści Ałbeny Grabowskiej zawsze były napisane w sposób niemalże hipnotyzujący – fabuła i styl przyciągają czytelników, zajmując ich uwagę. Tym razem do tych elementów doszły kolejne emocje, związane z bardzo szybką akcją, trzymającą w napięciu i wywołującą zarówno wypieki jak i dreszczyk. Fabuła, która zbudowana jest na tzw. „zbrodni doskonałej”, dała autorce wielkie pole do popisu. Natomiast obdarzenie aż dwójki bohaterów jej prywatnymi kwalifikacjami mocno wzbogaciło historię. Czytelnik ma wgląd nie tylko w świat policyjno-kryminalny ale i medyczny.
Ogromną zaletą książki są wyjątkowo interesujące postaci. Nie tylko głównych bohaterów, do których czytelnik czuje sympatię od samego początku, ale też ludzi z ich otoczenia. Uroczy emerytowany sędzia zawsze wspiera Franka – prywatnie i zawodowo. Traktuje go jak syna. Może dlatego, że jako gej nie miał swoich dzieci. Policjanci, niczym z najlepszej komedii, zawsze rozładują sytuację. Chirurg, który z każdym rozdziałem pokazuje zupełnie inną twarz, powodując zmianę emocji o 180 stopni. Gdy do tego dodamy tajemnice z przeszłości wszystkich bohaterów, otrzymamy wielowymiarową historię, która nie jest w najmniejszym stopniu tak banalna jak się wydawało na wspomnianym miejscu zbrodni.
Niezwykle zajmująca powieść, której dynamiczna akcja toczy się błyskawicznie. Fabuła prowadzona dwutorowo, czyli w teraźniejszości i uzasadniającej ją przeszłości, to bardzo trafny zabieg. Zaskakujące zakończenie jest tylko wisienką na torcie. Chociaż wkradła się tam pewna nieścisłość, a może to celowe? Takie książki to my lubimy! Ciekawe czy autorka pokusi się kiedyś o kontynuację przygód Franka i Majki.
piątek, 7 lutego 2025
„Samotna noc” – Charlotte Link
Wydawnictwo: Sonia Draga
Cykl: Kate Linville (tom 4)
Tytuł oryginału: Einsame Nacht
Data wydania: 2023-10-25
Data 1. wydania: 2022-09-14
Liczba stron: 480
ISBN: 9788382306095
Po bardzo długiej przerwie jaka minęła od ostatniej wydanej i przeczytanej przeze mnie książki Charlotte Link, w końcu trafiła w moje ręce czwarta część cyklu o Kate Linville pt. „Samotna noc”. Książki autorki darzę sentymentem, gdyż to one sprawiły, że w ogóle zaczęłam sięgać po sensację i kryminały, a lektura sprawiła mi autentyczną frajdę. Dodatkowo, książki Link bardzo przystępnie czyta się w oryginale. Polecam chcącym podszkolić język niemiecki.
Kate nadal mieszka w odziedziczonym po ojcu domku i nadal towarzyszy jej tylko kotka Missy. Konsekwencje błędów na służbie sprawiły, że nadal jest zaledwie sierżantką. Jej życie nadal jest dość monotonne i samotne. Nie robi jednak nic, co by zmieniło ten stan rzeczy. Bierność to jej codzienność. Jednak zmiany nadchodzą z zewnątrz i Kate nie ma na nie wpływu – bezpośrednią przełożoną policjantki zostaje Pamela Graybourne. Obie kobiety są jak dwa przeciwieństwa. Czy znajdą jednak wspólny język?
Będą mogły to sprawdzić szybciej niż przypuszczały, gdyż na poboczu świadkowie znajdują dziwnie zaparkowane auto, a w środku zasztyletowaną kobietę. Wkrótce okazuje się, że odciski znalezione w aucie pokrywają się ze śladami znalezionymi na miejscu zbrodni ponad dekadę temu. Czy uda się rozwikłać tajemniczą zagadkę z przeszłości? Z pewnością pojawiło się światełko w tunelu.
Charlotte Link pisze doskonałe thrillery i kryminały. Akcja trzyma w napięciu i intryguje. Nie sposób odłożyć tych książek na dłużej. Wielowątkowa fabuła zaskakuje. Link to mistrzyni suspensu, który wywołuje w czytelniku podziw. Idealna lektura jeśli ktoś lubi adrenalinę i mocne emocje.
Ale jej książki nie są nakierowanie tylko na dreszczyk emocji. Autorka niejako między wierszami, przy okazji, porusza wiele istotnych i aktualnych problemów społecznych. Tym razem są to: samotność, wykluczenie społeczne (ze względu na ogromną otyłość), alkoholizm i depresja. Bohaterowie powieści, których dotyczą te problemy, stają się bardziej ludzcy i realni, przez co bez wątpienia budzą sympatię czytelników, którzy niejednokrotnie mogą się z nimi utożsamiać.
„Samotna noc” to doskonała lektura, którą polecę zarówno miłośnikom thrillerów, fanom Charlotte Link jak i „świeżakom”, którzy chcą spróbować jakiejś nowości. Z niecierpliwością czekam na nową powieść autorki, zastanawiając się, z czego wynika tak znaczący spadek jej aktywności literackiej, nad czym ubolewam.
środa, 29 stycznia 2025
„Zazdrośnice” – Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Le Poison d'amour
Data wydania: 2016-02-15
Liczba stron: 144
ISBN: 9788324035366
Uwielbiam Francję i literaturę francuską. A jeżeli literatura francuska, to oczywiście Schmitt! Wprawdzie obecnie wyszedł 3. tom jego najnowszej powieści epickiej z cyklu „Podróż przez czas”, to ja sięgnęłam po starszą i mniej obszerną pozycję. Książka nietypowa w swojej budowie i fabularnie również – szczególnie jeśli autorem jest mężczyzna.
„Zazdrośnice” to opowieść o czterech przyjaciółkach – nastolatkach, które chodzą do jednej klasy szkoły średniej. Historię ich relacji poznajemy przede wszystkim poprzez ich wpisy do pamiętników, które są wzbogacone kilkoma wiadomościami, wymienianymi między sobą na komunikatorze. Anouchka, Julia, Raphaelle i Colombe znają się od zawsze. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę, dzielą smutki i radości. Jednak pewnego dnia jedna z nich opowiada o chłopaku, w którym się zakochała. Fakt ten zaczyna powoli wpływać na relacje między dziewczynami.
Po przeczytaniu zaledwie kliku stron, najbardziej uderzyło mnie to, jak dobrze Schmitt wcielił się w rolę nastoletnich dziewczyn. Opis „babskich” problemów – zarówno ich treść jak i sposób artykułowania – brzmią jakby rzeczywiście zostały zapisane w „dziewczyńskim” pamiętniku podczas burzliwego okresu dojrzewania. To, że autor bardzo dobrze zna kobiecą psychikę można było zauważyć już w innych (wszystkich?) powieściach, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Intrygujące są również same relacje między poszczególnymi dziewczynami. Pozorne błahostki dnia codziennego subtelnie przeobrażają się w coraz większe bariery między nimi. Aż pewnego dnia lawiny nie można już powstrzymać. Z jasnych względów nie będę tu przytaczać konkretów, by nie psuć przyjemności czytania książki, tym którzy się na to zdecydują, ale już dawno nie zaskoczył mnie tak bardzo finał jakiejś książki. W odpowiednim momencie los odkrywa przed bohaterkami i czytelnikami wszystkie karty. To jeszcze raz potwierdza, jak nieprzewidywalne i zaskakujące jest życie – także to u progu dorosłości.
„Zazdrośnice” to książka bardzo lekka w formie, ale bardzo treściwa. To historia nie tylko o przyjaźni i miłości, ale i o granicach jakie jesteśmy w stanie przekroczyć, by osiągnąć swoje cele. Szczególnie, gdy w grę wchodzi zazdrość. Ale któż nie popełniał kiedyś błędów... Tylko czy to, co się stało można tak określić? Wprawdzie nie poświęcimy zbyt wiele czasu na przeczytanie tej książki, jednak refleksja pozostanie na długo. Interesująca z pewnością dla wszystkich miłośników twórczości Schmitta, ale i dla tych ciekawskich, którzy pragną poznać i zrozumieć świat nastolatków.
sobota, 25 stycznia 2025
„Już nie żyjesz” – Krzysztof Koziołek
Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 2024-11-19
Liczba stron: 313
ISBN: 9788397187139
Krzysztof Koziołek zaskoczył ponownie! Ale o tym w swoim czasie... Najnowsza powieść – podobnie jak poprzednia książka pt. „Jej ostatnia prośba” – to literatura zaangażowana i odnoszę wrażenie, że autor bardzo dobrze poczuł się w tym gatunku „z misją”. Tym razem porusza on niestety coraz bardziej popularny, trudny i niezwykle ważny problem społeczny jakim jest mobbing. Robi to na przykładzie dwóch przypadków, jakie zdarzyły się w fikcyjnej miejscowości Żywoty Małe. Ale czy ta książka to fikcja literacka?
Stanisława Bozowska to psycholożka z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, pracująca w lokalnej poradni. Bardzo lubi swoją pracę i bez reszty angażuje się w pomoc małym pacjentom. Podobnie zresztą wspiera swoje koleżanki. Jednak pewnego dnia – wg swojej przełożonej – za dużo uwagi poświęca nieodpowiedniej osobie, trafiając tym samym na czarna listę pani dyrektor.
Marek Zawrotny prowadzi sekcję muzyczną w Miejskim Domu Kultury. Uwielbia swoją pracę zarówno z powodu dzieci jak i muzyki. Jest jej oddany i powszechnie lubiany, a jego podopieczni odnoszą wiele sukcesów. Pewnego dnia odmawia podpisania listy poparcia dla koleżanki startującej na stanowisko dyrektora, gdyż chce być lojalny w stosunku do obecnego szefa, mając wobec niego osobisty dług wdzięczności. Szybko odczuje, że nowa przełożona to bardzo pamiętliwa i mściwa osoba, która nie daruje mu tego „afrontu”.
Od tamtych feralnych dni, dni podczas których podjęli „nieodpowiednie” decyzje, ich zawodowe i prywatne życie stało się piekłem. Brzmi dość kolokwialnie? Być może, jednak tak właśnie czuli się bohaterowie książki. Co więcej, z każdym dniem następowała eskalacja nękania podwładnych głównie przez ich zwierzchników, a pośrednio przez pozostałych współpracowników, którzy w obawie by nie zająć ich miejsca, całkowicie podporządkowywali się okrutnym dyrektorom.
Czytelnicy, którym nieobca jest twórczość Krzysztofa Koziołka, wiedzą, że autor zawsze bardzo rzetelnie przygotowuje się do pracy nad książką, a wyniki obszernego researchu zajmują o wiele, wiele więcej stron niż powieść, która finalnie powstanie. Tym razem fabuła również opiera się na faktach, mimo iż jest tak szokująca, że aż nieprawdopodobna. Biorąc pod uwagę zarówno mój światopogląd jak i konstrukcję psychiczną oraz doświadczenia, ciężko jest mi uwierzyć, że istnieją zarówno aż tak podłe kreatury jak obie dyrektorki opisywane w książce, jak i na tyle bierne ofiary ich perfidnych prześladowań, które zostały pozostawione praktycznie same sobie, bez konkretnego wsparcia, w tej sytuacji (pozornie) bez wyjścia. Oczywiście rozumiem, że autor chciał napisać mocną książkę, by podkreślić wagę i istotę problemu, a tym samym budując fabułę dokonał zapewne kompilacji najbardziej skrajnych przypadków i obdarzył nimi zaledwie dwójkę bohaterów. Jednak brakuje mi tu mimo wszystko trochę równowagi. Tak, by chociaż trochę zbalansować okrucieństwo, jakiego każdego dnia doświadczali Marek i Stasia.
A może celem autora było wywołanie w czytelniku takich uczuć, jakie wypełniały codzienność bohaterów powieści? I przyznam, że pierwszy raz czytanie książki nie było dla mnie przyjemną rozrywką (a tą jest dla mnie nawet czytanie trzymających w napięciu thrillerów). Lekturze towarzyszyło napięcie, wzburzenie i złość – złość na bohaterów i ich postawy. Tak jednostajne i niezmienne. Złość na ogarniającą znieczulicę, brak odwagi cywilnej i ciche przyzwolenie na tak prostackie okrucieństwo. I to było dla mnie najbardziej zaskakujące – jak najszybciej chciałam skończyć czytać, by mieć tę historię za sobą. Niestety, po przeczytaniu ostatniej strony nie spadł kamień z serca i myślę, że czytelnicy, którzy sięgną po tę książkę, będą mieć podobny odbiór.
„Już nie żyjesz” to szokująca powieść, która z pewnością żadnego czytelnika nie pozostawi obojętnym. Jeśli taki był plan Krzysztofa Koziołka to zrealizował go perfekcyjnie. Obcowanie z książką nie będzie tym razem lekką i przyjemną rozrywką. Uważaj – sięgasz na własną odpowiedzialność!
P.S. Ciężko mi tym razem przyznać punktację gwiazdkową – zdecyduję się na 9 – WYBITNIE przerażająca.
środa, 22 stycznia 2025
„Paryska córka” - Kristin Harmel
Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: The Paris Daughter
Data wydania: 2024-06-19
Liczba stron: 400
ISBN: 9788382899597
Po dość długiej świąteczno-noworocznej przerwie i wielu „zajętościach” wróciłam do czytania! Chyba była mi potrzebna ta pauza, bo „Paryską córkę” pochłonęłam w dwa dni. A może to po prostu tak dobrze napisana książka? Już wspominałam, że widzę (jak się okazuje nie tylko ja) wiele podobieństw między twórczością Harmel i Hannah – tak samo dobrze odbieram książki obu autorek. Opowieść wywołuje nie tylko szybsze bicie serca ale i powoduje szybsze przekładanie kolejnych kartek. Ale o czym jest TA historia?
Pewnego jesiennego dnia, dwie Amerykanki, które odnalazły szczęście i miłość w Paryżu, spotykają się przypadkowo w parku. Okazuje się, że łączy je jeszcze więcej – obie panie są w ciąży i to na podobnym etapie. Gdy jedna gorzej się czuje, tej drugiej instynkt nie zawodzi – musi jej pomóc. Tak zaczyna się przyjaźń między Elise a Juliette. Gdy przychodzą na świat ich córeczki Mathilde i Lucie – spędzają ze sobą jeszcze więcej czasu. Wspierają się i w pewnym sensie stają się dla siebie rodziną. Jednak pewien dramatyczny dzień wystawi na próbę ich przyjaźń. By uchronić swoją córeczkę Elise będzie musiała ją zostawić pod opieką Juliette. Czy dziewczynka znajdzie w nowej rodzinie miłość i schronienie w tym trudnym czasie drugiej wojny światowej? Czy Elise da radę dotrzymać słowa i wrócić po swoją córkę gdy niebezpieczeństwo minie?
Autorzy, chociaż chyba jednak częściej autorki, często wybierają tematykę wojenną na tło swoich powieści. Wiele takich książek mam już na swoim regale, sporo opisywało również wojenny Paryż. Zresztą Kristin Harmel napisała „Księgę utraconych imion”, do której nawiązuje kilka rozdziałów „Paryskiej córki”, a jedna z bohaterek trafia dokładnie w to samo miejsce, co wcześniej Eva. Autorka wspomina, że na powrót do tamtej historii zdecydowała się na prośbę swoich czytelników. Wydawać by się mogło, że właściwie nie można napisać niczego oryginalnego na ten temat. Jednak Harmel napisała taką książkę – nie tylko o matczynej miłości i przyjaźni, na tle trudnych czasów drugiej wojny światowej, ale i o pasji, i sztuce oraz jej wpływie na artystę. I chociaż w pewnym momencie (przynajmniej dla mnie) ciąg dalszy był dość oczywisty (tak: miałam rację), to jednak droga do finału była bardzo ekscytująca, a fabuła wciągająca.
Dodatkowym atutem książki jest zmiana miejsca akcji na Nowy Jork, w którym bohaterowie znajdują się po wojnie. Ukazanie życia w zupełnie innych – kontrastowych do paryskich – realiach, jest interesującym zabiegiem, który „podkręca” akcję. Poza tym, nie bez znaczenia jest też fakt, że bohaterowie Harmel przechodzą całkowitą zmianę charakterologiczną, stając się praktycznie zupełnie innymi osobowościami, do których czytelnik również odczuwa zupełnie inne – skrajne – uczucia. Aż tak wielka zmiana jest raczej rzadko spotykana, chociaż w tym przypadku jak najbardziej uzasadniona.
Elementem „Paryskiej córki” – oczywiście poza istotą fabuły – który jednak najbardziej przypadł mi do gustu był motyw sztuki. Bohaterowie książki to malarze i rzeźbiarze. Harmel, przygotowując się do pracy nad książką, sięgnęła po sporo fachowej literatury na ten temat. Czytając powieść można zauważyć, że ma o tym pojęcie i podpiera się merytoryczną wiedzą, a opisy pracy artystów są bardzo inspirujące i pociągające. Idealnie kontrastują z trudniejszymi tematami, które porusza autorka.
„Paryska córka”, chociaż jest kolejną książką dotyczącą tematyki drugiej wojny światowej i holocaustu, traktuje również o ludzkiej psychice, o zmianach jakie w niej zachodzą przez okoliczności zewnętrzne. To powieść o ludzkich granicach, sile, poświęceniu i miłości. Postawy prezentowane przez Harmel mogą budzić podziw i skłaniają do refleksji. A na tej szczególnie zależało autorce, biorąc pod uwagę czas, w którym powstała książka, czyli wojna w Ukrainie. Autorka chętnie powraca w książkach do przeszłości. Robi to głównie po to, by przypominać, by ludzie mogli wyciągnąć wnioski na przyszłość. By mogli lepiej się do niej przygotować, bez względu na to, co ona przyniesie. Bardzo dobra literatura. Polecam.
piątek, 10 stycznia 2025
„Sztuka tworzenia wspomnień. Jak kreować i zapamiętywać szczęśliwe chwile” – Meik Wiking
Wydawnictwo: Insignis
Tytuł oryginału: The Art of Making Memories: How to Create and Remember Happy Moments
Data wydania: 2019-11-13
Liczba stron: 288
ISBN: 9788366360501
Któż z nas nie pragnie być szczęśliwym? Najpopularniejszym życzeniem składanym z wszelakich okazji jest właśnie życzenie szczęścia. Czym jednak jest to szczęście? Oczywiście, jest to bardzo indywidualne – dla każdego będzie to coś innego. I z pewnością każdego z nas uszczęśliwiają różne rzeczy – czasem są to drobiazgi, o których zdarza się szybko zapomnieć lub przeoczyć, które uświadamiamy sobie dopiero po dłuższym zastanowieniu. Czasem coś co jest niespełnionym marzeniem i tylko wydaje się nam, że zapewni poczucie szczęścia. I chyba dlatego książka Meika Wikinga „przemówiła” do mnie z kosza w sklepie spożywczym, sprawiając, że postanowiłam ją kupić (w wyjątkowo promocyjnej cenie), chociaż zdecydowanie nie gustuję w poradnikach.
„Sztuka tworzenia wspomnień…” to wyjątkowo pozytywna i pogodna książka, napisana na luzie, swobodnym stylem, co sprawia, że obcuje się z nią wyjątkowo przyjemnie. Nie jest to na pewno lektura dla każdego, chociaż z drugiej strony jest ona wyjątkowo uniwersalna. Myślę, że powinien po nią sięgnąć ten, kto tak jak ja, poczuje to. Nie ukrywam zresztą, że po zakupie książka przeczekała trochę na półce.
Autor książki, uznawany przez wielu za najszczęśliwszego człowieka na świecie, gdyż to on w 2013 roku założył w Kopenhadze pierwszy na świecie Instytut Badań nad Szczęściem, zarówno na podstawie prowadzonych przez siebie badań jak i doświadczeń w intrygujący sposób przedstawia korelację między ludzką pamięcią, wspomnieniami i szczęściem. Radzi także, co zrobić by te szczęśliwe chwile pamiętać przez długie lata i by dawały nam także po czasie błogie i przyjemne uczucie. Gdyby się nad tym zastanowić, chyba większość logicznie myślących ludzi doszłaby do podobnych wniosków, jednak „słuchanie” (czytanie) opowieści Wikinga ma w sobie coś magicznego i relaksującego.
Książka, która idealnie nadaje się na prezent, wraz z życzeniami „dużo szczęścia”. W takim zestawieniu na pewno nabiorą innego znaczenia. Książka, którą warto przeczytać i zapamiętać, by móc mnożyć szczęście. Książka, która sprawia, że ma się ochotę sięgnąć po kolejne pozycje autora. I czuję, że prędzej czy później „Hygge” lub/i „Lykke” – tak to ten autor – staną na moim regale.