niedziela, 29 listopada 2020

„Pokora” – Szczepan Twardoch

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 16 września 2020
ISBN: 9788308070666
Liczba stron: 520

Po ostatnich moich lekturach miałam ogromną ochotę na powieść z prawdziwego zdarzenia – powieść epicką – napisaną z rozmachem, taką do jakich przyzwyczaił mnie Szczepan Twardoch (po „Królu”, „Królestwie” oraz „Morfinie”). I mimo, iż książka napisana jest bardzo efektownie, to czytanie jej trochę mnie umęczyło, a zakończenie nie przyniosło zadowolenia, ulgi i zaspokojenia, jakie towarzyszą zazwyczaj kończeniu książek, które oceniam bardzo wysoko i które wywarły na mnie wyjątkowe wrażenie. Ale ad rem…

Pokora – Alojzy Pokora to główny bohater i narrator-obserwator powieści. Poznajemy go jako małego chłopca pochodzącego z biednej śląskiej rodziny, przed którym (dzięki życzliwości miejscowego księdza) otwiera się świat wielkich możliwości. Jest on wyjątkowo zdolny i wyróżnia się na tle swojego licznego rodzeństwa. Dlatego, dzięki specjalnemu stypendium, wyjeżdża do miasta do szkół, by móc kiedyś prowadzić zupełnie inne życie niż jego dziadek, ojciec i bracia – z dala od kopalni i ciężkiej fizycznej harówki. Jest zdeterminowany, udaje mu się nawet zacząć studia, jednak okoliczności wymagają od niego, by wziął udział w I wojnie światowej. Więc jak przystało na Ślązaka, przysięga Kajzerowi i idzie walczyć. Dostaje nawet krzyż żelazny pierwszej i drugiej kategorii, a to już jest coś. Jednak, gdy po wielu dniach budzi się w berlińskim szpitalu, z każdą chwilą coraz trudniej jest mu się odnaleźć w tym nowym świecie – zupełnie innym od małego, wydawałoby się już jakoś uporządkowanego „światka”, który zdołał sobie jakoś stworzyć.

Sylwetka głównego bohatera to bardzo duży plus powieści. Przyznam się, że nie potrafię porównać go z żadną inną postacią, o której czytałam do tej pory. Ślązak, chociaż niezbyt istotne jest dla niego miejsce z jakiego pochodzi, nie czuje się Polakiem. Czy chce być Niemcem? Sam tego chyba nie wie do końca. Walczy pod sztandarem cesarza, jednak po wojnie opowiada się (chwilowo) po stronie rewolucjonistów. Ba – nawet bierze czynny udział w pewnej organizacji szykującej przewrót. Gdy jednak na szali leży jego życie, sprawa o którą walczył nie wydaje się dość istotna. Chce żyć – to jest dla niego ważniejsze. A dlaczego? Chce żyć, by móc jeszcze raz zobaczyć Agnes. Jednak, wbrew pozorom, nie jest to typowa wybranka serca, która przyszła pewnie teraz każdemu kto to czyta do głowy. Pokora jest pod ogromnym wpływem kobiety, która w niewyobrażalny sposób potrafiła go sobie podporządkować, niemalże tylko i wyłącznie samą swoją obecnością. Uległość wobec wyidealizowanego obrazu Agnes podkreśla niemalże w każdej chwili, gdyż towarzyszy mu przez cały czas – w okopach, w szpitalu, podczas walki – myśli o niej nieustannie. Do czego go to doprowadzi? W tym kontekście Twardoch bardzo mnie zaskoczył, a tego oczekuję w literaturze.

„Pokora” to bez wątpienia najbardziej „śląska” powieść Szczepana Twardocha z tych, które miałam okazję do tej pory przeczytać. Mimo, iż książka nie pozbawiona jest dłużyzn i przez niemalże połowę opowieści zastanawiałam się czy dotrzemy w końcu na ten Śląsk, gdyż autor bardzo dużo uwagi poświęcił sprawie berlińskiej rewolucji z 1918 roku, to bardzo wnikliwie przedstawione zostały rozterki towarzyszące społeczności śląskiej, która znajdowała się w sumie między Polską a Niemcami, jak między młotem a kowadłem. Widać, że autor musiał przeprowadzić bardzo szczegółowy i wnikliwy reaserch zanim przystąpił do tworzenia powieści. Wiedza historyczna, znajomość geografii i realiów Berlina początków XX wieku oraz przedstawienie atmosfery, która niemal wrzała, panującej zarówno na śląskiej wsi jak i w miastach robią ogromne wrażenie i dostarczają czytelnikowi wiele merytorycznych wiadomości. Powieść wzbogacona jest dialogami w gwarze śląskiej oraz po niemiecku – na szczęście tłumaczonymi „na nasze”.

Powieść bardzo zróżnicowana. Chwilami przypominała mi powieści Remarque'a, który chyba jak nikt potrafił przedstawić rozterki towarzyszące okopowemu życiu żołnierzy na pierwszej linii frontu, którzy trafili tam bardzo często prosto ze szkolnej ławki. Następnie, miałam wrażenie, że czytam powieść historyczną na temat niemieckiej rewolucji listopadowej. Tak dokładnie przedstawiony został całokształt wystąpień o charakterze rewolucyjnym w Niemczech oraz walczące w nim strony, wraz ze swoimi racjami i poglądami oraz ich przywódcy. Po tym, jak Alojzy Pokora dociera w końcu w rodzinne strony, dostałam wreszcie powieść na jaką czekałam – akcja zdecydowanie nabrała tempa i „zaczęło się” czytanie.

„Pokora” to powieść o szukaniu własnego miejsca w życiu i chociaż przy tych usilnych próbach bohater wydawał się chwiejny jak chorągiewka i potrafił mocno zirytować, to jednak nie sposób mu nie współczuć i nie kibicować mu w tej jego walce – walce z okolicznościami, walce z historią, ze społecznością, w walce z samym sobą. A czy można się z nim utożsamiać? Myślę, że ktoś, kto pochodzi z tego specyficznego miejsca co on – może. Dla mnie obserwowanie rozwoju Pokory na różnych płaszczyznach było bardzo ciekawym doświadczeniem. Chociaż dość wyczerpującym psychicznie. Mimo to polecam – powieść zupełnie inna – nieszablonowa, o ciekawej koncepcji. Warto przeczytać chociażby z tego względu, by zrozumieć z czego wynika specyfika obecnej społeczności śląskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.