Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 22 września 2017
ISBN: 9788365836250
Liczba stron: 288
Na nazwisko autora trafiłam już kilka razy, tytuły jego książek też rzuciły mi się w oczy, jednak nic nie przyciągnęło mnie do tego pisarza na tyle, by chcieć koniecznie przeczytać jakąś jego książkę. Może dlatego, że dość rzadko sięgam po polskich autorów młodego pokolenia, do jakiego zaliczam Małeckiego – rocznik '82. „Rdza” została mi polecona i pożyczona – ponownie zostałam postawiona przed faktem dokonanym. I mimo, że mam niemałą kolejkę książek do przeczytania, nie wykazałam się asertywnością. Wzięłam... ciekawość zwyciężyła, przeczytałam…
Dwoma głównymi bohaterami powieści jest Tośka (babcia) oraz Szymon (jej wnuk). Okoliczności i los – można by dodać: złośliwy – sprawiły, że pewnego dnia musieli zacząć wspólne życie. Myślę, że ta koegzystencja układała im się całkiem dobrze. Żyli obok siebie, nie wchodząc sobie w drogę i chyba świadomość, że to drugie jest blisko, wpływała na nich pozytywnie. Z pewnością nie narzucali się jedno drugiemu. Każdy z nich miał swoje odrębne życie. Tośki należało głównie do wspomnień, Szymona było prawie pustą kartą, którą powoli zapełniał.
Narracja powieści jest zdecydowanie jednym z ciekawszych jej elementów. Autor naprzemiennie opisuje losy babci i wnuka. Rozdziały od przeszłości zbliżają się do teraźniejszości, by w końcu połączyć się w jedno i przedstawić aktualne wydarzenia. I tak płynnie przechodzimy od dzieciństwa dziewczynki, która musiała rozpocząć zupełnie nowe życie, do dzieciństwa ciągle małego chłopca, które już się nagle skończyło. Inne czasy, podobne trudności, wyobcowanie, zmaganie się z codziennością. O tym jest właściwie ta książka: o zwykłym codziennym dniu na prowincji. O zwykłych ludziach i ich małych dramatach. Określiłabym ten gatunek jako „proza codzienna”. I mimo, że właściwie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, autor potrafi przyciągnąć czytelnika. Tę powieść po prostu dobrze się czyta, co jest kolejną zaletą.
Opowieść o dorastaniu, samotności, ale i przyjaźni. O szukaniu swojego miejsca, jakiegoś celu, który wydaje się być gdzieś bardzo daleko i bardzo niewyraźny. W zasadzie, to taki opis tego co teraz, bez zbytniego wybiegania do przodu. Książka porusza również dość ciekawie tematykę drugiej wojny światowej. Chociaż te koszmarne wydarzenia odnoszą się zaledwie do lokalnych tragedii, łatwo dostrzega się ich wagę i wpływ jaki miały na bohaterów książki. Bohaterowie – nie tylko dwaj główni – charakteryzują się bardzo ciekawymi i zróżnicowanymi biografiami, a ich historie przeplatają się, dając odpowiedź na pojawiające się niekiedy wątpliwości.
Wiele zalet, jednak po przeczytaniu ostatniej strony pojawiło się jakieś rozczarowanie. Akcja z każdym rozdziałem nabierała tempa, byłam coraz bardziej zaintrygowana, czekałam na jakieś „bum” i nagle nastała cisza… Nie wiem czemu tak, szczerze – nie rozumiem koncepcji autora. Mi – przyzwyczajonej do zupełnie innych doznań literackich – najzwyczajniej czegoś zabrakło. Mimo to, nie żałuję, że przeczytałam „Rdzę”. Ciekawe doświadczenie, które po prostu na końcu mocno przyhamowało. Pewnie, kiedy już przeczytam wszystkie moje „zapasy” i będę się zastanawiać nad zakupem nowej książki, wybiorę jeszcze inną powieść Jakuba Małeckiego. Tylko kiedy to będzie?
czwartek, 19 listopada 2020
„Rdza” – Jakub Małecki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.