sobota, 3 października 2020

„Lekarstwo dla duszy” – Justyna Kopińska

Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania:  26 lutego 2020
ISBN: 9788381393867
Liczba stron: 272

Nie jestem wielką fanką reportaży i felietonów. Sięgam po nie od czasu do czasu w ramach odmiany – dla urozmaicenia – gdyż staram się czytać na zmianę różne gatunki lub chociaż zmieniać tematykę wybieranych powieści. Literaturę faktu przeważnie dostaję od przyjaciółki, która w niej gustuje. „Lekarstwo dla duszy” to drugi zbiór autorki, który przeczytałam po „Polska odwraca oczy”.

Teksty zawarte w tej książce były już wcześniej publikowane na łamach kilku gazet, z którymi współpracowała Kopińska. Muszę też dodać, że nadzwyczaj często cytowane są w nich spore fragmenty, które znajdowały się w zbiorze „Polska odwraca oczy”. Niektóre nawet wielokrotnie – tak jakby dla odświeżenia lub jako „zapchajdziura”? No niestety, właśnie takie dobitne i mało eleganckie określenie pasuje mi tu najbardziej.

Na nocie okładkowej przeczytamy, że tym co ma spajać wszystkie zawarte w książce felietony jest „dobro”. Szczerze, wg mnie wcale ten „wspólny mianownik” nie jest dostrzegany od razu. Raczej tematycznie panuje tu dość duży misz-masz. Autorka pisze o nienawiści, życzliwości, agresji, zaufaniu, bliskości itd. O wszystkim i o niczym? Jej teksty często poparte są anegdotkami i sytuacjami „z życia wziętymi”, które się jej przydarzyły, co było chyba najciekawszym elementem książki.

Idea jaka towarzyszy Kopińskiej jest oczywiście bardzo szlachetna i godna naśladowania, gdyż chce ona „dać głos tym, którzy go nie mają”. Chce głośno mówić o pokrzywdzonych, którzy sami nie są w stanie się bronić – np. o dzieciach z domów dziecka czy osobach starszych. To oczywiście postawa, z której warto brać przykład. Jednak jeśli chodzi o książkę, prawie to wszystko czytałam już w „Polska odwraca oczy”. Zresztą uważam, że tamten zbiór był bardziej spójny i określony, a na pewno bardziej zapada w pamięć, czyli osiągnięto zamierzony cel. W tym przypadku niestety jedyne co dobrze pamiętam to „powtórki”.

Może jako cotygodniowe teksty we wspomnianych wyżej czasopismach, dla urozmaicenia codziennej prasówki, sprawdzają się te felietony. Może, jeśli ktoś by czytał po jednym reportażu z książki co jakiś czas, też byłoby do przełknięcia. Jednak, gdy ja sięgam po książkę, nie nawykłam dzielić jej na kawałki, tylko czytam od początku do końca. W tym wypadku „odczytane” – „zapomniane” – odłożone na półkę. Ale za to z wielką chęcią sięgnę po kolejną książkę, która będzie już całkowicie moim wyborem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.