niedziela, 18 października 2020

„Własny pokój” – Virginia Woolf, Sylwia Chutnik, Karolina Sulej

Wydawnictwo: OsnoVa
Tytuł oryginału: A Room of One's Own
Data wydania: 8 marca 2019
ISBN: 9788366275010
Liczba stron: 252

Postać Virginii Woolf ciekawiła mnie od dawna i miałam ochotę przeczytać jakąś jej powieść, by przekonać się, czy jej twórczość trafi do mnie. Nie zależało mi jednak jakoś szczególnie, by poznać jej traktaty feministyczno-filozoficzno-światopoglądowe. Z pewnością nie chciałam od nich zaczynać. Jednak książkę tę dostałam od przyjaciółki – postawiła mnie zatem przed faktem dokonanym. Spróbowałam, przeczytałam, czy mnie jednak czarowała?

Na początek muszę stwierdzić, że współczesne autorki wymienione na okładce w towarzystwie Virginii Woolf, czyli Sylwia Chutnik i Karolina Sulej zastosowały sprytny chwyt marketingowy. Książka bowiem – nomen omen bardzo ładnie wydana – w połowie to rozmowy przeprowadzone przez powyżej wspomniane panie z innymi silnymi kobiecymi osobowościami. Nie wiem czy należy je wszystkie określić mianem feministek – lub nawet wojujących feministek – czy same tak się postrzegają lub czy też lubią, gdy tak się je nazywa. Jednak, bez wątpienia są to silne kobiety, które stawiają na swój rozwój i niejednokrotnie musiały mocno walczyć o swoją pozycję w tzw. męskim świecie.

Autorki postawiły na rozmowy inspirowane dziełem Virginii Woolf, będące poniekąd wprowadzeniem do oryginalnego „Własnego pokoju”. Na temat kobiecości, stawania się kobietą, dążeniu własną ścieżką i odnajdowaniu siebie oraz swojego miejsca Chutnik i Sulej rozmawiały z piosenkarką – Edytą Bartosiewicz, pisarką – Joanna Bator, aktorką – Magdaleną Cielecką, artystką – Katarzyną Kozyrą, podróżniczką i dziennikarką – Martyną Wojciechowską oraz z psycholożką i terapeutką Ewą Woydyłło. Bezwzględnie, tą ostatnią uznaję za najciekawszą – zarówno patrząc przez pryzmat rozmowy, jak i życia tej pani. Myślę, że poznanie tej osobowości było najbardziej wartościowym elementem tejże książki.

Odnosząc się krótko do rozmów kobiet z kobietami o kobiecości, to były one raczej dość przewidywalne, szczególnie jeśli słyszało się w telewizji jakieś wywiady ze wspomnianymi paniami  lub czytało się w prasie kobiecej artykuły o nich. Można powiedzieć, że rozmowy to właściwie takie „przyspieszone” biografie kobiet. Czy mogą być inspirujące? Pewnie dla niektórych czytelniczek tak. Ja je po prostu przeczytałam. Wyjątkiem jest pani doktor Woydyłło, której historia i osiągnięcia robią wielkie wrażenie.

Jeśli zaś chodzi o sam „Własny pokój” autorstwa Virginii Woolf. Z pewnością, we współczesnych jej czasach, jej esej mógł uchodzić za nowatorski a nawet kontrowersyjny. Dla kobiet były to dość ciężkie czasy, które nakładały na piękną i „słabszą” płeć całą masę ograniczeń. Kolokwialnie mówiąc, na każdym kroku było im pod górkę, a przebić się w takich okolicznościach było niemałym wyzwaniem, na które decydowały się jednostki. Czy jednak i dziś może kogoś porwać ten „manifest” na temat walki o własną pozycję i miejsce? Być może... może, może.  Dla mnie były to jednak dość oczywiste, by nie powiedzieć banalne, stwierdzenia.

Jednak to, co uważam za wielki plus powyższej publikacji to styl Woolf, który mnie oczarował. Lekkie pióro, trafne spostrzeżenia i dowcipne uwagi sprawiły, że czyta się jej prozę z wielką przyjemnością. Kunszt literacki, który mocno doceniam, sprawił, że z ogromną ochotą sięgnę po jakąś powieść Virginii Woolf, by przekonać się jaką jest pisarką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.