niedziela, 19 lipca 2020

„Pamięć lawendy” - Reyes Monforte

Wydawnictwo: WAM 
Data wydania: 2019
ISBN: 9788327716644
Liczba stron: 544

„Pamięć lawendy” to prezent od przyjaciółki, który potwierdza, że ponad 90% jej wyborów to strzał w dziesiątkę. Co więcej, większości, a może i prawie wszystkich jej typów sama bym nie kupiła. Dodam jeszcze, że już na pewno nie zdecydowałabym się na tę książkę, widząc tylko okładkę i/lub tytuł. Te jednoznacznie mogą kojarzyć się z jakimś babskim romansidłem. Jednak, o ile (jak większość książek) i ta jest również o wielkiej miłości na całe życie, to nie ma w niej nic pospolitego i oklepanego.

Narratorką i zarazem główną bohaterką tej powieści jest Lena – fotografka i, niestety, młoda wdowa. Jeśli istnieje coś takiego jak „miłość na całe życie”, to był nią właśnie jej mąż – Jonas, który zmarł ponad dwa miesiące temu, chociaż Lena już chyba zawsze będzie odmierzała ten czas z dokładnością do jednego dnia. Poza tym woli nie używać eufemizmów, tylko nazywać rzeczy po imieniu, bo Jonas nigdy od niej nie „odejdzie”. Pozostanie m.in. w jej pamięci na zawsze. Może te określenia wydają się brzmieć teraz dość banalnie, jednak czytając je na kartach książki Reyes Monforte nabierają jakiejś wyjątkowej głębi i stają się jakby przesłaniem, które powinno iść w świat.

Lenę poznajemy gdy wraca do rodzinnego miasteczka Jonasa, by tam na jego ukochanych polach lawendy, w towarzystwie prawdziwych przyjaciół, rozsypać jego prochy i w ten sposób spełnić jego ostatnie życzenie. Zapach lawendy już zawsze będzie jej go przypominać i budzić wspomnienia. Podczas wieczoru spędzonego w „domu Jonasa” po tym symbolicznym pożegnaniu, obudzą się także wspomnienia „sprzed czasu Leny”, czyli wtedy kiedy Jonas jeszcze jej nie znał. Dzięki jego przyjaciołom dowie się wielu tajemnic z przeszłości. Czy będzie mogła sobie z nimi poradzić?

Mimo, iż „Pamięć lawendy” to powieść obyczajowo-psychologiczna, a nie thriller, to fabuła trzyma w napięciu, a autorka stopniuje je coraz bardziej. Trochę na zasadzie śnieżnej kuli. Jedna tajemnica nierozerwalnie łączy się z kolejną. Zaintrygowany czytelnik nie może się wręcz doczekać, aż pozna wszystkie karty tej trwającej wiele lat gry. Do tego autorka w bardzo subtelny, przystępny ale i wyczerpujący sposób opisuje problem straty najbliższej osoby (chociaż w przypadku tej książki trzeba by użyć liczby mnogiej…) i przeżywania żałoby. Żal, ból i smutek jakie przepełniają Lenę, są tak sugestywne, że dla bardziej emocjonalnie podchodzących do książek czytelników wskazana będzie paczka chusteczek… Chociaż, chyba każdemu w końcu udzielą się uczucia, jakie wręcz targają bohaterami książki.

„Pamięć lawendy” to przejmująca opowieść, nie tylko o wielkiej miłości i stracie, ale i o przyjaźni, dającej pokrzepienie w najtrudniejszych chwilach. Chociaż ta historia chwilami może w niektórych wywołać małe „demony” przeszłości, to mimo wszystko daje ona też wiele pozytywów i pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Oczywiście, by znów odnaleźć spokój ducha i móc szczerze cieszyć się życiem musi minąć sporo czasu – dobrze, że Lena go jednak miała. Polecam – inspirująca, refleksyjna i zaskakująca, chociaż także wyczerpująca lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.