Cykl: Edward Popielski (tom 7)
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 21 września 2015
ISBN: 9788324038732
Liczba stron: 320
„Arena szczurów” to póki co najbardziej brutalny, drastyczny i mroczny kryminał retro autorstwa Marka Krajewskiego jaki czytałam do tej pory. Autor przyzwyczaił swoich czytelników, że świat jaki kreuje w książkach jest bestialski, zdegenerowany i okrutny, ale tym razem zaskoczył chyba wszystkich. Takich zwyrodnialców karty fikcyjnej prozy nie widziały dawno. Autentycznie, podczas czytania można dostać dreszczy i przymknąć oczy, by nie widzieć wyraźnie tych wszystkich potworności. Do tego, subtelniejszy do tej pory Popielski, mocno upodobnił się do swojego kolegi po fachu czyli Mocka. Czasem musiałam sobie przypomnieć, którą serię czytam.
Akcja „Areny szczurów” toczy się ponownie na dwóch płaszczyznach czasowych. Współcześnie, w ręce syna Popielskiego – Wacława Remusa trafia m.in. kolejny tom pamiętników ojca. Ma się z nich dowiedzieć nie tylko jak po wojnie mijały Popielskiemu lata w Darłowie, gdzie dla ochrony własnego życia przyjął nową tożsamość i nauczał matematyki oraz łaciny w lokalnej szkole. Popielski wyjawi w nich również kulisy okrutnych zbrodni, jakie miały wtedy miejsce w nadmorskim miasteczku i swój udział jaki przypadł mu – z racji niechlubnej przeszłości – w wytropieniu bestii siejącej postrach szczególnie wśród kobiet. Decydując się na pomoc lokalnej społeczności, którą zaczął darzyć szczerą sympatią, nie przypuszczał, że w tej całej grze z łowcy stanie się ofiarą i na własnej skórze odczuje okrucieństwo, jakiego doświadczały ofiary bestii. A nawet o wiele potworniejsze potworności…
Tak więc rok 1948 przenosi czytelników do rządzonego przez czerwoną armię Darłowa, które roi się od agentów UB. Niemcy, którzy zostali jeszcze na tych terenach, sprowadzani są przez „wygranych” do roli „podludzi”. Polakom wiedzie się lepiej, chociaż nie są to oczywiście upragnione przez wszystkich spokojne czasy wolności. Mimo to Popielski, którego znają wszyscy jako Antoniego Hrebeckiego, prowadzi błogie, uporządkowane i spokojne życie. Do czasu, kiedy w mieście pojawiają się kolejne ofiary gwałciciela gryzącego kobiety i zarażającego je trucizną, tak, że nieuchronna śmierć przychodziła szybko lecz boleśnie. Natura wygrywa z monotonią zwykłego życia i Popielski jeszcze raz staje do walki.
Wartka akcja wciąga już od pierwszej strony. Autor z każdym kolejnym rozdziałem rozbudza ciekawość czytelników, którzy niecierpliwie przekładają kartki książki. Ten thriller sensacyjny bije na głowę wszystkie poprzednie powieści Krajewskiego. Nie tylko brutalność i okrucieństwo są tu podniesione do potęgi, również historia jest bardziej niż zazwyczaj naszpikowana licznymi zwrotami akcji i zaskoczeniami. Świetna, emocjonująca, wywołująca dreszcze, ale i inteligentna rozrywka z ukrytym dnem i kontynuacją wątku głównego, rozpoczętego we wcześniejszych częściach. Misję ma tu nie tylko Popielski, ale i jego syn, który kiedyś dostał do rozwiązania pewną zagadkę. Czy Wacław udowodni, że zasługuje na miano „syna swojego ojca”? Polecam! Miłośnicy gatunku będą w siódmym niebie!
poniedziałek, 30 sierpnia 2021
„Arena szczurów” - Marek Krajewski
sobota, 28 sierpnia 2021
„Szklany klosz” - Sylvia Plath
Wydawnictwo: Marginesy
Tytuł oryginału: The Bell Jar
Data wydania: 23 stycznia 2019
ISBN: 9788366140035
Liczba stron: 344
„Szklany klosz” to najbardziej znana powieść Sylvii Plath. Chociaż oficjalnie nie jest uznawana za powieść biograficzną, to znając życiorys autorki i jej wspomnienia opublikowane w dziennikach, nie ma wątpliwości, iż główna bohaterka jest bardzo mocno zainspirowana osobą Plath. Co więcej, podczas lektury, czytelnik odnosi wrażenie, iż poetka pisze o sobie i swoich przeżyciach. Tak bardzo wnikliwy, dogłębny i sugestywny jest ten pisany w pierwszej osobie tekst. I nawet jeśli na potrzeby powieści fabularnej Plath „ubarwiła” nieco pewne zdarzenia, to raczej nie ukryje, że w gruncie rzeczy pisała o sobie.
Główną bohaterkę i narratorkę „Szklanego klosza” – Esther – poznajemy, gdy ta w wieku 19 lat przyjeżdża do Nowego Jorku, by odbyć staż w redakcji czasopisma dla nastolatek. Jednak, mimo iż jest piękna, utalentowana i inteligentna, to nie potrafi się odnaleźć w tym wielkim świecie. Nic nie daje jej radości i spełnienia, nie potrafi wykorzystać szansy jaką daje jej to miasto sukcesu, blichtru i zabawy. Chociaż przez pewien czas należy do niego i wydaje się dobrze spełniać tę rolę, to dziewczyna przechodzi załamanie nerwowe, wskutek czego konieczna staje się hospitalizacja w szpitalu psychiatrycznym…
Chyba nie czytałam tak smutnej, przygnębiającej i przytłaczającej powieści opartej na faktach. Bardzo poruszające studium depresji. Tym bardziej, że ofiarą była wyjątkowo młoda i utalentowana osoba. Żal jest tym większy, że tak szybko odeszła. Plath po kolejnej, ale tym razem udanej próbie samobójczej, zmarła miesiąc po pierwszym wydaniu powieści. „Szklany klosz” można traktować więc jak wołanie o pomoc, bardzo głośne wołanie. Zadziwiające, że nikt go nie usłyszał i nie był w stanie pomóc tej zagubionej w swoich czasach osobie.
Cieszę się, że tę książkę mam już za sobą. Nastrój narracji udzielał się podczas lektury. Było ciężko, dołująco, ale szczerze i emocjonująco. Myślę jednak, że zanim sięgnie się po „Szklany klosz” warto zdobyć jakąś konkretną wiedzę na temat życia Sylvii Plath. Ma się wtedy jakieś odniesienie i bazę. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że „Szklany klosz” jest uzupełnieniem biografii Plath ukazującym jej życie duchowe. Dzięki tej książce czytelnik może chociaż w pewnym stopniu zobaczyć co siedziało jej w głowie. Specyficzna, nie dla każdego, mało rozrywkowa, ale wartościowa lektura.
wtorek, 24 sierpnia 2021
„Lawendowy pokój” – Nina George
Wydawnictwo: Otwarte
Tytuł oryginału: Das Lavendelzimmer
Data wydania: 30 lipca 2014
ISBN: 9788375153071
Liczba stron: 344
Niemiecka autorka to moje zachwycające odkrycie ostatniego czasu. Nie spodziewałabym się, że mogę trafić na pisarkę o tak wielkim pokładzie wrażliwości, która czaruje i urzeka słowami podobnie do wyjątkowo wrażliwego Schmitta (którego zresztą też uwielbiam). „Lawendowy pokój” to dopiero druga książka Niny George jaką przeczytałam, ale z ogromną ochotą sięgnę po kolejne, tym bardziej, że napisała ich aż ponad dwadzieścia. Jest więc szansa, że trafię na kolejne subtelne perełki, które kojąco wpływają na czytelnika i przenoszą go w malownicze i błogie scenerie.
„Lawendowy pokój” to miejsce pełne wspomnień, pięknych ale i bolesnych, dlatego od wielu lat jest zamknięty, a dojście do niego utrudnia regał wypełniony książkami. Jednak pewnego dnia Jean decyduje się do niego wejść. Będzie to dla niego początek bardzo długiej, ale i niezwykle potrzebnej i owocnej podróży. W tę niezwykłą wyprawę ruszy swoją Literacką Apteką, gdyż Jean jest właścicielem barki – pływającej księgarni i idealnie dobiera „leki w okładkach”, by uleczyć cierpiące dusze, serca i głowy swoich czytelników. W końcu, po 20 latach, dochodzi do momentu, gdy jest gotów zastosować „kurację” także na sobie i zdejmuje cumę z nabrzeża…
Nietrudno się domyślić, co może być przyczyną tak długo trwającego cierpienia. Oczywiście chodzi o kobietę i wielką nieszczęśliwą miłość. Jednak „Lawendowy pokój” to nie tylko książka o miłości. Chociaż ten wątek mocno chwyta za serce. To opowieść o radości życia, o czerpaniu z niego pełnymi garściami, o korzystaniu z chwili i robieniu tych wszystkich wartościowych „drobnostek”, które dają poczucie szczęścia i spełnienia. Jest to niezwykle istotne do zachowania równowagi. Niby oczywiste i banalne, jednak nie takie proste. Zrozumieć i zastosować w praktyce próbuje to nie tylko Jean, ale i inni, bardzo uroczy bohaterowie książki. Towarzyszem podróży będzie więc młody pisarz, który po sukcesie pierwszej powieści przechodzi kryzys. „Na wodzie” spotkamy też oryginalnego włoskiego kucharza, który od wielu lat szuka kobiety, która na zawsze zagościła w jego sercu. Będzie też nietypowa pływaczka, która marzyła o kąpieli podczas burzy i jeszcze kilka zapadających w pamięć i serce postaci. I ta książka taka właśnie jest – jak jej bohaterowie – jest urocza i urokliwa. Do tego poprawia nastrój, gdyż autorka stworzyła bardzo przyjemny klimat. Finezyjnie i z wielkim wyczuciem maluje osobliwy i unikalny świat bohaterów, który mimowolnie wywołuje uśmiech na twarzy i całą gamę pozytywnych uczuć.
Niepowtarzalna, fascynująca i wyborna opowieść o podróży w głąb duszy. Pełna smaków, zapachów, kolorów i doznań. Prawdziwa francuska uczta! Napisana w świetnym stylu, a „zabawa słowem” powoduje, że „dobrze ją się po prostu czyta”. Chce się czytać i czytać i odkrywać, co jest za kolejnym zakrętem. To nie jest jakieś tam kolejne romansidło o miłości. To inspirująca powieść, do której się wraca. Współczesna bajka dla dorosłych. A takie książki również są bardzo potrzebne. Polecam każdemu, kto lubi zjawiskowe eskapady.
piątek, 20 sierpnia 2021
„Lady M.” - Ałbena Grabowska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Data wydania: 10 lutego 2021
ISBN: 9788381322089
Liczba stron: 300
Po dwóch bardzo udanych „spotkaniach” z Ałbeną Grabowską, z wielką chęcią sięgnęłam po kolejną powieść autorki. Nie tak obszerną jak poprzednie i współczesną, dlatego moja ciekawość była spora. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego niż dotychczas i sprawdziło się. Grabowska pokazała zupełnie inną twarz. Czytelnik otrzymuje trzymającą w napięciu (dosłownie do ostatniej strony) i niezwykle interesującą, tragiczną powieść psychologiczną. Z pewnością na oryginalność i ostateczny kształt tego utworu największy wpływ miał pierwszy zawód i wykształcenie Ałbeny Grabowskiej.
„Lady M.” to historia dojrzałego małżeństwa. Na pierwszy rzut oka, dość udanego – przynajmniej tak można je ocenić patrząc z zewnątrz. Małgorzata, nauczycielka szkoły podstawowej, dba o dom i najbliższych, wspiera ich i podporządkowuje wszystkie swoje działania ich dobru. Można by rzec żona idealna – zawsze świetnie wygląda, wie jak się zachować w każdej sytuacji, w domu jest porządek, a na stole ciepły obiad. Krzysztof, wykładowca w Akademii Medycznej, dla którego powołaniem była praca ze studentami, a nie z pacjentami. W tej dziedzinie jednak również można odnosić sukcesy. Małgorzata motywuje go więc systematycznie i wytrwale, by piął się po kolejnych szczeblach kariery i zdobył kierownicze stanowisko. Bo kariera i sukces jest niezmiernie ważny dla Małgorzaty.
Para razem spędza czas, bywają w towarzystwie. Wprawdzie nie ma jakichś emocjonujących doznań, raczej rutyna (zaplanowana, przećwiczona, zaliczona), ale żadne z nich nie uchyla się od obowiązków małżeńskich i nawet akceptuje swoje role bez jakichś większych zastrzeżeń.
To idealne małżeństwo okazuje się jednak grą pozorów, gdyż obsesyjna potrzeba kontroli oraz dążenie do perfekcjonizmu i sukcesu, z każdą chwilą coraz mocniej przytłaczają totalnie zdominowanego i całkowicie podporządkowanego mężczyznę. Każdy ma jakieś granice, więc tylko kwestią czasu jest, kiedy to wszystko pęknie i stanie się tragedia. Tragedia, o skutkach której czytelnik dowiaduje się dość szybko, ze względu na konstrukcję fabuły. Autorka swą opowieść prowadzi naprzemiennie na dwóch płaszczyznach czasowych, które dzieli rok. Czytelnik dowiaduje się więc prawie jednocześnie o tym co było „przed” i o tym co jest skutkiem „po”. Intryguje „jak” i „czemu” i właśnie to powoduje, że powieść jest tak przyciągająca i zajmująca.
Małgorzata, jako współczesna Lady M(akbet), nie odstaje ani trochę od swojego literackiego pierwowzoru. To spirytus movens wszystkiego, co się wydarzy. Ofiar w tej historii jest bardzo dużo i Małgorzata jest jedną z nich. Opowieść o miłości, zdradzie, zemście, zbrodni i karze. Autorka genialnie opisała pewne mechanizmy psychologiczne, tworząc oryginalne portrety bohaterów. Bardzo wciągająca, emocjonująca i refleksyjna lektura, z zaskakującym i niebanalnym zakończeniem. Polecam! I z wielką chęcią przeczytam podobne książki Ałbeny Grabowskiej.
wtorek, 17 sierpnia 2021
„Biały pył. Piekło na K2” - Krzysztof Koziołek
Wydawnictwo: Agora
data wydania: 25 sierpnia 2021
ISBN:978-83-268-3724-1
liczba stron: 392
Niesamowity i zaskakujący prezent urodzinowy, gdyż premiera ciągle przed czytelnikami! Chociaż pierwsza myśl gdy go zobaczyłam to: „góry… no cóż… może będzie się dobrze czytało”. Jednak okazuje się, że Krzysztof Koziołek potrafi przekonać do gór nawet takiego „wilka morskiego” jak ja! Ba, powiedziałabym nawet, że oczarować nimi. Niezwykle kusząco opowiedziana fabuła, która rozbudza ochotę, by chociaż w niewielkim stopniu doświadczyć podobnych doznań co jej bohaterowie.
„Biały pył” to historia grupy polskich himalaistów, którzy postanowili dokonać czegoś, czego nie udało się nikomu wcześniej – wejść zimą na K2. Drugi co do wysokości szczyt świata, jednak najtrudniejszy do zdobycia ośmiotysięcznik. Chociaż członkowie ekspedycji wyróżniają się ogromnym doświadczeniem i wydają się być mocno zmotywowani do osiągnięcia sukcesu, to wybór niektórych z nich wydaje się dość kontrowersyjny. Znają się dość dobrze, niestety nie zawsze od najlepszej strony. A są rzeczy, których się nie zapomina i raczej nie wybacza. Czy w takiej sytuacji drużyna, w której istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w krytycznej sytuacji trzeba będzie powierzyć swoje życie w ręce obcej osoby, będzie umiała współpracować i skupić się tylko na głownym celu, pomijając prywatne animozje?
Na dodatek, do tego dość hermetycznego teamu dołącza ktoś z zewnątrz – dziennikarz, pasjonat gór i amator wspinaczki. Ma on relacjonować całą wyprawę i jeśli sytuacja pozwoli, spróbować wejść na „jakąś” ścianę. Zawodowe oko Gardy pozwoli dostrzec niejeden raz najmniejszy i pozornie nieznaczący szczegół. A pokora, zaangażowanie, determinacja, pracowitość i konsekwencja sprawią, że jego notowania będą rosły z każdym dniem, aż w końcu fizycznie dołączy do grupy himalaistów, by ruszyć „pod górę”. Dokąd dojdzie? I czy przede wszystkim uda mu się wrócić na dół?
Górski thriller, w którym napięcie rośnie z prędkością lawiny! Tak dynamicznej fabuły i zaskakujących oraz licznych zwrotów akcji nie spodziewałam się ani przez chwilę. Nieprzewidywalne i zmienne jak pogoda na K2. Genialna rozrywka, która powoduje szybsze bicie serca i wypieki na twarzy. Jednak rozrywka, która też przy okazji uczy, gdyż fikcyjna opowieść uzupełniona jest całą masą faktów i merytorycznej wiedzy ze świata himalaizmu. Autor na podstawie wnikliwego reaserczu, co zresztą jest jego wizytówką, przytacza liczne elementy biografii światowej sławy wspinaczy, ciekawostki związane z ważniejszymi wyprawami oraz „porady praktyczne” – począwszy od przebywania w tych ekstremalnych warunkach, kończąc na konkretach dotyczących samej wspinaczki. Wszystko to podane w tak fascynujący sposób, że czytelnik ma wrażenie, iż jest jednym z uczestników wyprawy. Jedyne czego mi (jako laikowi górskiemu) zabrakło, to jakaś „mapka poglądowa”, która obrazowałaby chociaż w przybliżeniu położenie ważniejszych miejsc, w których znajdują się bohaterowie.
Przepis na sukces! „Zwykły” super bohater, jakiego chyba zawsze można spotkać na kartach książek Koziołka. Prorocze i przenikliwe wizje przeplatające się z zaskakującymi faktami. Czarująca sceneria robiąca ogromne wrażenie. Ekscytująca fabuła, wywołująca całą gamę emocji. Morderca, z którym toczy się nierówną walkę i którego nie brakuje także w „Białym pyle”, a jest nim… K2. No i ten zawsze wywołujący na mojej twarzy uśmiech dopisek znajdujący się na końcu książek Krzysztofa Koziołka: wszystkie wydarzenia opisane w tej książce są co prawda fikcyjne, ale w każdej chwili mogą się wydarzyć. Chyba zacznę podejrzewać autora o pakt z diabłem albo chociażby zdolności paranormalne czy też nadprzyrodzoną percepcję. Ponownie jestem pod ogromnym wrażeniem!
Po-le-cam!!!
sobota, 14 sierpnia 2021
„Żarcik i inne (bardzo różne) opowiadania” – Anton Czechow
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Tytuł oryginału: шутка
Data wydania: 30 czerwca 2018
ISBN: 9788377794838
Liczba stron: 176
Bardzo lubię literaturę rosyjską, więc nie mogłam się oprzeć, kiedy zobaczyłam poniższy zbiór opowiadań Antoniego Czechowa i to w promocyjnej cenie (mimo, iż ciągle czeka cała kolejka książek do przeczytania). Tym bardziej, że nie czytałam jeszcze nic autorstwa Czechowa. Okazja stworzyła się sama, trzeba było ją wykorzystać i muszę przyznać, że była to bardzo dobra decyzja. Autor nosi miano mistrza małych form literackich i rzeczywiście są genialne. Może nie określiłabym tych utworów opowiadaniami, jak w podtytule, bo na takie są za krótkie, ale czyta się je doskonale.
Zbiór pt.: „Żarcik” składa się z 28 miniatur, tzw. obrazków obyczajowych przedstawiających cały przekrój społeczeństwa. Bohaterami Czechowa są urzędnicy, kupcy, ziemianie, chłopi… Mamy więc aptekarzową, fryzjera, aktorkę, dyrektora, sekretarza, policjanta, wojskowych i wiele, wiele innych zapadających w pamięć postaci. Zaskakujące dla mnie było właśnie to, że mimo iż utwory są bardzo krótkie, bo liczą średnio około 5 stron, to bardzo dobrze pamięta się ich treść. Nawet po czasie. I wystarczy, że spojrzy się zaledwie na tytuł, a już przed oczami pojawia się dany bohater i jego perypetie.
W swoich utworach Czechow – bardzo spostrzegawczy i wnikliwy obserwator – w niezwykle celny sposób obnaża ludzkie słabostki i przywary. Robi to w bardzo zwięzły i konkretny sposób, bez zbędnych ozdobników i opisów. Jednak bardzo w punkt. Tu wszystko jest na swoim miejscu, nie czuje się niedosytu – przeciwnie: jest kompletne i całkowite. Historyjki, mimo iż krótkie, niepozbawione są zaskakującej, celnej i dowcipnej lub ironicznej pointy. Niejednokrotnie wywołują uśmiech, czasem zadumę. Nie pozostawiają czytelnika obojętnym.
Ponadczasowe, uniwersalne „satyrki” (bo takie krótkie) na społeczeństwo współczesne Czechowowi, ukazujące całą gamę jego słabostek i śmiesznostek. Prosty i przystępny, ale jednocześnie piękny język, sprawia, że obcowanie z tą literaturą to czysta przyjemność. Bez wątpienia z wielką chęcią sięgnę ponownie po utwory tego wielkiego pisarza.
piątek, 13 sierpnia 2021
„Kowalska. Ta od Dąbrowskiej” - Sylwia Chwedorczuk
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 9 września 2020
ISBN: 9788366500143
Liczba stron: 368
Książka prezent, której sama bym nie kupiła. Przeczytana, gdyż została wybrana drogą losowania, sama raczej odkładałabym ją „na później”… Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: ani nie jestem miłośniczką Marii Dąbrowskiej, ani Anny Kowalskiej. Dodam, iż o tej drugiej dowiedziałam się dopiero podczas czytania niniejszych wspomnień. Sięgnęłam po tę książkę z niewielkiej ciekawości (a nuż mnie zaskoczy!) oraz dlatego, że nie mogę ścierpieć na moim regale „nieprzeczytanych” książek. Co najwyżej „oczekujące”. I tym samym stałam się czytelniczką biografii Anny Kowalskiej.
Jednak nie określiłabym się mianem spełnionej czytelniczki. Spodziewałam się, że będę pod większym wrażeniem tej biografii. Przede wszystkim biorąc pod uwagę nietypowe i zaskakujące relacje obu umieszczonych w tytule pisarek. Jak się okazało, były w sobie zakochane.. Uczucie to przetrwało wiele lat, a ich związek trwał wtedy, kiedy obie panie były jeszcze w związkach małżeńskich ze swoimi mężami. Tworzyli więc nietypowy (nawet na dzisiejsze czasy) czworokąt, w którym wszystkie strony o sobie wiedziały, jednak nie za bardzo się lubiły.
Dąbrowska i Kowalska prowadziły ze sobą bardzo regularną i burzliwą korespondencję, gdyż przez długi czas mieszkały z dala od siebie. Stała się ona, obok dzienników pisarek, bazą do stworzenia tejże książki. Po cytowanych fragmentach, muszę stwierdzić, że była ona o wiele bardziej porywająca niż opracowanie Chwedorczuk.
Dość obszerna i dokładna biografia polskiej pisarki i nowelistki – Anny Kowalskiej. Jednak – może zabrzmi to brutalnie – dość typowa i przeciętna tak jak jej imię i nazwisko. Zdecydowanie, tylko i wyłącznie dla miłośników chociażby jednej z dwóch wymienionych pisarek. Dla mnie najciekawszym było tło historyczne, które przemykało pomiędzy dramami rozgrywającymi się stale między partnerkami. Pokazuje ono nie tylko życie we Lwowie ale i w powojennym Wrocławiu, do którego wyjechało sporo Polaków, by tworzyć nowe polskie życie społeczne, kulturalne i naukowe. Nie przypuszczałabym, że była to swego czasu taka orka na ugorze. Sądząc po efektach, ziarno trafiło jednak na podatny grunt, czego na pewno nie spodziewali się „pionierzy” towarzyszący Kowalskim we Wrocławiu.
Ta książka nie jest źle napisana, ale tematyka jest tak specyficzna, że śmiem twierdzić, iż zaciekawi bardzo wąskie grono czytelników. Jeśli kogoś zachęciłam do sięgnięcia po nią, to życzę powodzenia i miłej lektury.
poniedziałek, 2 sierpnia 2021
„Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki” - Colson Whitehead
Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: The Underground Railroad
Data wydania: 17 listopada 2017
ISBN: 9788381250610
Liczba stron: 384
Książka, która nie jest nowością, ani moim wyborem, lecz prezentem. Chociaż przyznam, że niedawno wpadła mi w oko i rozważałam, czy jej nie kupić. Liczne nagrody, które zdobyła oraz bardzo pochlebne opinie prominentnych Amerykanów z pierwszych stron gazet, których znają wszyscy na świecie, trochę jednak ostudziły mój zapał. Mimo to postanowiłam przeczytać, gdyż padła na nią kolej (w losowaniu). Muszę przyznać, że nie pamiętam, by kiedykolwiek jakaś inna lektura wywoływała we mnie podobne odczucia. Z pewnością już sam ten fakt czyni tę książkę wyjątkową i niepowtarzalną.
Główną bohaterką powieści jest Cora – młoda i nieprzeciętna dziewczyna, która wyróżnia się na tle grupy. Została poniekąd „naznaczona” przez swoją matkę. Przez tą, „której udało się uciec”. Kiedy Cora osiąga dojrzałość zaczyna dostrzegać (przez wielki żal i złość jakie czuje) również tę nietypową „spuściznę”. Czyn matki staje się inspiracją i Cora dostrzega szansę, że jej również się uda, że gdzieś i w końcu może być wolna. Jak zawsze w podobnych sytuacjach do podjęcia tej najtrudniejszej decyzji potrzebny jest jeden impuls. Tym impulsem jest incydent podczas święta dla niewolników. Cora postanawia uciec (nie sama) w nocy. Na szczęście ma wsparcie, gdyż ogrom całego przedsięwzięcia na pewno by ją przerósł. Gdyby nie Ceasar, nie dowiedziałaby się o „kolei podziemnej”, która ma ich zabrać do lepszego świata.
„Kolej podziemna” potraktowana w tej powieści jednak dosłownie, to szansa na nowe wolne życie dla wielu niewolników, którzy postanowili wziąć swój los w swoje własne ręce. System przerzutowo-ratunkowy dla zbiegów z plantacji istniał w Ameryce rzeczywiście i obejmował nie tylko sieć dróg i tras z południa na północ, ale i zrzeszenie pomocnych domostw, organizacji i społeczności, bez których praktycznie żadna ucieczka nie mogłaby się zakończyć sukcesem. Autor podejmuje ważny, trudny i raczej rzadko spotykany na kartach literatury temat niewolnictwa oraz przeciwstawiania się jemu. Temat z pewnością wstydliwy, krępujący i niewygodny, zwłaszcza dla Amerykanów, dlatego właśnie książka zdobyła tytuł najbardziej antyamerykańskiej i antychrześcijańskiej. Mimo to, jest to dokument przybliżający czytelnikom bardzo istotny rozdział historii tego potężnego dziś państwa. Są fakty, których nie można przemilczeć ani zapomnieć. Co więcej, należy tę wiedzę propagować, chociażby ku przestrodze, by nigdy się nie powtórzyło…
Jak już wspomniałam, lekturze od samego początku towarzyszyły bardzo silne emocje. Książka napisana jest niezwykle sugestywnie, tak, że czytelnik niemalże współodczuwa dramat bohaterów, a jeśli jest mniej wrażliwym to przynajmniej będzie z całych sił im kibicować i trzymać kciuki za udany finał. Z pewnością jednak nie pozostanie obojętnym wobec dramatu niewolników. Tym bardziej, że przekroczenie ogrodzenia plantacji jest zaledwie najmniejszym i chyba najłatwiejszym krokiem. Dalej czeka na uciekinierów nie tylko stres i wielkie niebezpieczeństwo związane z pościgiem, ale i cała masa niewiadomych, których nie byli w stanie przewidzieć. Książka pełna zaskakujących zwrotów akcji – zaskakujących nie tylko dla czytelników, ale przede wszystkim dla bohaterów, którzy zaraz po tym jak tylko wydają się znaleźć wytchnienie i spokój w jakimś nowym miejscu, zmuszeni są do ponownej ucieczki. Czy kiedykolwiek się ona skończy?
Niezwykle dramatyczny obraz losu niewolnika w białym świecie panów. Opowieść o odwadze, walce, determinacji, która wynika z elementarnych potrzeb, by decydować o samym sobie i znaleźć swoje miejsce w świecie. Poruszająca, ale nie ckliwa. Z przesłaniem, jednak bez nachalnego umoralniania. Relacjonująca wartkie sytuacje i pozostawiająca miejsce na przemyślenia i własne opinie. Trzymająca w napięciu, które pozostaje jeszcze długo po zamknięciu książki. Polecam.