wtorek, 16 marca 2021

„Dwa dni w Paryżu” - Jojo Moyes

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 26 października 2020
ISBN: 9788324070336
Liczba stron: 352

Nazwisko Jojo Moyes kojarzy chyba każdy czytelnik (chociażby z regałów w księgarniach). Nie można nie przyznać, że nie rzuca się w oczy. Jednak jakoś do teraz nie był to dla mnie na tyle przekonujący argument, by sprawdzić jakie książki pisze ta autorka. Tym bardziej, że w sumie „literatura kobieca” to nie jest to, co lubię najbardziej. No… pomijając pewne wyjątki. Jednak po otwarciu prezentu ucieszył mnie widok książki „Dwa dni w Paryżu”. Pomyślałam: „czemu nie”?! W końcu jak mawiała Audrey Hepburn: „Paryż to zawsze dobry pomysł”. Z wielką nadzieją zaczęłam czytać.

I jakoś było tak całkiem zwyczajnie, bez klimatu, jakby autorka po prostu „spisała” opowieść, zamiast ją stworzyć. Z każdą kolejną stroną moje zdziwienie popularnością autorki było coraz większe. Jak można porwać aż tak wielkie rzesze czytelniczek, serwując im tak bardzo przeciętne, oczywiste i dość naiwne opowiastki?

„Dwa dni w Paryżu” to zbiór 11 opowiadań. Przy czym tylko dwa z nich (te dłuższe) dzieją się w stolicy Francji. Nieobiektywnie stwierdzę, że właśnie te dwa bardziej do mnie trafiły, chociaż zdecydowanie brakuje im paryskiej magii i atmosfery, jaką na kartkach wyczarowuje zawsze chociażby Musso czy Schmitt. Były to po prostu dość romantyczne i przewidywalne historyjki miłosne. Pomysł na fabułę był – trzeba przyznać – jednak jakby na realizację zabrakło energii. Zdecydowanie jestem przyzwyczajona do innej literatury.

Zbiór bardzo przypadkowych opowiadań, pozbawionych motywu przewodniego, który by je jakoś spajał w całość. Ot, po prostu teksty i przemyślenia autorki. Dla sugerujących się tytułem i opisem okładkowym, który dotyczy tylko właśnie tytułowego opowiadania, będzie to raczej rozczarowanie. Dla mnie nowe doświadczenie, które raczej nie przekonało mnie do twórczości Jojo Moyes. Nawet, jeśli osoby które znają ją dokładniej, twierdzą, że książka ta nie należy do najlepszych, to póki co nie mam ochoty sprawdzać jakie jest jej najlepsze „dzieło”. Może kiedyś… Tylko dlatego, że się nie zarzekam. Ale okładka ujmująca i urocza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.