piątek, 11 września 2020

„W otchłani mroku” – Marek Krajewski

 

Cykl: Edward Popielski (tom 5)
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 11 września 2013
ISBN: 9788324027774
Liczba stron: 320

Kto przeczytał chociażby kilka książek Marka Krajewskiego, wie bardzo dobrze czego spodziewać się po jego kolejnych powieściach. Jest to typowy kryminał retro autorstwa wspomnianego autora. Typowy, jednak nie zwyczajny czy też rutynowy. Nic z tych rzeczy. Książka „W otchłani mroku” jest tak bardzo naszpikowana licznymi zwrotami akcji, że spokojnie można by nimi obdzielić kilka pozycji. W momencie kiedy czytelnikowi wydaje się, że zakończenie książki jest już na wyciągnięcie… kolejnej kartki, na jaw wychodzi jakaś nieprzewidywalna niespodzianka.

Powieść, co często się zdarza, dotyczy kilku płaszczyzn czasowych – od 1991 roku przechodzimy do wydarzeń w 2012, potem 1989, by ponownie cofnąć się do najbardziej rozległej przeszłości z 1946 roku i znowu płynnie przejść do 1989, 2012 oraz 1991. Ciekawy zabieg, tym bardziej, że muszę przyznać, iż po oryginalnym początku zwątpiłam, czy rzeczywiście czytam cykl o Popielskim. Nawiązując do przedziału czasowego wspomnę (nie zdradzając czytelnikowi dość istotnego), iż poznamy pewne ciekawe fakty z biografii Popielskiego, które wyjdą na jaw właśnie w przyszłości. Mam nadzieję, że wątek ten będzie dokładniej poruszony w kolejnych powieściach, gdyż ciekawie byłoby poznać Edwarda z trochę innej strony.

Jak wspominałam, istotę powieści stanowią najbardziej rozległe wydarzenia z 1946 roku, opowiedziane z dwóch perspektyw – narratora oraz Edward Popielskiego, a dokładniej mówiąc z jego pamiętników. Były lwowski komisarz, po „epizodach” wojennych, ponownie staje się śledczym i prowadzi we Wrocławiu pewne dochodzenie. Zleceniodawcą jest profesor filozofii realizujący swój projekt dla wybranych uczniów, którym przekazuje swoje ideały w tajnej szkole. Gdy ginie jeden z jego podopiecznych, okazuje się, że był on donosicielem. Popielski ma sprawdzić kto jeszcze jest zagrożeniem dla podziemnego gimnazjum. Jednak tak banalnie, by detektyw musiał skupić się tylko na jednym wątku, nie będzie. Gdy zacznie się „kopać”, kolejne runą wręcz lawinowo!

Poza tym, w fabule da się zauważyć dość duży wpływ filmu „Róża”, który zainspirował Krajewskiego do poruszenia trudnej tematyki dotyczącej „wyzwolicieli” ze wschodu, a głównie ich stosunku do polskich kobiet. Rosyjską brutalność prześledzimy na przykładzie zarówno żołdaków, którzy próbowali się jakoś urządzić po wojnie w nowym miejscu, jak i NKWD, która na dobre zagościła w Polsce.

Jednak tym co jest charakterystyczne dla 5. części cyklu o Popielskim, jest wpływ filozofii na przedstawioną opowieść. Nie tylko pojawienie się dwóch nauczycieli tajnego gimnazjum wskazuje na ten fakt. Idee filozoficzne przenikają śledztwo oraz rozmyślania detektywa niemal przez cały czas. Mają wpływ na bohaterów i ich wybory. Dyskusja na temat dobra i zła wydaje się być idealnym tłem do poczynań dwóch sztampowych bohaterów Marka Krajewskiego. Niby, na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że detektywi z filozofią raczej niewiele mogą mieć do czynienia, jednak (może na zasadzie kontrastu i przeciwieństw) okazał się to bardzo ciekawy zabieg.

Emocjonująca, nieprzewidywalna, zaskakująca, trzymająca w napięciu do ostatniej strony powieść Krajewskiego, to idealna rozrywka dla miłośników kryminałów retro. Podsyca ochotę na więcej i wzmaga chęć na sięgnięcie po kolejne części serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.