wtorek, 8 września 2020

„Dwanaście opowiadań tułaczych” – Gabriel Garcia Marquez

Wydawnictwo: Muza
Tytuł oryginału: Doce cuentos peregrinos
Data wydania: 15 marca 2017
ISBN: 9788328705753
Liczba stron: 188

Jest to dla mnie książka dość problematyczna... Bo Marquez – czyli klasyk (więc powinien trafić w mój gust, tak jak jego powieści, które czytałam wcześniej), jednak jeśli mam ocenić cały zbiór opowiadań, to nie bardzo podeszła mi ta pozycja. Stylistycznie, oczywiście nie mogę nic zarzucić pisarzowi. Charakterystyczny styl na wysokim poziomie, bez wątpienia dobrze się go czyta. Jednak sama tematyka opowiadań zupełnie mnie nie porwała. Powiem więcej – w przeważającej liczbie przypadków była ona wręcz męcząca i wyczerpująca. Chociaż, dwa czy trzy opowiadania, obudziły pewną nadzieję. Zabrakło jednak na koniec zadowolenia z lektury, nie mówiąc już o zachwycie.

Tytuł zbioru wskazuje mniej więcej, czego można się spodziewać po jego zawartości. Wszystkie te opowiadania mają w pewnym sensie związek z różnymi podróżami i wędrówkami. Czasem są one jedynie tłem do przedstawienia ważniejszych problemów, czasem głównym tematem. Autor po raz pierwszy przenosi też swoich bohaterów z malowniczych Karaibów do Europy, chociaż nadal pozostaje wyczuwalny ten egzotyczny charakter, który wielu ceni u Marquez’a.

Szczególnie interesujący wydał mi się wstęp napisany przez autora, w którym wyjaśnia on np. okoliczności powstawania opowiadań. Nieprawdopodobne, jak czasem bywają one niesamowite i dramatyczne. To, co szczególnie utkwiło mi w pamięci i na co rzeczywiście zaczęłam zwracać bardzo dużą uwagę, to informacja, że w przypadku opowiadań, najistotniejsze jest pierwsze zdanie. Ono rozstrzyga o całości, ono musi zaintrygować i przyciągnąć czytelnika, a także jednocześnie bardzo dużo wyjaśnić. Przyznam, że czasem czytałam kilka razy to pierwsze zdanie, by sprawdzić czy spełnia wszystkie wspomniane „funkcje”.

Dodam jeszcze, że to pierwsze „magiczne” zdanie pozwala (po jakimś czasie, który upłynął od czytania opowiadań) przypomnieć sobie całą treść opowiadania, nawet jeśli jego tytuł niewiele mówi czytelnikowi. Nigdy wcześniej nie patrzyłam pod tym kątem na opowiadania (chociaż dużo ich przeczytałam). To wywołuje uśmiech zadowolenia, że doświadczyło się czegoś nowego, innego, wyjątkowego, ale niestety cała książka nie powoduje podobnego uczucia – przynajmniej u mnie.

Mimo to sugeruję, żeby każdy, kto rozważa sięgnięcie po ten zbiór opowiadań, osobiście sprawdził, czy Marquez w takim wydaniu jest w stanie go oczarować. To nie jest oczywiście zła literatura, mi jednak czegoś zabrakło...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.