niedziela, 3 marca 2024

„Młodość. Wyznania nastolatków” – Lisa Aisato, Linn Skåber

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Tytuł oryginału: Til ungdommen
Data wydania: 2022-05-18
Liczba stron: 264
ISBN: 9788308075760

Kolejna książka duetu Aisato/Skaber pozostaje w konwencji typowej dla autorek. Panie stworzyły zbiór myśli i rysunków, które wzajemnie się uzupełniają. Tym razem spisały i zilustrowały wyznania nastolatków. I o ile ich poprzednia książka, dotycząca dorosłości zachwyciła mnie zarówno pod względem wizualnym, jak i treściowym, to tym razem tak niestety nie było. I powodem raczej nie jest fakt, iż nie jestem stricte adresatką tej pozycji. Może przyczyną jest początek współpracy pomiędzy obiema twórczyniami? Bo to właśnie od „Młodości” zaczęły obie panie – czyli chronologicznie.

Książka składa się z 31 rozdziałów – raczej krótkich, jeśli mam ocenić ich objętość. Czasem wyznania to pojedyncze zdania, częściej krótkie opowiastki. Nastolatkowie opowiadają głównie o tym, co ich boli, męczy, spędza sen z powiek – stresuje albo przeraża. Książkę można więc traktować terapeutycznie – zarówno jeśli chodzi o grupę nastolatków, którą „przepytano” by ją stworzyć, jak i późniejszych czytelników, którzy mogą się utożsamiać z tym, co czytają. Problematyka jest dość uniwersalna, chociaż autorka nie uniknęła typowego „norweskiego” charakteru wyznań. Są elementy przynależne do jej ojczyzny. I niestety, ale dość mocno kłuło mnie to w oczy podczas lektury. Uważam, że tego typu książki powinny mieć jednak bardziej globalny charakter, tak, by łączyć i jednoczyć, a nie wyodrębniać.

Lisa Aisato jest ilustratorką, która współpracuje „na stałe” z kilkoma pisarzami. Uważam, że to właśnie jej ilustracje sprawiają, iż książki stają się niepowtarzalne, urocze i zachwycające. Nietypowy styl rysowniczki wywołuje w widzach całą gamę emocji i chwyta za serce. Uwielbiam jej prace. Niestety, w „Młodości” jest tych rysunków dużo mniej, nikną pomiędzy poszczególnymi rozdziałami. Są dość rozmywającym się tłem. Natomiast w poprzednich książkach zdecydowanie dominowały, były ogarniające, mocne, były punktem kulminacyjnym. Nie wiem co stało się w przypadku tej właśnie książki. Aż chciałoby się zwalić na „gorszy dzień”…

Mimo powyższego, jestem zdania, że książka świetnie nadaje się na prezent dla młodzieży – także tej trochę młodszej, która „formalnie” młodość i dojrzewanie ma właśnie przed sobą. Z pewnością tego typu książka może przekonać do czytania młodych, którzy chętniej sięgają po smartfon czy wybierają kino zamiast tradycyjnej, papierowej lektury. Oczywiście, miłośnicy List Aisato powinni uzupełnić swoją kolekcję o tę pozycję – mimo wszystko. Piękne „kolekcjonerskie” wydanie w twardej oprawie, chociaż format mniejszy niż zazwyczaj.


wtorek, 27 lutego 2024

„Najważniejsze to przeżyć” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2023-09-05
Liczba stron: 320
ISBN: 9788383380957

Długo czekałam na kolejną książkę Ałbeny Grabowskiej i, przyzwyczajona do jej obszernych sag, poczułam lekkie rozczarowanie objętością tej powieści. Okazało się, że to książka zupełnie inna od poprzednich – także fabularnie i tematycznie. Tym razem Grabowska skupia się na dość nietypowym problemie, jednak bezpośrednio związanym z jednym z popularniejszych motywów literackich ostatnich czasów – pisze o życiu w powojennej Warszawie.

Główną bohaterką książki jest Mirka – najmłodsza córka państwa Pataczków, którzy po zakończeniu wojny wracają do rodzinnej Warszawy. Są szczęściarzami – wszyscy przeżyli, a ich dom stoi i mogą użytkować większość ocalałego mieszkania. Ojciec jest lekarzem, więc pracę dostaje od razu; matka – polonistka – zatrudnia się w gazecie, a starsza siostra Mirki, jako typowa nastolatka, skupia się na zawodzie miłosnym i na sobie.

Ciężkie lata wojenne odcisnęły piętno na wszystkich. Niby żyją, ale pozbawieni energii i optymizmu snują się jak cienie. Mirka, jako jedyna, wydaje się kontrastować z ogarniającą ją masą. Skupia się na chwili obecnej, na działaniu i przetrwaniu – bardzo skutecznym zresztą. Wynajduje sobie zajęcie, na którym zarabia dużo więcej niż na własne potrzeby. Może więc pomagać najbliższym – rodzinie i przyjaciołom. Zadziwia swoją postawą, efektywnością i siłą.

„Najważniejsze to przeżyć” – powtarzają jak mantrę bohaterowie książki. Owszem – to podstawa, jednak teraz ważne jest, by mieć cel i skupić się na nim, starając się pozostawić ten ogrom okrucieństwa za sobą. Ważne, by myśleć o przyszłości i przestać rozpamiętywać to, co było. Pamiętać, a rozpamiętywać to dwie różne rzeczy. Tego powinni nauczyć się bohaterowie i… czytelnicy książki.

Powieść bardzo poruszająca, miejscami dojmująco smutna… Niektórzy pewnie stwierdzą, że pesymistyczna. Może się tak wydawać, gdyż tematyka jest bez wątpienia bolesna. Szczególnie fragmenty, dotyczące przeżyć wojennych, opisywane w „Kurierze warszawskim”, czy pacjenci doktora, których dotyczą konkretne, odrębne rozdziały. Jednak główna bohaterka Mirka – jawi się niczym iskierka i zaraża swoją energią. Roztacza wokół siebie bardzo ciepłą pozytywną atmosferę. Jest rezolutna, wygadana, cwana i dobra. To wpływa na ogólny odbiór lektury, który jest dla mnie mimo wszystko bardzo pozytywny.

Ałbena Grabowska pozostała wierna swojemu stylowi, sięgnęła jedynie po mocniejszy temat i na nim się skupiła. Jest poruszająco, wzruszająco, emocjonująco. Chwilami ciężko, jednak chce się to czytać, gdyż fabuła intryguje i wciąga. Miłośnicy autorki będą zachwyceni. I zaryzykuję stwierdzenie, że tą powieścią zyska sporo nowych fanów. Polecam i czekam na kolejną książkę.

czwartek, 22 lutego 2024

„Blizna” – Juan Gómez-Jurado

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Antonia Scott
Tytuł oryginału: Cicatriz
Data wydania: 2024-02-15
Liczba stron: 480
ISBN: 9788383304380

Po przeczytaniu (w ramach akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN) całej trylogii Juana Gomez-Jurado, nie sądziłam, że tak szybko w moje ręce trafi kolejna niespodzianka autora – autora oraz wydawnictwa, które ponowne zaprosiło mnie do miłej współpracy. Wprawdzie jest to w pewnym sensie część cyklu o Antonii Scott i „Blizna” uznana jest jako zerowa część serii czyli za tzw. prequel, jednak jestem zdania, że można ją traktować jak najbardziej indywidualnie – jako odrębną powieść i dobry sposób, by „przetestować” nowego autora i sprawdzić czy trafia w nasz gust. „Blizna” to historia postaci, która pojawiła się w pewnym epizodzie w powieści „Czarna wilczyca” – to historia Iriny Badi i jej drogi do tego, „czym” stała się później...

Głównym bohaterem książki jest Simon – geniusz komputerowy, który stworzył fenomenalny program, dający użytkownikom wiele możliwości. Wszystko poświęcił swojemu projektowi – życie prywatne, rodzinne, dom. Gdyby tylko miał wsparcie sponsora, mógłby go dopracować, by stał się praktycznie niezawodny. W końcu zacząłby zarabiać i normalnie żyć. Pewnego dnia okazuje się, że przyjaciel i najbliższy współpracownik Simona umówił ich na spotkanie z prawdziwym potentatem internetowym – w końcu otworzyły się przed nimi jakieś drzwi i pojawiła się szansa. Trzeba ją tylko wykorzystać. I wtedy zdarza się drugi cud – udaje im się z tą wielką firmą podpisać umowę– oczywiście pełną kruczków prawnych, więc łatwo nie będzie. Mimo to, przyjaciele zaczynają wierzyć, że im się uda! Na fali sukcesu, odurzony mocą endorfin, Simon postanawia na własny użytek zmodyfikować swój program. W ten sposób w świecie internetu znajduje kobietę podobną do jego pierwszej i nieszczęśliwej, a raczej traumatycznej miłości. Irina jest tą, na którą czekał tyle lat. Simon jest tym, kogo szukała. Jak potoczy się ich nieprawdopodobna bajka? Co ukrywa kobieta?

Po tym jak zachwyciła mnie trylogia o Antonii Scott, a jej autora Juana Gimez-Jurado uznałam za swoje największe odkrycie 2023 roku, z ogromną chęcią sięgnęłam po kolejną powieść pt. „Blizna”. Czytając kolejne strony, zastanawiałam się, jak autor nawiąże do trylogii, skoro to prequel. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja wciągała mnie coraz bardziej, a zaskoczenie narastało. To zupełnie inna i odrębna opowieść. Inne są już same realia i miejsce akcji, bo tym razem są to Stany Zjednoczone, a poza rdzennymi mieszkańcami Ameryki pojawiają się dla kontrastu słowiańskie typy ze wschodu Europy. Na Ukrainę przenosimy się również podczas retrospektywnych opowieści jednej z bohaterek. Klimat mocno odległy od hiszpańskiego charakteru trylogii, mimo to zachwyciłam się ponownie. I jestem niezmiernie zadowolona, że autor pokazał swoją inną twarz. Oczywiście, nadal pozostał w gatunku trzymającego w napięciu thrillera o wartkiej akcji, który wywołuje wypieki na twarzy.

„Blizna” to powieść o zemście – precyzyjnie zaplanowanej w najmniejszym szczególe i przygotowywanej z największą starannością przez wiele lat. Plan realizowany stopniowo i sukcesywnie, krok po kroku. W zasadzie fabułę można by określić jako studium współczesnej zemsty. Robi wrażenie. Dla równowagi autor poprowadził drugi wątek, dotyczący życia uczuciowego głównego bohatera. Nietrudno się domyślić, że oba będą ze sobą mocno powiązane. Wiele można się domyślić po tym co już wspomniałam, ale gwarantuję, że ta książka zszokuje i to nie raz!

Coś mi się wydaje, że autor, zaskoczony i zachęcony popularnością trylogii, postanowił jeszcze bardziej wykorzystać swój sukces, tworząc kolejne prequele. Na pierwszej stronie „Blizny” wydawca informuje o dwóch kolejnych książkach, które ukażą się w sierpniu („Pacjent”) oraz w październiku („Sekretna historia Pana White’a”) tego roku. Sprytny i nietypowy zabieg, by do istniejącej trylogii stworzyć drugą – wprowadzającą do historii. Co by nie powodowało autorem i tak niezmiernie się cieszę i czekam niecierpliwie na kolejne części, a także – później – na nową, odrębną powieść z zupełnie innymi bohaterami.

Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN”, któremu ponownie dziękuję za kolejne czytelnicze doznania.

wtorek, 6 lutego 2024

„Słodycz zapomnienia” – Kristin Harmel

Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: The Sweetness of Forgetting
Data wydania: 2021-07-14
Data 1. wyd. pol.: 2016-01-20
Liczba stron: 384
ISBN: 9788381397667

„Słodycz zapomnienia” to jedna z wcześniejszych książek Kristin Harmel i chociaż fabularnie autorka miała bardzo dobry i oryginalny pomysł, to warsztatowo można zauważyć rękę nowicjuszki. Brakuje mi też trochę bardziej rozbudowanego tła całej historii oraz dokładniejszych portretów głównych bohaterów. Czytając, odnosiłam wrażenie, że autorka starała się pisać jak najbardziej zwięźle, by zmieścić się na określonej liczbie stron. Cóż, może taka „uroda” początków… Mimo to, poznawanie historii Rose, Hope oraz Annie sprawiło mi wielką przyjemność. Było bardzo emocjonująco i wzruszająco.

Hope prowadzi w małym miasteczku rodzinną cukiernię, która od kilku pokoleń przekazywana jest z matki na córkę. Jej córka Annie, mimo iż jest typową zbuntowaną nastolatką, codziennie jej w tym pomaga i uważa to za całkiem naturalne. Mimo to, kobiety średnio się dogadują – atmosfera miedzy nimi jest dość ciężka. Jednak jest ktoś, kto sprawi, że zaczną wspólnie działać i to z całkiem dobrym skutkiem. Tym kimś jest nestorka rodu – Rosa – babcia Hope, która cierpi na Alzheimera. W jednej z coraz rzadszych chwil jasności umysłu prosi wnuczkę, by sprawdziła co w czasie drugiej wojny świtowej się stało z kilkoma osobami. Może się tego dowiedzieć tylko w Paryżu. Szaleństwo chorej, która żyje w różnych światach? Nie. Najprawdziwsza, chociaż nieprawdopodobna, przeszłość – przeszłość Rosy ale i przeszłość Hope.

Ogólnopojęta tematyka drugiej wojny światowej ciągle jest bardzo popularna w literaturze obyczajowej. Są autorki, które się wręcz w niej specjalizują. Jedną z nich jest chyba Kristin Harmel. Wprawdzie nie czytałam wszystkich jej powieści, ale te które wpadły w moje ręce opowiadają właśnie o tym tragicznym okresie. Tym razem autorka kładzie nacisk na Holocaust. I przyznam, że porusza kilka zupełnie nieznanych faktów, co jest wielkim plusem fabuły.

Dodatkowo na oryginalność powieści – oczywiście poza zaskakującą historią protagonistek – wpływa pewien akcent kulinarny. Główne bohaterki od lat, od pokoleń związane są z cukiernią. W książce znajdziemy więc kilka przepisów Rose na specjały z różnych stron świata. Ciekawe, czy jest czytelnik, który je wypróbował pomiędzy kolejnymi rozdziałami książki.

Nie ukrywam, że książki Kristin Harmel bardzo mocno przypominają mi styl Kristin Hannah i chyba przez to podobieństwo do jednej z moich ulubionych autorek sięgnęłam po raz pierwszy po powieść Harmel. Myślę, że nie skradną one mojego serca tak bardzo jak opowieści Hannah, jednak dostrzegam ich potencjał. Poza tym nie widzę przeciwwskazań, by w oczekiwaniu na premierę pierwszej Kristin, nie zapoznać się z twórczością Kristin nr 2. Tu także są emocje, wzruszenia i wiele odcieni miłości.

sobota, 27 stycznia 2024

„Stany splątane” – Janusz Leon Wiśniewski

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2023-10-11
Liczba stron: 304
ISBN: 9788324095803

Tym razem Janusz Leon Wiśniewski zaserwował swoim czytelnikom zbiór 5 opowiadań. Przyznam się, że byłam dość mocno zdziwiona, gdyż po opisie okładkowym spodziewałam się historii kilku bohaterów, które jednak w pewnym momencie jakoś będą się łączyć i przenikać, tworząc mimo wszystko powieść. Tym czasem mamy tu 5 odrębnych utworów, które chwilami przypominają fragment większej całości, co powoduje pewien żal, że „tylko tyle” i zdziwienie, że „to już wszystko?!” Kaprys autora?

Pierwsze opowiadanie pt. „O utracie zmysłów” przedstawia historię mężczyzny opuszczonego przez ukochaną. Co najbardziej dotkliwe, praktycznie każdy zapach przywołuje bolesne wspomnienia. Sytuacja wydaje mu się tak beznadziejna, iż nie wierzy, by kiedykolwiek mógł o niej zapomnieć. A może potrzebuje „tylko” innego – nowego, mocniejszego bodźca?

Bohaterami drugiego utworu pt. „Trzecia opcja” jest egzotyczne małżeństwo, które poznało się w niezwykle romantycznych okolicznościach i postanowiło być ze sobą wbrew wielu przeciwnościom. Kolejną i chyba ekstremalnie trudną próbę muszą przejść, gdy na świat przychodzi ich pierwsze dziecko. Myślę, że niewielu rodziców – o ile w ogóle jacyś – spodziewają się takiego obrotu sprawy. Chociaż może… w dzisiejszych czasach jest inaczej.

„Emocje pierwotne” to w zasadzie mininowela – najbardziej obszerny utwór i wywarł na mnie największe wrażenie. To opowieść o kobiecie, której życie nie rozpieszczało od najmłodszych lat. Po dzieciństwie w domu dziecka, wpada w ręce brutalnego męża. Dotkliwie pobita tuż przed porodem, znajduje jednak siłę by odejść i zacząć od nowa. Zbudowane na kruchych fundamentach szczęście pęka jednak, gdy pewnego dnia ktoś wyrządza ogromną krzywdę jej synkowi. Zalążek zemsty zaczyna kiełkować.

Kolejne opowiadanie – „Stany splątane”, to „teatr” dwóch aktorów. Niezwykle błyskotliwy dialog pomiędzy dwoma skrajnie różniącymi się osobowościami – profesorem fizyki i sprzątaczką, którzy spotykają się późnym wieczorem w gabinecie. Odpowiedni moment sprawia, że otwierają się przed sobą jak najlepsi przyjaciele.

„Amnezja” to kończące zbiór opowiadanie o tym, jak to życie potrafi spłatać figla i o tym jak niewiarygodnym tworem jest ludzki mózg. Młody sportowiec, po niewielkim wypadku, traci pamięć. Nie pamięta swojej przeszłości – dzieciństwa, czasu szkoły średniej, rodziny, przyjaciół, tamtego siebie. Nowe okoliczności kształtują go na zupełnie innego człowieka. Czy odnajdzie się w swoim życiu i znajdzie szczęście?

Na pierwszy rzut oka, historie różnią się diametralnie. Opowiadają unikalne historie odrębnych bohaterów. Fakt – można powiedzieć, że przełomowe w życiu poszczególnych postaci i wywierające ogromny wpływ na ich dalsze losy. Determinujące i weryfikujące ich szablonową codzienność. To z pewnością łączy konstrukcję tych wszystkich opowiadań. Wspólny jest oczywiście styl autora i elementy medyczno-naukowe, które są typowe dla niego chociażby z racji wykształcenia. Nie ukrywam, że są one niesamowicie ciekawe i często również bardzo zadziwiające. Wiśniewski w bardzo przystępny sposób potrafi przeciętnemu czytelnikowi, który w większości przypadków jest laikiem w jego dziedzinie, wyjaśnić zawiłe tajniki nauki. To na pewno wartość dodana jego utworów, która przypadła mi do gustu.
 
Opowiadania dotyczą różnorodnych lecz aktualnych problemów społecznych, o których słyszymy w mediach dość często. Autor wywołuje w ten sposób wiele skrajnych emocji. Czytając, czujemy niekiedy ból i złość, później współczucie, ulgę i nawet zadowolenie czy radość. Powszechnie wiadomo, że Janusz Wiśniewski jest bardzo wrażliwym pisarzem, którzy pisze emocjonujące książki – często określane mianem kobiecych. Jestem jednak zdania, że ta pozycja przypadnie do gustu również mężczyznom.

Wiśniewski pisze więc o bólu rozstania, samotności i co się z tym wiąże – o całej gamie różnych rodzajów miłości – w licznych jej odcieniach – jednak za każdym razem bardzo intensywnych i determinujących życie bohaterów. Sztandarowy temat Wiśniewskiego, a może po prostu determinant, który ma wpływ na „wszystko”? Poza tym jest i o tolerancji – temacie niezwykle na czasie w dobie gender i już nie tylko LGBT, który to akronim jest wielokrotnie rozszerzany o kolejne – tytułowe, jak w czwartym opowiadaniu – opcje.

Przede wszystkim opowiadania poruszają bardzo obszerny, intrygujący, złożony temat, który dla wielu na zawsze pozostanie zagadką, czyli ludzki umysł. Niewiarygodne były już te aspekty, które przytacza autor. A oczywistym jest, że to zaledwie niewielki fragment tego, co potrafi.

Dla miłośników autora, książka idealna. Uważam, że i nowych czytelników uwiodą „Stany splątane”. Polecam.

czwartek, 18 stycznia 2024

„Ostra” – Marek Krajewski

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2023-11-10
Liczba stron: 368
ISBN: 9788324067770

Gdy jakiś czas temu Marek Krajewski zapowiedział koniec swojej przygody z kryminałem retro, Mockiem i Popielskim, pomyślałam od razu, że „coś się kończy, COŚ zaczyna” – ciekawe tylko co. Nie trzeba było czekać aż tak długo, żeby się przekonać, iż pisarz przeniósł się we współczesne czasy pełne okrutnych bandytów i walczących z nimi armii prawych. Nadal mamy do czynienia z kryminałem z elementami thrillera, jednak brak tu tej typowej dla Krajewskiego mroczno-historycznej otoczki, którą skradł serca wielu czytelników – miłośników powieści retro. Dla mnie zawsze ciekawym doświadczeniem jest poznanie nowej twarzy autora, a z takim zabiegiem mamy tutaj do czynienia. Biorę poprawkę, że dla Marka Krajewskiego literatura współczesna jest również pewnego rodzaju novum i stawia w niej pierwsze kroki. Jak na „kolejny” debiut wyszło bardzo dobrze.

Główną bohaterką „Ostrej” jest Ewa Skoczek – właścicielka biura detektywistycznego, która często współpracuje ze swoją przyjaciółką – adwokatką Gośką Drewnowską. Panie, na pierwszy rzut oka, różnią się pod każdym względem, jednak przyjaźnią się od czasu studiów i zawsze mogą na siebie liczyć. Tym razem Ewa musi odnaleźć prostytutkę o pseudonimie Rakieta, która zniknęła nagle, a jest kluczowym świadkiem w sprawie prowadzonej przez Gośkę. Bardzo szybko okazuje się, że nie będzie to typowa praca śledcza do jakiej pani detektyw jest przyzwyczajona. Bardzo groźnym i wpływowym ludziom zależy, by Rakieta pozostała tam gdzie jest. Zrobią dużo, by uprzykrzyć pracę przyjaciółkom i by prawda nie wyszła na jaw.

Oczywiście, wątek główny przeplata się z całą masą wątków i epizodów pobocznych, które się wzajemnie przenikają lub uzupełniają. Dotyczą one zarówno życia prywatnego głównych bohaterek (obecnego i przeszłości) jak i pracy zawodowej, która wiąże się integralnie z szemranym półświatkiem. A to motyw, w którym Marek Krajewski czuje się bardzo dobrze – chociaż mimo wszystko różni się on od mrocznego Breslau czy Lwowa.

To co mi się szczególnie spodobało w tej powieści, to fakt, iż tym razem główną bohaterką jest kobieta (a raczej kobiety) – co zdecydowanie jest nowością w przypadku twórczości Krajewskiego. Uważam, że autor poradził sobie dobrze z przedstawieniem kobiecej psychiki i mechanizmów działania. Szczerze, dziwię się tak licznym negatywnym opiniom na temat tej książki. Głównym, ciągle powtarzanym zarzutem, jest stwierdzenie, że „kryminał retro” to to nie jest. No i nie da się tego ukryć. Myślę, że tych gatunków nie należy porównywać. Raczej powinno się skupić na dostrzeżeniu wad i zalet tej nowej powieści. Fabuła intrygująca, akcja trzyma w napięciu, ciekawe postacie. Może trochę za dużo wątków na tak małej liczbie stron, przez co czasem poruszane są zbyt pobieżnie. I dość kłopotliwe bywało zapamiętywanie nazwisk tak wielu różnych bohaterów – niestety, czasem trzeba było trochę pomyśleć, o którym bandziorze jest mowa.

Reasumując: uważam, iż powieść „Ostra” to dobry podwójny debiut – Marka Krajewskiego jako autora powieści współczesnej oraz mój czytelniczy w tym nowym roku. Podczas lektury sugeruję wyzbyć się nawyku porównywania z dotychczasową twórczością pisarza i potraktować książkę jak coś nowego i innego. Styl Krajewskiego – jego elokwencja i imponująca wiedza merytoryczna – jest w niej bardzo dobrze wyczuwalny i zauważalny, więc miłośnicy – zarówno autora jak i kryminałów – powinni być zadowoleni. Polecam i czekam na kolejną powieść. Ciekawe czy duet Ewy i Gośki powróci na kartach innej książki.

sobota, 6 stycznia 2024

„Jak Zrzędus chciał zepsuć Święta” – Alex T. Smith

Wydawnictwo: Świetlik
Data wydania: 2022-10-26
Liczba stron: 176
ISBN: 9788383210698

Prezent świąteczny, który czekał na swój czas cały rok. Miało to swój urok i śmiem twierdzić, że właśnie powstała nowa świąteczna tradycja – świąteczne książki „trochę inaczej”. Mimo to, idealnie wpisują się w ten czarujący klimat. Teoretycznie, to historia dla dzieci, jednak Zrzędus (którego nazywam Zrzędusiem, a nie Zrzędusem, bo tak mi bardziej pasuje) całkowicie skradł moje serce. Chyba Shreck zyskał mocnego konkurenta. Ciekawe, kiedy zobaczymy tę postać na ekranach kin lub telewizorów.

Bohaterem historii Alexa Smitha jest wielki, włochaty stwór o krótkich nogach i długich rękach, który ma także spiczaste uszy, rogi i wielkie stopy. Mieszka z dala od ludzi, których nie lubi. Nie lubi wielu rzeczy – w sumie prościej powiedzieć co lubi. Lubi brukselkę, swój przymały sweter (w brukselki) oraz swojego przyjaciela kija, który zawsze chętnie go „wysłucha”, gdy ma potrzebę wygadać się i powiedzieć co go irytuje, a irytuje go wszystko poza wspomnianymi wyżej trzema rzeczami.

Właśnie zbliżają się święta – czas, który Zrzędusia denerwuje wyjątkowo – jest za głośno, za kolorowo i za wesoło. Na dodatek ktoś wykupił w sklepie warzywnym ostatnią brukselkę! To przelało czarę zrzędusiowej wściekłości! W kilka sekund dał on upust swoim emocjom i zniszczył w miasteczku wszystkie świąteczne dekoracje. Wpadł również na pomysł, by zatrzymać święta! W tym celu Zrzęduś rusza w wyprawę na biegun północny do Świętego Mikołaja. Nie wie jeszcze, jak, ale zrobi wszystko, by ten nie rozwiózł w tym roku żadnych prezentów…

Jak możemy się spodziewać, coś lub ktoś, albo kilku ktosiów, pokrzyżują plany naszemu uroczemu marudnikowi i historia zakończy się zupełnie inaczej niż ten planował. Nie będę zdradzać szczegółów, ale ta barwna i czarująca opowieść ma ogromny potencjał, by na stałe wpasować się w okołoświąteczny czas i stać się jego integralną częścią. Mam nadzieję, że autor nie poprzestanie na tej jednej części i pomyśli o kontynuacji.

Książka napisana bardzo prostym lecz dynamicznym językiem. Nadaje się do samodzielnego czytania dla młodszych lub nawet początkujących czytelników, ale bez problemu ujmie również starszych moli książkowych. Każdy lubi sobie czasem zafundować powrót do czasów dzieciństwa. Lektura uzupełniona oryginalnymi i bajkowo kolorowymi ilustracjami stworzonymi przez autora. Egzemplarz jest pięknie wydany – idealnie nadaje się na prezent. Według mnie – strzał w dziesiątkę w swojej kategorii.