wtorek, 18 sierpnia 2020

„Szczygieł” – Donna Tartt

Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Goldfinch
Data wydania: 30 września 2019
ISBN: 9788324069934
Liczba stron: 848

Chyba już wszystkie kolejne książki Donny Tartt będę porównywała do jej genialnej „Tajemnej historii”, którą przeczytałam jako pierwszą i której daję absolutnego maksa, jeśli chodzi o ocenę. Na tle tej pierwszej opowieści „Szczygieł” wygląda dość blado, chociaż książka sama w sobie nie jest taka zła i szczególnie od strony 560 (z 840) zaczęła mi się bardzo podobać. Trochę „mniejsza połowa”… Ale może to po prostu rzecz gustu?

Inspiracją do tytułu powieści, a także do jednego z jej bohaterów – dość specyficznego, ale jednak tak można go określić – był obraz pt.: „Szczygieł”, namalowany przez holenderskiego barokowego malarza Fabritiusa. Temat małego ptaszka przewija się praktycznie przez całą historię opowiadaną przez narratora i głównego bohatera czyli Theo(dora) Deckera. Szczygieł jest przyczyną, jest sensem, jest celem – aż w końcu staje się dominantą życia Theo i jego obsesją.

Właściwie cała powieść Donny Tartt opowiada o życiu Theodora z tym niepowtarzalnym dziełem sztuki, które na skutek pewnego zdarzenia trafiło w jego ręce. Kiedy to się stało, Theo był młodym chłopakiem. Na oczach czytelnika stawał się nastolatkiem, odkrywającym zarówno uroki jak i ciemne strony życia. Aż w końcu stał się dojrzałym mężczyzną, który zrozumiał, że trzeba pozwolić „ptakowi” na rozpostarcie skrzydeł i „życie własnym życiem”. Przez cały ten okres obraz miał na niego ogromny wpływ. Dlatego, w pewnym sensie, stał się jednym z bohaterów książki.

By streścić całą fabułę tej epickiej powieści wystarczyłoby napisać z dwa, trzy zdania – ze zrozumiałych względów nie chcę tego robić. Książka ma bardzo skrajne recenzje i uważam, że każdy czytelnik, którego zaciekawi opis, powinien na własnej skórze przekonać się, do której grupy się zalicza. Akcja rozwija się dość wolno, a autorka dokładnie (może za dokładnie) kreśli tło całej historii. Jak na mój gust to dochodzenie do punktu kulminacyjnego było jednak zbyt mozolne i nużące. Może i w pewnym sensie taka jest specyfika Bildungsroman, którego celem jest przedstawienie rozwoju osobowościowego głównego bohatera książki w różnych kontekstach – psychologicznym, moralnym, społecznym. Może po prostu potrzebuję więcej różnorodności jeśli chodzi o literaturę. Oczywiście, mamy do czynienia również z wątkiem kryminalnym, chociaż jest on zepchnięty na drugi, albo i trzeci plan – a sam finał historii mocno intryguje. Jednak „Szczygieł” był dla mnie zbyt jednostajny.

Lektura była oczywiście ciekawym, gdyż nietypowym doświadczeniem i wierzę, że niektórych czytelników ta książka jest w stanie oczarować. Chociaż przepełniona jest sztuką, jej wpływem na życie, fascynacją, z jaką się łączy i powoduje, że pojawia się chęć na wizytę w muzeum, to autorka porusza również inne tematy. Przede wszystkim przyjaźń – taką prawdziwą na śmierć i (całe) życie. I porusza to zagadnienie z kilku perspektyw, podkreślając jak ważne jest mieć przy sobie kogoś, na kogo zawsze można liczyć. Niby banalne, ale skłaniające do refleksji. Podobnie jak przesłanie, które znajduje się dosłownie na ostatniej stronie książki. Brzmi znajomo – może nawet dość standardowo – jednak mimo wszystko jest inspirujące i wywołuje uśmiech na twarzy, co łącząc się z kilkoma powyższymi przykładami, przekłada się na zadowolenie z lektury.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.