Wydawnictwo: Znak Literanova
Cykl: Podróż przez czas (tom 1)
Tytuł oryginału: Paradis perdus
Data wydania: 2022-03-14
Liczba stron: 496
ISBN: 9788324082995
„Raje utracone” to pierwszy tom nowej serii Schmitta pt.: „Podróże przez czas”. Mam nadzieję, że cykl będzie się składać nie tylko z dwóch części i szybko przeczytam kontynuację opowieści o Noamie. Muszę przyznać, że autor zakończył tom 1. w „najlepszym” momencie, budząc ogromną ciekawość. Najchętniej od razu sięgnęłabym po tom 2. – tymczasem w ogóle nie wiadomo, kiedy zostanie wydany. Schmitta lubię od dawna i chętnie czytałam zarówno jego powieści jak i opowiadania. Wszystkie jego utwory były dość spójne tematycznie, co było jego wizytówką. Tym razem autor sięgnął po zupełnie inną tematykę, czym zaskoczył swoich czytelników. Ta niespodzianka sprawiła, że książka podobała mi się chyba jeszcze bardziej.
„Raje utracone” to monumentalna powieść opisująca losy świata, a Noam – jej główny bohater – jest zarówno jej uczestnikiem jak i narratorem. Noam to bohater wyjątkowy, gdyż na skutek pewnego zdarzenia stał się nieśmiertelny i od tego momentu zaczęła się jego nietypowa podróż – nie tylko przez kolejne lądy, ale i czasy. „Raje utracone” opowiadają o początkach cywilizacji – tych które znamy z dawnych legend i podań. Noam ma swój wkład w te opowieści, tak znajome chyba dla większości czytelników, chociaż jak się okazuje, mające często drugie dno i nabierające w ustach Noama całkiem nowego wymiaru, a na pewno zyskujące dużo uroku.
O początkach świata Noam wspomina z perspektywy czasów nam współczesnych, kiedy cywilizacja stoi u progu katastrofy klimatycznej, wspominając przy okazji swoją młodość i to co się z nią wiąże – pierwsze zauroczenia, fascynacje i kobietę, która zrobiła na nim ogromne wrażenie, a której nie zapomniał do dzisiaj. Wszystko jednak wskazuje na to, że jeszcze kiedyś odnajdzie swoją ukochaną Nurę… Póki co, staje się uczestnikiem tajemniczych i bardzo groźnych wydarzeń.
Niesamowity jest fakt, że Erich-Emmanuel Schmitt pracował nad tym projektem od 30 lat! Pisząc inne utwory, zbierał przy okazji wiedzę historyczną, naukową, religijną, medyczną, socjologiczną, filozoficzną i techniczną. Swoje „notatki” uzupełnił niesamowitą wyobraźnią, tworząc światy, które obecnie czytelnik może podziwiać i niejako podglądać z wypiekami na twarzy. Schmitt, jak zawsze, opowiada niezwykle intrygującą opowieść, przywiązując do siebie czytelnika i budząc jego coraz większą ciekawość. Tym razem jednak fabuła uzupełniona jest całą masą faktów z wyżej wymienionych dziedzin, które wzbogacają tę powieść, nadając jej w pewnym sensie popularnonaukowego charakteru. Wszystko jednak w tym charakterystycznym dla niego stylu, który nie pozwala zapomnieć, że w ręku trzymamy jednak literaturę piękną.
Cudowna opowieść o powstaniu i tworzeniu się świata. Natura jest tu jednym z bohaterów i autor niejednokrotnie podkreśla jej ogromne znaczenie, uczulając i przestrzegając, by obchodzić się z nią rozważnie. Świat przyrody przedstawiony został niezwykle plastycznie, powodując, że ma się ochotę choć na chwilę bardziej stać się jego częścią... przynajmniej udając się na „wycieczkę za miasto”. Oczywiście, mimo odmiennego tematu głównego, historia nie jest pozbawiona wielu wątków opisujących relacje między bohaterami, a co się z tym wiąże, autor pozostał wierny swoim przyzwyczajeniom i tym razem również będzie „o miłości”, chociaż inne wątki mocno kontrastujące z tymi fragmentami, trzymają w napięciu niczym thriller albo chociażby sensacja. Genialna powieść epicka przez duże P. Myślę, że zadowoli nawet najbardziej wybrednych czytelników.
sobota, 13 sierpnia 2022
„Raje utracone” – Eric-Emmanuel Schmitt
czwartek, 4 sierpnia 2022
„Frida Kahlo i kolory życia” – Caroline Bernard
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Seria: Wyjątkowe kobiety
Tytuł oryginału: Frida Kahlo und die Farben des Lebens
Data wydania: 2021-04-05
Liczba stron: 352
ISBN: 9788324079360
Frida Kahlo to bardzo charakterystyczna artystka, którą „z widzenia” kojarzy chyba każdy. Kilka lat temu obejrzałam hipnotyzujący film biograficzny o niej, z Salmą Hayek w roli głównej. Zarówno jej kreacja jak i życie Kahlo zrobiły na mnie wówczas ogromne wrażenie. Dlatego też z wielką chęcią sięgnęłam po książkę Caroline Bernard pt.: „Frida Kahlo i kolory życia”. Wprawdzie podczas czytania cały czas przed oczami miałam Salmę, ale nie uważam tego za jakiś wielki problem. Przy okazji tej publikacji, chcę zwrócić uwagę na serię, z której pochodzi – mianowicie „Wyjątkowe kobiety”. Czytałam już należącą do niej biografię Edith Piaf autorstwa Michelle Marly i czekam na książkę Juliany Weinberg o życiu Audrey Hepburn. Mimo iż to nietypowa seria, gdyż zawiera książki różnych autorek, jest bardzo spójna. Myślę, że ktoś miał na nią bardzo dobry pomysł.
„Frida Kahlo i kolory życia” to fabularyzowana powieść biograficzna, którą autorka napisała na podstawie bardzo bogatej bibliografii. Carolin Berdnard podkreśla, że przedstawiła czytelnikom swoją interpretację życia Kahlo, chociaż starała się być wierna jej biografii i tylko czasem zmieniała kolejność zdarzeń, by dopasować je do fabuły książki. Porównując ją z filmem Julii Taymor, stwierdzam, że autorka dodała sporo interesujących wątków – cóż – taka zaleta literatury, film łączy się jednak z ograniczeniami.
Z wiadomych względów nie będę opisywać tutaj treści książki, wspomnę tylko, że wyłania się z niej intrygujący obraz Fridy Kahlo jako kobiety, a uzupełniony jest wizerunkiem Fridy Kahlo artystki, tworząc razem doskonałą całość. Zaryzykuję stwierdzenie, że ostatecznie Frida przebiła się przez popularność jej sławnego męża i to głównie ona kojarzy się dzisiaj z malarstwem i sztuką meksykańską.
Powieść napisana jest w bardzo przyjemnym stylu, który sprawia, że czyta się ją bardzo szybko. Wartka akcja i ciekawe wątki powodują, że fabuła trzyma w napięciu i czytelnik niecierpliwi się, co będzie dalej. Bardzo lubię fabularyzowane biografie – zdecydowanie lepiej mi się je czyta niż niejednokrotnie dłużące się dokumenty o życiu znanych postaci. Polecam zarówno miłośnikom sztuki jak i miłośniczkom inspirujących kobiecych biografii.
niedziela, 31 lipca 2022
„Tunel” – Magdalena Parys
Wydawnictwo: Agora
Cykl: Trylogia Berlińska (tom 1)
Data wydania: 2020-09-04
Data 1. wyd. pol.: 2011-11-15
Liczba stron: 336
ISBN: 9788326845963
Jako germanistka zwróciłam uwagę na Magdalenę Parys już jakiś czas temu. Polka mieszkająca w Berlinie i pisząca powieści, których tłem są stosunki polsko-niemieckie oraz niejednokrotnie nasza „trudna” sąsiedzka historia. Opisy jej powieści brzmiały zachęcająco. Jak często w przypadku nowych autorów, postanowiłam w pierwszej kolejności sięgnąć po jej powieść debiutancką – trafiło więc na pierwszą część trylogii berlińskiej pt.: „Tunel”.
„Tunel” to sensacja polityczno-obyczajowa, trzymająca w napięciu do ostatniej strony, inspirowana faktami historycznymi, która jest jednak fikcją literacką. Opowiada historię ludzi, którzy postanowili wykopać tunel pod murem berlińskim, by przerzucić jednego człowieka z Berlina wschodniego na zachód. Akcja książki zaczyna się jednak w 2000 roku, czyli wiele lat zarówno po powstaniu tytułowego tunelu, jak i po zburzeniu Muru Berlińskiego, a przyczynkiem do całej fabuły jest nietypowa śmierć jednego z bardziej zaangażowanych w całą sprawę mężczyzn. Inny uczestnik grupy budującej tunel postanawia wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi – teraz współcześnie i wtedy. Musi cofnąć się pamięcią o wiele lat, jednak fenomenalna pamięć, którą posiada ułatwi mu sprawę.
Muszę przyznać, że autorka miała naprawdę bardzo dobry pomysł na fabułę. Stworzyła niesamowitą siatkę powiązań pomiędzy poszczególnymi członkami całej intrygi. A zdradzane powoli i regularnie fakty z życia bohaterów, z jednej strony odkrywają kolejne puzzle całej układanki, z drugiej zaostrzają apetyt na więcej. Dodam, że intryguje zarówno wątek główny, jak i uzupełniające go wątki poboczne, które są osobistymi historiami poszczególnych postaci, i spokojnie mogłyby być kanwą odrębnych powieści, a sięgają aż okresu drugiej wojny światowej.
Bardzo lubię powieści, które bazują na faktach i których tłem jest historia. Pod tym względem autorka wpasowała się w mój gust idealnie. W tym przypadku Magdalena Parys porusza głównie tematykę związaną z zimną wojną i Murem Berlińskim. Pisze o dramatach niemieckich rodzin, które często zostały rozdzielone właśnie tym murem. Sięga jednak z jednej strony zarówno do dużo wcześniejszych wydarzeń dotyczących nazistowskich Niemiec drugiej wojny światowej, jak i do tematyki wysiedleń Niemców z Gdańska. Stosunki niemiecko-gdańskie przewijać się będą zresztą regularnie we wspomnieniach bohaterów.
Bardzo oryginalna powieść, ze względu na tak rzadko poruszaną w literaturze tematykę jak i samą konstrukcję fabuły. Intrygująca historia i akcja trzymająca w napięciu do samego końca. Wyjątkowe postacie, których osobiste historie bardzo ciekawie się uzupełniają, tworząc siatkę zależności, będącą kanwą fabuły. Szczególnie polecam miłośnikom historii Niemiec. Z wielką chęcią sięgnę po kolejne części trylogii berlińskiej. Ciekawa jestem szczególnie powiązania nowych powieści z „Tunelem”.
piątek, 29 lipca 2022
„Stanisław Bareja. Jego czasy i filmy” – Dorota Skotarczak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego
Data wydania: 2022-04-30
Liczba stron: 260
ISBN: 9788382207415
Stanisław Bareja to jeden z moich ulubionych polskich reżyserów. Uwielbiam jego kultowe komedie. Mimo, iż znam teksty z jego produkcji na pamięć, to przy każdej telewizyjnej powtórce bawią mnie i tak, a śmiechowi nie ma końca. Już kiedyś wspominałam, że fajnie byłoby przeczytać biografię tego geniusza. Aż tu nagle, jakiś czas temu – niespodzianka. Pojawiła się informacja o książce Doroty Skotarczak pt. „Stanisław Bareja. Jego czasy i filmy”. Musiałam ją mieć!
Ta książka to połączenie biografii reżysera, z opisem jego poszczególnych produkcji oraz kroniką tamtych lat. W zasadzie autorka pisze głównie o twórczości Barei, a przy okazji zdradza trochę faktów i ciekawostek związanych z jego życiem. W tej kwestii pojawił się więc niewielki niedosyt. Chociaż odnoszę wrażenie, że to i tak najciekawsza pozycja dotycząca Stanisława Barei. Dużym plusem jest też dość dokładne przedstawienie realiów i historii czasów, o jakich pisze Skotarczak. Wpływa to pozytywnie na różnorodność treści.
I tak, w 12 rozdziałach przeczytamy o dzieciństwie Barei, młodości w łódzkiej filmówce, debiucie reżyserskim i dalszych dość burzliwych etapach jego pracy zawodowej, z wyszczególnieniem pracy nad konkretnymi filmami. Przyznam się, że przeczytałam w tej książce zaskakujące informacje związane głównie z odbiorem samego reżysera, jak i jego filmów, przez środowisko. Nie przypuszczałam, że gatunek jaki sobie wybrał, był tak problematyczny w latach 60- i 70-tych, a kręcenie komedii, tak niedocenianym (jemu współcześnie) zajęciem. Wielbiciele Barei powinni być mu wdzięczni za konsekwencję i wytrwałość!
Poza tym, przy okazji „relacji” z planów filmowych, przeczytamy nie tylko o samym reżyserze, ale i też o jego współpracownikach – zarówno tych pracujących z nim nad scenariuszami, jak i tych, którzy określani dziś są jako „aktorzy Barei” i którzy dzięki niemu osiągnęli ogromną popularność w świecie filmu.
Książka Doroty Skotarczak to absolutny must read dla każdego miłośnika kina oraz oczywiście samego Stanisława Barei. Dla mnie przy okazji inspiracja, by poznać też filmy, które Bareja nakręcił na samym początku swojej drogi zawodowej. Szczególnie ciekawi mnie jego debiut czyli „Mąż swojej żony”. Wprawdzie nie są to jeszcze te typowe dla niego filmy, które można określić – dziś jak najbardziej pozytywnym (chociaż nie zawsze tak było…) – określeniem „bareizm”, jednak mimo wszystko ciekawi mnie jego wizja. Na zakończenie dodam, że warto przyjrzeć się bliżej twórczości Doroty Skotarczak, szczególnie jeśli kogoś ciekawi tematyka kulturalno-filmowa – polska i zagraniczna. Z chęcią sięgnęłabym po jeszcze kilka publikacji tej autorki. Polecam! Bardzo dobra literatura dokumentalna – zarówno pod względem merytorycznym jak i stylistycznym! Książka wzbogacona jest kilkoma fotografiami reżysera, chociaż porównując z innymi tego typu pozycjami, mogłoby być ich więcej.
sobota, 9 lipca 2022
„Gate” – Janusz Leon Wiśniewski
Wydawnictwo: Wielka Litera
Cykl: Grand (tom 2)
Data wydania: 2022-02-23
Liczba stron: 304
ISBN: 9788380327290
„Gate” to druga część cyklu pt.: „Grand”. Szczerze – jakoś mi umknęło, że powieść „Grand”, którą przeczytałam już jakiś czas temu i którą uważam za jedną z dwóch najlepszych książek Wiśniewskiego (obok „Bikini” – zaskoczenie?) rozpoczynała serię. Tym większa była moja radość, gdy się o tym fakcie dowiedziałam – trzymając „Gate” (prezent) w ręce. Fajnie jest „wracać” do znanych bohaterów. Chociaż powieść „Gate” jest tak skonstruowana, że nie jest konieczne poznanie treści „Grandu”. Równie dobrze można ją czytać jako samodzielną książkę. Można też nadrobić zaległości, czytając najpierw drugą, a później pierwszą część.
Powieść „Gate” ogranicza się do 3 rozdziałów i, co się z tym wiąże, do trzech wątków związanych z trójką bohaterów „Grandu”. Spotykamy ich po dłuższym czasie – na lotnisksu – w trakcie podróży, która skłania ich do wspomnień i opowieści. Wracają oni do „sopockich” lat, ale i do tego, co było później. Na lotnisku, przy tytułowych „bramkach”, zdecydują czy zaryzykują i wyruszą w końcu w tę podróż „w nieznane”, czy tylko będą wspominać przeszłość i trwać w „dziwnym zawieszeniu”. Czy dadzą sobie szansę, by ponownie doświadczyć czegoś pięknego?
Jeśli Janusz Leon Wiśniewski to (pomijając mały wyjątek) oczywiście musi być o miłości – wielkiej, prawdziwej, może tej najważniejszej, ale niestety też dramatycznej, przynoszącej ból. Słodko-gorzkiej – takiej jak życie. Miłości, która miała ogromny wpływ na naszych bohaterów i ich otoczenie. Miłości, której nie mogą zapomnieć, mimo upływu lat. Miłości tak znaczącej, że gotowi są wiele zaryzykować, by być może zyskać jeszcze więcej.
„Gate” jest zupełnie inna w odbiorze niż jej poprzednik „Grand”. Muszę przyznać, że początek tej powieści był dla mnie dość męczący i nawet rozczarowujący. Mając w pamięci jak bardzo urzekły mnie kiedyś „sopockie historie”, poczułam się w pewnym sensie oszukana, gdyż autor miał zupełnie inną koncepcję na tę powieść. Na szczęście w miarę upływu stron zachodziła pewna zmiana i nastrój narracji zmieniał się. W moim odczuciu na plus – była bardziej przyjazna w odbiorze. Podobnie jak pewne zmiany zachodziły w bohaterach – można by rzec, że dojrzewali do pewnych decyzji – patrząc z perspektywy – dobrych. Po przeczytaniu mogę uznać, że nastrój bohaterów udzielał mi się. Zasługa pióra Leona Wiśniewskiego? Bezwzględnie!
Bardziej melancholijna i refleksyjna, jednak bezsprzecznie emocjonalna, niespieszna opowieść o różnych odcieniach miłości. Wierni czytelnicy i fani autora z pewnością zauważą różnicę między tą, a jego innymi książkami. Było to ciekawe doświadczenie. Są jednak elementy, którym autor zostaje wierny. Oryginalne i przystępnie przedstawione ciekawostki ze świata nauki przeplatają się z subtelnymi opisami wewnętrznych światów bohaterów. Wiśniewski w wyjątkowy sposób prowadzi ich przez zakręty życia, dając im na końcu szansę. Najbardziej chyba podobało mi się otwarte zakończenie wszystkich trzech epizodów. „Gate” bardziej prosi się o kontynuację niż rozpoczynający serię „Grand”. Mam nadzieję, że Janusz Leon Wiśniewski nie rozczaruje mnie i prędzej czy później będzie nam dane przeczytać trzeci tom – z pewnością na literę „G.” Polecam miłośnikom literatury pięknej.
czwartek, 7 lipca 2022
„Niebezpieczni mężczyźni” –Nana Bekher, Camille Gale, Karolina Jurga, K. C. Hiddenstorm, E. Raj, Sandra Robins, Monika Skabara, Ludka Skrzydlewska, Agata Sobczak, Paulina Zalecka
Wydawnictwo: Niegrzeczne książki
Data wydania: 2021-09-29
Liczba stron: 377
ISBN:978-83-66967-49-6
Książkę tę zakupiłam pod wpływem impulsu, w ramach promocji podczas zakupów spożywczych. Opis sugerował, że mogę mieć do czynienia z tego typu „literaturą kobiecą”, na którą zawsze było mi szkoda czasu (całkiem słusznie zresztą jak się okazało). W związku z tym, że dawno nie kupiłam żadnej książki, a to były opowiadania – zaryzykowałam. Zaryzykowałam – dowiedziałam się – rozbawiłam – i straciłam 25 zł – trudno się mówi.
„Niebezpieczni mężczyźni” to zbiór 10 opowiadań (o jakże swojskich i jednoznacznych jak się okazało tytułach: „Sponsor”, „Obrońca”, „Drań”, „Drapieżnik”, „Egzekutor”, „Motocyklista”, „Prześladowca”, „Snajper”, „Skazaniec” oraz „Ochroniarz”) znanych rzekomo polskich autorek, jednak nie natknęłam się na żadne z powyższych nazwisk i nic mi one nie mówią. Może poza tym, że są one pseudonimami – przynajmniej częściowo sądząc po egzotyce brzmienia. Mam rację? Wracając jeszcze do tych tytułów, to wspomnę, że gdyby książka ta posiadała spis treści, raczej chyba bym jej nie zakupiła… Zbiorek opowiadań wydało wydawnictwo „Niegrzeczne książki”, które (jak zdążyłam wygooglować) zajmuje się promowaniem takich gatunków jak: romanse oraz dark romance, erotyki, New Adult, powieści paranormalne itp. Mix powyższych właśnie trafił w moje ręce.
Nie będę skupiać się na treści poszczególnych opowiadań, gdyż nie ma to większego sensu. Bazują na dość prostym schemacie: ona – nie grzesząca inteligencją, za to urodą i naiwnością już tak; on – macho, samiec alfa, niegrzeczny ale właściwie ze szlachetnym sercem i wielkim libido. Do tego jakieś dramatyczne opresje, z których ją ratuje, w trakcie lub na koniec z wdzięczności lądują w łóżku, w końcu jest taki pociągający. No… przeważnie.
Przez pierwsze dwa, trzy opowiadania byłam dość rozbawiona. Zaśmiewając się zadawałam sobie pytanie: kto i po co pisze takie dyrdymały. Później doszła irytacja, że tej grafomanii jest coraz więcej i staje się coraz bardziej absurdalna i niedorzeczna. Bajki – te dla dorosłych owszem – czasem – ale niech to ma jakiś poziom! Jestem w szoku, że na rynku literackim tego typu książek jest tak wiele! To sugeruje, że jednak jest zapotrzebowanie i target – tylko KTO nim jest?? Pytam szczerze!
Infantylne, banalne, przewidywalne, z motywami „od czapy”, urozmaicone wątkami erotycznymi. Takimi z niby damskich fantazji. Współczuję tym, które muszą o takich wątkach i bohaterach fantazjować. Ten zbiorek to totalna strata czasu. Jedyny plus jest taki, że na własnej skórze doświadczyłam tego typu literatury i potwierdziły się moje przypuszczenia. Gdyby nie te niedorzeczności, które pojawiały się lawinowo, można by ją potraktować jako zabawny odmóżdżacz, ale po przeczytaniu ostatniego utworu stwierdzam, że tak bezwartościowej i nic nie wnoszącej książki jeszcze nigdy w swoich rękach nie miałam. I pozostaje tylko pytanie: „po co to”?
wtorek, 5 lipca 2022
„Dziennik utraconej miłości” – Éric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Journal d'un amour perdu
Data 1. wydania: 2019-01-01
Liczba stron: 240
ISBN: 9788324071814
Jest to najbardziej osobista książka autora, w której głównym bohaterem jest on sam. Przyczyną napisania tego dziennika była śmierć jego ukochanej matki, z którą był niesamowicie związany. To tragiczne zdarzenie nabiera jeszcze bardziej symbolicznego i metafizycznego wymiaru, gdyż Jeannine Schmitt-Trolliet odeszła w dniu urodzin swojego syna. By chociaż trochę poradzić sobie ze smutkiem i żalem, Schmitt postanowił przelać swoje uczucia i wspomnienia na papier. Praca zawsze dobrze na niego wpływała. Książka napisana została w formie dziennika o nieregularnych wpisach – czasem są to zaledwie zdania przypominające złote myśli, czasem całe akapity.
Schmitt w dzienniku wspomina nie tylko swoją matkę, której oczywiście poświęca najwięcej uwagi. Można w nim przeczytać również o pozostałych członkach jego rodziny – siostrze i jej mężu oraz dzieciach, a także o ojcu i trzech psach, które mieszkają z autorem i stanowią dla niego jego własną rodzinę. Poza tym, z tych bardzo osobistych i wręcz intymnych wpisów wyłania się całkiem interesujący i szczegółowy wycinek biografii autora. Jeśli ktoś sięgnie po tę książkę właśnie w celu poznania życiorysu (chociaż częściowego) autora, będzie zadowolony. Ponieważ matka Schmitta była wielką miłośniczką teatru i zaszczepiła w swoim synu miłość do tego rodzaju sztuki, wspomina on w dzienniku dość obszernie o tej dziedzinie swojej twórczości. Nie tylko jest dramaturgiem ale i aktorem, a na scenie wystawia zaadaptowane na tę potrzebę swoje powieści. Były to dla mnie szczególnie interesujące fragmenty, gdyż dowiedziałam się sporo nowego o twórczej działalności Schmitta.
Na tle pozostałych – bardziej obszernych i wręcz epickich powieści autora – ten dziennik wypada dość blado. Z pewnością nie jest tak monumentalny jak np. „Papugi z placu d’Arezzo” czy „Przypadek Adolfa H.” lub „Kobieta w lustrze” czy też inne zbiory opowiadań. Siłą rzeczy „fabuła” – jeśli można tak to określić – jest dość ograniczona. Podobnie liczba wątków. To sprawia, że czytelnik nie wejdzie w sam środek akcji, tylko co najwyżej będzie się przyglądać „bohaterom” i to z boku lub może raczej przez dziurkę od klucza. To najbardziej przeszkadzało mi w odbiorze tej lektury. W miarę upływu stron, było wprawdzie coraz lepiej – szczególnie kiedy Schmitt zaczął więcej pisać o sobie.
Specyficzna książka napisana w bardzo dobrym stylu, chociaż poruszająca tragiczny i dołujący temat, przez co jej odbiór nie należy do najprzyjemniejszych. Miłośnicy autora powinni być zadowoleni, gdyż otwiera się w niej dość mocno i dopuszcza czytelników do bardzo osobistej sfery życia najbliższej rodziny. Bardzo cenna pod względem biograficznym. Mam jednak nadzieję, że wkrótce przeczytam typową powieść Ericha Emanuela Schmitta, do jakich jestem przyzwyczajona.