wtorek, 5 lipca 2022

„Dziennik utraconej miłości” – Éric-Emmanuel Schmitt

Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Journal d'un amour perdu
Data 1. wydania: 2019-01-01
Liczba stron: 240
ISBN: 9788324071814

Jest to najbardziej osobista książka autora, w której głównym bohaterem jest on sam. Przyczyną napisania tego dziennika była śmierć jego ukochanej matki, z którą był niesamowicie związany. To tragiczne zdarzenie nabiera jeszcze bardziej symbolicznego i metafizycznego wymiaru, gdyż Jeannine Schmitt-Trolliet odeszła w dniu urodzin swojego syna. By chociaż trochę poradzić sobie ze smutkiem i żalem, Schmitt postanowił przelać swoje uczucia i wspomnienia na papier. Praca zawsze dobrze na niego wpływała. Książka napisana została w formie dziennika o nieregularnych wpisach – czasem są to zaledwie zdania przypominające złote myśli, czasem całe akapity.

Schmitt w dzienniku wspomina nie tylko swoją matkę, której oczywiście poświęca najwięcej uwagi. Można w nim przeczytać również o pozostałych członkach jego rodziny – siostrze i jej mężu oraz dzieciach, a także o ojcu i trzech psach, które mieszkają z autorem i stanowią dla niego jego własną rodzinę. Poza tym, z tych bardzo osobistych i wręcz intymnych wpisów wyłania się całkiem interesujący i szczegółowy wycinek biografii autora. Jeśli ktoś sięgnie po tę książkę właśnie w celu poznania życiorysu (chociaż częściowego) autora, będzie zadowolony. Ponieważ matka Schmitta była wielką miłośniczką teatru i zaszczepiła w swoim synu miłość do tego rodzaju sztuki, wspomina on w dzienniku dość obszernie o tej dziedzinie swojej twórczości. Nie tylko jest dramaturgiem ale i aktorem, a na scenie wystawia zaadaptowane na tę potrzebę swoje powieści. Były to dla mnie szczególnie interesujące fragmenty, gdyż dowiedziałam się sporo nowego o twórczej działalności Schmitta.

Na tle pozostałych – bardziej obszernych i wręcz epickich powieści autora – ten dziennik wypada dość blado. Z pewnością nie jest tak monumentalny jak np. „Papugi z placu d’Arezzo” czy „Przypadek Adolfa H.” lub „Kobieta w lustrze” czy też inne zbiory opowiadań. Siłą rzeczy „fabuła” – jeśli można tak to określić – jest dość ograniczona. Podobnie liczba wątków. To sprawia, że czytelnik nie wejdzie w sam środek akcji, tylko co najwyżej będzie się przyglądać „bohaterom” i to z boku lub może raczej przez dziurkę od klucza. To najbardziej przeszkadzało mi w odbiorze tej lektury. W miarę upływu stron, było wprawdzie coraz lepiej – szczególnie kiedy Schmitt zaczął więcej pisać o sobie.

Specyficzna książka napisana w bardzo dobrym stylu, chociaż poruszająca tragiczny i dołujący temat, przez co jej odbiór nie należy do najprzyjemniejszych. Miłośnicy autora powinni być zadowoleni, gdyż otwiera się w niej dość mocno i dopuszcza czytelników do bardzo osobistej sfery życia najbliższej rodziny. Bardzo cenna pod względem biograficznym. Mam jednak nadzieję, że wkrótce przeczytam typową powieść Ericha Emanuela Schmitta, do jakich jestem przyzwyczajona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.