wtorek, 12 stycznia 2021

„Kolekcjoner” – Marcin Radwański

Wydawnictwo: Wydawnictwo CM
Data wydania: 5 czerwca 2020
ISBN: 9788366371835
Liczba stron: 272

Za mną pierwsza w tym roku literacka samowolka, czyli książka, której nie było w moim liście do mikołaja. Nie mówiłam „nie”, gdyż to kryminał, którego akcja dzieje się w mojej Zielonej Górze. Właściwie tylko dlatego postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Sama na pewno bym jej nie kupiła. Chyba, że na moich półkach nie byłoby już w ogóle zapasów książkowych, a „Kolekcjoner” wpadłby w moje ręce przypadkiem – jedno i drugie praktycznie niemożliwe…

Z opisu okładkowego można się dowiedzieć, iż książka jest kontynuacją serii o komisarzu Tonderze, nie przeszkadza to jednak, by przeczytać tylko tę jedną część. Nie zauważyłam żadnej ciągłości niedokończonych lub zakańczanych wątków w tym egzemplarzu. Dobrze, bo nie będę zmuszona sięgać po kolejne. Tytułowy „Kolekcjoner” to zabójca, który w Wigilię zaczyna serię dość tajemniczych morderstw. Jego pierwszą ofiarą jest emerytowana i samotna pani profesor. Po jakimś czasie w podobnych okolicznościach ginie jej koleżanka. Są i kolejne ofiary… Śledztwo prowadzi kryminalna grupa dochodzeniowa z zielonogórskiej komendy na Partyzantów. Czy uda im się odkryć, co łączy wszystkie ofiary i kto jest „Kolekcjonerem”, który – notabene – swój pseudonim otrzymał trochę na wyrost…

Fabuła dość przewidywalna. Autor niby miał jakiś pomysł, by współczesne wydarzenia powiązać z rzeczywistym wątkiem z historii Polski (rok 1968 i kwestia żydowska), jednak czegoś zabrakło. Czytając, odnosiłam wrażenie, że jest to jakiś szkic wymagający solidnego dopracowania. Brakowało mi płynności i wartkiej akcji, typowej dla książek tego gatunku. Pierwszą 1/3 treści dość mocno się zmęczyłam, by w końcu pojawiło się minimalne zaciekawienie „co będzie dalej”. Od mniej więcej połowy akcja lekko przyspieszyła, jednak nagle nieoczekiwanie „siadła”, tak jakby autor po prostu zrelacjonował pewne sytuacje, bez budowania jakiegokolwiek napięcia. Może dlatego, że Marcin Radwański zawodowo pracuje w korporacji IT, a pisanie książek jest jego zajęciem dodatkowym? Już kilka razy potwierdziło się (w przypadku książek, po które sięgałam), że ich autorzy powinni pozostać przy swoim wyuczonym – pierwszym zawodzie. Zostawmy tworzenie literatury pisarzom! Taki mam wniosek. No ok – zawsze pozostaje pisanie pamiętników.

Próbuję doszukać się jednak jakichś pozytywów. Zaletą tej książki mogą być dość ciekawe postacie. Wprawdzie autor nie uniknął typowego modelu policjanta z problemami, a nawet stworzył ich kilku – każdego z inną dramatyczną przeszłością – po tzw. „przejściach”, jednak ich teraźniejsza biografia zaciekawia – może nawet bardziej niż główny wątek kryminalny. Może Marcin Radwański powinien – jeśli już musi – pójść w stronę obyczajówki, a nie sensacji? Przyznam, że nawet żałuję, iż niektóre historie bohaterów urwały się nagle i pozostało wiele niewiadomych. Szczerze wątpię, by ich finał pojawił się w kolejnych częściach serii (o ile te powstaną). No mówi się trudno.

Kolejną zaletą, dla mnie czyli czytelniczki-zielonogórzanki, jest oczywiście miejsce akcji. Jak na „rzeszowianina” autor poradził sobie nieźle, chociaż wolałabym, by duch Zielonej Góry był bardziej odczuwalny na stronach książki, skoro urodził się on w Zielonej Górze. Niby pojawiają się konkretne miejsca, ulice, ale równie dobrze akcja mogłaby się toczyć w jakimś fikcyjnym mieście i też nie miałoby to wpływu na odbiór całości. Szkoda, bo można było – jak w przypadku kilku innych powieści – lepiej nawiązać do historii tego konkretnego miasta.

Jak się okazało, książkę otrzymałam ponieważ zebrała bardzo dobre recenzje. Zastanawia mnie czy ich autor, czytał ten kryminał, czy tylko opis okładkowy i jak w ogóle wyglądają jego doświadczenia literackie. Zastanawiają mnie także te „liczne nagrody i wyróżnienia” jakie otrzymał Marcin Radwański. Cóż – może miałam pecha z „Kolekcjonerem” i jest on wyjątkiem „zaprzeczającym” regule?  ;)
PS, a dobór okładki do treści woła o pomstę do nieba! Czyj to był pomysł!? Ehh...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.