sobota, 27 stycznia 2024

„Stany splątane” – Janusz Leon Wiśniewski

Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 2023-10-11
Liczba stron: 304
ISBN: 9788324095803

Tym razem Janusz Leon Wiśniewski zaserwował swoim czytelnikom zbiór 5 opowiadań. Przyznam się, że byłam dość mocno zdziwiona, gdyż po opisie okładkowym spodziewałam się historii kilku bohaterów, które jednak w pewnym momencie jakoś będą się łączyć i przenikać, tworząc mimo wszystko powieść. Tym czasem mamy tu 5 odrębnych utworów, które chwilami przypominają fragment większej całości, co powoduje pewien żal, że „tylko tyle” i zdziwienie, że „to już wszystko?!” Kaprys autora?

Pierwsze opowiadanie pt. „O utracie zmysłów” przedstawia historię mężczyzny opuszczonego przez ukochaną. Co najbardziej dotkliwe, praktycznie każdy zapach przywołuje bolesne wspomnienia. Sytuacja wydaje mu się tak beznadziejna, iż nie wierzy, by kiedykolwiek mógł o niej zapomnieć. A może potrzebuje „tylko” innego – nowego, mocniejszego bodźca?

Bohaterami drugiego utworu pt. „Trzecia opcja” jest egzotyczne małżeństwo, które poznało się w niezwykle romantycznych okolicznościach i postanowiło być ze sobą wbrew wielu przeciwnościom. Kolejną i chyba ekstremalnie trudną próbę muszą przejść, gdy na świat przychodzi ich pierwsze dziecko. Myślę, że niewielu rodziców – o ile w ogóle jacyś – spodziewają się takiego obrotu sprawy. Chociaż może… w dzisiejszych czasach jest inaczej.

„Emocje pierwotne” to w zasadzie mininowela – najbardziej obszerny utwór i wywarł na mnie największe wrażenie. To opowieść o kobiecie, której życie nie rozpieszczało od najmłodszych lat. Po dzieciństwie w domu dziecka, wpada w ręce brutalnego męża. Dotkliwie pobita tuż przed porodem, znajduje jednak siłę by odejść i zacząć od nowa. Zbudowane na kruchych fundamentach szczęście pęka jednak, gdy pewnego dnia ktoś wyrządza ogromną krzywdę jej synkowi. Zalążek zemsty zaczyna kiełkować.

Kolejne opowiadanie – „Stany splątane”, to „teatr” dwóch aktorów. Niezwykle błyskotliwy dialog pomiędzy dwoma skrajnie różniącymi się osobowościami – profesorem fizyki i sprzątaczką, którzy spotykają się późnym wieczorem w gabinecie. Odpowiedni moment sprawia, że otwierają się przed sobą jak najlepsi przyjaciele.

„Amnezja” to kończące zbiór opowiadanie o tym, jak to życie potrafi spłatać figla i o tym jak niewiarygodnym tworem jest ludzki mózg. Młody sportowiec, po niewielkim wypadku, traci pamięć. Nie pamięta swojej przeszłości – dzieciństwa, czasu szkoły średniej, rodziny, przyjaciół, tamtego siebie. Nowe okoliczności kształtują go na zupełnie innego człowieka. Czy odnajdzie się w swoim życiu i znajdzie szczęście?

Na pierwszy rzut oka, historie różnią się diametralnie. Opowiadają unikalne historie odrębnych bohaterów. Fakt – można powiedzieć, że przełomowe w życiu poszczególnych postaci i wywierające ogromny wpływ na ich dalsze losy. Determinujące i weryfikujące ich szablonową codzienność. To z pewnością łączy konstrukcję tych wszystkich opowiadań. Wspólny jest oczywiście styl autora i elementy medyczno-naukowe, które są typowe dla niego chociażby z racji wykształcenia. Nie ukrywam, że są one niesamowicie ciekawe i często również bardzo zadziwiające. Wiśniewski w bardzo przystępny sposób potrafi przeciętnemu czytelnikowi, który w większości przypadków jest laikiem w jego dziedzinie, wyjaśnić zawiłe tajniki nauki. To na pewno wartość dodana jego utworów, która przypadła mi do gustu.
 
Opowiadania dotyczą różnorodnych lecz aktualnych problemów społecznych, o których słyszymy w mediach dość często. Autor wywołuje w ten sposób wiele skrajnych emocji. Czytając, czujemy niekiedy ból i złość, później współczucie, ulgę i nawet zadowolenie czy radość. Powszechnie wiadomo, że Janusz Wiśniewski jest bardzo wrażliwym pisarzem, którzy pisze emocjonujące książki – często określane mianem kobiecych. Jestem jednak zdania, że ta pozycja przypadnie do gustu również mężczyznom.

Wiśniewski pisze więc o bólu rozstania, samotności i co się z tym wiąże – o całej gamie różnych rodzajów miłości – w licznych jej odcieniach – jednak za każdym razem bardzo intensywnych i determinujących życie bohaterów. Sztandarowy temat Wiśniewskiego, a może po prostu determinant, który ma wpływ na „wszystko”? Poza tym jest i o tolerancji – temacie niezwykle na czasie w dobie gender i już nie tylko LGBT, który to akronim jest wielokrotnie rozszerzany o kolejne – tytułowe, jak w czwartym opowiadaniu – opcje.

Przede wszystkim opowiadania poruszają bardzo obszerny, intrygujący, złożony temat, który dla wielu na zawsze pozostanie zagadką, czyli ludzki umysł. Niewiarygodne były już te aspekty, które przytacza autor. A oczywistym jest, że to zaledwie niewielki fragment tego, co potrafi.

Dla miłośników autora, książka idealna. Uważam, że i nowych czytelników uwiodą „Stany splątane”. Polecam.

czwartek, 18 stycznia 2024

„Ostra” – Marek Krajewski

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2023-11-10
Liczba stron: 368
ISBN: 9788324067770

Gdy jakiś czas temu Marek Krajewski zapowiedział koniec swojej przygody z kryminałem retro, Mockiem i Popielskim, pomyślałam od razu, że „coś się kończy, COŚ zaczyna” – ciekawe tylko co. Nie trzeba było czekać aż tak długo, żeby się przekonać, iż pisarz przeniósł się we współczesne czasy pełne okrutnych bandytów i walczących z nimi armii prawych. Nadal mamy do czynienia z kryminałem z elementami thrillera, jednak brak tu tej typowej dla Krajewskiego mroczno-historycznej otoczki, którą skradł serca wielu czytelników – miłośników powieści retro. Dla mnie zawsze ciekawym doświadczeniem jest poznanie nowej twarzy autora, a z takim zabiegiem mamy tutaj do czynienia. Biorę poprawkę, że dla Marka Krajewskiego literatura współczesna jest również pewnego rodzaju novum i stawia w niej pierwsze kroki. Jak na „kolejny” debiut wyszło bardzo dobrze.

Główną bohaterką „Ostrej” jest Ewa Skoczek – właścicielka biura detektywistycznego, która często współpracuje ze swoją przyjaciółką – adwokatką Gośką Drewnowską. Panie, na pierwszy rzut oka, różnią się pod każdym względem, jednak przyjaźnią się od czasu studiów i zawsze mogą na siebie liczyć. Tym razem Ewa musi odnaleźć prostytutkę o pseudonimie Rakieta, która zniknęła nagle, a jest kluczowym świadkiem w sprawie prowadzonej przez Gośkę. Bardzo szybko okazuje się, że nie będzie to typowa praca śledcza do jakiej pani detektyw jest przyzwyczajona. Bardzo groźnym i wpływowym ludziom zależy, by Rakieta pozostała tam gdzie jest. Zrobią dużo, by uprzykrzyć pracę przyjaciółkom i by prawda nie wyszła na jaw.

Oczywiście, wątek główny przeplata się z całą masą wątków i epizodów pobocznych, które się wzajemnie przenikają lub uzupełniają. Dotyczą one zarówno życia prywatnego głównych bohaterek (obecnego i przeszłości) jak i pracy zawodowej, która wiąże się integralnie z szemranym półświatkiem. A to motyw, w którym Marek Krajewski czuje się bardzo dobrze – chociaż mimo wszystko różni się on od mrocznego Breslau czy Lwowa.

To co mi się szczególnie spodobało w tej powieści, to fakt, iż tym razem główną bohaterką jest kobieta (a raczej kobiety) – co zdecydowanie jest nowością w przypadku twórczości Krajewskiego. Uważam, że autor poradził sobie dobrze z przedstawieniem kobiecej psychiki i mechanizmów działania. Szczerze, dziwię się tak licznym negatywnym opiniom na temat tej książki. Głównym, ciągle powtarzanym zarzutem, jest stwierdzenie, że „kryminał retro” to to nie jest. No i nie da się tego ukryć. Myślę, że tych gatunków nie należy porównywać. Raczej powinno się skupić na dostrzeżeniu wad i zalet tej nowej powieści. Fabuła intrygująca, akcja trzyma w napięciu, ciekawe postacie. Może trochę za dużo wątków na tak małej liczbie stron, przez co czasem poruszane są zbyt pobieżnie. I dość kłopotliwe bywało zapamiętywanie nazwisk tak wielu różnych bohaterów – niestety, czasem trzeba było trochę pomyśleć, o którym bandziorze jest mowa.

Reasumując: uważam, iż powieść „Ostra” to dobry podwójny debiut – Marka Krajewskiego jako autora powieści współczesnej oraz mój czytelniczy w tym nowym roku. Podczas lektury sugeruję wyzbyć się nawyku porównywania z dotychczasową twórczością pisarza i potraktować książkę jak coś nowego i innego. Styl Krajewskiego – jego elokwencja i imponująca wiedza merytoryczna – jest w niej bardzo dobrze wyczuwalny i zauważalny, więc miłośnicy – zarówno autora jak i kryminałów – powinni być zadowoleni. Polecam i czekam na kolejną powieść. Ciekawe czy duet Ewy i Gośki powróci na kartach innej książki.

sobota, 6 stycznia 2024

„Jak Zrzędus chciał zepsuć Święta” – Alex T. Smith

Wydawnictwo: Świetlik
Data wydania: 2022-10-26
Liczba stron: 176
ISBN: 9788383210698

Prezent świąteczny, który czekał na swój czas cały rok. Miało to swój urok i śmiem twierdzić, że właśnie powstała nowa świąteczna tradycja – świąteczne książki „trochę inaczej”. Mimo to, idealnie wpisują się w ten czarujący klimat. Teoretycznie, to historia dla dzieci, jednak Zrzędus (którego nazywam Zrzędusiem, a nie Zrzędusem, bo tak mi bardziej pasuje) całkowicie skradł moje serce. Chyba Shreck zyskał mocnego konkurenta. Ciekawe, kiedy zobaczymy tę postać na ekranach kin lub telewizorów.

Bohaterem historii Alexa Smitha jest wielki, włochaty stwór o krótkich nogach i długich rękach, który ma także spiczaste uszy, rogi i wielkie stopy. Mieszka z dala od ludzi, których nie lubi. Nie lubi wielu rzeczy – w sumie prościej powiedzieć co lubi. Lubi brukselkę, swój przymały sweter (w brukselki) oraz swojego przyjaciela kija, który zawsze chętnie go „wysłucha”, gdy ma potrzebę wygadać się i powiedzieć co go irytuje, a irytuje go wszystko poza wspomnianymi wyżej trzema rzeczami.

Właśnie zbliżają się święta – czas, który Zrzędusia denerwuje wyjątkowo – jest za głośno, za kolorowo i za wesoło. Na dodatek ktoś wykupił w sklepie warzywnym ostatnią brukselkę! To przelało czarę zrzędusiowej wściekłości! W kilka sekund dał on upust swoim emocjom i zniszczył w miasteczku wszystkie świąteczne dekoracje. Wpadł również na pomysł, by zatrzymać święta! W tym celu Zrzęduś rusza w wyprawę na biegun północny do Świętego Mikołaja. Nie wie jeszcze, jak, ale zrobi wszystko, by ten nie rozwiózł w tym roku żadnych prezentów…

Jak możemy się spodziewać, coś lub ktoś, albo kilku ktosiów, pokrzyżują plany naszemu uroczemu marudnikowi i historia zakończy się zupełnie inaczej niż ten planował. Nie będę zdradzać szczegółów, ale ta barwna i czarująca opowieść ma ogromny potencjał, by na stałe wpasować się w okołoświąteczny czas i stać się jego integralną częścią. Mam nadzieję, że autor nie poprzestanie na tej jednej części i pomyśli o kontynuacji.

Książka napisana bardzo prostym lecz dynamicznym językiem. Nadaje się do samodzielnego czytania dla młodszych lub nawet początkujących czytelników, ale bez problemu ujmie również starszych moli książkowych. Każdy lubi sobie czasem zafundować powrót do czasów dzieciństwa. Lektura uzupełniona oryginalnymi i bajkowo kolorowymi ilustracjami stworzonymi przez autora. Egzemplarz jest pięknie wydany – idealnie nadaje się na prezent. Według mnie – strzał w dziesiątkę w swojej kategorii.

niedziela, 17 grudnia 2023

„Białe święta, zimny trup” – Iwona Banach

Wydawnictwo: Dragon
Cykl: Seria z trupem (tom 5)
Data wydania: 2023-10-11
Liczba stron: 320  
ISBN: 9788382743036

„Białe święta, zimny trup” to wczesny prezent gwiazdkowy, który otrzymałam od Wydawnictwa Dragon w ramach akcji recenzenckiej. Wprawdzie otrzymanie przesyłki z egzemplarzem recenzenckim zbiegło się z moim dość intensywnym prywatnym czasem, jednak udało mi się zdążyć z opinią jeszcze przed świętami.

Wyżej wspomniana powieść to już piąta część cyklu pt.: Seria z trupem. Niestety, wcześniej w moje ręce nie trafiła żadna książka autorstwa Iwony Banach. Również z tego względu chętnie sięgnęłam po tę – dla mnie – nowość. Radość i zapał były tym większe, iż tematyka nawiązuje do tych najszczęśliwszych, najbardziej spektakularnych i klimatycznych świąt w roku. Uznałam, że lektura będzie niezłym wprowadzeniem do świątecznych przygotowań. Czy tak było?

„Białe święta, zimny trup” to komedia kryminalna, opowiadająca o dość nietypowych świętach rodziny, znanej bliżej z poprzednich części cyklu. Tym razem święta organizuje Emilia – szalona ciotka Magdy, która obsesyjnie szykuje się na apokalipsę, gromadząc wszelkie możliwe zapasy i udogodnienia „w razie końca świata”. Choinka więc będzie z metali i gwoździ, a smakołyki niczym nie przypominają 12 tradycyjnych potraw, ale można je przechowywać miesiącami i nic się z nimi nie dzieje – smak nie jest ani odrobinę gorszy, niż był na początku – jest dokładnie tak samo okropny. Nietypowe okoliczności przyciągają kolejne nietypowe wydarzenia. I tak, okazuje się, że w okolicy znaleziono trupa. Cała „impreza” świąteczna staje pod wielkim znakiem zapytania…

Zamysł autorki był wg mnie jak najbardziej trafiony. „Święta inaczej” mogły chwycić i nawet zachwycić. Kryminały ciągle cieszą się dużą rzeszą fanów. Do tego spora dawka humoru, który bardzo często doprowadzał do głośnych wybuchów śmiechu. Przepis na sukces. Jednak, jeśli chodzi o mój gust, to raczej zamiast świątecznych pyszności wyszedł mały zakalec. Najbardziej w całej powieści zabrakło mi dynamiki, co powodowało, że cała akcja wlokła się dość opornie. Nieraz odnosiłam wrażenie, że brakuje ciągłości między poszczególnymi wątkami. To wszystko sprawiło, że zaledwie 300-stronnicową książkę czytałam niemalże 3 tygodnie. Po prostu nie dało się szybciej. Niestety, finał nie zrekompensował poprzedzających go perypetii. Trudno. Może jestem zbyt wymagającym czytelnikiem, bo marudnym raczej nie… Niemniej jednak, miłośnikom autorki – przyzwyczajonym do jej stylu – może się podobać. Szczególnie w tym zimowo-świątecznym czasie. Dla mnie największym plusem była możliwość poznania przynajmniej niewielkiego wycinka twórczości nowej polskiej pisarki.

środa, 25 października 2023

„Czas opowiedziany” – Ałbena Grabowska

Wydawnictwo: Marginesy
Cykl: Alicja w krainie czasów (tom 2)
Data wydania: 2022-02-24
Liczba stron: 336
ISBN: 9788381323208

Przyszedł czas na drugą część trylogii Ałbeny Grabowskiej o Alicji w krainie czasów. Z doświadczenia wiem, że lepiej sobie dawkować przyjemność obcowania z prozą autorki i nie czytać całej serii ciurkiem. Nigdy nie wiadomo ile czasu będzie musiało minąć, aż w ręce czytelników trafi kolejna nowa książka. Poza tym, seria mnie totalnie pozytywnie zaskoczyła. Tytuł i opis sugerował typową kobiecą obyczajówkę. Tymczasem mamy do czynienia z powieścią historyczną z elementami nieco metafizycznymi czy też baśniowymi, które odnoszą się stricte do tytułowej postaci.

Po nieudanej próbie samobójczej, Alicja – decyzją swojego ojca – trafia do kliniki w Wiedniu. Ten całkowicie odwrócił się od córki, chociaż opłacił jej pobyt w Austrii, więc w swoich oczach poniekąd zadbał o swoje dziecko. W klinice Alicja miała leczyć nerwy, gdyż wg medyków to było główną przyczyną wszystkich kłopotów. Diagnoza wielce nietrafiona. Wyjątkowa dziewczynka sama postawiła właściwą i zażądała od lekarzy prawidłowego leczenia, które miało zacząć się od pewnego zabiegu chirurgicznego. Bardzo szybko okazuje się, że Alicja połknęła bakcyla. Tak zaczęła się jej przygoda z medycyną.

W drugim tomie cyklu, Alicja z dziewczynki staje się kobietą. Kończy studia, zaczyna pracę, ma swój pokój i przyjaciółki. Wydaje się, że w Wiedniu odnalazła swoje miejsce i zaczyna prawdziwe dorosłe życie, chociaż coraz więcej osób zauważa, że fizycznie nie zmienia się ani odrobinę – czas się jej nie ima. Czasem myśli o rodzinnym Kodorowie, chociaż nie planuje powrotu na stałe. Dopiero pewne dramatyczne zdarzenie, które zbiega się w czasie z początkiem wybuchu wojny, powoduje, że Alicja chce wrócić w rodzinne strony. Niestety, trafi w zupełnie inne miejsce…

Porównując tom drugi z pierwszym, można stwierdzić, że akcja staje się bardziej wartka i dynamiczna. Dzieje się sporo – do tego autorka stosuje dość modny ostatnio w literaturze zabieg wprowadzania do fabuły rzeczywistych historycznych postaci. I tak mentorem i medycznym protektorem Alicji staje się np. Zygmunt Freud, dzięki któremu trafia na studia medyczne. W późniejszym czasie tych postaci będzie jeszcze więcej, jednak nie chcę zdradzać zbyt wiele czytelnikom, którzy sięgną po tę serię.

Wprawdzie nie wszystkie „przygody” Alicji trafiły w mój gust i etap, gdy wyjechała z przyjaciółką zamiast wrócić do Polski dość mocno mnie umęczył – życzyłabym sobie, by autorka skróciła go do absolutnego minimum. Jednak na szczęście, to co nastąpiło po nim mocno zbalansowało całość. Powiedzmy, że fabuła trafiła na właściwe tory. Natomiast zakończenie sugeruje, że trzecia część będzie mieć znowu odmienny charakter, z czego bardzo się cieszę.

Bardzo różnorodna seria, w której wiele się dzieje. Ałbena Grabowska czerpie z wielu gatunków literackich, tworząc intrygującą mieszankę. Świetny styl, który sprawia, że książkę czyta się lekko i szybko. Napięcie stopniowane niczym w najlepszej sensacji. Tło historyczne dopracowane w każdym szczególe. Ciekawe, ile wytrzymam zanim sięgnę po ostatni tom. Pokusa jest wielka. Polecam.

poniedziałek, 16 października 2023

„Martwe dusze” – Mikołaj Gogol

Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: ARCYDZIEŁA LITERATURY
Tytuł oryginału: Мёртвые души
Data wydania: 2023-01-01
Liczba stron: 253
ISBN: 9788382890921

Bardzo lubię klasykę oraz literaturę rosyjską, więc w tym przypadku udało się 2 w 1. Dotychczas najczęściej sięgałam po dzieła Dostojewskiego, Bułhakowa lub też Tołstoja i przyznam, że ten pierwszy najbardziej trafił w mój literacki gust. Z wielką ciekawością wybrałam nowego dla mnie autora i optymistycznie zaczęłam czytanie, dużo sobie po tej książce obiecując. Niestety, coś nie zagrało i nie była to zbyt porywająca lektura, chociaż fabuła miała spory potencjał.

Głównym bohaterem książki jest Paweł Iwanowicz Cziczikow – bliżej nieokreślony obywatel, który przyjeżdża do pewnego bliżej nieokreślonego miasta gubernialnego w celu zakupienia „martwych dusz” chłopów pańszczyźnianych. Brzmi raczej niejednoznacznie. Otóż, Cziczikow chce zakupić te dusze tylko na papierze, co więcej jeśli jeszcze oficjalnie nie wciągnięto ich na listy umarłych. Dla sprzedającego czysty interes, gdyż nie musi już płacić podatków za swoich podwładnych, a dla kupującego? Z pewnością musi przyświecać mu jakiś głębszy sens… I zdradzę tylko, że wszystko jasne będzie w ostatnim rozdziale.

Pomysł na fabułę oceniam bardzo pozytywnie. Zabawna i pełna humoru opowiastka z pointą, przedstawiająca całą gamę ludzkich charakterów, które dają idealny obraz społeczeństwa XIX-wiecznej Rosji. Bo na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się właśnie bardzo zróżnicowani i oryginalni bohaterowie, wzbudzający całą gamę uczuć. Mimo to, realizacja – w moich oczach – dość przeciętna. Niestety, autor nie rozbudził we mnie takiego zaciekawienia, które powoduje, że trudno odłożyć książkę na później. Było dokładnie odwrotnie. Czytałam by skończyć i być może dowiedzieć się co powoduje działaniem Cziczikowa. Jednak akcja, jeśli tak można ją w ogóle określić, posuwała się naprzód bardzo mozolnie. Opowieści poboczne również nie działały na korzyść wątku głównego.

Zaletą prozy Gogola jest z pewnością zupełnie inny bohater, niż ten, do którego przyzwyczaili czytelników Dostojewski czy Tołstoj – nie ma tu ani arystokracji, ani buntowników umęczonych swoim losem. Jest za to sprytny dorobkiewicz, który nie obawia się posunąć do niewielkiego szwindla, by osiągnąć korzyści. Chociażby z tego względu warto sięgnąć po „Martwe dusze”, by mieć właśnie obraz zupełnie innej perspektywy na „sprawy” rosyjskie. Trzeba się jednak uzbroić w odrobinę samozaparcia – odrobinę, gdyż powieść do najdłuższych nie należy. Na szczęście.

sobota, 7 października 2023

„Ataraksja” – Tomasz Żak

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2023-07-12
Liczba stron: 352
ISBN: 9788382109849

Powieść Tomasza Żaka trafiła w moje ręce dość niespodziewanie, bo w ramach bonusu od wydawnictwa SQN, po zakończonej akcji recenzenckiej innej serii książek. Muszę przyznać, że zupełnie nie znałam wcześniej ani autora, ani tym bardziej jego – bądź co bądź raczkującej, lecz obiecującej – twórczości. Śląskie „odwiedziny” – mimo, że tylko na papierze – okazały się bardzo dobrą i pouczającą rozrywką. Lubię to uczucie satysfakcji po lekturze, której raczej sama bym nie wybrała, a która jednak trafiła w mój gust.

Z pewnością pojęcie „ataraksja” – podobnie jak mnie – jest obce większości czytelników. Według filozofii hellenistycznej jest to jedna z cech mędrca – postawa równowagi i spokoju ducha. Ideał spokoju wewnętrznego człowieka. Cóż… czy tytuł stanowi integralną część książki i wynika z fabuły? Raczej uważam, że ma na siłę przyciągnąć i intrygować. Ujmę to tak – nie przeszkadzał mi w delektowaniu się tą wartką i oryginalną opowieścią, której głównym bohaterem jest Wacław Wolf (Wacław, nie Wacek, bo zdrobnienie kojarzy się jednoznacznie i wywołuje uśmiech na twarzy oraz cichy chichot).

Pewnego dnia, ten zmęczony 40-latek po przejściach, wyrusza do Jastrzębia Zdroju jako jedyny spadkobierca, na odczytanie testamentu swojej zmarłej ciotki. Spadek i testament to zazwyczaj dość zaskakujące zjawiska, jednak w tym przypadku największy szok wywołany był samym faktem istnienia takowej ciotki. Okazuje się, że życie Wacława od tego momentu zaczyna przypominać film akcji stworzony przez bardzo przebiegłego reżysera, charakteryzującego się perfidną fantazją. Do samego końca mężczyzna będzie się zastanawiać, kim tak naprawdę jest i dlaczego to wszystko? Czy jego ciekawość zostanie zaspokojona i czy Wacław wyniesie z całej historii jakąś lekcję?

Śląsk „państwo w państwie” – rejon od zawsze kojarzący się z wielką autonomią. „Nie jestem Polakiem, tylko ŚLĄZAKIEM” – przemawiają głośno z wielką dumą bohaterowie Żaka, na każdym kroku podkreślający swoją wyższość wobec innych. Dość faszystowskie podejście. Czy tacy są Ślązacy? Niektórzy być może. Jednak autor potrafił dla kontrastu przedstawić i inny typ mieszkańca tego regionu. Otwarta, serdeczna, charyzmatyczna i pełna energii Klementyna Jaworek, która niczym najlepszy przewodnik oprowadza Wacka po swojej małej ojczyźnie, skradła moje serce. Zresztą i główny bohater bardzo szybko obdarzył ją wyjątkowo dużą sympatią. Czy była to dobra decyzja?

Bardzo przyjemny kryminał, którego fabuła umiejscowiona jest w aktualnych czasach i w tle bieżących zdarzeń. Pełna elementów popkultury, dowcipnych dialogów i czarnego humoru. Powieść o wartkiej akcji, która intryguje i wciąga czytelnika bardzo szybko. Przyznam, że podczas czytania nieraz zaśmiałam się na głos, co świadczy o bardzo dobrym warsztacie i stylu autora. Widzę, tu naprawdę spory potencjał. Dodatkową zaletą jest bardzo wnikliwe przedstawienie miejsca akcji – nietypowego i chyba dość rzadko spotykanego na kartach literatury. Pomijając kultowego i etatowego Ślązaka czyli Twardocha, raczej nie czytałam innej powieści, której motywem przewodnim jest właśnie tożsamość Śląska.

Pouczające i ożywcze – niespotykane, więc zaskakujące i dostarczające dużej dawki rozrywki. Czas spędzony na lekturze oceniam zdecydowanie pozytywnie – jak i całą książkę, mimo kilku elementów, na które bardziej wymagający czytelnik powinien po prostu przymknąć oko i przemilczeć. Cóż, każdy początek jest trudny.