Wydawnictwo: Manufaktura Tekstów
Data wydania: 2024-06-27
Liczba stron: 332
ISBN: 9788396487292
Lubię kiedy autorzy eksperymentują z gatunkami i tematami. Kiedy nie trzymają się bezpiecznie obranego przez siebie nurtu. Gdy zaskakują swoich czytelników i na kartach książek serwują im coraz to nowe niespodzianki. Tak było tym razem, gdyż „Jej ostatnia prośba” to pierwsza powieść obyczajowa w dorobku najbardziej znanego zielonogórskiego „kryminalisty”, który zdecydował się poruszyć dość trudny temat, jakim jest adopcja.
Andrzeja Trzebę poznajemy w przełomowym (kolejnym zresztą) momencie jego życia – podczas pogrzebu żony, która zginęła w wypadku samochodowym. Kamilę zobaczył po raz pierwszy w swoich ukochanych Karkonoszach, dokładniej przy Śnieżnych Kotłach. Gdyby nie zareagował tak szybko, spadłaby w przepaść. Takie okoliczności połączyły ich na zawsze. To była miłość jego życia. Dziś nie może uwierzyć w to, co się stało. Stojąc nad otwartym grobem, nie jest w stanie pożegnać Kamili na zawsze. Stoi jak sparaliżowany. Z tego dziwnego odrętwienia budzi go dzwonek telefonu. To dom dziecka dopytuje się, kiedy odbiorą Januszka. Adopcja jest już prawie dopięta na ostatni guzik. Pozostała jedna formalność. Formalność, gdyby sytuacja była taka jak wczoraj. Dziś Andrzej staje przed ogromnym dylematem: odebrać Januszka, tak jak obiecał umierającej żonie, czy przyznać się przed urzędnikami, że Kamila nie żyje i tym samym skazać malca na dom dziecka. Chociaż to szaleństwo, jedzie po chłopca.
Fabuła powieści toczy się dwutorowo. Naprzemiennie poznajemy kolejne etapy znajomości Andrzeja i Kamili – od spotkana w Śnieżnych Kotłach, do pożegnania w szpitalu oraz aktualne wydarzenia, które rozpoczynają się od pogrzebu kobiety. Teraźniejszość trzyma w napięciu, przeszłość zaskakuje, rzucając co chwilę inne światło na bieżące wydarzenia. Obie części uzupełniają się i tworzą spójną całość. Chociaż to nie kryminał, to napięcie sięga zenitu, a serce bije mocniej przy każdym zwrocie akcji.
Adopcja nie jest zbyt popularnym materiałem na powieść obyczajową, jednak Krzysztof Koziołek stworzył na kanwie tego problemu społecznego bardzo interesującą i znaczącą opowieść. Jestem pewna, że część czytelników zdecyduje się pogłębić swoją wiedzę po lekturze „Jej ostatniej prośby”, innych przynajmniej skłoni do dłuższej refleksji. Kto wie, być może skutkować ona będzie jakimś bardziej konkretnym działaniem.
Ponieważ autor – jak zawsze – pracę nad książką poparł bardzo wnikliwym reaserchem, czytelnik – niejako między wierszami – znajdzie wiele konkretów i regulacji prawnych na temat adopcji. Wątpię np. by „przeciętny” czytelnik był świadom faktu, iż formalnie nie istnieją żądne przepisy uniemożliwiające adopcję samotnemu rodzicowi – bez względu na jego płeć. W praktyce – wiadomo – można spodziewać się wielu przeszkód, by jednak do tego nie doszło. Mimo to uważam, że tylko od sprytu, wiedzy i determinacji takiego singla chcącego stworzyć dom maluchowi po przejściach, zależy czy mu się powiedzie. Co ciekawe (łamane na „zaskakujące” bądź „szokujące”) jeszcze nie miała miejsca taka sprawa. Krzysztof Koziołek opisuje sytuację bezprecedensową. Miłośnikom jego literatury jest powszechnie znane, że autor nieraz antycypował i „przepowiadał” zdarzenia z dalszej lub bliższej przyszłości. Nie wiem, czy większe zdumienie powodował ten fakt jeszcze podczas czytania powieści, czy wtedy, gdy jego słowa znajdowały odzwierciedlenie w rzeczywistości.
„Jej ostatnia prośba” to literatura zaangażowana, wskazująca na konkretny problem społeczny jakim jest nie tylko adopcja, ale i niemożność posiadania potomstwa (z takich czy innych względów), co jest osobistą tragedią dla wielu osób. Autor bardzo wnikliwie opisuje dramat takich rodziców oraz różne sposoby, by zmienić niepożądany stan rzeczy. Z drugiej strony, możemy zobaczyć jak dramatyczną jest sytuacja wychowanków domów dziecka. Chociaż, na szczęście, nie znajdziemy w tej książce drastycznych przykładów prześladowania ich zarówno przez starszych „kolegów”, jak i nieodpowiedzialną kadrę, których sporo w literaturze faktu. Mimo to, samo przebywanie w takim miejscu z dala od kochającej rodziny, odciska piętno na zdrowiu psychicznym małych dzieci. Często tych negatywnych skutków nie można naprawić, a droga do w miarę normalnego funkcjonowania jest długa, żmudna i kręta. Obie strony – rodzic adopcyjny oraz adoptowane dziecko – muszą wykazać się ogromnym zaufaniem, cierpliwością i determinacją, by stworzyć prawdziwą rodzinę, zapominając o dramatach przeszłości. I właśnie taką więź, która zaczyna się tworzyć między bohaterami książki opisuje Krzysztof Koziołek. Ukazanie psychiki zaniedbanego dziecka ale i mężczyzny po przejściach jest zobrazowane niezwykle trafnie i dogłębnie. Emocjonujące opisy niejednokrotnie wzruszają i chwytają za serce. Jak na autora kryminałów i thrillerów, zadanie wykonane wzorowo. Zaryzykuję stwierdzenie, że może wystarczy być „po prostu” dobrym pisarzem, by osiągnąć taki efekt.
Bardzo dobra powieść. Wartościowa, wzruszająca, emocjonująca, refleksyjna historia, którą warto poznać, mimo iż niejeden raz pojawi się także złość i irytacja – szczególnie przy fragmentach dotyczących systemu zarządzania i złośliwych urzędników. Na szczęście, jeśli chodzi o bohaterów, autor zachował balans i można dostrzec także ich pozytywne strony oraz sprytne sposoby na tą całą machinę biurokracji, co summa summarum mimo wszystko nastraja optymistycznie.
Panie Krzysztofie, poproszę więcej tych książkowych niespodzianek – z zastrzeżeniem: MIŁYCH. Bo otwarte zakończenie, to coś dokładnie odwrotnego. Chyba, że możemy liczyć na drugą część opisującą dalsze losy Trzeby i syna? To by było coś! To KIEDY? ;)
poniedziałek, 8 lipca 2024
„Jej ostatnia prośba” – Krzysztof Koziołek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.