Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: La Rivale
Data wydania: 2025-07-02
Liczba stron: 144
ISBN: 9788383678061
Eric-Emmanuel Schmitt to chyba największy meloman wśród pisarzy. Z tego względu bardzo często bohaterami jego książek są szeroko pojęte osobistości związane z muzyką. Autor niejednokrotnie wplata też w fabułę wątki autobiograficzne związane właśnie z muzyką i grą na fortepianie. Tym razem dość nietypową bohaterką książki została Maria Callas. Dlaczego nietypową?
Mimo iż Maria Callas jest bohaterką tytułową i wydawać by się mogło, że to jej Schmitt poświęcił największą uwagę, to już po kilku stronach czytelnika czeka zaskoczenie. Otóż, główną bohaterką książki jest rywalka słynnej śpiewaczki – Carlotta Berlumi i to z jej relacji i opowieści wyłania się portret Callas. Jak można przypuszczać, relacja między obiema paniami od samego początku była dość chłodna i z każdym niemal dniem i spotkaniem stawała się coraz bardziej zimna, nieprzychylna, czy wręcz nienawistna. Możemy podejrzewać, a praktycznie mieć pewność, że działało to tylko w jedną stronę – przeciwko Callas.
Zatem, czytelnik pozna losy głównej bohaterki – Carlotty, na które ogromny wpływ miała postać Marii Callas. Sylwetka divy przybliżona zostanie niejako między wierszami, przypadkiem, wspominając poszczególne elementy biografii Berlumi. Miłośnicy i wierni czytelnicy dobrze wiedza, że Schmitt genialnie potrafi wczuć się w kobiecą duszę i opisać całe spektrum różnych uczuć tak realnie i wręcz namacalnie, jakby ten był kobietą. Ponownie zajrzymy w głąb tej skomplikowanej psychiki i myślę, że niejeden raz się zdziwimy do czego to wszystko doprowadzi.
Mimo iż morał tej opowieści jest dość oczywisty, to i tak skłania do refleksji nad swoim życiem i postępowaniem w stosunku do otaczających nas ludzi. Lubię ten typ narracji – prosty, lecz wysublimowany jak styl autora. Być może rozczaruję teraz innych czytelników, bo ja się trochę zawiodłam, gdy się dowiedziałam, że ta jedna rywalka Callas – Carlotta Berlumi to postać fikcyjna. Jednak inspiracją do stworzenia tej antybohaterki były życiorysy wielu realnych rywalek słynnej śpiewaczki.
Minipowieść o magicznym i brutalnym świecie muzyki, o pasji i obsesji, o bardzo dużej cenie marzeń. Polecam.
Blog Książniczki
Subiektywnie i rzeczowo o moich lekturach.
niedziela, 23 listopada 2025
„Callas, moja rywalka” – Éric-Emmanuel Schmitt
sobota, 22 listopada 2025
„Jak Grinch stracił Święta!” – Alistar Heim, Aritstides Ruiz
Wydawnictwo: Kropka
Tytuł oryginału: How the Grinch Lost Christmas!
Data wydania: 2024-11-13
Liczba stron: 60
ISBN: 9788368121537
Na fali przedświąteczno-grinchowego klimatu, postanowiłam od razu przeczytać kontynuację historii napisanej przez Dr. Seuss’a w 1957 r., jednak autorstwa Alaistara Heima. Nie wiem co powodowało nim, by dopisać bardzo spójne z oryginałem dalsze losy Grincha – czy była to potrzeba wewnętrzna, czy może potrzeba rynku. Jednak obie książki, chociaż różnych twórców, tworzą komplet i chyba powinno się je czytać w duecie.
Grincz, po tym jak zakończyła się jego świąteczna przygoda, zmienił trochę nastawienie do świętowania. Celebruje ten czas najbardziej intensywnie i najlepiej ze wszystkich! W końcu to on musi być numer 1. Tak – ma cel i potwierdzi to wygrana w konkursie na najładniejszą choinkę!
Myślę, że po przeczytaniu tej historyjki, wszyscy zrozumieją w końcu, co znaczy dekoracja świąteczna w stylu Grincha. Nie ukrywam, że jest to coś, co i do mnie trafia. Poza tym tytuł dość przewrotny, ale nie bójcie się. Bajki kończą się dobrze.
Tym razem ilustracje kolorowe, rzekłabym z rozmachem – autorstwa Aristidesa Ruiza. Fajnie, że uniknięto „udziwniania” postaci na siłę, co się niestety często zdarza.
Jak już wspomniałam w poprzedniej opinii: obie książki o Grinchu to świetny pomysł na prezent mikołajkowo-gwiazdkowy. Ale koniecznie w komplecie. Polecam.
„Jak Grinch skradł Święta!” – Theodor Seuss Geisel
Wydawnictwo: Kropka
Tytuł oryginału: How the Grinch Stole Christmas!
Data wydania: 2023-11-08
Data 1. wydania: 1957-01-01
Liczba stron: 64
ISBN: 9788367859301
Grinch to już postać kultowa. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych, ale i w Polsce od jakiegoś czasu stał się bardzo modny. Pamiętam, że pierwszy raz zobaczyłam go w latach 90-tych, w jednej ze scen filmu „Kevin sam w Nowym Jorku”. Ten zniewalający uśmiech jest niezapomniany! Poza tym, kto nie lubi takich uroczych „czarnych charakterów”? Gargamel, Szpieg z Krainy Deszczowców, Wilk od zająca, Książe Iktorn itd., itp.
Kwestią czasu było zatem, żeby książka o Grinchu trafiła do mojej biblioteczki! Wprawdzie dostałam ją (wraz z kontynuacją) w zeszłym roku pod choinkę, ale uznałam, że przyjemność poznania historii zielonego złośnika zostawię sobie na okres przedświąteczny i tak też zrobiłam.
Zaskoczyło mnie, że jest to historyjka rymowana! Niestety bardzo krótka, bo przeczytałam ją błyskawicznie, jednak ma to też swoje plusy. Niewykluczone, że sięganie po tę książkę będzie nową, przedświąteczna tradycją… Oczywiście, idealnie nadaje się na prezent dla młodszych czytelników, by sami mogli doskonalić czytanie lub nawet dopiero się go uczyć.
Poza tym uważam, że każdy u kogo widok Grincha wywołuje chociaż mały uśmiech na twarzy, powinien sięgnąć po opowieść Dr. Seuss’a, gdyż jak się okazuje – nie taki Grinch straszny, jak go malują. I w tej kwestii również czekają niespodzianki.
Książka bardzo ładnie wydana, chociaż forma graficzna ograniczyła się tym razem do 3 kolorów: zielonego, czerwonego i białego (na okładce), a w środku królują czarno-białe szkice uzupełnione elementami czerwieni. Jest zatem dość oszczędnie, by nie powiedzieć, że ubogo. Ale pewnie dorosłym czytelnikom nie będzie to przeszkadzać. Zarówno treść jak i ilustracje autorstwa Theodora Seuss Geisela.
Polecam jako prezent świąteczny dla miłośników literatury oraz oczywiście Grincha!
środa, 19 listopada 2025
„Stolik dla dwojga” – Amor Towles
Wydawnictwo: Znak Literanova
Tytuł oryginału: Table For Two
Data wydania: 2025-02-26
Data 1. wydania: 2024-05-16
Liczba stron: 464
ISBN: 9788383670195
„Stolik dla dwojga” to zbiór opowiadań! Postanowiłam, że będzie to pierwsza informacja w mojej opinii, gdyż przed kupnem książki nigdzie się na nią nie natknęłam, a uważam ją za „dość” istotną. Niestety fakt, że są to właśnie opowiadania, okazał się największym rozczarowaniem. Po opisie książki, który jak się okazało był kompilacją fabuły poszczególnych opowiadań, spodziewałam się spektakularnego powrotu do bohaterów z debiutanckiej powieści autora. Po części tak było – w ostatniej minipowieści zbioru. Jednak nastawiałam się na coś więcej. Ciekawi mnie tylko, czy to celowy zabieg, czy może „niedopatrzenie”?
Zatem powtórzę: w „Stoliku dla dwojga” znajdziemy 6 opowiadań o zróżnicowanej tematyce oraz mini powieść, którą można potraktować jak dość zwięzłą kontynuację „Dobrego wychowania”.
Utwór „Kolejka” to dość humorystyczny opis perypetii wieśniaka o nazwisku Puszkin, który spod moskiewskiej wsi trafia do Nowego Jorku. Brzmi niewiarygodnie? Owszem!
„Ballada o Timothym Touchetcie” przedstawia losy młodego chłopaka, który postanawia zostać sławnym pisarzem. Wybrał jednak bardzo pokrętną drogę by osiągnąć ten cel.
„Hasta luego” opowiada o zaskakującym spotkaniu dwóch mężczyzn na lotnisku w Nowym Jorku, które było wynikiem odwołanego lotu. Z pewnością będzie to niezapomniany czas dla nich oraz jeszcze kilku innych osób.
„I will survive” to historia przykładnego i poukładanego małżeństwa, które jest takie tylko na pozór. Fakt – zaskakujący finał.
„Szmugler” to opowiadanie o małżeństwie, które w sali koncertowej spotyka staruszka nagrywającego potajemnie grę muzyków. Reakcja męża wywołuje całą lawinę następstw, która wpływa znacząco na wszystkich bohaterów.
„Fragment Di Domenica” to historia pewnego obrazu, który dla spadkobierców został podzielony na kawałki, tak by każdy mógł mieć kawałek dzieła sztuki. Pewnego razu, ktoś próbuje przywrócić mu pierwotny kształt, ktoś inny chce jednak na tym zarobić.
Generalnie, lubię od czasu do czasu sięgać po krótkie formy literackie. Mają swój urok. Są to zazwyczaj dość błyskotliwe historyjki z morałem, które skłaniają do refleksji z uśmiechem na ustach. Tak też było i w tym przypadku. Jednak, gdy czytelnik nastawia się na powieść porównywalną z innym dziełem autora, a otrzymuje coś innego, to w tym wypadku zaskoczenie wcale nie jest miłe. Reasumując, warto poznać powyższe utwory, jednak trzeba sięgać po tę książkę z innym nastawieniem niż moje.
Ostatni utwór to minipowieść „Eve w Hollywood”. I gdyby Amor Towles wydał ją jako osobną pełnowymiarową książkę, rozbudowując nieco poszczególne wątki, byłabym w pełni usatysfakcjonowana jako czytelniczka i fanka autora. Evelyn tym razem spotykamy w pociągu z Nowego Jorku do Chicago. Jednak, gdy zbliża się jej stacja końcowa, postanawia zrobić coś szalonego. Wykupuje bilet do Los Angeles i jedzie dalej. Po nowe doznania, po nową przygodę. Robi to, bo tak czuje, bo jest silna, niezależna, błyskotliwa, inteligentna i sama o sobie decyduje. Czy takiej kobiecie może coś przeszkodzić w realizacji zamierzonego celu?
Po dość długiej przerwie, jaka minęła od przeczytania „Dobrego wychowania”, traktowałam historię Eve jako odrębną historię. Pierwsza powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tym razem było poprawnie, lecz zabrakło mi tego „błysku”. Może jednak nie warto dwa razy wchodzić do tej samej rzeki? Może „Dobre wychowanie” nie powinno było doczekać się (poniekąd) kontynuacji?
Zastanawiam się nad ideą „Stolika dla dwojga”. Skąd takie zestawienie utworów? Hołd dla miasta? Bo to co łączy opowiadania to w zasadzie, poza formą literacką, tylko Nowy Jork. Z kolei ostatni utwór rozpoczyna się wyjazdem z niego i opisuje realia zupełnie innej społeczności – Los Angeles – gwiazd, sław, ludzi show-biznesu, których wszyscy znają z wielkiego ekranu…
Cóż, polecam wiernym miłośnikom twórczości Amora Towlesa i czekam na dzieło porównywalne z „Dżentelmenem w Moskwie”!
piątek, 17 października 2025
„Antykwariat cudzych wspomnień” – Weronika Wierzchowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2024-01-16
Liczba stron: 408
ISBN: 9788383521701
Czasami sięgam po książki nieznanych autorów, bo po prostu coś mnie do nich przyciąga. W tym wypadku była to obłędnie kolorowa okładka oraz tytuł. Zachęcona do przeczytania okładkowego opisu, poczułam, że chcę kupić tę książkę – mimo, że na półce czeka cała masa innych. Muszę stwierdzić, że powieść jest bardzo zaskakująca i mocno przewyższa „reklamę”.
Antykwariat to rodzinna firma prowadzona od trzech pokoleń. Założycielem był dziadek Teofil, po nim odziedziczyła go córka Anna, która z kolei zostawiła go swojej córce Agnieszce i to właśnie ona jest główną bohaterką książki. Bohaterkę poznajemy na różnych etapach życia, począwszy od bardzo wczesnego dzieciństwa. Każdy opisywany epizod z jej życia wiąże się bezpośrednio z cennym dla niej przedmiotem z przeszłości. Nierzadko są to prawdziwe antyki, jednak dla Agnieszki mają przede wszystkim wartość sentymentalną, gdyż wiążą się z różnymi bliskimi jej osobami lub wydarzeniami. I tak przy okazji „obcowania” z nimi, w przypływie jakichś silniejszych emocji, dziewczyna we śnie poznaje historię danego przedmiotu i jego pierwszej właścicielki. Bo tak się złożyło, że wszystkie te rzeczy należały kiedyś do bardzo silnych, damskich osobowości – nieważne czy to szylkretowa spinka, czy wojskowe amerykańskie glany albo srebrne pióro.
I tak, kolejne rozdziały ukazują życie Agnieszki w kilkuletnich odstępach. Wczesne dzieciństwo przechodzi w późniejsze, następie jest nastolatką przechodzącą etap buntu; studentką z wielką pasją i ideałami; młodą kobietą, która zakłada rodzinę i w końcu sama staje się matką. Te wszystkie wątki biograficzne uzupełniane są historyjkami z przeszłości – bliższej i dalszej. Czasem takimi sprzed zaledwie kilkudziesięciu lat, a czasem sprzed kilku lub kilkunastu tysiącleci!
Z każdej podróży w czasie Agnieszka zachowuje coś dla siebie, co ją inspiruje lub wspiera i niejako kieruje ją na właściwe tory w szczególnie trudnych chwilach. Przeszłość płynnie uzupełnia przyszłość. Z punktu widzenia czytelnika jest o tyle ciekawiej, że książka zyskuje jakby kolejne główne bohaterki, które grają w fabule pierwsze skrzypce i którym autorka spokojnie mogłaby poświęcić pełnowymiarową książkę.
„Antykwariat cudzych wspomnień” to w pewnym sensie powieść historyczna z duszą i wątkami feministycznymi. Oparta na wielu faktach i inspirująca do poszerzania swojej wiedzy w konkretnym temacie. Siłą rzeczy, autorka najbardziej bazuje na polskiej historii XX wieku, co akurat dla mnie jest zawsze zaletą. Oryginalny pomysł na fabułę zasługuje na szczególne uznanie. Bojowniczkom o „prawa kobiet” powinien przypaść do gustu motyw „silnej i wyjątkowej kobiety swoich czasów”, która je wyprzedzała czasem o całe dekady, nierzadko jednak zyskiwały (na szczęście!) uznanie już w swojej epoce, co było bardzo budujące.
Muszę zwrócić większą uwagę na inne powieści autorki. Kto wie, może kiedyś wrócę do twórczości Weroniki Wierzchowskiej… To pierwsze spotkanie pozostawiło bardzo przyjemne odczucia i zasiało chęć na więcej. Polecam.
niedziela, 12 października 2025
„Bez miłości” – Zofia Mąkosa
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Pomiędzy (tom 2)
Data wydania: 2025-06-04
Liczba stron: 336
ISBN: 9788327168634
W drugim tomie zwyczajowo następuje kontynuacja wątków zapoczątkowanych w pierwszej części cyklu. Tak więc, Weronika decyduje się na małżeństwo z rozsądku, wchodząc tym samym do niemieckiej rodziny, co obiektywnie może mieć sporo plusów, mimo oczywistych minusów. Jednak przez swój charakter i upór odnajduje swoje miejsce i z każdym dniem jej pozycja umacnia się. Wątek dotyczący Joanny również związany jest ze sferą uczuciową. Zauroczenie Stanisławem nie chce osłabnąć, jednak rozsądek nakazuje się rozglądać za innymi „apsztyfikantami”. Młoda kobieta wykorzystuje okazję by sprawdzić swoje uczucia. Jednocześnie stawia na samorozwój i zdaje maturę. Poza tym kontynuuje swoją działalność wywiadowczą…
Niebywałą zaletą cyklu jest możliwość obserwowania zmian historycznych i codziennego życia społecznego z początku ubiegłego stulecia na terenach przygranicznych. Powieści pisane przez historyczki mają tę zaletę, że w bardzo przystępny sposób można przyswoić wiele faktów ale i ciekawostek historycznych. Minusem może być fakt, że trochę brakuje lekkości pióra. Przy pierwszym tomie chyba tak tego nie odczuwałam (a może już zapomniałam…). Jednak teraz miałam wrażenie, że obserwuję bohaterów z bardzo daleka i dochodzi do mnie tylko ta powierzchowna warstwa.
Czytając powieści niektórych moich ulubionych autorek, odczuwam emocje, które towarzyszą bohaterom, niemal tak jakbym znajdowała się w samym środku fabuły i trzymała ich za rękę. W tym przypadku czułam się jakbym czytała relację albo sprawozdanie i to dość rzeczowe. Autorka punktuje, wymienia, stwierdza. Dość chłodno. Nie wiem skąd ta zmiana. Brak serca do kolejnej części cyklu? Może ogólnie… do kolejnej książki? Niestety, nie była to porywająca lektura. Ot, po prostu przeczytana/odczytana książka. Oczywiście, jeśli się pojawi, sięgnę po kolejny tom serii, by móc zamknąć otwarte wątki z drugiej części, jednak jakoś wiele sobie po nim nie obiecuję. Szkoda.
niedziela, 5 października 2025
„Drabina” – Eugenia Kuzniecowa
Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginału: драбіна
Data wydania: 2024-02-05
Liczba stron: 304
ISBN: 9788324068272
Debiut Eugenii Kuzniecowej bardzo przypadł mi do gustu. Jej kolejna książka też zrobiła na mnie duże wrażenie, chociaż jest zupełnie inna. Fajnie, że autorka nie powiela schematów. Mimo małego doświadczenia, ma swój wyczuwalny styl, który bardzo dobrze się przyswaja. Tym razem tematyka trudniejsza, ale dzięki humorowi i lekkości pióra, nie tak przytłaczająca jakby można było się spodziewać.
Tolik zawsze marzył o swoim domu w Hiszpanii i kiedy to marzenie udało mu się zrealizować, wybuchła wojna w Ukrainie. Zanim tak naprawdę poczuł, że ma to swoje miejsce, do domu przyjechali nowi lokatorzy – jego mama, siostra z koleżanką, ciotka i wuj oraz dwa koty i pies. Oczywiście, nie negował ani przez chwilę konieczności pomocy bliskim – to było naturalne, że z nim zamieszkają, jednak nie ukrywajmy: okoliczności obiektywnie zaczęły być mocno uciążliwe. Do tego stopnia, że Tolik do swojego pokoju zaczął wchodzić po drabinie, by mieć chociaż trochę prywatności.
Lubię książki, których fabuła bazuje na doświadczeniu i konkretnej wiedzy, a kto lepiej napisze powieść dotyczącą spraw Ukraińców niż właśnie Ukrainka. Z tego co widzę, najnowsza powieść, autorki, która wyjdzie w listopadzie, również dotyczy spraw Ukrainy. Myślę, że to bardzo dobre posunięcie. Propagowanie wiedzy na temat pewnych zjawisk i problemów społecznych to jedna z funkcji literatury. Lubię kiedy powieści mają drugie dno i nie są tylko i wyłącznie fikcją literacką. Coś czuję, że Kuzniecowa swoim posunięciem zajęła pewną niszę na rynku literackim.
„Drabina” nie skupia się jednak na okrucieństwie i brutalnej stronie wojny. Informacje z frontu przemycane są bardzo oszczędnie w tle historii. W powieści przedstawiono jednak „dramat” jednostki – czy raczej jednostek, gdyż każdy z bohaterów przeżywa nową dla niego sytuację w zupełnie odmienny sposób. To wszystko skonfrontowane jest również z postawą głównego bohatera – introwertyka, który nie ukrywa, że boi się walczyć. Wszyscy muszą jakoś odnaleźć się w tej nowej sytuacji, znaleźć swoje miejsce i odnaleźć także cel swoich działań. Wkrótce, za jakiś czas, gdy już codzienny widok na hiszpańską winnicę po sąsiedzku, chociaż w pewnym stopniu „zaleczy” skołataną psychikę.
Czego nauczą się o sobie i o relacjach z bliskimi? Jakie korzyści przyniesie im ta – kolokwialnie mówiąc – niekorzystna sytuacja? Tego wszystkiego dowiecie się z powieści pt. „Drabina”. Humor i dowcip w odpowiedniej – wyważonej – dawce sprawi, że lektura mimo wszystko będzie przyjemnością. Polecam!





