Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2024-05-14
Liczba stron: 352
ISBN: 9788383381893
Jestem dość mocno zdziwiona ostatnią powieścią Ałbeny Grabowskiej. Szczerze powiedziawszy, podczas czytania odniosłam wrażenie, że autorką jest zupełnie ktoś inny. Całkowicie inny styl, narracja, bohaterowie, ich język, sama konstrukcja książki, klimat. Owszem, fajnie gdy autor zaskakuje, jednak zastanawia mnie, dlaczego ta powieść jest tak bardzo inna. Niestety, podczas czytania brak było tej lekkości, tym razem kolejne strony nie znikały w oka mgnieniu – wręcz trzeba było brnąć przez kolejne rozdziały.
Warszawa lata 60-te. Główną bohaterką książki jest nastolatka – Aleksandra, która mieszka tylko z babcią, ponieważ jej mama – ze względu na traumatyczne wydarzenia związane z powstaniem warszawskim – przebywa w Tworkach. Ojciec zginął tragicznie tuż po wojnie. Dziewczyna przygotowuje się do matury, ma plany i marzenia – czasem dość naiwne, jak to w tym wieku. Ponieważ sytuacja jest dość ciężka, zarówno Ola jak i babcia dorabiają sobie szyjąc i przerabiając stroje. Żyją dniem codziennym. Dziewczyna przeżywa w końcu pierwszą wielką miłość, a zarazem rozczarowanie. I cały czas marzy – marzy by wyrwać się z tego kraju, by wyjechać za granicę. Żadna z kobiet nie zdaje sobie sprawy, że są obserwowane przez tajnego współpracownika Czyżyka. Komu i dlaczego donosi ta „życzliwa” z najbliższego otoczenia?
Wielką zaletą książki jest bez wątpienia tematyka – bardziej współczesna niż tak bardzo popularne lata drugiej wojny światowej, które to – przynajmniej mi – trochę się już „oczytały”. Dobrze iść o „krok” dalej. Czasy powojenne – jak każdy okres – posiadają potencjał, jednak ciągle niewykorzystany przez współczesnych autorów. Tym razem Grabowska opisuje lata 60-te. Przybliża czytelnikowi realia tamtych lat – zwykłą, szarą i ciężką codzienność. Społeczeństwo, które za plecami nadal odczuwa tragizm powstania, musi zmagać się z nowym porządkiem. Ten trud i znój jest bardzo dobrze wyczuwalny w trakcie lektury. Natomiast fragmenty dotyczące donosów TW Czyżyka uświadamiają, w jakim napięciu żyli wówczas ludzie. Praktycznie, nikt nie mógł czuć się całkiem swobodny – nawet w domu, bo przecież nawet „ściany mają uszy”. Potworne i frustrujące doświadczenia.
Bardzo wielkim zaskoczeniem okazały się tym razem postaci. Zdarzyło mi się to pierwszy raz, ale żaden z bohaterów nie budził mojej jednoznacznej sympatii. Owszem, posiadali oni również pozytywne cechy, jednak antypatyczne zdecydowanie je przysłaniały. I tak mamy: pracowitą, chociaż zarozumiałą Aleksandrę; poczciwą, chociaż stetryczałą i patrzącą wybiórczo babkę; Janka – niby chłopaka idealnego, który jednak okazuje się być wygodnym i chętnie korzystającym z protekcji cwaniaczkiem; jego nowobogacką i wręcz prymitywną matkę, która nie sięga dalej niż czubek własnego nosa – no może jeszcze nosa swojego syneczka. Każda z postaci (nawet te drugoplanowe czy epizodyczne) posiada całą gamę cech negatywnych. Pierwszy raz nie byłam w stanie kibicować bohaterom i trzymać za nich kciuki. Dość męczące odczucie.
Jeśli chodzi o fabułę, to owszem, autorka miała ciekawy pomysł. Historia rodziny Oli i tym samym jej jest intrygująca. Jednak sama realizacja jakby autorce tym razem nie wyszła. Język, którym mówili bohaterowie nękał i dręczył. To nie było przyjemne czytanie, tak jak zawsze w przypadku książek Grabowskiej. Zatracenie się w historii było wręcz niemożliwe. Jednocześnie fabuła opisana dość pobieżnie, trochę po łebkach – na zasadzie dość rzeczowej relacji.
Zakończenie otwarte – czytelnik może je sobie zinterpretować jak chce. Ten zabieg daje możliwości kontynuacji, jednak mam nadzieję, że autorka nie skorzysta z tego i da sobie spokój z tego typu „nowościami”. Ze względu na tło historyczne i inne niż zawsze realia polecam, ale radzę uzbroić się w cierpliwość i zacisnąć zęby. Niemniej jednak nie żałuję lektury, bo jest to przynajmniej „JAKAŚ” książka i wywołuje emocje, a że raczej negatywne to już insza inszość.
niedziela, 6 października 2024
„Odlecieć jak najdalej” – Ałbena Grabowska
poniedziałek, 23 września 2024
„Brama do nieba” – Éric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Cykl: Podróż przez czas (tom 2)
Tytuł oryginału: La Porte du ciel
Data wydania: 2023-10-02
Liczba stron: 496
ISBN: 9788324096466
Cykl „Podróż przez czas” to dość specyficzne dzieło Schmitta. Zupełnie inne niż jego pozostałe utwory. Zazwyczaj przez jego prozę „przelatuję” z prędkością światła – ani się obejrzę, a czytam już ostatnią stronę książki. Przez kolejne części serii podróżuje się, poświęcając dużo czasu – nieśpiesznie, z refleksją, z zadumą. Tytuł jak najbardziej trafny. I wydaje mi się, że odzwierciedla pracę, jaką autor włożył w jego tworzenie. Przypomnę, że pisał ten cykl 30 lat.
„Brama do nieba” rozpoczyna się tajemniczą sceną w jaskini. Noam budzi się z długiego snu, nie wie jak trafił do tego miejsca, nie wie jaki jest rok. I nie rozumie dlaczego jeszcze żyje. Na szczęście wkrótce pojawia się ukochana Nura i wiele pytań znajduje swoją odpowiedź. Oboje sądzą, że teraz będzie już tylko dobrze, że zostaną razem mimo obiektywnych trudności. Jednak, pewnego dnia Nura znika. Noam nie może pogodzić się z faktem, że nie udało mu się obronić ukochanej przed porwaniem. Postanawia, że znajdzie ją za wszelką cenę. Poszukiwania okazują się jednak niezwykle żmudne. Po sześciu latach mężczyzna trafia do Babelu. Zaskoczony, uświadamia sobie, że znalazł tutaj kogoś zupełnie innego. Kogoś, kogo wolałby nigdy więcej nie zobaczyć…
Chociaż historia Noama intryguje i trzyma w napięciu, podobnie jak w pierwszym tomie, to fabułę spowalniają w pewnym sensie liczne przypisy, dotyczące aktualnych wydarzeń historycznych, nierzadko zajmujące na stronie więcej miejsca niż główny tekst. Przyznam, że niestety było to dość irytujące, gdyż te przypisy były w większość przypadków dość chaotyczne. Poza tym odnoszę wrażenie, że Schmitt w „Bramie do nieba” bardziej skupił się na starożytnych wydarzeniach związanych z budową Wieży Babel oraz historią Abrahama niż na głównych bohaterach. Chyba, że był to celowy zabieg – by czytelnik mógł bardziej się wczuć w położenie Noama, któremu ukochana kobieta cały czas regularnie gdzieś umyka, podobnie jak szczęście i spełnienie.
Paradoksalnie – w zestawieniu z bieżącymi wydarzeniami – przerywniki między rozdziałami, opisujące czasy współczesne i dość dramatyczne wydarzenia, dawały przyjemne odprężenie. Skoro Noam dotrwał do współczesności… Podobnie, wyciągając wnioski z obszerności dwóch pierwszych tomów, można przypuszczać, że cykl będzie obejmował jeszcze kilka części. Pod warunkiem, że Schmitt nie zmieni koncepcji.
Czasy starożytne nigdy nie były okresem historycznym, który by mnie fascynował. Może z tego powodu „Brama do nieba” nie oczarowała mnie tak jak pierwsza część cyklu. Oczywiście, jestem niesamowicie zaciekawiona jak potoczą się dalsze losy Noama i Nury. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną część. Na podziw zasługuje pomysł jaki przyświeca temu monumentalnemu dziełu (mam na myśli całość – cały cykl). Połączenie wydarzeń historycznych z fikcyjnymi zdarzeniami i postaciami na tak długim odcinku czasu wymaga nie lada wiedzy, fantazji i umiejętności. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie dzieło życia Schmitta, czyli ostatnie, które będą mieli okazję przeczytać jego miłośnicy…
środa, 18 września 2024
„Madame Pylinska i sekret Chopina” – Éric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak Literanova
Seria: Cykl o Niewidzialnym
Tytuł oryginału: Madame Pylinska et le secret de Chopin
Data wydania: 2019-02-25
Data 1. wydania: 2018-03-28
Liczba stron: 96
ISBN: 9788324048533
Schmitt należy do grona pisarzy, których twórczość chciałabym poznać kompleksowo. Kwestią czasu było więc sięgnięcie po tę niewielką objętościowo historię o odwrotnie proporcjonalnym do grubości przesłaniu. Powodem przeczytania właśnie teraz tej książki jest spektakl pt. „Pani Pylińska i sekret Chopina”, który odbędzie się dzisiaj w sulechowskim Domu Kultury i na który oczywiście się wybieram. Dodam jeszcze, że mocno zaskoczyła mnie dostępność (lub raczej niedostępność) książki Schmitta. Ciekawe z czego wynika tak niewielki nakład.
„Madame Pylińska i sekret Chopina” to bardzo osobista historia, w której pisarz opisuje swoją fascynację muzyką Chopina. A jak powszechnie wiadomo, teatr i muzyka odgrywają prawie równą rolę w życiu Schmitta co literatura. W tej autobiograficznej mini-powieści przeczytamy o momencie, który odczarował „intruza” zajmującego salon w domu Schmittów i sprawił, że mały Eric zapragnął grać na fortepianie. Przeczytamy o kolejnej kobiecie, która otworzyła przed nim magiczny świat muzyki polskiego kompozytora. Czytelnik będzie mieć również okazję, by podpatrzeć niezwykle oryginalne, ale jakże skuteczne lekcje gry na fortepianie. Które – jak się okaże – uczyły o wiele więcej niż „tylko” gry na instrumencie.
Bez zbędnych słów – absolutny konkret w niezwykle subtelnym i otulającym stylu Schmitta. Powieść urocza, magiczna, eteryczna, która niesie ze sobą wielki ładunek emocjonalny. Polecam czytać przy muzyce Chopina (chociażby znalezionej na YT). Tworzy się wtedy wyjątkowy klimat, co tylko podbija fabułę. Jestem niezwykle ciekawa, jak po tej lekturze odbiorę dzisiejszy spektakl teatralny. Cóż… Schmitt zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Jestem świeżo po obejrzeniu spektaklu „Pani Pylińska i sekret Chopina”, którym jestem zachwycona chyba nawet bardziej niż książką Schmitta. Chociaż, gdyby nie proza Schmitta, pewnie nie byłoby takiego efektu. Genialnym posunięciem było właczenie do spektaklu muzyki na żywo. Utwory Chopina i Liszta wykonała Lena Ledoff nadając przedstawieniu wyjątkowego klimatu. Joanna Żółkowska idelnie wpisała się w rolę ekscentrycznej pani Pylińskiej. Wprawdzie Kacper Kuszewski wizualnie nie przypomina Ericha-Emmanuela jednak poradził sobie z rolą. Jestem zaszczycona, że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu organizowany przez Slechowski Dom Kultury w ramach Festiwalu Muzyki Fryderyka Chopina.
czwartek, 29 sierpnia 2024
„Jak u Barei, czyli kto to powiedział” - Rafał Dajbor
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Seria: Seria Biograficzna [Krytyka Polityczna]
Data wydania: 2019-05-10
Liczba stron: 336
ISBN: 9788366232242
Wydawać by się mogło, że ta książka to strzał w dziesiątkę w przypadku takiego miłośnika twórczości Mistrza Barei jak ja. Tym bardziej, że na moim koncie jest już kilka pozycji sritce o reżyserze i jego filmach. Przyznam, że spodziewałam się czegoś innego po tym zbiorze – niestety, chwilami był dość nużący i niewiele nowego dowiedziałam się o kultowych komediach.
Książka składa się z 9 rozdziałów. Każdy z ośmiu pierwszych dotyczy konkretnych „aktorów Barei”, a ostatni poświęcony jest kilku artystom, którzy również zapadli widzom w pamięć, jednak o których nie ma zbyt wielu informacji w archiwach. Zatem autor nie był wstanie opisać ich życia w „typowej długości” – około 30-stronnicowym rozdziale.
Schemat poszczególnych rozdziałów jest taki sam. Punktem wyjścia jest opis sceny filmowej z kultowym tekstem, który przeszedł do historii kina i który zna chyba każdy widz. Często teksty te żyją już swoim życiem i powtarzane są w przeróżnych sytuacjach – w życiu codziennym, w telewizji, na łamach książek. Następnie, opisywana jest biografia aktorów, czasem cytowane są wypowiedzi na ich temat ludzi ze środowiska. Pomiędzy tymi wywodami (przy odrobinie szczęścia) można wyłapać jakieś perełki – ciekawostki, dotąd nieznane z innych źródeł. Niestety, w moim przypadku tych nowych informacji było bardzo mało. Pomijam oczywiście same biografie aktorów. Jednak sposób opisywania ich życia był dość monotonny – suche encyklopedyczne fakty. Czasem tylko uzupełnione anegdotami.
Czy polecam tę książkę miłośnikom Barei? Raczej jest to książka dla miłośników kina ogólnie. Aktorzy, którzy opisani są w tym zbiorze nie należą raczej do popularnych artystów. Kojarzeni są przeważnie z tej jednej konkretnej sceny z „Misia”, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” lub „Bruneta wieczorową porą” – gdyż autor ograniczył się do kultowych tekstów z tych trzech komedii. Zatem, jeśli interesują kogoś sylwetki mniej znanych, aczkolwiek charakterystycznych postaci, wybór będzie odpowiedni. Przede mną jeszcze druga część serii – poświęcona rolom damskim. Mam nadzieję, że będzie różniła się od tego tomu in plus.
piątek, 23 sierpnia 2024
„W świetle latarni” – Zofia Mąkosa
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Pomiędzy (tom 1)
Data wydania: 2024-07-03
Liczba stron: 352
ISBN: 9788327167194
Kolejna książka lubuskiej autorki, traktująca o moim regionie, za mną. Ponownie jest to część trylogii, tym bardziej cieszy fakt, że wkrótce powrócimy do bohaterów opowieści i będziemy mogli znowu podglądać ich perypetie. Dla niektórych czytelników będą to z pewnością losy zbliżone do historii rodzinnych, opowiadanych z pokolenia na pokolenie. W najnowszym cyklu pt. „Pomiędzy” Zofia Mąkosa poszła kawałek dalej i postanowiła odkryć nowe dla siebie tereny, czyli Trzciel i jego okolice oraz Poznań. Historia dotyczy również okresu, który jeszcze nie jest tak chętnie opisywany w literaturze współczesnej jak druga Wojna Światowa, a mianowicie – przemiany po Wielkiej Wojnie, dotyczące głównie wytyczania nowych granic i tego co się z tym wiązało bezpośrednio dla mieszkańców terenów przygranicznych.
Czytając „W świetle latarni” odniosłam wrażenie, że autorka zmieniła trochę koncepcję swoich książek. Dużo bardziej rozwinięte jest tło powieści, opisujące wnikliwie wydarzenia historyczne, przemiany społeczne i realia panujące w dawnych czasach. Jest to w pewnym sensie zrozumiałe, szczególnie biorąc pod uwagę jaki zawód wykonywała Zofia Mąkosa. Ubolewam jednak, że warstwa fabularna zeszła na dalszy plan. Oczywiście, książka opisuje perypetie bohaterów związanych z Trzcielem, jednak dość ogólnie i jakby z doskoku.
Głównymi bohaterkami książki są kobiety. Jedną z nich jest Joanna – młoda wdowa, która w dzieciństwie została sierotą i wakacje spędzała przy obcej rodzinie w Trzcielu, gdzie za wakacyjny wikt i opierunek pomagała w gospodarstwie. Po latach spędzonych w Poznaniu przy mężu, nadarza się okazja, by ponownie spotkać się ze swoją przyszywaną rodziną – jedyną rodziną jaką zna. Tam okazuje się, że ciocia zmarła kilka lat temu przy porodzie najmłodszej córki, a domem zajmuje się starsza – Weronika. Między kobietą a nastolatką dość szybko nawiązuje się nić sympatii i porozumienia. Ciekawe jak rozwiną się ich losy w drugim tomie.
Z pewnością, gdyby w czasie szkolnym istniały podobne książki lub nauczyciele w szkole opowiadaliby tak zajmująco jak autorka, to w niejednym młodym człowieku rozbudzono by zamiłowanie do historii, tak często jednak nużącej i wypełnionej suchymi faktami. Niestety, sama należę do osób, które niezbyt miło wspominają te lekcje w szkole. Zofia Mąkosa niezwykle interesująco i przystępnie opisuje dawne czasy. Jej proza wypełniona jest ciekawostkami i faktami historycznymi. Nie omija nie tylko przemian gospodarczo-historycznych ale i bardzo wiernie oddaje realia tamtych lat. Codzienność, jaka wyłania się z kart jej książki sprawia, że czytelnik ma wrażenie jakby sam uczestniczył w tych wydarzeniach lub był ich bezpośrednim świadkiem. To wszystko jednak sprawia, że książka bardzo mocno przypomina reportaż historyczny, a nie beletrystykę z historią w tle.
Mimo to nie zmienia to faktu, że „W świetle latarni” czyta się bardzo dobrze. Fabuła wciąga, ciekawość zostaje rozbudzona, zachęcając czytelnika do kolejnych części serii. Myślę, że warto byłoby rozpropagować powieści Zofii Mąkosy również wśród młodszego pokolenia, chociażby żeby pokazać, iż historia może być – kolokwialnie mówiąc – fajna. Na spotkaniach autorskich zdecydowanie dominuje pokolenie seniorów, chociaż wg mnie autorka kieruje swoje książki do wszystkich grup wiekowych. Polecam. Nieprzecenione źródło informacji na temat Trzciela i okolic przygranicznych z czasów po pierwszej wojnie światowej.
piątek, 16 sierpnia 2024
„Ktoś inny” – Guillaume Musso
Wydawnictwo: Albatros
Tytuł oryginału: Quelqu'un d'autre
Data wydania: 2024-08-14
Liczba stron: 320
ISBN: 9788383612645
Zeszłoroczna informacja, że autor robi sobie roczną przerwę od pisania, by poświęcić więcej czasu rodzinie, a w szczególności dzieciom, martwiła z pewnością nie tylko mnie, ale i całe rzesze fanów – tym bardziej, że Musso przyzwyczaił swoich czytelników, że każdego roku mogą czytać dwie nowe powieści. Pojawienie się tej książki było zatem ogromną niespodzianką – dla mnie przy okazji urodzinową. Ciekawe co skłoniło pisarza do zmiany decyzji…
„Ktoś inny” to zaskakujący, gwałtowny i wciągający od pierwszej strony thriller psychologiczny, od którego nie można się wręcz oderwać. Świadczy o tym chociażby fakt, że przeczytałam go w ciągu jednego dnia. Nie sposób było odłożyć książkę na dłużej. Ciekawość była większa. Powieść zaczyna się bardzo mocną sceną – brutalnym zabójstwem bardzo bogatej dziedziczki włoskiej rodziny. Dziennikarki i wydawczyni, spełnionej matki dwójki dzieci oraz szczęśliwej żony sławnego i zdolnego muzyka jazzowego. Kobieta sukcesu w każdej dziedzinie. Kto mógł być jej wrogiem? Kto chciałby jej zaszkodzić, albo może kto chciałby ją ukarać i dać nauczkę, gdyż sposób, w jaki została zabita był jednoznaczny – zanim ostatecznie odejdzie, miała cierpieć i to długo.
Niestety, ani policja, ani prywatni detektywi nie znajdują praktycznie niczego. Nie ma podejrzanych, praktycznie nie ma śladów, wszystkie tropy kończą się szybciej niż się zaczęły. Śledztwo utkwiło w martwym punkcie. Dla Adriena to sytuacja nie do zniesienia – chce poznać prawdę za wszelką cenę – dla siebie, ale przede wszystkim dla dzieci, które są całym jego światem. Po roku od tragedii na jachcie, policja dostaje anonimowy telefon. Sprawą zajmuje się lokalna policjantka, z której łatwo będzie zrobić kozła ofiarnego, gdy tajemnica przerośnie nie tylko ją ale i całą grupę dochodzeniową. Czy śledztwo pomoże Adrienowi w końcu zasnąć w spokoju, czy będzie oczyszczające również dla Justine, która tak naprawdę nigdy nie marzyła by zostać policjantką? Czy odkryją kto stoi za śmiercią Oriany Di Pietro?
Wielowymiarowa i wielowątkowa powieść, której każdy z bohaterów ma swoją prawdziwą wersję sytuacji i która pozornie wyklucza się z innymi wersjami. Nic nie jest takie, jakie wydaje się być na początku. Fabuła typowa dla autora – zawiła, pełna suspensów, dynamicznie dochodzi do nieprzewidzialnego finału. Różnica polega na tym, że tym razem Musso zrezygnował ze swoich sztandarowych elementów bajkowo-metafizycznych. Jest brutalnie realistycznie, ale równie przyciągająco. Bardzo barwni i różnorodni bohaterowie – jedni irytują, inni przerażają, jednych można podziwiać, innym współczuć. Nie są nijacy – mocno zapadają w pamięć.
Jedna z lepszych powieści autora. Szkoda tylko, że dużo krótsza niż wcześniejsze, bo przyjemność szybko się kończy. Może dlatego, że nieplanowana i napisana jakby na prędce. Mimo to świetna rozrywka. I zaskakujące dwa zakończenia – zarówno całej zagadki jak i epilogu. Nie spodziewałam się tego po Musso.
czwartek, 15 sierpnia 2024
„Szczęśliwy pech” – Iwona Banach
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 2024-06-20
Liczba stron: 320
ISBN: 9788382744088
Oto i kolejna książka przeczytana przeze mnie w ramach akcji recenzenckiej organizowanej przez wydawnictwo „Dragon”, a zarazem trzecia autorstwa Iwony Banach. Nie ukrywam, że z każdą kolejną książką proza autorki coraz bardziej mi się podoba i coraz mocniej mnie bawi. Mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że autorka świetnie odnalazła się w gatunku jakim jest komedia kryminalna. Wyraźnie zauważalny jest też progres w warsztacie literackim, co zawsze cieszy czytelników.
„Szczęśliwy pech” to zabawna opowieść z dreszczykiem (lub/i dreszczami powodowanymi przez śmiech), której główną bohaterką jest Reginalda Kozłowska – początkująca i bardzo pechowa pisarka z ogromną fantazją i rozmachem. Jej drugie imię, nadane jej przez otocznie, to kataklizm – lub ewentualnie totalny kataklizm. Jedno jest pewne – z nią nigdy nie jest nudno! Przekona się o tym bardzo szybko gospodarz, u którego w zacisznej okolicy wynajęła pokój, by móc w spokoju skończyć pisać swoją drugą powieść. Miedzy Regi i Rafałem iskrzy od pierwszej sekundy. Powiedzenie, że kto się czubi, ten się lubi ma tu stuprocentowe potwierdzenie. A mężczyźnie nie będzie przeszkadzać nawet fakt, że nie tylko wywróciła jego życie i dom do góry nogami, ale prawie go zburzyła – oczywiście w słusznej sprawie! – gdyż w końcu zaczął czuć, że żyje.
Komedia kryminalna, więc oczywiście nie obędzie się bez specyficznej afery kryminalnej, której początek niespodziewanie zbiegł się z pojawieniem Regi we wsi, która zawsze pojawiała się w miejscu, gdzie zdarzyła się jakaś tragedia lub wypadek – względnie „niezamierzone nieporozumienie”. Jest w tym wszystkim tak urocza, że nie sposób złościć się na nią dłużej niż 5 minut.
Komedia kryminalna – komedia pomyłek – komedia romantyczna – wspólny mianownik: bardzo dużo humoru, zabawnych sytuacji i dowcipnych dialogów. Świetna rozrywka – książka przy której można odreagować. Lekka, przyjemna i zabawna. Miło spędzony czas. Jestem ciekawa czy duet Regi i Rafał pojawi się jeszcze kiedyś w innej powieści Iwony Banach.