środa, 25 maja 2022

„Kalendarz i klepsydra” – Tadeusz Konwicki

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2020-01-01
Data 1. wyd. pol.: 1989-01-01
Liczba stron: 480
ISBN: 9788324060450

Książkę tę dostałam w prezencie od koleżanki, która jest polonistką. Z racji zawodu czyta dużo – mogę powiedzieć zawodowo i prywatnie. Chyba jednak średnio zna mój gust czytelniczy. Właściwie nie mam pojęcia dlaczego dała mi właśnie tę książkę. Od czasów szkoły, kiedy to przeczytałam „Małą apokalipsę”, nie miałam do czynienia z Tadeuszem Konwickim. Jakoś jego twórczość nie trafiała do mnie – ani filmy, ani książki.

Wydanie które otrzymałam jest wzbogacone reportażem „Ameryka, Ameryka”, który opowiada o doświadczeniach pisarza z podróży za ocean. Jest to reportaż w formie luźnych zapisków na przeróżne tematy związane z chwilą obecną. Podobną formę ma zresztą dalszy ciąg książki czyli ten „właściwy” – „Kalendarz i klepsydra”. To z kolei są wspomnienia z lat 1973-1974 roku. Zapiski dotyczą jednak o wiele szerszego okresu czasu. Wspomina również dzieciństwo i młodość. Pisze także o swoich wojennych doświadczeniach. Pisze o współczesnej pracy zawodowej, o znajomych, rodzinie, „kolegach po fachu”. Pisze o tym co mu w danej chwili przyjdzie do głowy. Czyli pisze w zasadzie o wszystkim i – aż chciałoby się powiedzieć – o niczym…

I to właśnie przeszkadzało mi w tej książce najbardziej i mocno umęczyło podczas czytania. Chaos myślowy. Jakby brakowało mu koncepcji. Taki słowotok – pisanie co mu ślina przyniesie na język, pisanie tego co mu właśnie przyjdzie do głowy. Pisanie dla samego pisania. Pisanie dla „ćwiczenia” warsztatu, a ten – nie da się ukryć – naprawdę zasługuje na uznanie. Stylistycznie książka jest bardzo dobra. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Jednak w moim przypadku – niestety – nie jest istotne tylko „jak” ale i – a może przede wszystkim – „co”. Z tego względu, mojej oceny całości nie uratował nawet bardzo dobry styl pisarza.

I chociaż lubię książki z historią w tle, z których mogę dowiedzieć się sporo o społeczeństwie i realiach dawnych lat, to niestety ta książka mi tego praktycznie nie dała. Zbiór anegdot, które przytaczał pisarz dotyczył raczej jego bardzo osobistego świata i otoczenia. Za mało było w nich jakiegoś uniwersalizmu, który mógłby zaciekawić – i to po tak wielu latach. Może ta książka po prosu nie nadaje się dla współczesnego czytelnika? Niestety – mnie nie porwała, a przeciwnie już po kilku stronach działała usypiająco. Szkoda, bo wiele sobie obiecywałam po opisie tej książki i opiniach innych czytelników. Polecam jedynie wielkim miłośnikom wszelakiej twórczości Tadeusza Konwickiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.