Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginału: Distant shores
data wydania: 12 sierpnia 2020
ISBN: 9788381394147
Liczba stron: 408
Od pierwszej powieści Kristin Hannah jaką przeczytałam, autorka oczarowała mnie swoją twórczością. Fakt faktem, swoim „Słowikiem” mocno podniosła poprzeczkę. Ale zarówno wcześniejsze jak i późniejsze jej utwory skradły moje serce. Może jedną czy dwie książki oceniłabym troszkę słabiej. Jednak „Odległe brzegi” to jakiś wyjątek potwierdzający regułę – przynajmniej chcę w to wierzyć. Być może pisząc tę powieść miała gorszy czas, może terminy goniły, ale to co dla niej było zawsze charakterystyczne, totalnie wyparowało z tej książki.
„Odległe brzegi” to opowieść o małżeństwie, które po 24 latach wspólnego bycia razem, nagle zaczęło wątpić w swoje uczucia. Małżonkowie zdali sobie sprawę, że właściwie już od dawna nie są ze sobą szczęśliwi. Chociaż tak naprawdę nie mogą powiedzieć, że już się nie kochają. Kochają ale inaczej niż na początku. Obecna sytuacja bardziej zaczęła ciążyć Elisabeth, która w pustym domu, po tym jak córki zaczęły studia i własne życie, stwierdziła, że gdzieś po drodze zagubiła całą siebie. Zagubiła, a może zapomniała o sobie, bo żyła życiem innych ludzi – swoich najbliższych. Uznała, że czas na zmiany!
Pomysł na temat książki i jej fabułę brzmią bardzo interesująco. Problemy jakie porusza Hannah, również mogą zaciekawić niejednego czytelnika. „Odległe brzegi” to powieść, która podkreśla jak ważna jest w życiu pasja i zdrowy egoizm, na który każdy powinien sobie pozwolić. Pamiętając o wszystkich dookoła i dbając o nich, nie można zapomnieć o sobie. To oczywiście powieść o roli przyjaźni, miłości i rodziny, które dają poczucie bezpieczeństwa i stanowią punkt odniesienia. I wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że tym razem Kristin Hannah napisała książkę w zupełnie inny sposób. Tym razem nie było tak emocjonująco, porywająco i przejmująco jak zawsze. Same postacie są całkiem w porządku i mają potencjał, jednak dylematy jakie nimi kierują, wybory których dokonują, dość infantylne. Może nie są to bohaterowie całkowicie „drewniani”, jednak mocno „niedopracowani”. Jakby były to zaledwie szkice, nad którymi trzeba jeszcze popracować.
To Kristin Hannah, więc nie mogło być tak całkiem źle. Było ok – zaledwie OK – a nie świetnie czy genialnie – jak zawsze. Książa przeczytana dość leniwie i nieśpiesznie, bo w przeciwieństwie do innych powieści, tę można było odłożyć „na później”. Trochę szkoda. Jeśli komuś wpadną w ręce „Odległe brzegi” i będzie mieć sporo wolnego czasu, może przeczytać. Jednak proszę nie nastawiać się na „fajerwerki”. Mimo to, nie żałuję, bo to Hannah.
sobota, 17 kwietnia 2021
„Odległe brzegi” - Kristin Hannah
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.