sobota, 29 czerwca 2019

„Zdobyć to, co tak ulotne” – Beatrice Colin

Wydawnictwo: W.A.B.
Tytuł oryginału: To Capture What We Cannot Keep
data wydania: luty 2017
ISBN: 9788328037724
liczba stron: 352

Raczej nie zdarza się bym wybierała tzw. typowo kobiecą literaturę i kolokwialnie mówiąc „romansidła”, jednak tym razem uległam książce „Zdobyć to, co tak ulotne”. Być może wstyd się przyznać, ale wszystkiemu „winna” jest jej bajecznie czarująca okładka z wieżą Eiffla, która jest dla mnie bez wątpienia zjawiskiem kultowym – jakimś wyśnionym, niespełnionym jeszcze marzeniem. Zresztą istnieje naprawdę niewielkie prawdopodobieństwo, że to co paryskie nie spodoba mi się. Jeśli dodamy do tego belle epoque – przepadłam!

Z tego względu bardzo otwarcie i pełna pozytywnego nastawienia sięgnęłam po opis historii miłosnej, jaka się zrodziła między obiecującym inżynierem pracującym przy budowie wieży Eiffla a opiekunką towarzyszącą młodemu rodzeństwu podczas podróży do Paryża. Wątek główny dość typowy – różni ich praktycznie wszystko. Droga na jaką się decydują nie jest łatwa. Przed szczęśliwym finałem czeka ich cała masa przeszkód. Jednak, niestety, coś w tej całej opowieści nie zagrało. Myślę, że przyczyną tego jest dość specyficzna – może nawet trochę nieudolna – narracja debiutującej tą powieścią autorki. Czytając, odnosiłam wrażenie, że wątki są jakby zbyt poszarpane, za dużo tu przerywania w pół słowa, zbyt wiele niedopowiedzeń, jakby autorce po prostu brakowało pomysłu na poprowadzenie tematu.

Plusem tej powieści jest bez wątpienia jednak tło historyczne całej fabuły, gdyż akcja rozgrywa się w czasie wznoszenia wieży Eiffla. Bardzo interesującym było „przyglądanie” się wątpliwościom i trudnościom jakie Gustav Eiffel i jego współpracownicy napotkali podczas budowy tej monumentalnej budowli. Myślę, że Beatrice Colin dość dobrze oddała atmosferę panującą pod koniec XIX wieku w Paryżu. Podobnie jak zwyczaje panujące w tym czasie, chociażby odnośnie relacji międzyludzkich, aranżowanych małżeństw i mezaliansów. Był to bez wątpienia okres dość trudny dla kobiet – i dla przykładowej głównej bohaterki książki. Chociaż jej bierność bywała dość irytująca…

Reasumując – powieść może nie powaliła mnie na kolana, na pewno nie na tyle by ją dalej polecać, jednak dostrzegam jej pewne plusy. Czytało się ją całkiem w porządku – nie mogę powiedzieć, że był to czas stracony. Ot po prostu nowe doświadczenie… Jednak, raczej w najbliższej (i dalszej) przyszłości będę omijać podobne utwory i pozostanę przy moich „ugruntowanych” już przyzwyczajeniach i upodobaniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.