Tłumaczenie: Jan Cichocki
Wydawnictwo: Bellona
Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита
Data wydania: 11 maja 2017
ISBN: 9788311150379
Liczba stron: 592
Ponieważ „Mistrz i Małgorzata” jest bez wątpienia moją ulubioną książką i regularnie do niej powracam, postanowiłam z okazji rocznicy śmierci Mistrza Bułhakowa przeczytać ją ponownie. Tym razem sięgnęłam po wydanie Bellony, zachwalające nowy przekład w wykonaniu Jana Cichockiego, który „był uczniem wybitnego literaturoznawcy prof. Iwana Owczarenki i w ciągu ostatnich lat przełożył z języków: rosyjskiego, ukraińskiego i bułgarskiego prawie 20 książek, zdobywając pozycję jednego z najlepszych tłumaczy literatur słowiańskich.”
Nie czuję się – póki co – specem od najsłynniejszego utworu Michaiła Bułhakowa, ale kilka niuansów w tym przekładzie udało mi się wyłapać. Dotyczyły one głównie nazw osób i miejsc oraz związanych z życiem codziennym w Rosji, jak np. nazwy potraw. Pojawiło się również kilka przypisów, tłumaczących pochodzenie pewnych nazw. Czy jest to lepsze tłumaczenie czy gorsze? Raczej nie rozpatrywałabym tego w tych kategoriach – po prostu miejscami inne. Czasami jednak zdarzało się, że te najbardziej kultowe cytaty brzmiały odmiennie od najpopularniejszej wersji i w tej kwestii coś już mi nie „grało”. Jednak podejrzewam, że to siła przyzwyczajenia.
Do sięgnięcia po „Mistrza i Małgorzatę” nie trzeba chyba nikogo przekonywać, więc w tej opinii nie będę zachwalać samej powieści. Odniosę się jednak to tego, jak tym razem odebrałam tę książkę. Czytałam ją pierwszy raz po tym, jak zapoznałam się z Dziennikami Mistrza i Małgorzaty pisanymi przez Bułhakowa i jego trzecią żonę. Muszę przyznać, że tym razem wątki autobiograficzne były bardziej zauważalne podczas czytania niż poprzednio. Udręczony Mistrz (ale nie tylko) cały czas jawił mi się jako Bułhakow. Było to zdecydowanie ciekawe i nowe dla mnie zjawisko. Zasugerowana treścią wspomnień chyba też bardziej zwracałam uwagę na fragmenty i detale dotyczące życia codziennego w Moskwie (i Rosji), którego jak wiadomo „umysłem nie da się pojąć”.
Póki co mamy pięć polskich przekładów „Mistrza i Małgorzaty” – jak na razie zapoznałam się z dwoma – pióra Witolda Dąbrowskiego i Ireny Lewandowskiej oraz Jana Cichockiego. Przede mną jeszcze trzy „wersje”. Czyli wiem już, co przez najbliższe trzy lata będę czytać na początku marca.
Wydawnictwo: Bellona
Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита
Data wydania: 11 maja 2017
ISBN: 9788311150379
Liczba stron: 592
Ponieważ „Mistrz i Małgorzata” jest bez wątpienia moją ulubioną książką i regularnie do niej powracam, postanowiłam z okazji rocznicy śmierci Mistrza Bułhakowa przeczytać ją ponownie. Tym razem sięgnęłam po wydanie Bellony, zachwalające nowy przekład w wykonaniu Jana Cichockiego, który „był uczniem wybitnego literaturoznawcy prof. Iwana Owczarenki i w ciągu ostatnich lat przełożył z języków: rosyjskiego, ukraińskiego i bułgarskiego prawie 20 książek, zdobywając pozycję jednego z najlepszych tłumaczy literatur słowiańskich.”
Nie czuję się – póki co – specem od najsłynniejszego utworu Michaiła Bułhakowa, ale kilka niuansów w tym przekładzie udało mi się wyłapać. Dotyczyły one głównie nazw osób i miejsc oraz związanych z życiem codziennym w Rosji, jak np. nazwy potraw. Pojawiło się również kilka przypisów, tłumaczących pochodzenie pewnych nazw. Czy jest to lepsze tłumaczenie czy gorsze? Raczej nie rozpatrywałabym tego w tych kategoriach – po prostu miejscami inne. Czasami jednak zdarzało się, że te najbardziej kultowe cytaty brzmiały odmiennie od najpopularniejszej wersji i w tej kwestii coś już mi nie „grało”. Jednak podejrzewam, że to siła przyzwyczajenia.
Do sięgnięcia po „Mistrza i Małgorzatę” nie trzeba chyba nikogo przekonywać, więc w tej opinii nie będę zachwalać samej powieści. Odniosę się jednak to tego, jak tym razem odebrałam tę książkę. Czytałam ją pierwszy raz po tym, jak zapoznałam się z Dziennikami Mistrza i Małgorzaty pisanymi przez Bułhakowa i jego trzecią żonę. Muszę przyznać, że tym razem wątki autobiograficzne były bardziej zauważalne podczas czytania niż poprzednio. Udręczony Mistrz (ale nie tylko) cały czas jawił mi się jako Bułhakow. Było to zdecydowanie ciekawe i nowe dla mnie zjawisko. Zasugerowana treścią wspomnień chyba też bardziej zwracałam uwagę na fragmenty i detale dotyczące życia codziennego w Moskwie (i Rosji), którego jak wiadomo „umysłem nie da się pojąć”.
Póki co mamy pięć polskich przekładów „Mistrza i Małgorzaty” – jak na razie zapoznałam się z dwoma – pióra Witolda Dąbrowskiego i Ireny Lewandowskiej oraz Jana Cichockiego. Przede mną jeszcze trzy „wersje”. Czyli wiem już, co przez najbliższe trzy lata będę czytać na początku marca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.