poniedziałek, 11 listopada 2024

„Nim dojrzeją maliny” – Eugenia Kuzniecowa

Wydawnictwo: Znak
Tytuł oryginału: Спитайте Мієчку
Data wydania: 2023-01-30
Liczba stron: 304
ISBN: 9788324065820

„Nim dojrzeją maliny” to książka zdecydowanie nietypowa i wyjątkowa. Kilka miesięcy temu zobaczyłam jej opis na jakimś portalu książkowym i zapragnęłam ją przeczytać. Jednak musiała odczekać swoje zanim po nią sięgnęłam. Minęło też sporo czasu zanim zdecydowałam się przeczytać jej ostatni rozdział. „Nim dojrzeją maliny” to powieść do niespiesznego czytania. Historia, którą bardzo chce się poznać do końca, jednak chce się z nią również obcować każdego dnia – co dzień… chociaż trochę. Ta książka może albo oczarować albo całkowicie rozczarować. Nie ma półśrodków.

Powieść Eugeni Kuzniecowej to opowieść o kobietach z jednej rodziny. Panie od lat zdecydowanie grają tu pierwsze skrzypce, a mężczyźni niejako przemykają w tle. Przebywają w ich towarzystwie i „znikają”. Nestorka rodu – babcia Teodora, mieszka pośrodku lasu w domu, który staje się oazą i kryjówką dla tych, które akurat tego potrzebują. Jedne zostają tam dłużej, inne krócej, czasem być może na zawsze? Jednak bez względu na wszystko, ten dom je przyciąga jak magnes. Wracają i wiedzą, że czują się tam jak u siebie.

Tym razem do ukochanej babci przyjeżdżają siostry Lila i Mijeczka, ale za chwilę dołącza do nich ich kuzynka Marta, a następnie kolejne kobiety, a w końcu ich dzieci. Czasem pojawią się też mężczyźni, bo w sumie dobrze ich czasem mieć przy sobie. Każda z nich zmaga się z osobistymi dylematami lub staje przed trudnymi decyzjami. Czy pomogą sobie nawzajem?

W tej książce pozornie niewiele się dzieje. Ot, po prostu odwiedziny w domu babuni, które w końcu urastają do rangi rodzinnego zlotu. Jednak przy okazji kolejnych rozdziałów, czytelnik poznaje osobiste historie każdego z bohaterów. Ich losy zazębiają się i uzupełniają. Zarówno bohaterowie jak i czytelnicy wyciągają z nich wnioski dla siebie. Książka jest jednak całkowicie pozbawiona moralizatorskich tonów, za to bije z niej niesamowita tolerancja i akceptacja. Bohaterki wspierają się i są dla siebie – zawsze, mimo wszystko. To, w połączeniu z magiczno-sielskim, urokliwym domkiem pośrodku natury, niesamowicie przyciąga. Myślę, że chyba każdy, kto czytał „…maliny” marzy, by przenieść się tam chociaż na jedno lato.

Powieść Kuzniecowej to literatura zdecydowanie kobieca. Można by zaryzykować stwierdzenie, że traktuje o nietypowym feminizmie. Bohaterki walczą o siebie – o swoje wybory, marzenia, cele. Jednocześnie, wszystkie doceniają rolę rodziny i co się z tym wiąże również macierzyństwa. Pokrzepiające jest to, że takie rodziny istnieją. Nie ukrywam, że czasem losy rodziny babci Teodory budziły moją zazdrość. Autorka opisała ich historię niezwykle klimatycznie, tak, że nie sposób było oprzeć się pokusie, by być tam z nimi – chociaż chwilowo, poprzez kartki książki. Cóż… może uda mi się kiedyś stworzyć podobne miejsce. „Malinowy dom” zdecydowanie może być inspiracją ku temu.

„Nim dojrzeją maliny” to debiut ukraińskiej pisarki. Jestem bardzo ciekawa jej kolejnych książek. Zaskakujące, że Kuzniecowa oparła się presji, by pisać w tym czasie o wojnie rosyjsko-ukraińskiej, chociaż to oczywiście istotny temat, który również powinien mieć swoje miejsce w literaturze. Cieszę się, że zdecydowała się ukazać swój kraj i rodaków z zupełnie innej strony. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie.