Wydawnictwo: Sine Qua Non
Seria: Imaginatio [SQN]
Data wydania: 2025-06-04
Liczba stron: 528
ISBN: 9788383309408
Proza Anety Jadowskiej kojarzy mi się z jesienią, trochę mroczną aurą, no i oczywiście z Halloween. I by sobie chociaż trochę osłodzić tę najgorszą porę roku (nie – nie jestem żadną jesieniarą!), która na szczęście jest jeszcze bardzo słoneczna – sięgnęłam po najnowszy zbiór opowiadań ze świata Thornu czyli po „Klątwy i pierniczki”. Był to strzał w dziesiątkę!
Ciągle jeszcze nie odważyłam się przeczytać pełnowymiarowej powieści fantastycznej Jadowskiej, chociaż tym razem opowiadania dość mocno ją przypominają, gdyż teoretycznie są to ciągle oddzielne historie, ale istnieje pomiędzy nimi pewne powiązanie, a czasem i konkretne odniesienia lub wspomnienie minionych zdarzeń. To wszystko tworzy bardziej spójną formę.
W „Klątwach i pierniczkach” główny prym wiedzie tym razem Dora Wilk i jej najbliższa rodzina, czyli ukochany diabelski Miron i ich przybrana córka Salcia, która dorasta na oczach czytelników. Ponownie spotkamy również charyzmatycznego i demonicznego Romana oraz Katię, z którymi Dora bardzo lubi współpracować. Będą również nowe postacie i nowe epizody, w których Dora niczym superbohaterka odegra ważną rolę. Będą zagadki kryminalne, będą śledztwa, trochę trupów i cała masa magii. Tej uroczej, nieco lukrowanej, która sprawia, że nawet dorosłe czytelniczki przeniosą się chociaż na trochę w nierealny świat baśniowy.
I właśnie dlatego lubię te czarowne opowieści Anety Jadowskiej. Niezwykle pozytywna rozrywka, która trzyma w napięciu ale i wywołuje uśmiech. Czekam na kolejny zbiór opowiadań. Biorę w ciemno!
poniedziałek, 22 września 2025
„Klątwy i pierniczki. Opowiadania ze świata Thornu” – Aneta Jadowska
poniedziałek, 1 września 2025
„Sen o drzewie” – Maja Lunde
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Cykl: Kwartet klimatyczny (tom 4)
Tytuł oryginału: Drømmen om et tre
Data wydania: 2024-06-19
Liczba stron: 544
ISBN: 9788308084458
Powieść „Sen o drzewie” zamyka cykl klimatyczny. Maja Lunde kazała czytelnikom bardzo długo czekać na ten tom. W międzyczasie zmieniała bowiem koncepcję fabuły, która w pierwszej wersji za bardzo mogłaby się kojarzyć z aktualnymi wydarzeniami związanymi z pandemią. Powstała więc powieść o „drzewie”, w której śmiertelna choroba dziesiątkująca pewne społeczeństwo, jest zaledwie elementem tła. Szczerze… ostateczna wersja czwartej części cyklu nie przypadła mi do gustu tak jak trzy poprzednie – szczególnie jak dwie pierwsze. Zabrakło pomysłu? Energii? Zapału? Ale po kolei…
Główny wątek fabuły dzieje się na początku XXII wieku na jednej z norweskich wysp, na którą – ze względu na surowy arktyczny klimat – przeniesiono bank nasion stworzony przez rosyjskiego naukowca dwa wieki wcześniej. Mieszkańcy wyspy są samowystarczalni. Żyją w jednej wielkiej komunie, praktycznie całkowicie odizolowani od reszty świata. Gdy pewnego razu okazuje się, że kolejne osoby zaczynają chorować na śmiertelną chorobę, strażniczka banku nasion – babcia głównego bohatera Tommego – postanawia odizolować swoich najbliższych, by mieli szasnę przeżyć. Wkrótce okaże się, że troje jej wnuków i ich dwie rówieśniczki to jedyni mieszkańcy Svalbardu.
Maja Lunde przedstawia tym razem wizję społeczeństwa żyjącego w bardzo trudnych warunkach, które są wynikiem obecnych zmian klimatycznych i których powoli zaczynamy doświadczać. Dość ogólnie stwierdzę, że jest to wizja przytłaczająca i niestety nie ma ona działania mobilizującego. Zresztą, odnoszę wrażenie, że tym razem autorce nie udało się swoją powieścią „porwać tłumów” i skłonić do jakiegoś działania. A przecież – raczej – taki właśnie zamiar towarzyszył powstaniu kwartetu klimatycznego.
Niestety, ciężko mi jest napisać coś dobrego o tej powieści. Sięgnęłam po nią ze względu na ciągłość serii oraz nazwisko autorki. Cóż – może wypadek przy pracy? Wyjątek potwierdzający regułę. Niestety, jest to „inna” książka niż poprzednie i nie jest to pozytywne określenie.
Brakowało mi tym razem trzech różnych ale i równorzędnych płaszczyzn czasowych, które idealnie się uzupełniały. Wprawdzie wspominana jest historia XX-wiecznego naukowca, który zapoczątkował opisywane badania nad roślinami oraz później przenosiny banku roślin na wyspę – jednak są to typowe retrospekcje, jakich pełno w każdej książce. Poza tym, brakowało mi też tej trójki głównych bohaterów swoich czasów, którzy byli w pewnym sensie osią poszczególnych fabuł w poprzednich częściach cyklu. A właśnie ta oryginalna konstrukcja książek Lunde miała znaczący wpływ na ogólny odbiór powieści. Cóż… może trzeba było pozostać przy trójce i ograniczyć się do trylogii?
Wydźwięk książki zdecydowanie ponury i pesymistyczny, co wpływało na „radość” z czytania lub raczej w tym przypadku jej brak. Zakończenie zdecydowanie rozczarowuje. Na szczęście, na półce czeka nowa powieść Lunde i mam nadzieję, że zatrze ona ten niesmak.

